Janusz Sibora – „Dyplomacja polska w I wojnie światowej” – recenzja i ocena

opublikowano: 2014-01-16 19:10
wolna licencja
poleć artykuł:
Książka to ważna i dla historyka polskiej dyplomacji niezbędna. Niestety, w wielu aspektach rozczarowująca.
REKLAMA
Janusz Sibora
Dyplomacja polska w I wojnie światowej
nasza ocena:
7/10
cena:
55,00 zł
Wydawca:
PISM
Rok wydania:
2013
Okładka:
twarda
Liczba stron:
608
Format:
15x21 cm
ISBN:
978-83-62453-66-5

Z wypiekami na twarzy przeczytałem informację, że Wydawnictwo Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zdecydowało się na publikację Dyplomacji polskiej w I wojnie światowej autorstwa Janusza Sibory. Historyk nagrodzony za pracę poświęconą protokołowi dyplomatycznemu w II Rzeczypospolitej kolejny raz zdecydował się zabrać nas w podróż do świata dyplomatów. Z entuzjazmem przystąpiłem do lektury książki.

Publikacje poświęcone polskiej działalności dyplomatycznej i quasi-dyplomatycznej między powstaniem styczniowym a odrodzeniem państwa należą do rzadkości. I wojna światowa, o dziwo, pozostaje w pewnym stopniu zapomniana przez polskich historyków. Skupiają się oni najczęściej na czynie zbrojnym Legionów Józefa Piłsudskiego. Nieco mniej miejsca poświęcono działalności Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego. Niemniej, obie wybitne postaci odcisnęły na ojczystych dziejach piętno tak silne, iż trudno doszukać się książki o powstaniu II RP bez choćby odniesienia do ich działalności; zwłaszcza pierwszego z nich w Paryżu na konferencji pokojowej. Jednakże o akcjach podejmowanych przez inne osoby i agendy wiemy stosunkowo niewiele. Stąd praca Janusza Sibory, podparta bogatym materiałem źródłowym, jest pozycją ważną i niezbędną dla każdego badacza polskiej dyplomacji XX w.

Monografia gdańskiego badacza składa się ze wstępu, czterech rozdziałów i epilogu. Załączono również aneksy. Każdy z rozdziałów poświęcono innemu zagadnieniu. Są to: quasi-dyplomatyczna działalność Naczelnego Komitetu Polskiego funkcjonującego pod auspicjami Austro-Węgier; Tymczasowej Rady Stanu i Rady Regencyjnej; Komitetu Narodowego Polskiego oraz formowanie polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Od razu rzuca się ogrom pracy autora Dyplomacji polskiej… Ilość przebadanych dokumentów i literatury jest widoczna w przypisach i bibliografii, choć te pierwsze mogą przytłoczyć czytającego.

Każdy, kto spodziewa się lektury lekkiej, łatwej i przyjemnej, zdziwi się. Bardzo dobry styl Autora przebijający ze wstępu ustępuje natłokowi nazwisk i wydarzeń w następnych partiach pracy. Nie ułatwia to lektury także specjalistom. Sibora częstokroć nie wyjaśnia, kim były poszczególne postaci. Ogranicza się do podania życiorysów osób najmniej znanych. Odbija się to ujemnie na przejrzystości przekazu. Aby oddać sprawiedliwość, należy zauważyć, iż ogół polskich dziejopisarzy, którzy poświęcili się historii Polski, cierpi na tę przypadłość. Zastanawia też ilość cytatów. Moim zdaniem można było ograniczyć ich ilość na korzyść bardziej przejrzystej narracji. Pozwoliłoby to wyraźniej zaznaczyć punkt widzenia Sibory.

REKLAMA

Nie są to moje jedyne zarzuty pod adresem Dyplomacji polskiej… Autor nie definiuje, co rozumie pod pojęciem „dyplomacja”, choć zaznaczył we wstępie, iż w XIX w. emigracja polska prowadziła „dyplomację bez listów uwierzytelniających”. Zwrot ten utarł się szczególnie dla kręgu związanego z osobą Adama Jerzego ks. Czartoryskiego. W efekcie dr Sibora umieścił w swej pracy bardzo różną działalność, czasem w bardzo niewielkim stopniu odpowiadającą klasycznemu rozumieniu przedmiotu jego badań. Nie da się ukryć, że umocowanie prawne, jak również stopień zależności od różnych instytucji i czynników wpływały na charakter podejmowanych akcji, co Sibora zauważa. Jednak czy samo animowanie prasy zagranicznej i tamtejszych intelektualistów w „sprawie polskiej”, jak to miało często miejsce w przypadku ekspozytur NKN, wystarcza, aby mówić już o dyplomacji? Jest to zdecydowanie jej element, ale nie jedyny i nie najważniejszy.

Dość duże rozczarowanie budzi dobór źródeł. Z jednej strony przebadany materiał jest ogromny. Z drugiej są to, poza zbiorem publikowanych dokumentów amerykańskich, prawie wyłącznie pamiętniki i korespondencje polskie. W przypadku książki poświęconej dyplomacji musi to budzić zastanowienie. Autor ulega narracji źródeł. W rozdziale pierwszym dowiadujemy się więcej o wewnętrznych sporach NKN i rywalizacji między poszczególnymi polskimi grupami pretendującymi do reprezentowania rodaków niż o treściach rozmów z przedstawicielami poszczególnych rządów i dyplomatami. Niewiele możemy też uzyskać informacji na temat relacji NKN z rządem w Wiedniu. Rzucone nam strzępki pochodzą zaś od Polaków. Narracja jest jednostronna.

Moje największe zastrzeżenia budzi jednak przyjęty tok narracji. Wydarzenia opisywane przez Siborę sprawiają wrażenie rozgrywających się w próżni. Niewiele dowiadujemy się na temat sytuacji międzynarodowej. Nie chodzi tu tylko o sytuację militarną na poszczególnych frontach. Autor poświęca niewiele uwagi wewnętrznej sytuacji państw partycypujących w tym wielkim starciu międzynarodowym oraz ich działaniom dyplomatycznym. Jakie znaczenie miały działania polskie w szerszym kontekście międzynarodowym? Trudno powiedzieć, jeśli patrzeć tylko na karty recenzowanej książki. Autor często nie stara się wyjaśnić motywacji poszczególnych decyzji. Wydaje się np. oczywiste, dlaczego Bułgaria była istotna z punktu widzenia zabiegów NKN. Skąd jednak takie zainteresowanie Szwecją niepartycypującą w sporze, nienależącą do grona wielkich mocarstw i posiadającą ograniczone wpływy międzynarodowe? Zdecydowanie najlepiej prezentują się tu partie poświęcone aktywności Polaków w Niemczech.

REKLAMA

Nie oznacza to, że w pracy Janusza Sibory nie ma dobrych stron. Kwestie administracyjne oraz rywalizacja wewnętrzna przedstawiono dobrze. Szkoda tylko, że są one często rozsiane po książce. Przedmiot badań prosi się o większe niuansowanie. Osobne omówienie kwestii finansowych zamiast wrzucania ich do poszczególnych partii zaburza tok rozumowania.

Najlepszą częścią Dyplomacji polskiej… jest rozdział poświęcony działalności Paderewskiego i Dmowskiego. Czy może to jednak dziwić? Jak wspomniałem wcześniej, problematyka ta przejawiała się już w innych publikacjach. Tylko w tym przypadku możemy mówić o rzeczywistej quasi-dyplomacji. Spuścizna obu mężów stanu pozwala na odtworzenie ich relacji z tuzami polityki międzynarodowej doby pierwszej wojny światowej. Jednak i w tym przypadku pozostaje niedosyt. Brak w tym wszystkim tła.

Oczywiście, Czytelnicy mają prawo powiedzieć, że się czepiam. Przecież wskazanie administracyjnej strony działalności polskich „dyplomatów” doby Wielkiej Wojny też jest ważne; że to wszystko jest potrzebne. Nie zaprzeczam. Jednak przypominam, że celem było powstanie nowej wersji wydanej wcześniej publikacji, więc poprawki powinny pójść dalej.

REKLAMA

Chociaż w założeniu miała być to publikacja poświęcona dyplomacji, to w rzeczywistości nie wypełnia całkowicie postawionych sobie zadań. Ktoś może powiedzieć, że wtedy książka musiałaby być obszerniejsza. Tylko kto powiedział, że to ma być jedna książka? Trzy najważniejsze rozdziały, po wzbogaceniu pracy o wątki międzynarodowe i poszerzeniu dokumentacji lub literatury o niezbędne publikacje zagraniczne, mogłyby z powodzeniem funkcjonować jako osobne tomy. Poza tym dr Sibora zarzuca nas dużą ilością szczegółów. Czy naprawdę wszystkie są aż tak istotne? Przecież część można było ująć w tabelach, aneksach, a nawet przypisach. Narracja nie musi być tak zagmatwana. Wreszcie publikacja ta obciążona jest grzechem charakterystycznym dla dużej części polskiej historiografii. Sprawy polskie wyglądają tu jak dobijające się do drzwi polityków międzynarodowych, ale nie wiemy, co się za tymi drzwiami działo. Tymczasem lektura choćby publikowanych dokumentów zagranicznych pozwala to w przybliżeniu ustalić. Edward Grey, Arthur Balfour, Georges Clemenceau, Robert Lansing, a nawet Thomas Woodrow Wilson, pozostają dla Czytelnika postaciami abstrakcyjnymi, często skrytymi za mitami historii. Sprawa polska nie krążyła w próżni. Nie znalazła pozytywnego rozstrzygnięcia ze względu na prawidłowość i nieuchronność dziejów. To efekt pracy tak żołnierzy, jak polityków i rodzących się dyplomatów polskich, co Autor trafnie zaznacza. Niemniej, działali oni w konkretnych warunkach międzynarodowych, tworzonych przez polityków, dyplomatów i wojskowych różnych narodowości. Oni także, pośrednio lub bezpośrednio, świadomie lub nie, celowo lub wbrew sobie, przyczynili się do odrodzenia Polski, choć może się to wydawać bluźniercze z punktu widzenia naszego powszechnego wyobrażenia.

Pomimo tych zastrzeżeń, chcę wyraźnie zaznaczyć, że skierowana do specjalistów praca dra Janusza Sibory jest pozycją ważną ze względu na jej wkład do tematyki kształtowania się polskich struktur dyplomatycznych oraz resortu spraw zagranicznych, jego realiów kadrowych, społecznych, ideowych i finansowych. W tym względzie jest ona rozprawą bardzo ważną, która z pewnością okaże się nieoceniona dla wielu badaczy.

Zobacz też:

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Przemysław Piotr Damski
Doktor nauk humanistycznych w zakresie historii powszechnej, specjalista dziejów XIX i XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem lat 1871–1918. Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego; wykładowca w Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie; współpracował ze Społeczną Akademią Nauk w Łodzi przy projekcie „Colonisation and Decolonisation in National History Cultures and Memory Politics in European Perspective”, nadzorowanym przez Universität Siegen (Siegen, Niemcy). Stypendysta Roosevelt Study Center (Middelburg, Holandia).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone