Waldemar Kowalski – „Bohaterowie z dołów śmierci” – recenzja i ocena

opublikowano: 2016-09-18 10:50
wolna licencja
poleć artykuł:
Ofiary stalinowskich mordów sądowych w Polsce były chowane w tajemnicy. Ciała, zgodnie z praktyką sowiecką, zakopywano we wspólnych grobach lub po prostu wygrzebywanych dołach. Miejsca pochówków pozostawały nieoznakowane. Dziś pamięć o bohaterach powraca.
REKLAMA
Waldemar Kowalski
„Bohaterowie z dołów śmierci”
cena:
Wydawca:
Wydawnictwo Naukowe PWN
Rok wydania:
2016
Okładka:
miękka
Liczba stron:
330
ISBN:
9788301187743

Waldemar Kowalski w swojej książce porusza bardzo ważny temat jakim jest działalność prof. Krzysztofa Szwagrzyka i naukowców z Polskiej Genetycznej Bazy Ofiar Totalitaryzmów. To właśnie ich wysiłkowi zawdzięczamy zidentyfikowanie miejsc pochówku m.in. cichociemnego mjr Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora” czy mjr Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka”. Obaj zostali odnalezieni dzięki poszukiwaniom w kwaterze „Ł” na warszawskich Powązkach. Trwające prace dają nam także nadzieję na odnalezienie rtm. Witolda Pileckiego czy gen. Augusta Emila Fieldorfa ps. „Nil”.

Recenzowana pozycja składa się z trzech – bardzo nierównych pod względem merytorycznym – części. W pierwszej z nich autor skupia się na przedstawieniu tła działalności Żołnierzy Wyklętych, dziejów kwatery „Ł” oraz mechanizmów sądów stalinowskich. Bardzo dobrym opracowaniem tematu, nie stroniącym od trudnych aspektów, jest szczególnie część poświęcona „sprawiedliwości ludowej”, czyli stalinowskiemu wymiarowi sprawiedliwości w komunistycznej Polsce. Jedyną wątpliwość budzi właściwi bardzo skromne korzystanie przez autora z opublikowanej w zeszłym roku pracy „Łączka”. Poszukiwania i identyfikacja ofiar terroru komunistycznego pochowanych na warszawskich Powązkach. Wspomniana książka Karoliny Wichowskiej zawiera bardzo przystępny opis technicznej strony badań PGBOT oraz empatyczną charakterystykę emocji towarzyszących rodzinom ofiar.

Niestety, druga część książki zdecydowanie odbiega poziomem od części pierwszej. Przybliżone życiorysy Hieronima Dekutowskiego, Augusta Emila Fieldorfa, Stanisława Kasznicy, Witolda Pileckiego i Zygmunta Szendzielarza są dość bezrefleksyjnym powieleniem opisów zawartych w dostępnych opracowaniach. Autor ani razu nie odnosi się do źródeł archiwalnych, co szczególnie w przypadku opisu życiorysu Pileckiego odbija się odczuwalną czkawką. Wystarczy wspomnieć, że przy opisie ucieczki z 21 czerwca 1942 r. wkradł się błąd dotyczący stopnia porucznika jaki rzekomo posiadał Stanisław Gustaw Jaster. To błąd drobny, lecz charakterystyczny. Stanowi on bowiem powielenie błędnego zapisu funkcjonującego czasami w literaturze przedmiotu. Tymczasem nawet w Raporcie „Witolda” można znaleźć stwierdzenie, że następny raport wysyła przez podchorążego, a nie porucznika.

REKLAMA

Innym przykładem jest wyjątkowo nieprecyzyjne stwierdzenie, że określenie „muzułman”, dotyczące skrajnie wyczerpanych więźniów obozów koncentracyjnych, pochodzi z języka niemieckiego. Jego etymologię zwyczajowo wywodzi się w literaturze od sposobu poruszania się owych wygłodzonych więźniów i ich sposobu upadania. Więźniowie ci bardzo często przewracali się, padając na płask z rękami wyciągniętymi nad głową. Przypominali wtedy modlących się wyznawców Allaha. W innych niemieckich nazistowskich obozach koncentracyjnych stosowano określenia, takie jak Gamel (lenie, wałkonie) na Majdanku, Kretiner (kretyni) w KL Dachau, Krüppel (kaleki) w KL Stutthof, Schwimmer (pływacy) w KL Mauthausen, Kamele (wielbłądy) w KL Neuengamme, müde Scheichs (zmęczeni szejkowie) w KL Buchenwald czy Schmuckstücke (błyskotki, klejnoty) w KL Ravensbrück.

Z innych, drobniejszych wątpliwości, zaskakuje odwoływanie się do anglojęzycznej wersji książki Opór Nehamy Tec, które w Polsce ukazało się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego w roku 2014.

Trzecia część książki wyraźnie podnosi poziom książki. Zawiera ona wywiady z naukowcami prowadzącymi prace na „Łączce”. Są wśród nich prof. Krzysztof Szwagrzyk, dr Łukasz Szleszkowski, dr Andrzej Ossowski, dr Jarosław Piątek czy Justyna Sawicka. Każdy z nich zaangażowany jest w inny etap badań i z prawdziwą pasją opowiada o swoim „poletku” badawczym. Dzięki temu czytelnik nie tylko poznaje zakres kompetencyjny każdego z podzespołów pracujących pod przewodnictwem prof. Szwagrzyka, ale też może na własne oczy dostrzec ogrom prac jakie są udziałem tej wyspecjalizowanej grupy.

„Bohaterowie z dołów śmierci” to pozycja nierówna. Plusem jest przystępny język, dzięki któremu książka może przypaść do gustu szerszemu gronu czytelników. Ma na pewno walor popularyzatorski, szczególnie ze względu na zamieszczone w części trzeciej wywiady oraz wartościowy rozdział dotyczący stalinowskiego sądownictwa i aparatu bezpieczeństwa. Nie zmienia to jednak faktu, że można od książki Kowalskiego można było oczekiwać więcej. Zwłaszcza w czasach gdy dawniej zapomniane ofiary stalinizmu są już szeroko znane większości Polaków.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Daria Czarnecka
Socjolog i historyk, laureatka Konkursu im. Władysława Pobóg-Malinowskiego na Najlepszy Debiut Historyczny Roku 2012. Bibliofil nie nadający się już do leczenia. Z zamiłowaniem i pasją zajmująca się historią II wojny światowej i militariami, dodatkowo specjalistka od ludobójstwa (w teorii, nie w praktyce) i ścigania zbrodniarzy wojennych.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone