Niall Ferguson – „Imperium. Jak Wielka Brytania zbudowała nowoczesny świat” – recenzja i ocena

opublikowano: 2013-12-04 11:52
wolna licencja
poleć artykuł:
Kolejna książka Nialla Fergusona na polskim rynku wydawniczym nie jest tak konserwatywna, jak postrzega ją lewica, ani taka bezkompromisowa i niepoprawna politycznie, jaką chcieliby ją widzieć ludzie prawicy.
REKLAMA
Niall Ferguson
Imperium. Jak Wielka Brytania
nasza ocena:
7/10
cena:
56,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Tłumaczenie:
Beata Wilga
Okładka:
twarda
Liczba stron:
500
Data i miejsce wydania:
I
Format:
165x240 mm
ISBN:
978-83-08-05247-1

Po Cywilizacji i Potędze pieniądza Wydawnictwo Literackie idzie za ciosem i publikuje kolejną, chyba jedną z najpopularniejszych książek brytyjskiego historyka, profesora prestiżowego Harvardu, człowieka uważanego za najbardziej wpływowego badacza przeszłości naszych czasów. Jest to już jej drugie wydanie nad Wisłą, ale czy była warta ponownej edycji?

Autor

Zacznijmy od samego autora. Ferguson jest Szkotem, absolwentem Uniwersytetu Oksfordzkiego. Jego pierwszą ważną pracą, a według niektórych także ostatnią, była obszerna monografia poświęcona Rothschildom, międzynarodowej rodzinie żydowskich bankierów. Ferguson jest jednak również znany jako propagator historii wirtualnej. Jest ona czymś pomiędzy historią alternatywną a prognostyką politologiczną. O ile jako historyk gospodarczy ma on tyluż zwolenników, co przeciwników, to jego dywagacje „wirtualne” wywołują najczęściej niechęć. Imperium, jego najbardziej rozpoznawana praca, na szczęście nie należy do tego nurtu.

Forma

Przystępując do pisania tej recenzji, zadawałem sobie przede wszystkim pytanie, czym ta książka jest, a czym nie jest. Na pewno nie jest to monografia. Niezależnie od tego, jak oceniamy twórczość Fergusona, należy przyznać, że od czasu Rothschildów nie pisze on prac stricte naukowych. Są to najczęściej eseje – co nie deprecjonuje wcale ich wartości. Esej ma jednak to do siebie, że autor dość swobodnie dobiera fakty i argumentację. Czasem wychodzi z tego coś pokracznego, jednak w tym przypadku muszę przyznać, że udało się to całkiem nieźle. Są, co prawda, pewne niedociągnięcia, ale o tym niżej.

Konstrukcja i treść

Imperium napisano zgodnie z porządkiem chronologicznym. Dzięki temu niemal płyniemy przez opowieść. Pierwsza część dotyczy dziejów tzw. „pierwszego Imperium Brytyjskiego”, tj. czasów do rewolucji amerykańskiej. Ferguson zdecydował się przedstawić tę część swego wywodu, bazując na danych ekonomicznych i koncentrując się na personaliach. Wpłynęło to bardzo korzystnie na narrację, nie przybliża nas jednak do zrozumienia społecznych aspektów ekspansji kolonialnej wpierw Anglii, a następnie Wielkiej Brytanii.

REKLAMA

Schody zaczynają się, gdy Ferguson zaczyna jednak dotykać problematyki społecznej. Dalej próbuje przedstawiać ją przez pryzmat wybitnych postaci, lecz w tym przypadku sprawia to wrażenie braku tła. Jest to szczególnie widoczne, gdy decyduje się pisać o dziewiętnastowiecznym fenomenie Imperium. Jak już kiedyś napisałem – tak naprawdę nie dowiadujemy się wiele na temat społecznych podstaw ekspansji i ideologii imperialnej. Autor potraktował to zagadnienie pobieżnie, zapewne licząc, iż ciekawe persony nas oczarują. Swój cel osiąga połowicznie. Losy Livingstone’a czy Stanleya są frapujące, lecz nieco bardziej dociekliwi nie odnajdą w Imperium odpowiedzi na pytanie, co tak urzekało poddanych królowej Wiktorii w ideologii imperialnej. Zdarzają mu się również zbyt daleko idące uproszczenia. Prace Seeleya i Froude’a w kwestiach zasadniczych nie są bowiem tak podobne do siebie, jak to sugeruje Ferguson.

Najsłabszym ogniwem książki Fergusona są dywagacje dyplomatyczne. Nie dość, że powołuje się na przestarzałe i obalone już koncepcje, to w dodatku popełnia szereg błędów, opisując politykę zagraniczną Wielkiej Brytanii. Autor sprawia czasem wręcz wrażenie, jakby nie rozumiał, na czym polega dyplomacja i jak wygląda formowanie sojuszy. Należy przy tym zaznaczyć, że większość jego błędów nie odnosi się do wiedzy bardzo szczegółowej, lecz do informacji podstawowych, zestawionych np. w wielokrotnie wznawianej pracy Jolla i Martela Przyczyny wybuchu pierwszej wojny światowej.

Zastanawia również, czemu Ferguson przemilczał pewne aspekty ekonomiczne. Wszak argumentacja gospodarcza stanowi najistotniejszy element jego wywodu. Dowiemy się zatem, że wielka Brytania importowała wiele towarów i surowców z kolonii. Nie dowiemy się jednak, że głównym odbiorcą jej towarów obok USA pozostawała Europa, co świadczy o bardzo ograniczonych możliwościach absorpcji nawet przez „białe” kolonie aż do czasu I wojny światowej. Dowiemy się, że Wielka Brytania przez cały XIX wiek pozostawała najsilniejszą potęgą gospodarczą, a na przełomie wieków jedną z najsilniejszych. Autor potępia protekcjonizm innych graczy międzynarodowych, jedynie chyłkiem wspomina jednak, że państwa, które wyprzedziły Imperium, czyli Niemcy i Stany Zjednoczone, uczyniły to także dzięki wysokim cłom. W kwestiach dyplomatycznych przeczytamy, że Wielka Brytania szybko zrezygnowała z pomysłu mariażu z Niemcami, nie dowiemy się jednak, że ta „chwilka” trwała dwa lata, a frakcja proniemiecka uległa profrancuskiej dopiero w obliczu zdecydowanego sprzeciwu Berlina wobec sojuszu brytyjsko-niemieckiego. Takich niedociągnięć jest więcej. Niewiele dowiemy się również na temat ekonomicznego i politycznego słabnięcia Imperium w obliczu rosnącej przewagi Stanów Zjednoczonych, co miało niebagatelny wpływ na decyzje zapadające w Whitehall.

REKLAMA

Wbrew temu, co można przeczytać w Internecie, Imperium nie jest tak mocno niepoprawne politycznie, jak starają się sugerować konserwatyści. Ferguson na ogół nie przemilcza brytyjskich błędów i ludzkiego cierpienia. Można się z nim nie zgadzać co do interpretacji, ale do swojej argumentacji ma on prawo.

Niall Ferguson
Imperium. Jak Wielka Brytania
nasza ocena:
7/10
cena:
56,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Tłumaczenie:
Beata Wilga
Okładka:
twarda
Liczba stron:
500
Data i miejsce wydania:
I
Format:
165x240 mm
ISBN:
978-83-08-05247-1

Wspomniałem wcześniej, że forma eseju pozwala na pewną dowolność doboru tematyki. Autor Imperium skorzystał z tego przywileju. Stąd bardzo mało miejsca poświęcił losom Wielkiej Brytanii w okresie dwudziestolecia międzywojennego i drugiej wojny światowej. Zabieg ten jest wygodny, bowiem to właśnie wtedy dekadencja imperialna, której występowanie Ferguson zaznacza bardzo wyraźnie, doprowadziła do szeregu nadużyć i przyczyniła się do nieuzasadnionego cierpienia setek tysięcy ludzi. Dobitnym tego przykładem była polityka Londynu w Kenii, ciekawie acz nazbyt jaskrawo i jednostronnie przedstawiona przez Elizabeth Elkins.

REKLAMA

Kontrowersje?

Omawiana dotychczas część recenzowanego eseju stanowi więcej niż 90% całego tekstu. Nie ona jednak jest przyczyną największych sporów wśród czytelników. W zakończeniu autor bowiem pokusza się o usprawiedliwienie egzystencji Imperium. Uważa, że było pozytywnym tworem, a Amerykanie powinni czerpać z jego przykładu garściami, wziąć odpowiedzialność za losy świata i zaakceptować swoją imperialną rolę. Nalegania Fergusona nie są wcale tak konserwatywne. Wynikają ze zrozumienia faktu, że zawsze było jakieś imperium lub grupa imperiów, które utrzymywały stabilizację. Gdy ich pozycja słabła, ład się załamywał, a wraz z nim względny spokój.

Z koncepcją tą można się zgadzać lub nie. Nieco kuriozalnie wygląda jednak, bądź co bądź, naiwna próba usprawiedliwienia egzystencji Imperium. Zadanie takie spoczywa na ogół na propagandzie imperialnej. Jak napisał John Hobson w swym słynnym studium imperializmu, kłamstwo propagandy pogrążyło się w sobie tak mocno, że zapomniało, iż jest kłamstwem. Ferguson, świadomie lub nie, staje się propagandzistą – nawet jeśli dostrzega wady systemu. Zadaniem historyka nie jest ocena samego państwa. Państwo czy twór międzynarodowy nie jest złe samo w sobie, lecz to osoby kierujące podmiotem politycznym decydują, czy jego działania są dobre, czy złe, etyczne, czy nie. Autor sugeruje natomiast, że istnieje grupa „państw łajdackich”, nie wyjaśniając, co przez to rozumie. Ponieważ pojęcia takie jak dobro i etyka są jednak nieostre, bezpieczniej jest piętnować konkretne błędy, co Ferguson przecież sprawnie uczynił w większej części swej pracy.

REKLAMA

W zakończeniu autor próbuje udowodnić tezę zawartą w tytule. Czy mu się to udaje? Jedynie częściowo. Z pewnością trafnie formułuje wnioski dotyczące dużej części Imperium Brytyjskiego, tudzież jego stref wpływów. Niemniej, o ile sprawdzają się one w przypadku Australii, Kanady, RPA czy nawet Indii, to w co najmniej takim samym stopniu należałoby wskazać na klęskę Imperium. Trudno jednak zaprzeczyć, iż nawet niepowodzenie jest formą spuścizny po niegdyś potężnym mocarstwie i ma wpływ na kształt nowoczesnego świata. Dlaczego zatem piszę o połowiczności? Bo świat to nie tylko Imperium Brytyjskie, choć zajmowało ono przez pewien czas jego większą część. Same wpływy gospodarcze, a te Ferguson wysuwa na plan pierwszy, nie decydują jeszcze o tworzeniu szkieletu nowoczesności. Pomimo rozlicznych interesów Wielkiej Brytanii w Ameryce Łacińskiej bardzo trudno udowodnić kształtowanie przez nią tamtejszego ładu, zwłaszcza od końca XIX wieku.

Nachalne i dziecinne jest nagminne używanie przez autora zwrotu „naprawdę było tak”. Razi to tym bardziej, że np. w kwestiach dyplomatycznych „naprawdę” nie było tak. Tego typu sformułowania dosyć rażą, gdyż po doświadczeniu postmodernistycznym historycy powinni zdawać sobie sprawę, iż dociekanie prawdy jest trudniejsze niż przejrzenie kilku źródeł.

Ewidentną zaletą książki jest mnogość cytatów, co pozwala lepiej rozumieć motywację jednostek. Czasem jednak Ferguson posuwa się za daleko. Sugeruje na przykład, że przeczytał dzienniki Livingstone’a, choć nie uwzględnił ich w bibliografii do któregokolwiek rozdziału. Czy to jedynie przeoczenie, czy autor nas nabiera? A jeśli tak, to w ilu przypadkach jeszcze?

REKLAMA

Uwagi redakcyjne

Na koniec kilka słów o sprawach redakcyjnych. Wydawnictwo Literackie postarało się. Imperium wydano na przyjemnym kremowym papierze. Tłumaczenie jest na ogół bardzo sprawne, co ułatwia czytanie. Niestety translatorka nie ma pojęcia o terminologii imperialnej, przez co nagminnie przekręca nazwy urzędów i instytucji. Nie wiem również, czemu uczyniła amerykańskich sekretarzy ministrami. Również tłumaczenia tytułów prac, na które powołuje się Ferguson, są dosyć swobodne, w czym zorientuje się każdy średnio znający mowę Szekspira.

Podsumowanie

Dla kogo jest zatem Imperium ? Pomimo przystępnego języka na pewno nie dla laików. Moje liczne zastrzeżenie nie zmieniają tego, iż zasługuje ono na uwagę, a nawet uznanie. Ferguson stworzył pewną kompleksową, choć nie do końca zadowalającą wizję. Można się z nią zgadzać lub nie. Trudno ją jednak przeoczyć, jeśli interesujemy się imperializmem czy historią stosunków międzynarodowych. Nie jest to może głos do końca satysfakcjonujący, ale na pewno oryginalny. Szkoda tylko, że w zakończeniu bardziej przypomina propagandową ulotkę aniżeli zwieńczenie spójnej koncepcji historiograficznej.

Zobacz też:

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Przemysław Piotr Damski
Doktor nauk humanistycznych w zakresie historii powszechnej, specjalista dziejów XIX i XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem lat 1871–1918. Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego; wykładowca w Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie; współpracował ze Społeczną Akademią Nauk w Łodzi przy projekcie „Colonisation and Decolonisation in National History Cultures and Memory Politics in European Perspective”, nadzorowanym przez Universität Siegen (Siegen, Niemcy). Stypendysta Roosevelt Study Center (Middelburg, Holandia).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone