Z ojca na syna - recenzja i ocena komiksu „Ofiara”, 29. części Thorgala

opublikowano: 2006-12-17 22:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Najnowszy, 29. Thorgal to album schyłkowy, zapowiedź prawdziwej rewolucji, która ma nadejść wraz z kolejną częścią przygód najdzielniejszego z wikingów. To pożegnanie dotychczasowego scenarzysty i być może... głównego bohatera.
REKLAMA
oryginalny: Le sacrifice
cena:
90 zł
Tytuł oryginalny:
Le sacrifice
Wydawca:
polski: Egmont
Tłumaczenie:
Wojciech Birek
Liczba stron:
50
Format:
A4
EAN:
Van Hamme
Scenariusz:
Jean Van Hamme

Pomysł na komiks o Thorgalu zrodził się w wyniku spotkania polskiego rysownika Grzegorza Rosińskiego z belgijskim scenarzystą Jeanem Van Hamme`em. Pierwszą częścią serii była wydana w 1980 roku w Belgii „Zdradzona czarodziejka” (do Polski komiks ten zawitał osiem lat później). Z każdą kolejną odsłoną cykl zdobywał coraz większą popularność, stając się jednym z najważniejszych tytułów komiksu europejskiego. Nic dziwnego, szczególnie w pierwszym okresie pod tym szyldem pojawiały się prawdziwe perełki. Swoją popularność seria zawdzięczała przede wszystkim ciekawie wykreowanej postaci głównego bohatera.

Ojciec i syn - Thorgal i Jolan

Gwiezdne dziecko

Podczas potężnej burzy wikingowie odnajdują tajemniczą kapsułę, a w środku niemowlę. Nie potrafiąc wytłumaczyć pochodzenia dziecka, ludzie północy uznają je za potomka bogów i na ich cześć nazywają Thorgalem Aegrissonem. Chłopiec dorasta w Northlandzie, gdzie jego losy splatają się z Aaricią, córką króla wikingów.

Trzon opowieści to perypetie Thorgala i Aarici, którzy przemierzają świat w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogliby się ukryć przed wciąż prześladującymi ich przygodami. Wykreowany w komiksie świat obfituje w niebezpiecznych ludzi, fantastyczne potwory, pomniejszych bogów oraz gwiezdnych pobratymców Thorgala.

Obronić przed nimi siebie i Aaricię Thorgalowi udaje się przede wszystkim dzięki nadludzkim, pozaziemskim zdolnościom. Rodzina się powiększa, a potomstwo człowieka z gwiazd okazuje się jeszcze bardziej niezwykłe. Jolan przejawia zdolności telepatii i telekinezy, a jego młodsza siostra Louve porozumiewa się ze zwierzętami.

Stopniowo wyjaśniana tajemnica pochodzenia bohatera nie pozwalała czytelnikom przejść obojętnie obok pojawiających się w długich odstępach czasowych tomów. Niestety, w pewnym momencie formuła ta zaczęła się wyczerpywać, a fani coraz częściej wzdychali do minionej świetności ich ulubionej serii. I w takim to właśnie nastroju czekali na wikinga numer 29, czyli „Ofiarę”.

REKLAMA
Ukryty za maską Manthor - przeznaczenie Jolana

Cień bohatera

Thorgal, który cudem przeżył swoją ostatnią przygodę, jest wyczerpany i zdany na opiekę bliskich. Dzięki wstawiennictwu żony Odyna, Frigg, na dwa dni odzyskuje siły, by móc znaleźć sposób na ozdrowienie. Kluczem do tego ma być półbóg Manthor. W podróż Thorgal wyrusza wraz z synem, dla którego jest to droga wiodąca ku przeznaczeniu, jakim jest właśnie ów tajemniczy półbóg.

Wydarzenia z poprzednich albumów wywarły ogromny wpływ na bohatera. Jego postawa ociera się o rezygnację, a on sam z ledwością przypomina Thorgala z poprzednich tomów. Podobne zniechęcenie może ogarnąć również czytelnika, który przyzwyczaił się do tego, że Thorgal wychodzi cało z każdej, nawet najtrudniejszej, opresji. Z taką świadomością kolejne perypetie Aegrissonów śledzi się bez emocji. Przecież i tak wszystko musi się dobrze skończyć...

Nowe tchnienie

W tej sytuacji zapowiadane zmiany wydają się być doskonałym lekarstwem. Van Hamme nie był w stanie już niczym zaskoczyć fanów Thorgala. Kolejne albumy byłyby jedynie powtarzaniem wytartych schematów. Yves Sente, nowy scenarzysta, ma szansę przywrócić serii świeżość. Również przeniesienie ciężaru opowieści na Jolana stwarza twórcom szereg możliwości, których nie dawała już postać Thorgala.

Żywioły, czyli to, co Rosiński lubi rysować najbardziej

Od strony graficznej 29. numer także przyniósł znaczną zmianę. Rosiński porzucił klasyczny sposób tworzenia ilustracji i „Ofiarę” opracował już, bardziej odpowiadającą mu, metodą bezpośredniego koloru. Zamiast rysunków czytelnicy otrzymują album pełen malarskich obrazów, co niewątpliwie podnosi wartość artystyczną komiksu. Na kilku kadrach widoczna jest nawet tekstura płótna!

„Ofiarę” polecam jedynie tym miłośnikom Thorgala, którzy uważnie śledzili jego poprzednie przygody. Nie tworzy on opowiadania samoistnego, jest raczej przejściem między dwoma poprzednimi albumami i tym, co ma nadejść. Sporo w nim odniesień do dawnych tomów, a to mogłoby jeszcze bardziej zdezorientować nowego czytelnika. Tych, którzy jeszcze Thorgala nie poznali, odsyłam do wciąż dostępnych w sprzedaży poprzednich serii (dzięki wznowieniom dotyczy to wszystkich 28 poprzednich części).

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Marcin Badora
Absolwent politologii na Uniwersytecie Śląskim.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone