Dobry Maharadża. Przyjął setki polskich dzieci podczas II wojny światowej. „Nie jesteście już sierotami”

opublikowano: 2025-10-06, 08:55
wszelkie prawa zastrzeżone
Zorganizował im nie tylko dach nad głową, wyżywienie i opiekę lekarską, ale i edukację zgodną z przedwojennym etosem nauczania w Polsce. A jak jego syn dostał na urodziny strój krakowski, nie mógł ukryć wzruszenia. W 1941 roku rząd RP na uchodźstwie stanął przed nie lada wyzwaniem – co zrobić z tysiącami polskich dzieci uwolnionych przez Stalina w ramach „amnestii”. Brytyjczycy nie chcieli przyjąć ich do siebie. Pomocną dłoń wyciągnął Digvijaysinhji Ranjitsinhji Jadeja – tajemniczy maharadża Nawanagaru.
reklama
Maharadża Digvijaysinhji z dziećmi i kobietami, uchodźcami z Polski, Boże Narodzenie 1943 rok (fot. Alewis2388)

Na mocy układu Sikorski-Majski z 1941 roku tysiące Polaków zostały ewakuowane ze Związku Radzieckiego. Część z nich zasiliła szeregi Armii Andersa – razem z nią udała się najpierw do Iranu, następnie zaś na front, m.in. na pola Monte Cassino. Pozostało pytanie, co zrobić z cywilami – kobietami, dziećmi, osobami starszymi i chorymi.

Część z nich razem ze wspomnianą armią trafiła do Iranu – do utworzonych tam ośrodków w Teheranie, Isfahanie, Ahwazie czy Pahlevi – do Palestyny czy Libanu. Inni dostali się do Nowej Zelandii czy meksykańskiego Santa Rosa. Początkowo rozważano też przewiezienie polskich dzieci na Wyspy Brytyjskie. Rząd Wielkiej Brytanii nie zgodził się jednak na tę propozycję, by nie zrazić nowego sowieckiego sojusznika. Przystał jedynie na rozmieszczenie ich w koloniach, ale pod warunkiem, że Polacy pokryją wszelkie koszty.

W trudnej sytuacji pomocną rękę wyciągnął nieoczekiwany sojusznik – indyjski maharadża rządzący Nawanagarem, jednym z ponad 500 księstw niebędących formalnie częścią Indii Brytyjskich, lecz pozostających w ścisłym sojuszu z Wielką Brytanią.

Indyjski miłośnik Polski

O Polsce Digvijaysinhji Ranjitsinhji Jadeja po raz pierwszy usłyszał w latach 20. XX wieku, gdy razem ze stryjem mieszkał w Szwajcarii. Poznał tam Ignacego Paderewskiego. Polski muzyk zrobił na nim duże wrażenie, podobnie jak jego opowieści o odległym kraju, jakim dla indyjskiego księcia była Polska. Zainteresował się nią na tyle, że z jednego z wyjazdów do Londynu przywiózł ze sobą „Chłopów” Władysława Reymonta, zapewniając, że to jedna z jego ulubionych książek. Zafascynowały go również inne elementy polskiej kultury – jak na przykład stroje i tańce ludowe. Zapewne jeszcze nie wiedział, że w przyszłości będzie miał okazję poznać je nieco bliżej.

Maharadża Nawanagaru Digvijaysinhji Ranjitsinhji Jadeja (fot. Bassano Ltd)

Digvijaysinhji był wpływową osobą – poza sprawowaniem władzy w Nawanagarze pełnił również funkcję kanclerza Izby Książąt Indyjskich i reprezentował Indie w brytyjskim Gabinecie Wojennym. To tam w 1941 roku, podczas jednego z posiedzeń, usłyszał Ignacego Paderewskiego, który w płomiennej przemowie nakreślił tragiczną sytuację polskich uchodźców ze Związku Radzieckiego. Jako że Digvijaysinhji mocno interesował się Polską, poruszyły go te słowa. Zaoferował, że jeśli nie uda się znaleźć innego miejsca dla młodych uchodźców, może przyjąć ich do swojego księstwa. Tak też się stało.

reklama

Początkowo rozmieszczono ich w utworzonym naprędce sierocińcu w turkmeńskim Aszchabadzie. Ogromną rolą odegrała w tym piosenkarka Hanka Ordonówna z mężem Michałem Tyszkiewiczem, która pomogła utworzyć ośrodek i była jedną z opiekunek. W tym miejscu najmłodsi zesłańcy powoli wracali do sił – wiele z nich było skrajnie niedożywionych, cierpiało na tyfus, malarię i inne choroby, niektórzy byli też zdemoralizowani zwyczajami, jakie zastali w biednych kazachskich czy uzbeckich wioskach.

Na pomoc polskim dzieciom

Pierwsza grupa 170 polskich sierot dotarła do Indii w kwietniu 1942 roku. Najpierw ulokowano je w nadmorskiej miejscowości Bandra – z wyjątkiem dzieci chorych na gruźlicę, te zakwaterowano w górskim uzdrowisku Panchgani. Tam pomoc z ramienia Polskiego Czerwonego Krzyża koordynowała malarka i działaczka społeczna Kira Banasińska, która w 1941 roku została mianowana delegatką tej organizacji w Indiach.

To właśnie Delegatura PCK pod jej kierownictwem zajęła się przygotowaniem ośrodków dla dzieci – urządzeniem pomieszczeń, wyposażaniem pokoi, przyjmowaniem napływających darów. Po zorganizowaniu tymczasowego osiedla w Bandrze sprawowała nad nim pieczę, zarządzała sprawami gospodarczymi, dbała o opiekę lekarską i edukację. Z czasem rola delegatury się zmniejszyła – dzieci trafiły pod opiekę maharadży.

Miejsce dla nich zorganizowano w miejscowości Balachadi koło Jamnagaru, niedaleko letniej rezydencji maharadży. To właśnie tam powstał Polish Children Camp – maharadża Digvijaysinhji Ranjitsinhji Jadeja nie tylko przeznaczył własne środki na jego budowę, ale i przekonał innych maharadżów do przesyłania datków na utrzymanie jego małych mieszkańców.

W tym celu utworzony został w Delhi fundusz Polish Children Fund – wpływały na niego datki od darczyńców prywatnych, jak i środki przekazane przez różne przedsiębiorstwa i organizacje oraz pochodzące ze zbiórek Indyjskiego Czerwonego Krzyża. Oprócz tego maharadża przekonał Izbę Książąt Indyjskich, by wzięła na siebie utrzymanie pięciuset polskich dzieci do końca II wojny światowej.

Polecamy e-booka Mateusza Będkowskiego „Polacy na krańcach świata: XX wiek”

Mateusz Będkowski
„Polacy na krańcach świata: XX wiek”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
145
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-48-8
reklama
Grupa polskich chłopców w ośrodku w Balachadi, 1941 rok

Indyjska badaczka Anuradha Bhattacharjee, na którą powołuje się serwis Culture.pl, w 2008 roku wyliczyła, że na pomoc polskim dzieciom zebrano środki o równowartości ponad 6,5 miliona euro. To wyróżniało ośrodek w Balachadi – te zlokalizowane w innych krajach utrzymywane były w dużej mierze przez rząd RP na uchodźstwie.

„Mała Polska” w Indiach

Maharadża Digvijaysinhji Ranjitsinhji Jadeja zapewnił polskim dzieciom nie tylko dach nad głową – zadbał o to, by na obcej dla nich ziemi stworzyć im namiastkę ojczyzny. Ośrodek w Balachadi był jednym z nielicznych w tym czasie miejsc na świecie, gdzie powiewała polska flaga. Zorganizowany był na wzór harcerski. Każdy dzień zaczynał się poranną gimnastyką i apelem, w czasie którego dzieci zwrócone były w stronę Polski.

Samo harcerstwo odgrywało dużą rolę w życiu ośrodka, podobne jak sekcja teatralna – kierowała nią Janina Dobrostańska, przedwojenna aktorka teatru bydgoskiego. Za zajęcia sportowe odpowiadał zaś Antoni Maniak – przed wojną piłkarz Pogoni Lwów. Komendantem osiedla został kapelan wojskowy ojciec Franciszek Pluta, a kierowniczką szkoły powszechnej Maria Skórzyn. Maharadża zadał więc o to, by wychowaniem dzieci zajęły się osoby dobrze znające życie kulturalne i sportowe przedwojennej Polski. Oprócz tego zorganizował orkiestrę – nauczaniem gry na instrumentach zajmowali się oddelegowani przezeń muzycy z jego orkiestry. Stworzył także czytelnię i bibliotekę, w której znajdowały się polskie książki wydawane przez emigracyjne wydawnictwa na Bliskim Wschodzie.

Sam Digvijaysinhji Ranjitsinhji Jadeja nie tylko finansował działania ośrodka, ale i aktywnie uczestniczył w jego życiu – chętnie chodził na wystawiane przez dzieci jasełka i spektakle teatralne.

Wiesław Stypuła w książce „W gościnie u »polskiego« maharadży (wspomnienia z pobytu w Osiedlu Dzieci Polskich w Indiach w latach 1942–1946)” w następujący sposób wspominał postać maharadży:

reklama
praktycznie nie opuścił żadnej premiery. Potrafił szczerze bawić się na jasełkach, wzruszać perypetiami „Kopciuszka”, jak i głęboko przejmować losem „Kordiana”. Zazwyczaj przed przedstawieniem prosił o przetłumaczenie tekstu lub o dłuższe wprowadzenie. Reagował spontanicznie: widocznym wzruszeniem, śmiechem, oklaskami. Był naprawdę wdzięcznym widzem. Po spektaklu zapraszał młodych aktorów na uroczysty, wspólny podwieczorek, obdarowywał ich słodyczami.

Nie robił tego wyłącznie ze względu na dzieci – prawdziwie interesował się polską kulturą. Pewnego roku wychowankowie ośrodka podarowali jego synowi na piąte urodziny strój krakowski. Maharadża nie mógł ukryć wzruszenia, wielokrotnie dziękował za prezent, powtarzając, że sprawił mu on wiele radości. Często zapraszał też wychowanków ośrodka na wycieczki do swojej rezydencji. Nie raz zaglądał do pomieszczeń i rozmawiał z młodymi lokatorami.

Dzięki serdeczności i otwartości szybko zaskarbił sobie ich sympatię.

Był po prostu normalny. Był zwykłym człowiekiem. Nie musieliśmy kłaniać się, stając przed nim. W oczach zawsze miał iskierki i szeroki uśmiech na twarzy, kiedy był wśród nas. Tego klepnął po plecach, tamtego delikatnie popchnął. Potrzebowaliśmy tego. Byliśmy przecież sierotami. On był olbrzymim mężczyzną, ale wcale się go nie baliśmy. Jestem pewien, że gdyby rozpostarł ramiona, rzuciłbym się biegiem i go uściskał

– wspominał po latach Marian Raba, jeden z wychowanków osiedla, w rozmowie z Anuradhą Bhattacharjee. Ona sama w publikacji „Obywatele polscy z Nawanagar w Indiach” określiła go „ciepłą i porządną osobą”.

Polskie dzieci w Indiach, po lewej stronie Maharadża Digvijaysinhji

Zapytany o to, dlaczego tak zaangażował się w pomoc polskim uchodźcom, w korespondencji do generała Władysława Sikorskiego w następujący sposób wyjaśnił swoje motywacje:

głęboko wzruszony i przejęty cierpieniami polskiego narodu, a szczególnie losem tych, których dzieciństwo upływa w tragicznych warunkach najokrutniejszej z wojen, pragnąłem w jakiś sposób przyczynić się do polepszenia ich losu. Zaoferowałem im gościnę na ziemiach położonych z dala od zawieruchy wojennej. Może tam, w pięknych górach nad brzegami morza, dzieci będą mogły powrócić do zdrowia, może uda się im zapomnieć o wszystkim, co przeżyły i nabrać sił do przyszłej pracy, jako obywatele wolnego już kraju.

Polecamy e-book Krzysztofa Rozwadowskiego pt. „Mit blitzkriegu w Polsce. Dlaczego wciąż utrwalamy niemiecką propagandę?”:

Krzysztof Rozwadowski
„Mit blitzkriegu w Polsce. Dlaczego wciąż utrwalamy niemiecką propagandę?”
cena:
16,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
155
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-82-2
reklama

Przynajmniej w pewnym stopniu się to udało. Po latach wychowankowie jego obozu wspominali go jako ciepłego, gościnnego, wielkodusznego człowieka, szczerze zainteresowanego ich problemami. Przypominali też słowa, które usłyszeli od niego w pierwszym dniu, po przyjeździe do Balachadi:

nie jesteście już sierotami. Ja jestem Bapu. Ojciec wszystkich i wasz też.

Rozstanie

W maju 1945 roku w ośrodku odbyła się uroczystość poświęcenia sztandaru hufca harcerskiego. Maharadża wziął w niej udział, wygłosił przemowę, którą próbował dodać polskim dzieciom otuchy.

Zawsze pozostanę wierny i lojalny wobec Polski, zawsze będę sympatyzował z przyszłością Waszego kraju. Jestem pewny, że Polska będzie wolna, że powrócicie do waszych szczęśliwych domów, do kraju wolnego od ucisku. Duch Polski, który jest znany w całym świecie, jak długo pozostanie takim, jakim jest teraz, wywalczy wolność kraju

– powiedział.

Wojna w Europie tymczasem dobiegła końca i przyszedł czas rozstania. Dorośli mieszkańcy ośrodka w Balachadi – opiekunowie i nauczyciele – szybko zdali sobie sprawę z tego, że komunistyczna Polska nie jest tą ojczyzną, do której chcą wracać. Zaczęto więc zastanawiać się, co zrobić z dziećmi. Te, które miały rodzinę w „wolnym świecie”, postanowiono wysłać do bliskich. Tymi, które straciły wszystkich bliskich, postanowił zaopiekować się maharadża.

Pomnik Dobrego Maharadży na skwerze jego imienia w Warszawie (fot. Panek)

Z obawy przed ich przymusowym wysiedleniem z Indii do komunistycznej Polski tak on, jak i ojciec Pluta i ppłk. Geoffrey Clark, angielski wojskowy zajmujący się osiedlem, adoptowali łącznie ok. 200 polskich dzieci. Część z nim wyjechała z duchownym do Stanów Zjednoczonych – prasa PRL-u nazwała go później „międzynarodowym porywaczem dzieci”.

reklama

Ostatecznie polskie osiedle zostało zlikwidowane w 1946 roku. Jak wspominał Władysław Stypuła:

bardzo smutne było ostatnie pożegnanie z maharadżą (...). Na dworzec kolejowy przyjechał osobiście. Żegnał się ze wszystkimi dorosłymi. Podchodził też kolejno do poszczególnych grup dzieci. Ze starszymi rozmawiał, młodsze głaskał lub przytulał do swego potężnego torsu. Widać było, że rozstanie sprawiało mu wielką przykrość. Wielce wzruszony, co chwila wycierał zwilgotniałe oczy. Może przeczuwał, że rozstajemy się na zawsze.

Gdy generał Władysław Sikorski zapytał maharadżę, jak może mu się odwdzięczyć za przygarnięcie bezdomnych polskich dzieci, powiedział, by w wyzwolonej Polsce nazwać jego imieniem którąś z warszawskich ulic. Tak też się stało. W 2012 roku jeden ze skwerów w Warszawie nazwano imieniem Dobrego Maharadży. Jego imię nosi też Zespół Społecznych Szkół Ogólnokształcących „Bednarska” w tym mieście oraz I Społeczne Liceum Ogólnokształcące. Rok wcześniej ówczesny prezydent Polski Bronisław Komorowski nadał maharadży pośmiertnie Krzyż Komandorski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.

Ośrodek w Balachadi nie był jedynym miejscem, które przyjęło najmłodszych uchodźców z Polski. Łącznie wojnę zawieruchę w Indiach przetrwało ok. 5,5 tys. polskich dzieci. Jak przyznał po latach jeden z wychowanków tych ośrodków: „w Indiach znów byłem dzieckiem”.

Źródła:

  • Bhattacharjee A., Obywatele polscy z Nawanagar w Indiach, „Pamięć i Sprawiedliwość”, nr 2/2011.
  • Puchalska J., Wszystkie dzieci maharadży, Wydawnictwo Fronda, 2022.
  • Stypuła W., W gościnie u „polskiego” maharadży (wspomnienia z pobytu w Osiedlu Dzieci Polskich w Indiach w latach 1942–1946), Wydawnictwo Eko-Dom, Warszawa 2000.

Polecamy e-book Darii Czarneckiej – „Przewodnik po Polskim Państwie Podziemnym 1939-45”

Daria Czarnecka
„Przewodnik po Polskim Państwie Podziemnym 1939-45”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
117
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-27-3
reklama
Komentarze
o autorze
Katarzyna Łabicka
Absolwentka dziennikarstwa i nauk politycznych. Miłośniczka historii, reportaży i kultury hiszpańskiej.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone