„Dunkierka” – reż. Christopher Nolan – recenzja i ocena filmu

opublikowano: 2017-07-23 17:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Prawie bez słów, tradycyjnych bohaterów i wizualnie mistrzowskich scen walki – taka jest opowieść o wojnie w wykonaniu Nolana. Jednocześnie „Dunkierka” to film, który bez wątpienia zapisze się w panteonie najlepszych filmów wojennych w historii kina.
REKLAMA
„Dunkierka”
nasza ocena:
9/10
Premiera:
21 lipca 2017 (Polska) 13 lipca 2017 (świat)
Gatunek:
Dramat wojenny
Reżyseria:
Christopher Nolan
Scenariusz:
Christopher Nolan
Kraj produkcji:
USA, Wielka Brytania, Francja, Holandia
Czas:
1 godz. 46 min.

Idąc na „Dunkierkę” nie warto spodziewać się desantu wojsk alianckich rodem z „Szeregowca Ryana”, pojedynku wszech czasów niczym z „Wroga u bram” czy patosu jak z „Przełęczy Ocalonych”. Christopher Nolan wybrał zupełnie inną drogę. Odrzuca dosłowność, poetykę czy idealizację wojny i zastępuje je swoją wizją. Jego filmowy eksperyment daje o sobie znać już w pierwszych minutach filmu, chwyta za gardło i nie daje wytchnienia aż do napisów końcowych. Niepotrzebne są tu słowa, przemowy o patriotyzmie i poświęceniu, monologi wyjaśniające sytuację. Gdy tylko na ekranie ukazuje nam się grupka młodych brytyjskich żołnierzy a chwile później padają pierwsze strzały wiemy gdzie jesteśmy, co się dzieje i czemu słowa nie są potrzebne. Wielka historia operacji „Dynamo” jest tylko tłem dla uniwersalnej opowieści o woli przetrwania, moralności w okrutnych czasach i w końcu o tym, co człowiek jest w stanie zrobić by uratować siebie i innych.

W „Dunkierce” nie ma krwi, jest tylko poczucie zagrożenia. Bez względu na to, czy bohaterowie znajdują się w ciasnych pomieszczeniach brytyjskich niszczycieli, na otwartym morzu w małym kutrze czy na ogromnej plaży – klaustrofobiczne uczucie lęku jest dominujące. Potęguje to fakt, że owo zagrożenie jest całkowicie bezosobowe. Świszczą kule, spadają bomby, nad niebie widać kontur niemieckich bombowców i myśliwców, ale samego wroga w tym filmie nie ma. Przez cały czas śledzimy losy bohaterów oczekując na cios jakby spoza kadru. Gdy w końcu pada, nie ma rozbłysków, krwi i fanfar. Ludzie umierają szybko, czasem bezsensownie. Śmierć Nolana nie jest doświadczeniem monumentalnym i mistycznym czy uszlachetniającym jednostkę – śmierć jest niezauważalna, anonimowa i okrutnie obojętna.

Bohaterowie „Dunkierki” też nie są jakoś szczególnie określeni. To zwykli ludzie, którzy robią wszystko by wielkie koło historii nie zakończyło przedwcześnie ich własnych, niewielkich historyjek. W ich działaniach nie ma większej motywacji, głębszego sensu. To nie są herosi, który przechodzą przemianę. Nielinearna kompozycja „Dunkierki” pokazuje nam trzy historie osadzone w zupełnie innej przestrzeni i czasie. Śledzimy tydzień z życia grupki brytyjskich i francuskich żołnierzy próbujących za wszelką cenę uciec z piekła jakim stało się otoczone miasto portowe. Obserwujemy dzień w którym niejaki pan Dawson z synem i młodym majtkiem wyruszają statkiem cywilnym po uwięzionych żołnierzy. W końcu Nolan pokazuje nam godzinę z akcji brytyjskich lotników, którzy zabezpieczają ucieczkę z Dunkierki. W każdym przypadku dostajemy niejako osobną opowieść, która ma swój odmienny ciężar psychologiczny. Nie ma tam jednak chaosu czy nudy. Nolan po mistrzowsku utrzymuję logikę pokazywanych scen i przeplata wszystkie te opowieści, by finalne je ze sobą zderzyć.

REKLAMA

W tej konstrukcji aktorzy są dodatkiem. Brakuje tutaj miejsca na aktorskie popisy, ale nie dlatego, że Nolan wybrał złych aktorów, tylko dlatego, że role sprowadzone są do najprostszych ludzkich archetypów. Tom Hardy, Kenneth Branagh czy Mark Rylance to wielkie nazwiska, ale ich postacie są grane oszczędnie, z wyczuciem, bez nadmiernego dramatyzowania. W pamięć zapada m.in. Hardy jako brytyjski lotnik. Właściwie w większości jego scen widzimy go w masce, za sterami Spitfire’a, a do tego wypowiada kilkanaście linijek tekstu w ciągu całego filmu. Tom Hardy gra jednak oczami, gestem i do tego emanuje taką charyzmą, że widz z wypiekami na twarzy śledzi jego kolejne zmagania z niemieckimi samolotami i czasem, który jest największym wrogiem – zbliża się bowiem moment, w którym skończy się paliwo.

Ta cała oszczędna konstrukcja fabularna służy jednak mistrzowskiej stronie wizualnej i dźwiękowej. Nie na odwrót. Christopher Nolan tka przede wszystkim wielki gobelin ludzkich losów. Twórca „Incepcji” czy trylogii o Batmanie już wysoko zawiesił audiowizualną poprzeczkę – tym razem ustanowił nowy rekord. Wojna Nolana jest anonimowa, smutna i samotna, ale nadzwyczaj piękna. Gdy trzeba Nolan gra zimnymi, zamkniętymi przestrzeniami okrętów, kontrastuje je zaraz potem z panoramą plaży, morza i nieba. „Dunkierka” urzeka zmianami barw – raz chłodną kolorystyką przywodząca na myśl beznadzieję sytuacji, by następnie ukazać paletę ciepłych kolorów nieba skąpanego w słońcu, stanowiącego tło dla powietrznej walki, która ma przynieść nadzieję. Nad wszystkim czuwa wybitny Hans Zimmer, który moim zdaniem stworzył jedną z najlepszych opraw muzycznych w historii kina. Ścieżka dźwiękowa w Dunkierce nie jest tylko uzupełnieniem filmu albo dodatkową atrakcją. Jest jego nierozerwalną częścią. „Tykający” motyw muzyczny nadaje filmowi rytm i przykuwa widza do fotela tak mocno, że ten wraz z bohaterami oczekuje na kolejny ruch niewidzialnego wroga.

Film trwa ponad 100 minut i jest to czas wykorzystany perfekcyjnie – widz ma wrażenie, że minął on znacznie szybciej. Mimo, że pod koniec Nolan trochę wyhamowuje z tempem akcji, uczucie zagrożenia zanika a na jego miejscu pojawia się nadzieja. Ratunek ponad 300 tysięcy żołnierzy spod Dunkierki musi przecież nieść pozytywny przekaz. Kolejne sceny finału pojawiają się mając za tło słynne przemówienie Winstona Churchilla. Tym razem nie dostajemy jednak po raz kolejny nagrania – słowa te czyta jeden z ocalałych żołnierzy. I jest w tym pewna pociecha, spokój. Tykanie powoli zanika… a czas przestaje trzymać nas za gardła, pozostawiając jedynie uczuciem ulgi.

„Dunkierka” to kino wybitne, które udowadnia, że można stworzyć blockbuster bez epatowania efektami specjalnymi i jednocześnie zachowując wizualna maestrię. To jednocześnie wielkie kino, które ma w sobie więcej z psychologicznego kina artystycznego niż typowego dramatu wojennego. Nie zmienia to faktu, że „Dunkierka” to pełnoprawne historyczne widowisko o wojnie, które na długo zapisze się w historii kina, a i my sami jako widzowie długo o nim nie zapomnimy.

Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”

Łukasz Męczykowski
„Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
123
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-9-1
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Marcin Sałański
Historyk, dziennikarz prasowy i telewizyjny, wieloletni współpracownik Histmag.org, autor popularnych e-booków. Współpracował m.in. z portalem Historia i Media, Wydawnictwem Bellona i Muzeum Niepodległości w Warszawie. Był również członkiem redakcji kwartalnika „Teka Historyka”. Interesuje się historią średniowiecza, dziejami gospodarczymi, popularyzacją historii i rekonstrukcją historyczną.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone