„Polskie Dokumenty Dyplomatyczne. 1939 wrzesień–grudzień” (red. Wojciech Rojek) – recenzja i ocena

opublikowano: 2010-02-26 00:47
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Bezcenna. Tym jednym słowem można by określić całą serię Polskich Dokumentów Dyplomatycznych. W szczególności pasuje ono jednak – w kontekście ubiegłorocznego zamieszania – do dwóch tomów zawierających archiwalia z roku 1939. Poniżej recenzja jednego z nich.
REKLAMA
„Polskie Dokumenty Dyplomatyczne. 1939 wrzesień–grudzień”
cena:
149 zł
Wydawca:
Polski Instytut Spraw Międzynarodowych
Okładka:
twarda
Liczba stron:
637
Format:
153×239
ISBN:
978-83-89607-04-01

Prezentowany zbiór obejmuje okres kampanii wrześniowej oraz formowania rządu emigracyjnego. Znajdziemy w nim zarówno dokumenty z obiegu wewnętrznego – przede wszystkim korespondencję między posłami zagranicznymi, ambasadorami i Ministerstwem Spraw Zagranicznych – jak i międzynarodowego. Do drugiej grupy można zaliczyć np. polsko-francuską umowę wojskową z 9 września czy list ambasadora w Londynie do zastępcy stałego podsekretarza stanu w Foreign Office z 20 września. Co oczywiste, pierwsza grupa jest znacznie liczniejsza i zawiera głównie telegramy szyfrowe.

Wydanie i wstęp

W tomie liczącym 637 stron zebrano łącznie 492 dokumenty. W większości są to krótkie, nawet zaledwie kilkudaniowe telegramy. Zdarzają się jednak także dokumenty znacznie dłuższe np. obszerny (15 stron) i bardzo interesujący raport końcowy ambasadora w Berlinie z 10 września.

Dokumenty opublikowano oczywiście w języku oryginalnym – dla zdecydowanej większości jest to język polski, ale w tomie znajdziemy także materiały w języku francuskim i angielskim. Wszystkie dokumenty wydano na podstawie zachowanych archiwaliów, nawet jeśli były wcześniej publikowane drukiem (co dotyczy jedynie pojedynczych przypadków). W efekcie zapewniona jest pełna zgodność ze źródłem, ale metodologia taka skutkuje wykluczeniem z tomu niektórych cennych materiałów. Przykładowo w publikacji nie znajdziemy raportu końcowego ambasadora w Moskwie, ponieważ jego oryginał zaginął. Tekst tego dokumentu publikowano wcześniej, ale tylko w wersjach obcojęzycznych, na użytek polskiej propagandy wojennej.

Polskie Dokumenty Dyplomatycznie, i jest to cecha całej serii, a nie tylko omawianego tomu, stanowią absolutny wzór pracy edytorskiej. Publikacja robi wrażenie jakością wydania: twarda oprawa, wysokiej jakości papier, bardzo estetyczny skład, świetnie przygotowane i przemyślane indeksy, czytelna lista dokumentów, a do tego pomysłowa zakładka na tasiemce, zawierająca listę zastosowanych skrótów.

Publikacja zawiera wstęp, ale jest on bardzo lakoniczny. To zrozumiałe – w końcu stanowi jedynie dodatek do właściwej treści. Mógłby wszelako, jak sądzę, zawierać więcej informacji na temat struktury MSZ w okresie prezentowanym na łamach publikacji. Poświęcony temu fragment wstępu liczy niecałe 5 stron i stanowi zaledwie ogólnikowy zarys tematu. Przydatną ściągawkę stanowiłby np. wykaz placówek dyplomatycznych wraz z nazwiskami posłów i ambasadorów.

Dobór dokumentów

Pewne pytania rodzi dobór dokumentów oraz decyzje co do metody edycji. W tomie znalazły się materiały z pięciu instytucji: Archiwum Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, The National Archives w Londynie, Archiwum Akt Nowych w Warszawie oraz dwóch placówek paryskich: Archives du Ministère des affaires étrangères i Biblioteki Polskiej. Zdecydowana większość dokumentów pochodzi z trzech pierwszych instytucji. Kwerenda w Paryżu, jak informuje redaktor tomu, przyniosła niewielkie rezultaty. Niestety nie omówiono szczerzej podstaw wyboru dokumentów, ani nie określono ile z potencjalnych materiałów odrzucono. Brakuje też informacji, czy odnalezienie kolejnych dokumentów jest potencjalnie możliwe w innych placówkach archiwalnych, a jeśli tak to w jakich i dlaczego zrezygnowano z kwerendy w nich. Czasem ograniczenie zawartości tomu można zauważyć w treści dokumentów odwołujących się do innych materiałów, nieobecnych w publikacji – niestety nie w każdym przypadku podano czy dany materiał zaginął, czy też zrezygnowano z jego wydania.

REKLAMA

Jeśli chodzi o zasady edycji trzy kwestie wzbudziły u mnie wątpliwości. Jak sądzę błędnie zdecydowano by nie podawać informacji, czy dany dokument został opracowany na podstawie oryginału czy też odpisu z końca lat 40. Nie wydaje mi się także, by najlepszym rozwiązaniem było ograniczenie poprawek ortograficznych do niezbędnego minimum. Jest to tom przeznaczony w pierwszej kolejności dla profesjonalistów, najwłaściwsze byłoby więc przytaczanie materiałów w formie niezmienionej względem oryginału. Szczególnie, że te nieliczne korekty które wprowadzono nie zostały odnotowane w przypisach. Same przypisy też wydają się nie do końca przemyślane. Komentarze merytoryczne ograniczono do niezbędnego minimum, ale zrobiono to niekonsekwentnie: w efekcie w większości dokumentów przypisów brakuje, ale przy niektórych pojawiają się takie ewidentnie wykraczające poza rozsądne minimum.

Na pochwałę zasługują natomiast czytelne przypisy literowe (na oznaczenie np. ręcznych dopisków, fragmentów nieczytelnych, zakreśleń na marginesach itd.) oraz powiązania pomiędzy dokumentami podejmującymi ten sam temat.

Kilka ciekawostek

Tom tego rodzaju posiada wręcz nieskończoną liczbę możliwych zastosowań. Idealną sytuacją byłoby, gdyby każdy badacz kampanii wrześniowej i polskiego udziału w II wojnie światowej miał do niego dostęp. Moją uwagę zwróciło kilka dokumentów, o których wspomnę dalej na zasadzie przykładów, ale też swoistych ciekawostek.

W tomie zamieszczono sporo materiałów mogących prowadzić do odpowiedzi na często padające pytanie: czy atak ZSRR 17 września można było przewidzieć i czy się go spodziewano? Już 14 września lord Halifax pytał ambasadora Raczyńskiego, czy obawia się, że mobilizacja wojsk rosyjskich może być skierowana przeciw Polsce. informację zawarto w notatce z tego spotkania (s. 76). 14 września ambasador w Moskwie przesyła informacje o nasileniu propagandy antypolskiej oraz szerzeniu właściwych informacji wśród rezerwistów (s. 80). W telegramach z tego samego dnia informuje o opiniach ambasadora tureckiego i posła czeskiego w Moskwie. Ten pierwszy miał być przekonany, że mobilizacja rosyjska to wyraz nieufności względem Niemiec i że po konsolidacji frontu ZSRR zacznie udzielać wsparcia Polsce (s. 81). Kolejny telegram z tego samego dnia poświęcony jest antypolskiemu artykułowi w „Prawdzie”: Artykuł wygląda na przygotowanie gruntu do ewentualnej decyzji (s. 82). 16 września wysłano dwa telegramy dotyczące ambasadora ZSRR w Polsce – władze polskie wyraźnie niecierpliwiły się, kiedy ten opóźniał swój powrót (wyjechał z Krzemieńca 12 września). Jeszcze z tego samego dnia pochodzi telegram w którym ambasador w Moskwie otrzymał polecenie, by starać się nadal u władz rosyjskich o dostawę żywności, materiałów sanitarnych oraz otwarcie granic dla przewozu sprzętu wojskowego z krajów sprzymierzonych (s. 86). Ambasador Grzybowski prawdopodobnie nie zdążył już zrealizować wskazanych wytycznych – kolejnego dnia ruszyła ofensywa radziecka na Polskę.

REKLAMA

Interesującą konstatację można znaleźć we wspomnianej już notatce ze spotkania ambasadora Raczyńskiego z lordem Halifaxem. Podano tam, w jakich warunkach ewentualnie w Polsce mogłyby się znaleźć siły polityczne skłonne do przyjęcia narzuconych przez Hitlera warunków pokojowych – gdyby ten takie zaproponował. Czytamy: Istnieje może jedyny element, który by mógł ewentualnie spowodować wyłom w tym jednolitym nastawieniu, a mianowicie, gdyby Hitler dał zapewnienie, że za cenę porozumienia Polska nie ulegnie dalszemu podziałowi i zagroził w razie odrzucenia oferty – oddaniem części Polski – Rosji (s. 76).

Wiele jest w tomie dokumentów poświęconych staraniom o utrzymanie polskich placówek dyplomatycznych w poszczególnych krajach – ich likwidację próbowały, rzecz jasna, wymusić Niemcy. Ciekawe odniesienie historyczne można odnaleźć w stanowisku tureckim (raport z 30 września): p. Numan [Sekretarz Generalny MSZ Turcji – przyp. KJ] dodał, że co do Turcji to potrafiła ona już w przeszłości nie uznawać rozbioru Polski nawet na przestrzeni stulecia (s. 116).

Interesujący jest okólnik ministra spraw zagranicznych z 11 października. Polecono w nim by polskie placówki dyplomatyczne przeciwdziałały ze wszystkich sił upowszechnieniu się... dzisiaj jednego z najpopularniejszych określeń inwazji na Polskę. Czytamy: Byłoby bardzo szkodliwe i niesłuszne, aby określenie „rozbiór Polski” utarło się w prasie i opinii międzynarodowej (s. 177). Oczywiście w ówczesnych uwarunkowaniach takie zalecenie było w pełni uzasadnione. Rząd polski usilnie zabiegał o powszechne uznanie, że Polska nie została „rozebrana”, ale jedynie stała się ofiarą przejściowej okupacji.

REKLAMA

Na koniec wspomnijmy o jeszcze jednym dokumencie. 12 października rząd sformułował Instrukcję dla Biur Prasowych przy Ambasadach i Konsulatach Generalnych. Wyjaśniono w niej przyczyny klęski wrześniowej. W dokumencie znajdziemy część oficjalną (ta miała być możliwie szeroko propagowana) oraz dodatkowe objaśnienia przeznaczone tylko dla wiadomości samych dyplomatów. W części oficjalnej czytamy, że przyczyną klęski była zbyt późno zarządzona mobilizacja. Co ciekawe, w dokumencie podano zaniżoną liczbę zmobilizowanych żołnierzy (800 tys., w rzeczywistości zaś było ich o prawie 200 tys. więcej) oraz znacznie zawyżoną liczebność potencjalnych sił po mobilizacji (4 mln, w rzeczywistości Plan mobilizacyjny „W2” Wojska Polskiego przewidywał wystawienie docelowo 1,35 mln żołnierzy). W dokumencie czytamy, że ostatecznie o przegranej przesądziła jednak nie przewaga Niemiec w ludziach i sprzęcie, ale inwazja ZSRR. Cytując: W tym okresie [11-12 września – przyp. KJ] szanse polskie zaczęły się wybitnie poprawiać, doprowadzając do szeregu zwycięstw (...). W okresie około 17 września zaczęła się zarysowywać już realnie możliwość skonsolidowania frontu polskiego (s. 188). Czyżby władze polskie wierzyły w drugiej połowie miesiąca, że kampania wrześniowa może nie zostać przegrana? Czy to tylko propaganda?

Interesujące uzupełnienia znajdujemy w części poufnej: Armia polska zaopatrzona była słabo w broń pancerną. Obrona przeciwlotnicza nie istniała prawie wcale. Polityka szerokich inwestycyj w przemyśle wojennym (...) obliczona na dziesiątki lat pokoju, zemściła się na nas srodze. Armia wystąpiła do boju zaopatrzona słabo w nowoczesne środki walki, a cały przemysł wojenny legł w gruzach w pierwszych dniach wojny, zaatakowany z powietrza. (...) zemściła się na nas również błędna polityka zagraniczna ostatnich lat (s. 187).

Warto jeszcze przytoczyć fragment na temat mniejszości narodowych, mający na celu odparcie zarzutów radzieckich, ale w efekcie całkowicie pozbawiony podstaw w faktach. Czytamy: Podkreślać należy lojalne i patriotyczne stanowisko mniejszości narodowej w Polsce, oczywiście z wyjątkiem Niemców (...). Rusini i Żydzi wypełnili swe obowiązki obywatelskie, współpracując wszędzie nader owocnie z władzami wojskowymi i cywilnymi. Mniejszość ukraińska – zdradzona przez Niemców, przez Rosjan – rozumie w chwili obecnej doskonale, że jedyne jej miejsce jest w Polsce.

Słowem podsumowania

Interesujących dokumentów i wyimków z tychże mógłbym przytoczyć jeszcze wiele. Najlepiej jednak, by każdy zainteresowany sam sięgnął po niniejszą publikację. To zbiór doskonale wydany, a przede wszystkim o nieocenionej wartości merytorycznej: w końcu zdecydowana większość prezentowanych dokumentów nigdy wcześniej nie ukazała się drukiem.

Zobacz też

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Kamil Janicki
Historyk, były redaktor naczelny „Histmag.org” (lipiec 2008 – maj 2010), obecnie prowadzi biuro tłumaczeń, usług wydawniczych i internetowych. Zawodowo zajmuje się książką historyczną, a także publicystyką historyczną. Jest redaktorem i tłumaczem kilkudziesięciu książek, głównym autorem i redaktorem naukowym książki „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych” (2009) a także autorem około 700 artykułów – dziennikarskich, popularnonaukowych i naukowych, publikowanych zarówno w internecie, jak i drukiem (również za granicą).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone