Niall Ferguson – „Cywilizacja. Zachód i reszta świata” – recenzja i ocena

opublikowano: 2013-02-26 20:33
wolna licencja
poleć artykuł:
Poniższa recenzja przedstawia punkt widzenia amatora historii i jest bardziej powstałą po lekturze impresją niż – wartą pióra zawodowego historyka – próbą oceny tej niewątpliwie bardzo wartościowej pozycji.
REKLAMA
Niall Ferguson
Cywilizacja. Zachód i reszta świata
nasza ocena:
9/10
cena:
59,90 zł
Wydawca:
Literackie
Tłumaczenie:
Piotr Szymor
Rok wydania:
2013
Okładka:
twarda
Liczba stron:
476
Format:
165×240 mm
ISBN:
978-83-08-04969-3

Przeczytaj też recenzję „Cywilizacji”, pisaną „z drugiej strony”, w której książka otrzymała ocenę 7/10.

„Cywilizacja…” to kolejne, na szczęście mniej opasłe od poprzednich, dzieło szkockiego – lepiej szkocko-amerykańskiego – historyka i pisarza. Dzieło bez żadnego cudzysłowu, które, mimo przedstawionych poniżej zastrzeżeń, koniecznie należy przeczytać, najlepiej bez pośpiechu i dzieląc lekturę na poszczególne rozdziały. Noszą one tytuły: „Rywalizacja”, „Nauka”, „Własność”, „Medycyna”, „Konsumpcja” i „Praca”. Być może największą uwagę należy poświęcić przedmowie i wstępowi, w którym Ferguson obszernie tłumaczy się przed Czytelnikami z przyjętych pojęć „Cywilizacja” i „Zachód”. A jest to ciekawy wywód, zakończony słowami:

Każda historia światowych cywilizacji, która marginalizuje zakres ich stopniowego podporządkowania Zachodowi po 1500 roku, pomija sedno problemu – właśnie tę sprawę, która najpilniej domaga się wyjaśnienia. Rozwój Zachodu jest po prostu najpoważniejszym zjawiskiem historycznym drugiej połowy drugiego tysiąclecia po Chrystusie. To najważniejsza opowieść współczesnej historii. Stanowi prawdopodobnie najtrudniejszą zagadkę i jest wyzwaniem dla historyków. Powinniśmy rozwiązać tę zagadkę nie tylko po to, by zaspokoić naszą ciekawość. Jedynie bowiem dzięki pokazaniu prawdziwych przyczyn przewagi Zachodu możemy mieć nadzieję, że możliwie dokładnie oszacujemy stopień nieuchronności schyłku i upadku cywilizacji Zachodu.

Niestety, kończące pracę wnioski są już sporo słabsze i moim zdaniem nieco przedwczesne, a w zasadzie ograniczone tylko do relacji chińsko-amerykańskich, na których „wspólną” gospodarkę ukuto już określenie „Chimeryka”.

Jedną z największych zalet książki jest poszerzenie uświęconego kilkoma stuleciami spojrzenia anglosaskich historyków – spojrzenia polegającego na redukcji współczesnej historii świata tylko do opisu i analizy wydarzeń zachodzących w „ich” świecie, no może z lekkim rozszerzeniem na Francję (przecież królowie Anglii bywali również i królami Francji) i z obowiązkowym omówieniem dziejów Imperium Brytyjskiego. Do zachodnich imperiów z 1913 roku autor zalicza Austrię, Belgię, Francję, Hiszpanię, Holandię, Niemcy, Portugalię, Rosję, Wielką Brytanię, Włochy i Stany Zjednoczone, czyli wszystkie kraje o mniejszym lub większym potencjale kolonialnym. Prawdopodobnie niektórzy wzdrygną się, czytając o zaliczeniu Rosji do Zachodu, lecz Ferguson nie pozostawia tu wątpliwości, umieszczając na stronie 41 takie zdania:

Jednak z pewnością można powiedzieć, że Związek Sowiecki był wytworem cywilizacji zachodniej, podobnie jak Stany Zjednoczone. Ideologia, na której się opierał, miała to samo wiktoriańskie pochodzenie co nacjonalizm… W Azji Środkowej, podobnie jak w Ameryce Południowej, Europejczycy rządzili nie-Europejczykami.
REKLAMA

Podejrzewam, iż polski czytelnik będzie uważnie wypatrywał, czy w „Cywilizacji...” znajdzie jakieś wzmianki o Polsce. Odpowiadam: jest jedna główna. Przypisuje ona odparciu – pod jasno stwierdzonym przywództwem Jana III Sobieskiego – najazdu tureckiego z 1683 roku rolę jednego z głównych punktów zwrotnych historii Europy. Ale pal sześć nasze pretensje. Według mnie gorzej jest z całkowitym pominięciem jakiegokolwiek wpływu Skandynawii na dzieje Europy i podobnym zredukowaniem roli Wenecji, Lombardii czy Toskanii. Jeśli zaś nawet nie lubi się Wikingów za ich najazdy z IX–XI w., to chociaż można pamiętać o ich niewątpliwym wpływie na rozwój średniowiecznego parlamentaryzmu, w tym i w Anglii. Podobne i bardziej krzywdzące potraktowanie Włochów to po prostu zapominanie o tym, jak wiele wynaleźli i jak wiele wnosili jeszcze przez cały XVI w., ucząc Brytyjczyków np. żeglugi, budownictwa czy bankowości.

Być może autor przykłada zbyt wielką wagę do tego, jak poszczególne religie i wynikający z nich sposób myślenia kształtowały postępowanie wyznawców i w pewnym sensie zadekretowały np. „czynienie sobie ziemi poddaną” chrześcijan, stagnację Chin i wojowniczą (dopóki na polu walki dorównywali wyznawcom Chrystusa), lecz w sensie rozwoju społecznego i gospodarczego również stagnacyjną, ekspansywność islamu. Sądzę, iż mogło być odwrotnie, to znaczy pewne wcześniejsze zbiorowe cechy predestynowały poszczególne plemiona i narody do przyjęcia za swoje zasady określonych religii.

Wśród kilku ciekawie przedstawionych zagadnień jest obrona europocentryzmu oraz (rzadko spotykane) wyjaśnienie położenia niewolników w Brazylii jako pewnego przeciwieństwa do ich losu w koloniach północnoamerykańskich. Broniąc europocentryzmu, Ferguson pisze:

Tym, którzy potępiają europocentryzm (jak gdyby to było jakieś uprzedzenie), to twierdzenie może wydać się nie do przyjęcia: rewolucja naukowa była, z każdego naukowego punktu widzenia, całkowicie europocentryczna. Zaskakująco wysoki odsetek jej najważniejszych postaci – około 80 procent – pochodzi z sześciokąta wyznaczonego położeniem miast: Glasgow, Kopenhaga, Kraków, Neapol, Marsylia i Plymouth, a niemal wszystkie pozostałe urodziły się nie dalej niż 150 kilometrów od tego obszaru.

Zgadzając się (lub nie) z powyższym wywodem, trudno nie zauważyć, iż w owym sześciokącie nie ma Półwyspu Pirenejskiego. Nie śmiem stawiać żadnych hipotez, lecz np. w światowych statystykach publikacji naukowych świat hiszpańskojęzyczny do niedawna nie tak wiele przewyższał Iran – kraj podobnych do nas Indoeuropejczyków i kraj zauważany przez Fergusona.

Osobne słowa uznania należą się tłumaczowi Piotrowi Szymorowi za ułatwiający lekturę styl i chwalebne unikanie wszelkiego rodzaju -yzmów i -izmów. Nie widziałem oryginału, lecz wiem, jak łatwo nawet jeśli nie całkowicie zepsuć, to znacznie pogorszyć jakość tekstu oryginalnego.

Słowem: serdecznie zapraszam do przeczytania „Cywilizacji”.

Zobacz też:

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Marek Baran
Mieszkaniec Krakowa, inżynier mechanik (AGH), od kilkudziesięciu lat projektant kolei linowych i wyciągów narciarskich, autor przewodników narciarskich.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone