Warszawa czasów Królestwa Polskiego – miasto wielkiej zmiany

opublikowano: 2016-11-20 17:32
wolna licencja
poleć artykuł:
Epoka pomiędzy kongresem wiedeńskim a wybuchem powstania listopadowego to dla Polski jednocześnie czas korzystnej koniunktury i rosnącej niewoli zaborczej. Jak wyglądała wówczas Warszawa, stolica Królestwa Polskiego? Rozmawiamy o tym z dr. Adamem Podlewskim, historykiem i pisarzem, autorem historycznej powieści kryminalnej „Honor i Zbrodnia”.
REKLAMA

Zobacz też: Królestwo Polskie 1815-1830: półniepodległość czy państwo na niby?

Paweł Rzewuski: Kiedy myślimy o dawnej Warszawie zazwyczaj mamy w głowie albo obraz przedwojennej metropolii z czasów II RP, albo carskiego miasta z belle epoque. Czasem na myśl przychodzą nam też ostatnie lata królowania Stanisława Augusta Poniatowskiego. A jaka była Warszawa z pierwszej połowy XIX wieku?

Adam Podlewski – historyk, specjalista w zakresie historii XIX wieku, a także pisarz, laureat nagród literackich i autor opowiadań. W 2016 roku ukazała się jego książka pt. Honor i Zbrodnia , opowiadająca o śledztwie kryminalnym prowadzonym w Warszawie epoki Królestwa Polskiego.

Adam Podlewski: Zmienna – to chyba najlepsze określenie. W ostatnich latach dawnej Rzeczpospolitej, ale może jeszcze bardziej tuż po utworzeniu Królestwa Polskiego, to miasto niebywale się rozrosło. Wedle niektórych szacunków zwiększyło ludność dwukrotnie (a licząc za mieszkańców stacjonujących tu wojskowych, być może i bardziej), a jej nowe granice (czyli sławne Okopy Lubomirskiego), dzięki monopolowi wódczanemu Newachowicza z lat dwudziestych, na dobre ustanowiły się w krajobrazie prawa i wyobraźni mieszkańców.

Jeśli miasto się zmienia, zmieniają się mieszkańcy. Starałem się ten proces opisać, ubrać w postać historycznej gawędy, w tle mojej powieści. Jest to jednak temat na oddzielną rozmowę, najlepiej po lekturze „Honoru i Zbrodni”.

Przy tym w tej Warszawie wielu obiektów jeszcze nie ma. Nie ma Cytadeli: twierdzy, pilnującej krnąbrnej stolicy po powstaniu. Nie są wykończone liczne gmachy publiczne, budowane w latach dwudziestych jako wizytówka nowego miasta. Jednocześnie zmienia się charakter stolicy. Przedrozbiorowa Warszawa była formalną metropolią, za to niezwykle zdecentralizowanego państwa. Dopiero reformy Sejmu Czteroletniego, potem zaś zmiany administracji Księstwa, a na koniec reformy narzucone przez cara, nadały Warszawie charaktery faktycznego centrum politycznego, choć, oczywiście, w zakresie należnym stolicy zależnego państwa. Dlatego nadwiślański gród jest nie tyle pieszczony, co atakowany przez nowoczesność; często ku zdumieniu i grozie dawnych mieszkańców.

Warto też pamiętać, że czasy, które mnie interesują, są ikonograficznie zmierzchem pewnej epoki: od wydarzeń, które opisałem w powieści, do wynalezienia fotografii upłynęło czternaście lat (choć już w owym czasie pewnie trwały eksperymenty Josepha-Nicéphore’a Niepcego). Przyznaję, że pasjonuje mnie w historii, ale także w opowieści, to czego nie widać.

Mapa Warszawy z 1831 roku, tzw. Plan Nicholsona (domena publiczna).

P.Rz.: Warszawa to po drugiej wojnie światowej miasto prawie doszczętnie zniszczone. Ile zostało z Warszawy Jacka Olszowskiego?

REKLAMA

A.P.: Miasto żyje, rośnie i rozwija się przez wieki, chyba, że jakaś dziejowa zawierucha mu w tym przeszkadza. Warszawa doświadczyła kilku wielkich kryzysów i jednej apokalipsy w czasie ostatniej wojny. Z lat dwudziestych XIX wieku pozostało niewiele: ot, zachowane rogatki Grochowskie i Mokotowskie, kilka ozdobnych gmachów projektu Kubickiego (choć te ze Starego Miasta są rekonstrukcjami), dziwny kształt ulicy Okopowej, starsze części Cmentarza Powązkowskiego... Resztę trzeba rekonstruować w wyobraźni. Pracując nad powieścią często wałczyłem z oporem współczesnej materii. Na przykład: stałem na uliczkach w pobliżu Placu Wilsona i wyobrażałem sobie, że zamiast szeregu kamienic oraz jednorodzinnych domków widzę okopy i otwarte pola. Jakkolwiek nienaukowo to zabrzmi, temu procesowi pomaga przyrząd badawczy zwany intuicją, jesienna noc i mgła. Czy rezultat takiego dociekania jest choćby intersubiektywny, muszą się przekonać moi czytelnicy.

P.Rz.: W pierwszej połowie XIX wieku dopiero rodziła się współczesna kryminalistyka. Jak wyglądało prowadzenie śledztw w tamtych czasach?

A.P.: Nie tak efektownie, jak wiek później – to pewne. Trudno mówić też o jakimś CSI: Warszawa w roku pańskim 1825. To epoka przedkryminalna, w której być może ostatnimi i jedynymi spójnymi metodami śledczymi były średniowieczne procedury Świętego Oficjum, z czego z resztą żartują sobie moi bohaterowie. Pamiętajmy, że londyńska Metropolitan Police została utworzona dopiero w 1829 roku, a święcąca już poważne, ale tylko lokalne sukcesy francuska Brigade de la Sûreté (potem: Sûreté Nationale) była wciąż ciekawostką, która dopiero w następnych dziesięcioleciach stanie się wzorem dla innych służb porządkowych oraz śledczych. Ciekawym zwięzłej historii narodzin kryminalistyki i kulturowego opisu tejże mogę polecić książkę profesora Tadeusza Cegielskiego Detektyw w krainie cudów, a zainteresowanym prostą (ale na pewno nie nudną!) i mało skodyfikowaną praktyką śledczą epoki warszawskie prace profesor Małgorzaty Karpińskiej. Sam zaś w powieści dopuściłem się, jeśli nie nadużycia, to przynajmniej pewnej zabawy intelektualnej. Jednego z bohaterów: Tomasza Żubrowskiego, uczyniłem zwiastunem nowych czasów, zapowiedzią metod stosowanych później. Jego przyjaciel, Jacek Olszowski, jest bardzo niechętnym uczniem tego wizjonera; z przerażaniem sięga po metody, które w sercu staromodnego szlachcica są nieludzkie i podłe.

REKLAMA
Marywil: znajdujący się w rejonie ulic Senatorskiej i Wierzbowej kompleks handlowo-usługowy z XVII w. Widok po przebudowie w okresie Królestwa Polskiego, a przed rozbiórką w 1825 roku w związku z budową Teatru Wielkiego (domena publiczna).

P.Rz.: W początkach XIX wieku dopiero wykuwają się nowoczesne sposoby myślenia o narodzie. Jednak Warszawa z Honoru i Zbrodni to miasto Rosjan i Polaków – jak układały się ich wzajemne stosunki?

A.P.: W ówczesnych czasach: trudno powiedzieć. Naprawdę – Rosjan w Warszawie było niewielu (lub byli to niemieckojęzyczni poddani cara), zwłaszcza w porównaniu z ostatnimi dekadami stulecia. Administracja składała się w większości z Polaków, wojsko takoż, a obcy książę miał żonę Polkę i zwykł rozmawiać z poddanymi po francusku. Oczywiście, praktycznie wszyscy dorośli pamiętali straszne dni Rzezi Pragi i przebieg Wojen Napoleońskich. Ale myślenie narodowe, zwłaszcza wśród niższych warstw, rozwija się powoli i to głownie z innych powodów: rosnącej liczby ludności żydowskiej, konsekwentnego kaznodziejstwa po polsku, upowszechnienia druku... etc. Do masowych, też plebejskich, demonstracji z doby Powstania Styczniowego jeszcze nieco wody musi w Wiśle upłynąć.

Polecamy e-book Pawła Rzewuskiego „Warszawa — miasto grzechu: Prostytucja w II RP”:

Paweł Rzewuski
„Warszawa — miasto grzechu: Prostytucja w II RP”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
109
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-6-0

Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!

P.Rz.: Ten sam okres jest również czasem gwałtownych przemian obyczajowych i społecznych. Jak wyglądały te zmiany w Warszawie Jacka Olszowskiego?

A.P.: Malowniczo. Aż boję zaczynać odpowiadać na to pytanie, gdyż zasługuje ono na cykl monografii, nie akapit. Ale, jak już wspomniałem, Warszawa rośnie. Przyjmuje tysiące nowych mieszkańców: przybyszów ekonomicznych, żołnierzy, przedsiębiorców i przestępców. Co ich łączy, to właśnie owa „nowość”, poczucie braku korzeni i punktu odniesienia. W takim środowisku zbrodnia znajduje dogodne warunki dla rozwoju.

Równolegle rosną co najmniej trzy miasta: Warszawa biedoty i pracującego fizycznie drobnomieszczaństwa, Warszawa polityki, salonów oraz kultury, a także Warszawa stacjonującego wojska. Każda z nich jest czymś nowym, dotychczas nie spotykanym w Polsce w takiej skali. Jest też Warszawa czwarta, ta przestępcza, o której napisałem powieść.

Widok Warszawy z domu Warszawskiego Towarszystwa Przyjaciół Nauk (aut. Fryderyk Skarbek, ok. 1825 r., domena publiczna).

Nic więc dziwnego, że przemiany społeczne mają bezpośredni wpływ na obyczajowość i miejski folklor. Starałem się opisać miasto, którego krajobraz kształtują różne zjawiska, począwszy od plagi pijaństwa, przez hulaszczy tryb życia żołnierzy, po atmosferę tajemnicy, związaną z odwieczną grą spiskowców i szpiegów.

REKLAMA

Sami bohaterowie, zwłaszcza porucznik Olszowski, stanowią ilustrację szybkiego zmierzchu szlachty jako stanu. Jacek jest w mojej opowieści człowiekiem zagubionym, który jeszcze nie wie, jak znaleźć się w świecie bez rozumianej przednowocześnie służby Ojczyźnie, bez wojny i bez możliwości kontynuowania staropolskiego życia szlacheckiego. Rosnące miasto pozwala mu wynaleźć pewnego rodzaju niszę, wejść w przestrzeń dla ludzi, których świat się właśnie kończy.

P.Rz.: Jednym z wątków Honoru i Zbrodni jest przemyt alkoholu. Jak wyglądały przepisy regulujące ten aspekt życia warszawiaków?

Wielki książę Konstanty Pawłowicz (domena publiczna).

A.P.: Bardzo prosto. Niezależnie od regulacji ogólnokrólewskich, na terenie Warszawy obowiązywał monopol wódczany, egzekwowany przez tak zwaną Administrację Konsumpcyjną, służbę celno-policyjną pilnującą interesów Leona Newachowicza. Ten przedsiębiorczy inwestor wykupił od rządu ryczałtem wszelkie cła pochodzące z wwozu i składowania alkoholu na terenie miasta, ale już nie tuż pod nim. Dlatego koszt zakupu wódki za Okopami Lubomirskiego był kilkakrotnie niższy niż w stolicy. W źródłach wychwyciłem jedynie finansową motywację rządu do sprzedaży monopolu, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że niejeden stary oświeceniowiec marzył o powstrzymaniu plagi pijaństwa przez regulacje cen i podaży. Stało się, jak to zwykle z regulacjami bywa, zupełnie odwrotnie wobec szlachetnych intencji regulatorów. Konsumpcja trunków wzrosła lawinowo, bo przecież zakazana wódka szybko stałą się nieoficjalną walutą i źródłem zarobku dla zawodowych przemytników oraz znudzonych żołnierzy.

P.Rz.: Nie ma Warszawy początku XIX wieku bez wielkiego księcia Konstantego. Kim był dla dawnej stolicy Polski brat cesarza Aleksandra? Dobroczyńcą, przyjacielem czy śmiertelnym wrogiem?

A.P.: W mojej wizji: smutną pocztówka ze świata, który nie zaistniał; nieudanym eksperymentem pokojowego współistnienia Polaków z zaborcami. Konstanty Pawłowicz był niewątpliwie osobą chorą psychicznie; jednak, nie licząc mu za złe wahań nastroju, wybuchów gniewu i emocjonalnej polityki, należał do osób bardzo dobrze nastawionych wobec poddanych – co przecież nie było w owym czasie zasadą. Człowiek, który z miłości do Polki odrzuca tron carski, nie może być skończonym łajdakiem, a wpływ księżnej Joanny na złagodzenie obyczajów i postępowania wobec poddanych też nie budzi wątpliwości. Po procesie Towarzystwa Patriotycznego książę zmagał się z rosnącą paranoją i strachem przed spiskami. O tym jednak chciałbym napisać kolejny tom powieści, więc może zawieśmy to pytanie na jakiś czas...

Polecamy e-book Kamila Kartasińskiego pt. „Henryk Sienkiewicz jakiego nie znamy”:

Kamil Kartasiński
„Henryk Sienkiewicz jakiego nie znamy”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
75
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-10-5
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Rzewuski
Absolwent filozofii i historii Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Publikował w „Uważam Rze Historia”, „Newsweek Historia”, „Pamięć.pl”, „Rzeczpospolitej”, „Teologii Politycznej co Miesiąc”, „Filozofuj”, „Do Rzeczy” oraz „Plus Minus”. Tajny współpracownik kwartalnika „F. Lux” i portalu Rebelya.pl. Wielki fan twórczości Bacha oraz wielbiciel Jacka Kaczmarskiego i Iron Maiden.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone