Za ucieczkę więźnia z Auschwitz 10 jego kolegów z bloku lub z komanda karano śmiercią głodową

opublikowano: 2022-02-09 06:04
wolna licencja
poleć artykuł:
Karl Fritzsch, zbrodniarz hitlerowski, zastępca komendanta obozu w Auschwitz-Birkenau witał więźniów, mówiąc, że z obozu można wydostać się jedynie przez komin. Było jednak wielu takich, którzy udowodnili, że to nieprawda. Podjęli walkę i dzięki pomocy współwięźniów i Polaków zamieszkujących okoliczne tereny uciekli z obozu. Ich historię spisali w publikacji „Nas nie złamią. Jak Polacy uciekali z Auschwitz" Mirosław Krzyszkowski i Bogdan Wasztyl.
REKLAMA
Drut kolczasty przy wejściu do Auschwitz I

Magdalena Mikrut-Majeranek: W publikacji „Nas nie złamią. Jak Polacy uciekali z Auschwitz” udało się Panom zebrać wiele tragicznych, ale i heroicznych historii więźniów, którzy podjęli trud ucieczki z obozu koncentracyjnego. Jak dotarli Państwo do tych osób?

Bogdan Wasztyl: Miałem szczęście poznać osobiście ponad stu byłych więźniów KL Auschwitz, wysłuchać ich opowieści, z wieloma nawet się zaprzyjaźnić. Byli wśród nich również uciekinierzy z obozu – Kazimierz Piechowski, Kazimierz Albin, Edward Padkowski, August Kowalczyk, Jerzy Bielecki. Opowieści rozbudzały ciekawość, by poznać relacje, dokumenty.

Mirosław Krzyszkowski: Przy realizacji przez Stowarzyszenie Auschwitz Memento filmów „Pilecki” i „Ucieczka z piekła” dokładnie udokumentowaliśmy ucieczkę Witolda Pileckiego z obozu, podczas pracy nad kolejnymi filmami – „Niezłomni. Pod drutami Auschwitz” oraz „Lustro” – zapoznaliśmy się z działalnością oddziału Armii Krajowej „Sosienki”. Już to wydawało się dobrym materiałem na książkę, ale postanowiliśmy ukazać ucieczki w szerszym kontekście, nakreślić tło.

M.M.-M: Dla większości więźniów przewiezienie do KL Auschitz-Birkenau oznaczało wyrok śmierci. Są jednak tacy, którym udało się przetrwać obozowe piekło i uciec. Każda ucieczka była misternie przemyślana, a w jej organizację angażowało się wiele osób. Jak przebiegały takie akcje?

B.W.: Okoliczności ucieczek opisujemy dokładnie w książce. Nie było jednej, uniwersalnej, sprawdzonej metody gwarantującej powodzenie. Wiele zależało od inwencji, determinacji uciekinierów, możliwości poruszania się po obozie, kręgu kolegów, którzy pomagali w przygotowaniach. Każda próba wydostania się za druty była skomplikowaną logistycznie operacją, a przecież trzeba było jeszcze przetrwać poza drutami. Wielkiego wysiłku wymagało również zorganizowanie ucieczki w taki sposób, by nie narażać na represje współwięźniów. Czasem w tym celu zakładano fałszywe komanda złożone wyłącznie z potencjalnych uciekinierów.

M.K.: Były ucieczki spontaniczne, wynikające li tylko z chęci ratowania własnego życia, wykorzystujące przypadkowe, chwilowo sprzyjające okoliczności, były ucieczki niejako wymuszone sytuacją, na przykład po buncie karnej kompanii, ale nas najbardziej interesują te, które wynikały z pewnej misji (najczęściej wypełniania zadań konspiracyjnej organizacji wojskowej) i były skrupulatnie zaplanowane i przeprowadzone.

REKLAMA
Kazimierz Piechowski, więzień (1940-1942) niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz w Oświęcimiu.

M.M.-M: Kto zdecydował się na ucieczkę jako pierwszy?

M.K.:  Tadeusz Wiejowski, 26-letni szewc z Podkarpacia, nie planował ucieczki, został do niej raczej namówiony przez polskich robotników cywilnych, pracowników jednej z niemieckich firm. Przygotowali dla niego i przemycili na teren obozu cywilne ubranie. Po skończonej dniówce „cywil” Wiejowski opuścił wraz z nimi teren obozu, został przez kolegów zaopatrzony na drogę, przedostał się w okolice dworca kolejowego i dotarł w rodzinne strony. Jesienią 1941 roku został schwytany i rozstrzelany w okolicach Gorlic. 

B.W.: Z tych pięciu Polaków zatrudnionych przy rozbudowie obozu, członków Związku Walki Zbrojnej, którzy w ramach represji staną się w wyniku brutalnego śledztwa gestapo więźniami obozu, wojnę przeżyje tylko jeden.

M.M.-M: W pierwszych dwóch latach funkcjonowania obozu ucieczek było niewiele. Kiedy dokładnie się to zmieniło i dlaczego?

B.W.: Rzeczywiście. W pierwszym okresie obóz był jeszcze stosunkowo niewielki, pełnił określoną funkcję izolacyjną i dosyć łatwo było zapobiegać ucieczkom. Życie ludzkie nie miało wartości, panowały straszliwe warunki i okrutny terror. Więzień zastraszony, zagłodzony, wycieńczony katorżniczą pracą ponad siły był łatwy do upilnowania. Znajdował się wciąż w nowym otoczeniu, oszołomiony i przerażony, nie znał jeszcze dobrze zasad postępowania załogi SS, ani jej zwyczajów. W dodatku z okolic obozu wysiedlono polskich i żydowskich mieszkańców i na 40 kilometrach kwadratowych utworzono strefę interesów obozu pod wyłącznym zarządem SS, w której nikt bez odpowiedniej przepustki nie mógł przebywać pod groźbą śmierci. Dopiero wraz z upływem czasu splot wielu okoliczności sprawił, że mniej więcej od wiosny 1942 roku fala ucieczek zaczęła narastać.

M.K.: Obóz zaczął pełnić funkcję obozu zagłady i stał się centralnym miejscem przemysłowego unicestwiania europejskich Żydów. Ci ludzie sądzili, że będą przesiedlani, zabierali z sobą wszystko, co najcenniejsze, więc z każdym miesiącem w obozie pojawiało się wiele cennych dóbr. Powstał czarny rynek wymiany, wielu esesmanów, kapo i blokowych można było przekupić. Łatwiej więc było organizować ucieczki. Obóz pełnił też funkcję obozu pracy. Niemiecki przemysł chętnie korzystał z niewolniczej pracy więźniów, a SS zarabiało na tym spore pieniądze. Brak rąk do pracy sprawiał, że życie więźnia stawało się cenniejsze, zelżał bezmyślny terror. Wreszcie konspiracyjne organizacje, które powstały już pod koniec 1940 roku (Związek Organizacji Wojskowych Witolda Pileckiego) osiągnęły w obozie znaczne, nieformalne wpływy i nawiązały kontakty z partyzantką na zewnątrz oraz z ludnością cywilną.

REKLAMA

B.W.: Fakt, że Niemcy zaczęły przegrywać wojnę, również miał niebagatelny wpływ. Wśród załogi SS spadła dyscyplina, wielu funkcjonariuszy kombinowało, jak zabezpieczyć się na przyszłość i czasem wchodziło w układy z więźniami, zwłaszcza z tymi, którzy mieli dostęp do dóbr zrabowanym Żydom.

Auschwitz z lotu ptaka. Zdjęcie rozpoznawcze RAF 1944

M.M.-M: Każda ucieczka wiązała się z reperkusjami, do których dochodziło w obozie. Jak Niemcy traktowali wówczas więźniów?

M.K.: Starali się traktować jak najbardziej okrutnie, aby odstraszyć potencjalnych naśladowców uciekinierów. W 1941 roku wprowadzono odpowiedzialność zbiorową. Za ucieczkę więźnia karano śmiercią głodową dziesięciu jego kolegów z bloku lub z komanda, jeśli ucieczka nastąpiła z miejsca pracy. Wybierano ich losowo podczas apelu, a potem umieszczano w bunkrze głodowym w podziemiach Bloku 11, „Bloku Śmierci”. Zastosowanie tej kary było dla więźniów wstrząsem do tego stopnia, że w czasie jej obowiązywania obozowy ruch oporu nie tylko nie organizował ucieczek, ale nawet starał się im zapobiegać, by nie narażać na represje społeczności więźniarskiej.

B.W.: Co ciekawe nie było jasno określonych i konsekwentnie stosowanych zasad karania za ucieczki. Kilka razy miały miejsce egzekucje, które można nazwać odwetowymi, gdy w ramach represji po ucieczce mordowano nawet kilkuset więźniów. Po to, by wstrząsnąć, zastraszyć, zniechęcić do podejmowania prób wyrwania się na wolność. W ucieczkach zorganizowanych przez ruch oporu, bo takie głównie opisujemy, wielką wagę przykładano do tego, by nie ściągnąć zemsty władz obozu na współtowarzyszy niedoli. Wymyślano nawet i tworzono w tym celu specjalne komanda, które zatrudniały jedynie przyszłych uciekinierów.

Mirosław Krzyszkowski, Bogdan Wasztyl
„Nas nie złamią”
cena:
46,99 zł
Wydawca:
Znak Horyzont
Rok wydania:
2022 r.
Okładka:
twarda
Liczba stron:
320
Premiera:
26.01.2022
Format:
135 x 208 [mm]
ISBN:
978-83-240-4202-9
EAN:
9788324042029
Wejście do obozu Auschwitz I

M.M.-M: Czy udało się oszacować ile podjęto prób i ile było udanych ucieczek?

B.W.: Nie powstała do tej pory – zapewne z powodu szczupłości materiału – monografia ucieczek z obozu Auschwitz, jednak badaczom z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau udało się ustalić, że ucieczki próbowało 928 więźniów. Większość tych prób była nieudana. 196 więźniom, którzy uciekli, udało się przeżyć wojnę, niemal połowa z nich jest bohaterami naszej książki.

REKLAMA

M.K.: Piszemy głównie o Polakach, ponieważ ich ucieczki stanowiły ponad połowę wszystkich stwierdzonych. Należy jednak podkreślić, że nie tylko Polacy są bohaterami naszych historii, są wśród nich także Żydzi (głównie młode kobiety związane z polskimi uciekinierami), ale także Niemcy, jak Otto Küsel, kapo, niemiecki kryminalista współpracujący z polską konspiracją. Nasza książka nie miała być monografią o ucieczkach w ogóle, ale pewną uniwersalną opowieścią o ludzkich wyborach, solidarności, a także miłości. Dokonaliśmy wyboru ze względu na poszczególne losy naszych bohaterów, a także dlatego, że Auschwitz u swego zarania był obozem dla polskich więźniów politycznych.

M.M.-M: Jaki był obozowy status osób, które decydowały się na ucieczki? Czym w obozie zajmowały się te osoby? Kto najczęściej decydował się na ucieczkę?

B.W.: Dokumentacja obozowa została w znacznej części zniszczona, więc o większości ucieczek i samych uciekinierach wiadomo bardzo niewiele, albo prawie nic, trudno więc o uogólnienia. To byli różni ludzie, zatrudnieni w różnych komandach, będący w różnym wieku. Wszyscy jednak musieli być w miarę dobrej kondycji fizycznej i psychicznej, funkcjonować w ramach obozowych grup konspiracyjnych lub posiadać spore doświadczenie obozowe i szeroką sieć kolegów, którzy mogli być pomocni przy przygotowaniu ucieczki. Bardzo ważne było także posiadanie kontaktów na zewnątrz obozu. I przede wszystkim szczęście.

M.K.: Tak, bez pomocy ludzi z zewnątrz ucieczka praktycznie nie miała szans powodzenia. Trzeba było liczyć na szczęście i własny instynkt, by trafić na swej drodze na dobrych i odważnych ludzi, którzy nie odmówią pomocy uciekinierowi, wiedząc, że tym samych narażają nie tylko własne życie, ale i życie rodzin. Takich ludzi było wokół KL Auschwitz wielu.

Blok 11 (fot. Diether)

M.M.-M: Szczegółowo opisują Panowie ucieczki organizowane przez oddział AK „Sosienki”, pisząc, że towarzyszyła im ułańska fantazja jak np. w przypadku Stanisława Jasińskiego, Wincentego Ciesielczuka czy Edwarda Padkowskiego. A która z nich zapisała się jako ta najbardziej brawurowa?

M.K.: W przypadku „Sosienek" trudno byłoby mi wskazać na jakąś jedną, szczególnie brawurową akcję. Żołnierze tego oddziału wtapiali się w otoczenie. Pracowali w niemieckich firmach, ubierali się jak robotnicy, nie rzucali się w oczy. W związku z tym mogli mieszkać i poruszać się najbliżej obozu. Działali, jak grupa agentów na terytorium wroga. Zatem w zasadzie każda ich akcja była brawurowa, chociaż prawie zawsze perfekcyjnie przygotowana. Wszystko zależało od okoliczności. Edward Padkowski (żołnierz „Sosienek” i „Garbnika”), którego poznaliśmy osobiście i o którym zrealizowaliśmy film Lustro, opowiadał o akcjach tego oddziału bardzo barwnie i zajmująco. Część tych opowieści znalazła się w naszej książce, bo wiele akcji „Sosienek” wiązało się z ucieczkami z obozu. Myślę, że nie będziemy tutaj zdradzać ani naszych preferencji, ani szczegółów, trochę byśmy pozbawili Czytelnika przyjemności obcowania z opowieściami pełnymi zwrotów akcji i niespodziewanych finałów.

REKLAMA

B.W.: Ważną rolę w sprawnej organizacji „Sosienek” i ich sukcesów odegrał twórca i dowódca tego oddziału Jan Wawrzyczek. To właśnie jego zaangażowaniu, konspiracyjnej mądrości oraz niekiedy brawurze wielu więźniów i partyzantów zawdzięcza życie. On sam był postacią niezwykle barwną, zasłużył zapewne na specjalną, biograficzną opowieść.

M.M.-M: Jaka była w tym rola podobozowej partyzantki?

M.K.: Rola podobozowej partyzantki w organizowaniu ucieczek była bardzo ważna. Samo wydostanie się więźnia na zewnątrz, choć trudne i często wymagające wielomiesięcznych przygotowań, to był zaledwie początek drogi. Potem przychodziła pora na działania ruchu oporu. Uciekinier musiał znaleźć umówionego wcześniej kuriera, podać mu hasło. Ten partyzant prowadził zbiega do specjalnie przygotowanej kryjówki. Tam więzień był dożywiany, zaopatrzony w cywilną odzież, często leczony.  Czekał tam aż odrosną mu włosy. Do kryjówki przychodził następnie kolejny kurier, który pomagał więźniowi, albo dotrzeć do partyzanckiego oddziału, gdzie mógł walczyć dalej, albo pomóc w dotarciu do rodziny, zawsze tam, gdzie więzień chciał się znaleźć.

B.W.: Takie były zasady porucznika Wawrzyczka. Niczego uciekinierom nie narzucał, to oni podejmowali ostateczną decyzję.

Rampa i Brama Śmierci Birkenau (fot. Paweł Sawicki)

M.M.-M: Wielu osobom udało się zbiec z obozu i przedostać do bezpiecznej strefy dzięki pomocy innych Polaków. Z tego też powodu Niemcy podjęli decyzję o wysiedleniu 9 okolicznych wsi i części miasta. Jakie środki stosowali, aby zapobiegać ucieczkom więźniów?

REKLAMA

M.K.: Oprócz masowych wysiedleń, które miały uniemożliwić potencjalną pomoc ludności cywilnej, Niemcy stosowali masowy terror, karano śmiercią nie tylko więźniów, ale także cywilów, którzy im pomogli. W ramach represji za ucieczki, które wiązały się np. ze śmiercią strażników, rozstrzeliwano cywilnych zakładników. To wszystko miało odstraszyć, sprawić, że na widok więźnia każdy powinien się trzymać z daleko.

B.W.: Oprócz tego oczywiście rozbudowywano techniczne zabezpieczenia: płoty z drutu kolczastego, mury, sieć wieżyczek strażniczych, patrole, zakaz przebywania na terenie przyobozowym dla osób nieuprawnionych pod karą zastrzelenia bez ostrzeżenia.

M.M.-M: Co działo się z więźniami, których ucieczka została udaremniona?

M.K.: Taki więzień był prowadzony przez obóz w specjalnym, poniżającym stroju z tabliczką na szyi: „Hurra, znowu tu jestem!”. Więzień był następnie przesłuchiwany i torturowany przez obozowe gestapo. Niemcy chcieli ustalić, kto mu pomógł, albo kto zaniedbał swoje obowiązki i tę ucieczkę umożliwił. Ci, których więzień wskazał, stawali się kolejnymi ofiarami terroru i działań gestapo. Następnie dokonywano egzekucji z udziałem więźniów obozu, aby zabijanie także odstraszało innych. To miała być lekcja dla wszystkich.

B.W.: Ciała tych, których zastrzelono lub zginęli w trakcie ucieczki, wystawiano na widok wszystkich więźniów przy bramie obozowej, przez którą wchodziły i wychodziły komanda do pracy. Zwłokom nie oszczędzano bezczeszczenia. Każdej takiej ofierze przyczepiano tabliczkę z napisem, informującym o nieudanej ucieczce, żeby nikt nie miał wątpliwości, jak kończą się takie próby.

Dziękuję serdecznie za rozmowę!

O autorach książki:

Mirosław Krzyszkowski (ur.1964), ukończył Filologię Polską na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Wielokrotnie nagradzany twórca filmowy: reżyser, scenarzysta, autor zdjęć, montażu i animacji filmowej). Opublikował kilka książek, w tym wraz z Bogdanem Wasztylem bestseller historyczny od 2015 roku „Pilecki. Śladami mojego taty”. Właśnie ukazała się najnowsza pozycja tego duetu autorskiego „Nas nie złamią. Jak Polacy uciekali z Auschwitz”.

Bogdan Wasztyl (ur.1964), ukończył Filologię Polską na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Reporter, publicysta, laureat wielu nagród dziennikarskich. Producent filmowy, scenarzysta, reżyser. Pracując wraz z Mirosławem Krzyszkowskim, uhonorowany wieloma nagrodami i wyróżnieniami filmowymi. Wraz z Mirosławem Krzyszkowskim autor bestsellera „Pilecki. Śladami mojego taty” oraz „Nas nie złamią. Jak Polacy uciekali z Auschwitz”.

Mirosław Krzyszkowski, Bogdan Wasztyl
„Nas nie złamią”
cena:
46,99 zł
Wydawca:
Znak Horyzont
Rok wydania:
2022 r.
Okładka:
twarda
Liczba stron:
320
Premiera:
26.01.2022
Format:
135 x 208 [mm]
ISBN:
978-83-240-4202-9
EAN:
9788324042029
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Magdalena Mikrut-Majeranek
Doktor nauk humanistycznych, kulturoznawca, historyk i dziennikarz. Autorka książki "Henryk Konwiński. Historia tańcem pisana" (2022), monografii "Historia Rozbarku i parafii św. Jacka w Bytomiu" (2015) oraz współautorka książek "Miasto jako wielowymiarowy przedmiot badań" oraz "Polityka senioralna w jednostkach samorządu terytorialnego", a także licznych artykułów naukowych. Miłośniczka teatru tańca współczesnego i dobrej literatury. Zastępca redaktora naczelnego portalu Histmag.org.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone