Frank Dikötter – „Wielki głód. Tragiczne skutki polityki Mao 1958–1962” – recenzja i ocena

opublikowano: 2013-02-26 11:12
wolna licencja
poleć artykuł:
Termin „Wielki Głód” w powszechnej świadomości historycznej funkcjonuje jako określenie stalinowskiej polityki, która doprowadziła do intencjonalnego wywołania klęski głodu, uderzającej przede wszystkim w ludność ukraińską. Nie negując tragizmu ani zbrodniczości stalinowskiego Wielkiego Głodu, trzeba przyznać, że nie była to jedyna, ani nawet największa zbrodnia tego rodzaju. O jeszcze bardziej katastrofalnym chińskim „Wielkim Głodzie” pisze w swej książce Frank Dikötter.
REKLAMA
Frank Dikötter
Wielki głód. Tragiczne skutki polityki Mao 1958–1962
nasza ocena:
9/10
Wydawca:
Czarne
Tłumaczenie:
Barbara Gadomska
Rok wydania:
2013
Okładka:
twarda
Liczba stron:
544
Format:
14,5x22 cm
ISBN:
978-83-7536-496-5

Autor jest z pochodzenia Holendrem, choć historię i rusycystykę ukończył na uniwersytecie w Genewie. Jego zainteresowania naukowe dotyczą głównie kwestii chińskich, którym poświęcił jak dotąd dziewięć książek, bardzo przychylnie przyjętych przez czytelników i środowisko naukowe, uznawanych wręcz za nowatorskie. Również recepcję książki „Wielki głód. Tragiczne skutki polityki Mao 1958–1962”, którą określić należy jako monografię popularnonaukową, uznać można za entuzjastyczną. W 2011 r. praca otrzymała m.in. Samuel Johnson Prize (przyznawaną przez BBC) oraz została wybrana książką roku przez tak prestiżowe tytuły jak „The Daily Telegraph”, „The Independent”, „New Statesman”, „The Economist” czy „The Sunday Times”.

„Wielki głód” nie jest systematyczną syntezą historii Chin w umieszczonych w tytule cezurach czasowych. Jest to monografia nie tyle nawet samego „Wielkiego Skoku Naprzód”, jak Mao nazwał plan prześcignięcia przez Chiny w ciągu piętnastu lat potencjału ekonomicznego Wielkiej Brytanii, co raczej skutków wprowadzenia go w życie – czyli tytułowego wielkiego głodu.

Określając książkę jako monografię popularnonaukową, nie chcę jej w żaden sposób deprecjonować ani sugerować, że jest „niby naukowa, ale nie do końca”. Wręcz przeciwnie. Pozycja spełnia wszelkie wymogi naukowej rzetelności, a to, że adresowana jest do szerokich rzesz czytelniczych, a nie tylko do zawodowych historyków i osób szczególnie zainteresowanych tematem, przemawia tylko na jej korzyść. Należy podkreślić, że autor korzystał przede wszystkim ze źródeł chińskich, co każe z jeszcze większym uznaniem patrzeć na jego pracę. Dostęp i dogodne korzystanie z archiwów partyjnych nie są bowiem łatwe, a i archiwa centralne bywają w Państwie Środka dość trudno dostępne. Dikötter podkreśla w związku z tym, że podstawa źródłowa, na której się opierał, jest dość „miękka”, ale pozyskany materiał wykorzystał w sposób naprawdę imponujący. Uznał zresztą, na podstawie dostępnych mu danych, że rzeczywista liczba ofiar omawianej polityki znacznie przekracza tę powszechnie przyjętą.

Po raz kolejny podkreślam, że „Wielki głód” jest książką „do czytania”. Odbiorca nie musi być ekspertem w dziedzinie historii Chin drugiej połowy XX w., choć oczywiście dobrze byłoby, gdyby wiedział, kim był na przykład Zhou Enlai. Mniej zorientowany w temacie czytelnik znajdzie tu jednak bardzo szczegółowe kalendarium, a dwie pierwsze (z sześciu) części pracy mają na celu zarysowanie pewnego tła historycznego wydarzeń. Omawiają one kwestie dość skomplikowanych relacji Chin ze Związkiem Radzieckim i państwami zachodnimi oraz ukazują dążenie Mao do wcielenia w życie „Wielkiego Skoku Naprzód”. Kolejne części skupiają się już na realizacji owego „Skoku” i jego opłakanych skutkach.

REKLAMA

Część trzecia poświęcona jest opisowi szaleńczej próby prześcignięcia Brytyjczyków (Wielka Brytania była wówczas jeszcze dość oczywistym punktem odniesienia w kwestiach ekonomicznych) oraz jej wpływem na całokształt chińskiej gospodarki. Mimo podziału książki na części, należy ją czytać w całości, gdyż jedynie wtedy otrzymujemy pełny obraz wydarzeń. Bardzo ważne są bowiem ówczesne relacje chińsko-radzieckie, także gospodarcze, oraz wymiana handlowa Chin z Zachodem, omówione w części przedstawiającej tło historyczno-polityczne. Tam też ukazana jest atmosfera nagonek i czystek, jakie miały miejsce w Chinach podczas „Wielkiego Skoku Naprzód”. Fakt, że honory za wszystkie sukcesy przypadły w udziale Mao, zaś za niepowodzenia winieni byli podlegli mu oficjele, sprawiał, że cały aparat partyjny angażował się we wprowadzaną politykę, także z lęku o własną skórę. Przekonanie o jej słuszności trudno było bowiem wykrzesać z siebie nieraz nawet najbardziej zagorzałym komunistom.

Owoce jej były okazały się katastrofalne. Zastosowanie nowych pomysłów w rolnictwie doprowadziło do bezprzykładnej, tytułowej klęski głodu. W innych sektorach gospodarki było nie lepiej. Chiński przemysł, nie tak bardzo przecież rozwinięty, znalazł się w opłakanym stanie. Praktycznie całkowicie, poza czarnym rynkiem, zanikł handel – a zaznaczyć należy, że drobny obwoźny handel był dotąd w Chinach wszechobecny. W budownictwie zła organizacja pracy, nieludzkie jej warunki oraz oszczędzanie na materiałach również miały opłakane skutki. Implementacja polityki „Wielkiego Skoku” była katastrofą nie tylko gospodarczą i humanitarną, ale także ekologiczną – skala zanieczyszczenia środowiska naturalnego była przerażająca.

Przy lekturze tych partii książki nie mogłem odpędzić od siebie pewnej refleksji. Oto bowiem wszyscy, niezależnie od tego, czy opowiadają się za niczym nieskrępowanym modelem wolnorynkowym, czy też pragną – w imię powszechnego dobra – ten rynek okiełznać państwowymi i innymi regulacjami, zgadzają się, że ekonomia rządzi się pewnymi prawidłami i to w ich obrębie człowiek powinien operować. Polityka maoistów była przykładem nieliczenia się z jakimikolwiek realiami życia gospodarczego, była to próba forsownego wcielania w życie planów utopii, nie zważając na rzeczywistość. „Wielki głód” to przykład obecnego w literaturze tak naukowej, jak i pięknej ukazania bezsensu takich utopii oraz tego, że próba ich realizowania nieodmiennie skończy się katastrofą, bo zderzenie z rzeczywistością będzie bardzo bolesne.

REKLAMA

Ostatnie trzy części książki to opis tego, jak w tym czasie radzili sobie ludzie, zwykli Chińczycy. Jest to obraz stawiający włosy na głowie, przywodzący na myśl znane przykłady z literatury oświęcimskiej czy łagrowej. W uprzywilejowanej pozycji znajdowali się członkowie partii komunistycznej i nie wahali się tej przewagi wykorzystywać. Ale stwierdzenie, że to źli komuniści gnębili masy chińskiego ludu, byłoby pewnym uproszczeniem. Tak naprawdę każdy, by zmaksymalizować swoje szanse na fizyczne przetrwanie, powinien był wyzbyć się swojego człowieczeństwa. Niektórzy filozofowie i myśliciele społeczni twierdzą, że wszelkimi działaniami każdej jednostki ludzkiej kieruje racjonalny egoizm. W sytuacjach ekstremalnych, takich jak opisane w książce, egoizm ten widzimy w całej, nieludzkiej i odrażającej, okazałości. Kiedy jedni umierali z głodu, inni ucztowali i pili wino – bo mieli taką możliwość. Niektórzy sinolodzy zwracają uwagę na odmienność chińskiej kultury od naszej judeochrześcijańskiej, w której cechy takie jak litość czy współczucie uznawane są za cnoty (dzisiejszy model chińskiego, wprowadzanego pod czerwonymi sztandarami, kapitalizmu też w oczach wielu ludzi Zachodu jawi się jako nieludzki), ale bez wątpienia nie jest to kwestia li tylko różnic kulturowych, ale świadomego i celowego upodlenia ludzi. Towarzyszyło mu tępienie wszelkich (tak miejscowych, jak i „importowanych”) wierzeń religijnych i łamanie wszelkich kulturowych tabu, do których dla Chińczyków należy w dużym stopniu śmierć (uniemożliwianie pochowania zwłok, rozkopywanie grobów w celu kanibalizmu). W szczególnie ciężkiej sytuacji znalazły się grupy uznawane za słabsze – dzieci, kobiety i starcy. Bardzo częste zdarzały się przypadki porzucania całkiem dużych już dzieci, których rodzice nie byli w stanie wykarmić. Kobiety były szczególnie narażone na wykorzystywanie seksualne, nieraz też handlowały swym ciałem w celu poprawy sytuacji. Osoby starsze uznawane były za zbędne, zaś troska o nie za nieopłacalną. Przypadki kanibalizmu były liczne, choć nie powszechne.

REKLAMA

Jeśli chodzi o stronę edytorską, wydawnictwo Czarne stanęło na wysokości zadania. Książka wydana jest w twardej oprawie, opatrzona czarno-białymi fotografiami, mapami, tabelkami statystycznymi, otrzymujemy też kalendarium i wykaz źródeł.

„Wielki głód” gorąco polecam wszystkim zainteresowanym historią najnowszą, nawet jeśli nie pasjonują się Chinami. Gwarantuję, że wszystkie wymienione na początku laury Dikötter otrzymał zasłużenie. Książkę czyta się wyśmienicie, nie sposób wręcz oderwać się od jej lektury – a przecież poświęcona jest przede wszystkim niespecjalnie chyba porywającym dla większości czytelników kwestiom ekonomiczno-społecznym i nie opowiada o zbyt przyjemnych sprawach. Jest to jednak praca ważna, mądra, a do tego profesjonalnie i znakomicie napisana.

Zobacz też:

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Gadziński
Absolwent Instytutu Historycznego oraz Instytutu Nauk Politycznych UW. Interesuje się historią XIX i pierwszej połowy XX wieku. Pasjonat historii, kultury i polityki krajów anglosaskich.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone