Ukłonem i sztyletem – intryga w dziejach ludzkości

opublikowano: 2015-04-25 08:40
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Intrygi, plotki, konszachty, spiski, eliminacja rywali. Gra dworska wpływała i wciąż wpływa na dzieje świata.
REKLAMA
Ludwik XIV, król Francji (obraz Hyacinthe’a Rigauda, 1701 r.)

Po przebudzeniu króla Ludwika XIV wkraczali lekarz i chirurg, po czym „nacierali i nieraz zmieniali mu koszulę, gdyż król się bardzo pocił”. Monarcha był zawsze czujny: „Patrzał w prawo i w lewo, gdy wstawał z łóżka, gdy się kładł, gdy jadł, gdy przechodził przez swe apartamenta lub chodził na spacery po ogrodach Wersalu, gdzie tylko dwór miał prawo mu towarzyszyć” – pisał książę de Saint-Simon w swych XVIII-wiecznych „Pamiętnikach”. Natychmiast po przebudzeniu król przywdziewał też perukę, aby nikt nie widział rzedniejących włosów. Nie znosił perfum, których zapach przyprawiał go o migreny i „uderzenia krwi do głowy”.

Owe poty, migreny, bezustanne rozglądanie się, aromafobia wskazywałyby na podejrzliwość i lęki Ludwika XIV. Miał się czego obawiać, gdyż za jego niepełnoletniości w 1649 r. z „woli Bożego ludu” skrócono o głowę angielskiego Karola I Stuarta, w Paryżu wybuchła Fronda, a sam Bourbon napatrzył się na podstępne podchody na dworze kardynała Mazarina i matki Anny Austriaczki. Toteż, wstępując na tron w 1661 r., był świadom nie tylko konieczności reform, ale również poskromienia dworu, by mógł umocnić swą władzę.

Przed oczami stawały mu zapewne przykłady gry dworskiej, czyli manipulacji, pomówień, plotek, konszachtów, spisków, otruć, skrytobójstw w walce o władzę i wpływy. Ten inteligentny władca znał przecież dzieje Rzymu, historię Franków czy Anglików.

Starożytne wojny na górze

Historię do oświeceniowych „czasów Rozumu” traktowano jako dzieje dynastii i dworu, z szemrzącym niebezpiecznie ludem w tle. Czytając Swetoniusza, Plutarcha, Tacyta i innych autorów starożytnych, trudno oprzeć się wrażeniu, że dzieje świata napędzają manipulacje, spiski, podstęp i skrytobójstwa.

Być może dlatego tak wielu władców antycznych wschodnich i zachodnich nurzało się w pijaństwie, orgiach i rozpuście. W ten sposób potwierdzali nie tylko złudzenie wszechwładzy – mogli też tłumić lęk przed utratą tronu i śmiercią w wyniku kolejnego przewrotu pałacowego.

W Egipcie przynajmniej od czasów Ptolemeuszy trwała przecież zacięta walka dworska o tron z użyciem trucizny i sztyletów między rodzeństwem; w Rzymie władcy również byli niepewni władzy, gdyż jako princepsi, czyli „pierwsi senatorzy”, nie nosili boskiego stygmatu. Narażeni na spiski dworskie konkurentów stygmatyzowali siebie i swą władzę, każąc ubóstwiać się za życia, stawiać sobie posągi, co kompensowało ich lęki. Jednocześnie przez armię donosicieli, wynagradzanych stronników i senatorów usiłowali zdusić opozycję. Schlebianie „boskiemu cesarzowi” stało się najpewniejszym sposobem utrzymania swej pozycji w pałacu na Palatynie.

Przeczytaj:

REKLAMA

Wielu historyków sądzi, że intrygi na dworach cezarów, prowadzące do przewrotów i gwałtownych zmian władców, stały się elementem degenerującym aparat władzy, a potem całe imperium rzymskie. Jednak to właśnie za czasów tychże cezarów, przez ponad 200 lat ziemie italskie zażywały spokoju i dobrobytu. Czyżby rzymskie „wojny na górze” stały się wentylem bezpieczeństwa, przez który uciekało zepsute polityczne powietrze?

Chrześcijańskie dwory panujących miały być przeciwieństwem świata rzymskiego. Jednakże dziesięć przykazań nie było w stanie wyrugować walki dworskiej na śmierć i życie. Intrygi zyskały inną, religijną oprawę. Szczególnie widoczne były wśród wcześnie ochrzczonych, w końcu V w., Merowingów, królów germańskich Franków, gdzie roiło się od spisków, morderstw i kazirodztwa. Podobnie zresztą bywało na przeciwległym krańcu chrześcijańskiej Europy, gdzie książęta ruscy z normandzkich Waregów, polscy Piastowie, a potem książęta litewscy nie szczędzili trucizny i skrytobójstw w walce politycznej, prowadząc walki brat przeciw bratu. Tak też działo się we Włoszech podzielonych na wiele księstw i szarpanych przez trzy siły: reprezentujących sacrum (papież–kler), uniwersalizm (cesarz rzymski narodu niemieckiego) i francuskie imperialne ambicje Walezjuszy.

Tekst pochodzi z Poradnika Psychologicznego POLITYKI: Psychologia i polityka:

cena:
24,99 zł
Wydawca:
Polityka
Rok wydania:
2015
Okładka:
miękka
Liczba stron:
180
Format:
A4

Takie czasy rodziły cynicznych kondotierów i książąt, wśród których zasłynął syn kardynała (później papieża Aleksandra VI) Cezar Borgia. Spowił Włochy w sieć intryg, niepohamowanych miłostek, podstępnych zamachów. Zapewne to on zlecił zamordowanie własnego brata Juana w 1497 r. Ale i to zostało mu wybaczone przez historyków skupiających się na tym, że Cezar dążył do zjednoczenia Włoch.

Tycjan, Papież Aleksander VI przedstawia św. Piotrowi Jakuba Pesarę (domena publiczna)

Podobne zabiegi stosowali Sforzowie: np. książę Galeazzo, dziadek przyszłej królowej polskiej Bony, został zasztyletowany w Mediolanie ciosem w pachwinę w odwecie za zgwałcenie młodej mieszczki. Historycy wolą jednak ten mord traktować jako element programu zmiany Księstwa Mediolanu w republikę. Natomiast ojciec Bony, świadek zabójstwa ojca, stał się bezwolną homoseksualną zabawką w rękach „ukochanego wuja” Lodovico il Moro, prowadzącego jakże podstępną i bezwzględną grę na dworze, we Włoszech i we Francji. Kto nie stosował tej gry, był skazany na pożarcie przez innych, a bezwzględność władcy ci kompensowali wybitnym mecenatem kultury.

Machiavelli: lepszy strach niż miłość

Po takich doświadczeniach sekretarz tzw. Drugiej Kancelarii Republiki Florenckiej Machiavelli nie miał już wątpliwości co do skuteczności w walce politycznej. „Co lepiej: miłość czy strach budzić?” – pytał w 1513 r. w „Księciu” i odpowiadał: „Odpowiem, że chciałoby się jednej i drugiej rzeczy, lecz ponieważ trudno je połączyć […] o wiele bezpieczniej budzić strach niż miłość”.

REKLAMA
Henryk VIII Tudor

Autor „Księcia” zalecał też stosowanie dwulicowości w grze politycznej: na dworze i przed ludem władca winien zachować pozory, aby „kto go widzi i słyszy, wydawał się cały miłosierdziem”. W rzeczywistości książę „nie ma potrzeby posiadać wszystkich wyżej wyliczonych cnót, musi on tylko udawać, że je posiada”. W ten sposób Makiawel podniósł manipulację uczuciami, teatr masek, gestów i zapewnień do rangi politycznego działania na dworach i przed ludem.

Poglądy Makiawela były tak antychrześcijańskie, że dotychczas budzą zastanowienie, czy sekretarz florencki nie zadrwił sobie z Cezara Borgii i nie napisał ludibrium, przewrotnego żartu o sprawowaniu władzy. W cnej Rzeczpospolitej „Makiawel” stał się epitetem, a ludzi tak określanych szlachta nienawidziła. W tym samym czasie powstało dzieło Baltazara Castiglione, „Dworzanin”, w którym autor kreśli obraz dwornego, wiernego, szlacheckiego rycerza, wytwornego, służącego księciu tak bronią, jak i radą. Mimo dużego oddźwięku i parafrazy dzieła w Polsce, napisanej przez Łukasza Górnickiego, tezy wydają się naiwne.

Makiawel miał odwagę opisać to, co i tak od dawna działo się na dworach, oraz wykazać rolę manipulacji i podstępu. Jego najbardziej pojętnym uczniem okazał się Henryk VIII Tudor, który przecinał gry dworskie, wyżynając podejrzanych dostojników we własnym kręgu, czemu sprzyjało ustawiczne znieczulanie się alkoholem („Król Anglii od rana chodzi pijany”, pisał ambasador hiszpański w Londynie). Podobnie czynił na drugim krańcu Europy Iwan IV Groźny, który stworzył „nadbudowę państwa”, czyli terrorystyczną opriczninę i wycinał w barbarzyński sposób własnych dworzan i urzędników, gdy na kogo padł choćby cień podejrzenia. I Henryk VIII, i Iwan Groźny zdradzali przy tym bez wątpienia objawy ciężkiej paranoi; amerykański badacz James Billigton sądzi wręcz, że Iwan cierpiał na schizofrenię paranoidalną.

Od tej bodaj chwili historiografia stanęła wobec pytań, jak interpretować takie postaci i taką działalność. Na ile intrygi dworskie, a na ile zaburzenia osobowości, procesy i formalne struktury sterują biegiem zdarzeń? Na ile mają być premiowane etyka i moralność, a na ile – skuteczność działań? Z jednej strony zerwanie przez Henryka VIII z Rzymem w 1534 r., krwawa rozprawa z mnichami i przejęcie dóbr klasztornych przygotowały małą Anglię do roli mocarstwa już za panowania jego córki Elżbiety Tudor. Jest w tym zatem element bardzo racjonalny i pod takim kątem bada dzieje historiografia akademicka i dydaktyczna. Z drugiej strony Henryk VIII skąpał Anglię we krwi, przypominając kolejny raz, że sukcesy polityczne zupełnie nie pokrywają się z etyką i moralnością.

Tekst pochodzi z Poradnika Psychologicznego POLITYKI: Psychologia i polityka:

cena:
24,99 zł
Wydawca:
Polityka
Rok wydania:
2015
Okładka:
miękka
Liczba stron:
180
Format:
A4

Richelieu: mistrz intrygi

Wracając do Ludwika XIV – musiał on pamiętać o krwawych intrygach dworskich swej dynastii, np. o morderstwie w 1617 r. w Paryżu marszałka Concino Conciniego, faworyta swej babki, królowej Marii Medycejskiej. Concini był znienawidzony w Paryżu, jak większość Włochów, których obwiniano o snucie spisków, stosowanie trucizny czy też czarnej magii. Historycy dowodzą, że powodem zamordowania marszałka było jego dążenie do wzmocnienia autorytetu władzy królewskiej, co wywołało opór arystokracji. Tylko dlaczego zgładzenie Conciniego zarządził młodziutki król Ludwik XIII zaraz po stworzeniu własnej koterii dworskiej? Monarcha ten zresztą niebawem osłabił swą władzę, oddając ją kardynałowi Richelieu, który z rozgrywek dworskich uczynił narzędzie do budowy scentralizowanej Francji.

REKLAMA

Słynny kardynał stosował wiele wybiegów w snuciu intryg: m.in. podstawił królowi markiza Cinq-Marsa w nadziei, że przez tego kochanka zawładnie zupełnie Ludwikiem XIII. Tymczasem markiz Cinq-Mars zaczął namawiać króla, by skazał na śmierć purpurata trzęsącego Francją. W końcu markiz podniósł nieudany bunt szlachty, po czym wpadł w ręce kardynała. Ludwik XIII był już tak opleciony intrygami Richelieu, tak bardzo obawiał się przeciwstawić wszechwładnemu kardynałowi, że Cinq-Marsa osądzono i ścięto w Lyonie.

Wersal Ludwika XIV: apogeum gatunku

Świadom znaczenia walk dworskich Ludwik XIV wprowadził w życie genialny pomysł. Ściągnął na dwór najważniejszych arystokratów, oderwał magnatów nie tylko od rodowych posiadłości, ale i od buntowniczego Paryża, przenosząc się do wspaniałego Wersalu. Z gry politycznej zrobił dworski spektakl, w którym liczył się każdy gest, odległość uchylenia kapelusza od głowy, skinienie, lekkie powstanie na widok damy zaszczyconej posiłkiem u króla itd. Lubiąc splendor i przepych, Ludwik XIV z rozmysłem rujnował książęta, hrabiów, markizów i baronów. „Aby mu się podobać, trzeba było być rozrzutnym w przyjęciach, ubiorach, pojazdach, budowlach, grze w karty”, pisał Saint-Simone.

Pałac w Wersalu z lotu ptaka (fot. ToucanWings; CC BY-SA 3.0)

Dziesięciotysięczny dwór stał się targowiskiem próżności, gdzie w walce o pozycję zaangażowane zostały ogromne pieniądze płynące z dóbr arystokratów. Nikt nie potrafił się wyrwać z tego chocholego tańca: król „w gruncie rzeczy tą drogą dążył i doszedł do wyczerpania przez luksus wszystkich majątków, niektórych nawet do niedostatku”, zauważał Saint-Simone, wynagradzając jednocześnie tytułami i prawem do noszenia np. niebieskich kamizelek wyszywanych złotem. Rozrzutność jako dowód pozycji przenosiła się do Paryża i na prowincję: „kareta, konie, liberie, herby – nic nie ujdzie bystremu oku, wszystko spotyka się z ciekawością albo z szyderstwem. Stosownie do stopnia wystawności, dana osoba zdobywa szacunek lub budzi pogardę”, potwierdzał świadek tych czasów Jean de la Bruyère. „Giętkość, podłość, wyraz twarzy zachwycony, uniżony, płaszczący się, lekceważenie wszystkiego poza nim – oto były jedyne drogi do przypodobania się królowi”, kontynuował Saint-Simone.

REKLAMA

Królowi Słońce nie wystarczało skupienie i rujnowanie arystokracji na swym dworze. On chciał także znać myśli poddanych. Dlatego oplótł kraj i dwór siecią szpiegów i donosicieli, wprowadził urząd szefa policji, kontroli poczty, która otwierała wszystkie listy, i wreszcie osławione letrre de cachet, na którego mocy do Bastylii trafiali ludzie bez wyroku sądowego. „Wystarczało jedno słowo pogardliwe o królu lub rządzie, jeden dowcip (…), by kogoś zgubić bezpowrotnie, bez żadnych dochodzeń”.

W walce dworskiej liczyła się bardzo pamięć, a tę Ludwik XIV miał genialną. Ci, którzy nie zjawiali się przed oczami króla zbyt długo albo stawali zbyt daleko, popadali w nieodwołalną niełaskę: „Nie znam go wcale”, „tego człowieka w ogóle nie widuję” – to były pogardliwe odpowiedzi króla, gdy mu przedstawiano dawno niewidzianego kandydata do jakiegokolwiek urzędu. A jednak blask dworu wersalskiego oślepił całą Europę: język francuski stał się językiem dworskim, zastępując łacinę, a arystokracja, także w Rzeczpospolitej, zaczęła się niebawem prześcigać w przepychu i budować „małe Wersale”, jak Potoccy w Krystynopolu czy Tulczynie.

Tekst pochodzi z Poradnika Psychologicznego POLITYKI: Psychologia i polityka:

cena:
24,99 zł
Wydawca:
Polityka
Rok wydania:
2015
Okładka:
miękka
Liczba stron:
180
Format:
A4

Rzeczpospolita: intrygancki naród szlachecki

Karol Stanisław Radziwiłł „Panie Kochanku” (aut. Konstanty Aleksandrowicz, domena publiczna).

Ceremoniał dworski z jego przydziałem ról, teatrem gestów i czynności, podobnie jak w Hiszpanii czy Austrii, był przestrzegany także na dworze polskim. Oto podczas wizyty Władysława IV Wazy w Wiedniu w 1638 r. pokłócili się dwaj wysocy urzędnicy polscy, kto ma wezwać lektykę dla króla. „Wrywasz mi się wszystko w urząd mój! A słysz ty, beszte kurefis! Będą o tym wiedzieć sejmiki i sejmy!”, wrzasnął podpity marszałek nadworny Stanisław Przyjemski do podkomorzego królewskiego Adama Kazanowskiego. Ten nie pozostał dłużny, a cesarz skwitował zdarzenie, że „Polacy popili się jak świnie”. Posłowie habsburscy i francuscy nie mogli się nadziwić swobodzie panującej na dworze polskim, gdyż zdarzały się tu przypadki obłapania „brata króla”.

Choć arystokrację polską pociągała kultura francuska, to jednocześnie okazała się niezwykle oporna na idee władzy absolutnej wprowadzonej we Francji. W XVII–XVIII w., gdy inne kraje wzmacniały władzę centralną, Polska przekształcała się w państwo oligarchiczno-republikańskie z decydującym głosem magnatów kupujących sobie szlacheckie „kreski” na sejmikach. Intrygi z dworu przeniosły się tym samym na cały szlachecki naród, śniący nadal sen o demokracji. Jurgielt, czyli pensje dla przekupionych urzędników, korupcja, matactwa, zdrady dodatkowo zżerały Najjaśniejszą Rzeczpospolitą, choć te zjawiska dotyczyły też innych krajów Europy i Azji.

REKLAMA

Groźniejsza dla Polski stała się jej bezradność wyrażająca się również w tym, że za panowania ostatniego króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego podstępna walka dworska w Warszawie była inspirowana i prowadzona przez ambasadorów carycy, na czele z osławionym Nikołajem Repninem. Wtedy to intrygi, groźby, porwania, przekupstwa zdemoralizowały kraj, a z dostojników uznawanych przez opinię publiczną za zdrajców nagle wyrastali bohaterowie i na odwrót. Nieczytelne czasy rodziły nieczytelne postawy. Tak to się działo w przypadku prymasa Władysława A. Łubieńskiego, biskupa Kajetana Sołtyka, hetmana Wacława Rzewuskiego i wielu innych.

Stalin: dwór czerwonego cara

Aż wreszcie dawnymi sposobami sprawowania władzy koncentrującej się na dworach wstrząsnął lud. Wydawało się, że po rewolucji francuskiej 1789 r. charakter rządów zmieni się gruntownie i walki dworskie przestaną być jednym z wektorów dziejów. Tak się nie stało, co dostrzegli Edmund Burke i Alexis de Tocqueville, dowodząc, że rewolucja przywraca stan sprzed rewolucji, tyle że w zmienionej postaci. W Paryżu wróciła monarchia z cesarzem Francuzów Napoleonem, gdzie intrygi podsycane ogniem miłostek, walki o zaszczyty, tytuły, ogromne dobra książęce, królewskie między rodzeństwem i generałami Napoleona stały się chlebem powszednim jego dworu.

Przeczytaj:

Józef Stalin, korzystając z doświadczeń Iwana IV i Ludwika XIV (Soso był człowiekiem oczytanym), skupił bolszewickie elity na Kremlu na swym „dworze czerwonego cara”, jak zatytułował swą monumentalną pracę Sebag Montefiore. Jeśli ktoś spoza centrum zyskiwał popularność, jak Siergiej Kirow w Leningradzie, ginął w tajemniczych zamachach. Ewentualne spiski, a nawet przeciwne zdanie Stalin dusił w zarodku, opanowawszy do perfekcji sztukę manipulacji na swym dworze. Np. zapraszał towarzyszy kremlowskich na „popojki” w daczy w Kuncewie, gdzie wydobywał od nich skryte myśli. Jak zauważył Nikita Chruszczow, Soso był człowiekiem „o tysiącu twarzy”: potencjalne ofiary zapewniał o przyjaźni, uśmiechał się do nich serdecznie, po czym następnego dnia lądowali w więzieniu, poddani torturom i likwidowani, do końca przekonani o pomyłce.

Demokracja: gra partii czy sekretarzy stanu

Więc może demokracja jest w stanie wyhamować wpływ toczącej się walki dworskiej na władzę i politykę? W jakimś sensie tak się stało, gdy dawne koterie i stronnictwa zaczęły przeobrażać się w XIX w. w partie polityczne z nakreślonym konkretnym programem. Jednakże wraz ze zbliżaniem się w rozwiniętych krajach owych programów do siebie znów znaczenia nabrały wewnętrzne konflikty i nienawiści wynikające po części z neurotycznych cech wielu ludzi aspirujących do władzy.

Zauważył to trafnie doradca prezydenta Reagana Richard Pipes, który znalazł się w elitach decyzyjnych. Był zaskoczony, jak bardzo na polityce rzekomo niezależnego prezydenta waży walka podjazdowa, niechęci i przyjaźnie ministrów, sekretarzy stanu i doradców.

Tekst pochodzi z Poradnika Psychologicznego POLITYKI: Psychologia i polityka:

cena:
24,99 zł
Wydawca:
Polityka
Rok wydania:
2015
Okładka:
miękka
Liczba stron:
180
Format:
A4
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Jerzy Besala
Historyk, publicysta, autor kilkunastu książek m.in. biografii Stefana Batorego, „Tajemnic historii Polski” i „Tajemniczych dziejów Europy”

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone