„Lewis & Clark” – recenzja i ocena gry planszowej

opublikowano: 2015-07-18 21:55
wolna licencja
poleć artykuł:
W 1803 roku z inicjatywy Thomasa Jeffersona wysłana została pierwsza oficjalna lądowa ekspedycja, która miała osiągnąć zachodni brzeg Ameryki. W grze „Lewis & Clark” możemy wczuć się w klimat tej wyprawy. Pierwszy gracz, który dotrze do Fortu Clatsop, zostanie zwycięzcą.
REKLAMA
Cédrick Chaboussit
„Lewis & Clark”
nasza ocena:
8.5/10
cena:
149,95 zł
Rok wydania:
2014

By jednak tak się stało, należy rozsądnie zarządzać członkami swojej ekspedycji, odpowiednio wykorzystywać pomoc Indian i nie marudzić zbyt długo w obozowisku. Wydany w Polsce przez wydawnictwo Rebel.pl „Lewis & Clark” to nietypowy, wciągający wyścig, zaprojektowany przez Cédricka Chaboussit. Na wstępie trzeba zaznaczyć, że jest to tytuł wymagający. Reguły są co prawda dosyć intuicyjne (chociaż nie należą do najprostszych), ale zwycięstwo wymaga już bardzo dobrego planu i odpowiedniego zarządzania cała swoją wyprawą.

Tytuł gry wziął się od nazwisk dwóch żołnierzy, kierujących ekspedycją: Meriwethera Lewisa i Williama Clarka. Pierwszy z nich był osobistym sekretarzem Jeffersona i to jemu ówczesny prezydent USA powierzył misję zbadania Dzikiego Zachodu, po tym jak w 1803 roku zakupił od Francji Luizjanę (niemal dwukrotnie powiększając powierzchnię państwa). Organizując ekspedycję, Lewis namówił swojego przyjaciela – o 4 lata starszego Clarka – do współdowodzenia wypraw. Zimą na przełomie lat 1803 i 1804 wspólnie zrekrutowali oni kolejnych 31 ludzi. Podróż rozpoczęła się 14 maja 1804 roku, kiedy to odkrywcy wyruszyli z Camp Wood nieopodal Saint Louis, płynąc w górę Missouri kilkoma łodziami obładowanymi darami dla napotkanych Indian. Całe przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem. Po pokonaniu licznych przeszkód, ekspedycja osiągnęła Pacyfik w miejscu zwanym Fort Clatsop i w dniu 23 września 1806 roku powróciła do Saint Louis.

Jak widać – temat „Lewis & Clark” wydaje się być świetnym pomysłem na grę kooperacyjną. Jednak ta pozycja się do nich nie zalicza. Mamy za to do czynienia z klasyczną rywalizacją w formie wyścigu, choć w przeciwieństwie do typowych gier „chińczykopodobnych” losowość w grze jest zredukowana do minimum. Za to już na wstępie „Lewis & Clark” ma u mnie plus. W dobie tzw. eurogier, w których zwycięstwo uzależnione jest od zdobywania punktów, ten tytuł ma w sobie nostalgiczny urok „staromodnej” planszówki. Jak już jednak wspomniałem na wstępie, należy nastawić się na rozgrywkę dosyć skomplikowaną i wymagającą. Ale zwycięstwo w niej daje naprawdę dużą satysfakcję.

REKLAMA

Plansza przedstawia górską rzekę, wzdłuż której będziemy przemieszczać pionki zwiadowców i obozy oraz wioskę Indian. Oprócz tego, każdy z graczy otrzymuje małą planszę ekspedycji z kilkoma łodziami, zestaw 6 kart przedstawiających członków wyprawy oraz początkowy zestaw surowców. Podczas swojej tury, każdy obowiązkowo musi zagrać akcję główną – za pomocą którejś ze swoich postaci, wspartej przez inną lub przez figurki Indian, lub przez wysłanie czerwonoskórych do wioski. Opcjonalnie można też zrekrutować nowych ludzi lub rozbić obóz. Za pomocą akcji będziemy przede wszystkim zbierać lub przetwarzać surowce (futra, żywność, drewno i ekwipunek oraz canoe i konie), zatrudniać Indian i przemieszczać zwiadowców po rzece. Można też jednak np. dołączać nowe łodzie (bardzo cenna możliwość!) lub pozbywać się niepotrzebnych już członków wyprawy.

Słowo „niepotrzebny” jest w „Lewis & Clark” kluczowe, bo aby myśleć o zwycięstwie, nie wolno wykonywać zbędnych ruchów. Zebranie zbyt wielu surowców lub Indian oraz wędrowanie zbyt dużą grupą spowolni marsz na zachód i pozwoli innym graczom na wyprzedzenie nas. Łodzie mają ograniczoną pojemność, zatem nie należy ponad miarę ich obładowywać; z kolei, jeżeli nie mamy dla naszych ludzi sensownego zajęcia, będą oni także zbędnym balastem, wydłużającym podróż. Istotą „Lewis & Clark” jest takie planowanie wyprawy, aby minimalizować niepotrzebne ruchy i w odpowiednich momentach dobierać nowe karty postaci. Warto przy tym podkreślić, że w grze nie występuje negatywna interakcja sensu stricto, jednak współzawodnicy mają istotny wpływ na nasze działania. Przykładowo, wykonując akcję drwala lub myśliwego, możemy zebrać więcej odpowiednich surowców (w tym wypadku drewna lub żywności), jeżeli jest odkryte więcej odpowiednich symboli w polu gry naszym i naszych sąsiadów (każda karta ma dokładnie 1 symbol). Upraszczając – nasze akcje będę mniej lub bardziej opłacalne w zależności do tego, jakie karty już zagrali inni. Niezmiernie ważna i wpływająca na rozgrywkę jest też zasada, że na jednym miejscu może stać maksymalnie jeden zwiadowca – pozostali idą do przodu (lub cofają się, jeśli źle zaplanowaliśmy ruch), omijając dane pole. Gra wymaga więc zarówno bardzo dobrego planowania, jak też i ciągłego kontrolowania poczynań pozostałych.

REKLAMA
Cédrick Chaboussit
„Lewis & Clark”
nasza ocena:
8.5/10
cena:
149,95 zł
Rok wydania:
2014

„Lewis & Clark” dedykowane jest grupie od 1 do 5 osób. Czas gry, według twórców, to ok. 30 minut na gracza, co w miarę odpowiada prawdzie (muszę przyznać, że po 2 godzinach rozgrywka pięcioosobowa nieco się już dłuży). Warto, zgodnie z zaleceniem z instrukcji, zapoznać się najpierw z grą w mniejszym gronie. Skalowalność jest jednak dobra i równie dobrze można bawić się w pełnym składzie, jak i w każdym innym. Na uwagę zasługuje także wariant solo. O ile gry planszowe są z założenia zabawą towarzyską i ich istotą jest rozrywka w większym gronie, o tyle akurat w „Lewis & Clark” opcja dla jednego gracza, w przeciwieństwie do wielu tytułów z taką możliwością, jest naprawdę ciekawą łamigłówką. Efekt ten osiągnięty został poprzez banalny zabieg – w tym wariancie ścigamy się z automatycznym przeciwnikiem, który co rundę pokonuje jedno pole. Rywalem tym jest według instrukcji szkocki odkrywca Aleksander Mackenzie, pierwszy człowiek, który w 1793 roku przebył całą Amerykę (na północ od Meksyku) ze wschodu na zachód.

Wykonanie „Lewis & Clark” jest, moim zdaniem, wspaniałe. Przepiękne, stylowe plansze i karty postaci (autorstwa Vincenta Dutrait), dużo drewnianych znaczników surowców oraz figurki Indian i zwiadowców wyglądają atrakcyjnie i zachęcają do gry. Instrukcja jest napisana zwięźle i klarownie, chociaż czasem (zwłaszcza przy pierwszych rozgrywkach) może nam zająć chwilę znalezienie odpowiedzi na wątpliwości w zasadach. Po 2-3 partiach wszystko powinno jednak być już w miarę jasne, jako że zasady mimo wszystko dosyć logicznie wynikają z siebie. Ogromną zaletą instrukcji jest krótki szkic, opisujący przebieg oryginalnej wyprawy oraz spis wszystkich kart postaci, gdzie znajdziemy wytłumaczenie szczegółowych zasad, odnoszących się do nich i króciutką notkę biograficzną dla każdego. Warto wspomnieć, że gra jest absolutnie niezależna językowo (jedyne napisy to tytuł i nazwy postaci), a instrukcja dodana jest na zewnątrz pudełka, co prawdopodobnie miało ułatwić zagranicznym wydawcom adaptację francuskiego oryginału.

REKLAMA

Odnosząc się do kart, muszę tu napisać także o tym, co mnie w nich drażni. Otóż umieszczone na nich piktogramy są mało zrozumiałe i często (przynajmniej dopóki się ich dobrze nie pozna) trzeba je sprawdzać w instrukcji. Gra jest przez to odrobinę podatna na przestoje, zwłaszcza gdy uczestniczy w niej kilku nowych graczy, a ktoś np. wykona akcję szamana i wymieni wszystkie dostępne do zrekrutowania postaci. Wytłumaczenie wtedy wszystkich nowych opcji zajmuje chwilę, a i tak na początku każdej tury moi współgracze pytali mnie o szczegóły opcjonalnych do kupienia kart. Dobrym pomysłem jest, aby przed rozgrywką każdy miał okazję przynajmniej przewertować instrukcję, ponieważ w ten sposób na pewno łatwiej zrozumieć wszystkie zasady, niż wysłuchując jednej tłumaczącej osoby. Przed grą należy się także nastawić na duży (choć przyjemny) wysiłek intelektualny i zarezerwować odpowiednią ilość czasu, bo zwłaszcza w pełnym (lub prawie pełnym) składzie i przy pierwszych rozgrywkach gra może się zacząć poważnie dłużyć.

Podsumowując, muszę przyznać, że „Lewis & Clark” zrobiło na mnie bardzo dobre pierwsze wrażenie – zarówno w kwestii estetycznej, jak i mechanicznej. Im dłużej (i lepiej!) gram, tym bardziej mi się ona podoba. Moim zdaniem, nie warto tej gry kupować na okazjonalną rozgrywkę raz na pół roku – jednak z całą pewnością jest ona warta tego by dać jej szansę. Dla odrobinę bardziej doświadczonych graczy będzie to pozycja świeża i godna uwagi, a dla początkujących, choć na początku może być nieco przytłaczająca, także stanie się świetną okazją do wciągnięcia się w planszówkowe hobby. Z pewnością pomoże w tym – jeszcze raz to podkreślę, bo naprawdę warto – piękna grafika i dobra instrukcja. Na koniec warto dodać, że duet Chaboussit i Dutrait przygotowuje nową grę w tym samym klimacie – kościaną „Discoveries”, która ma mieć premierę w tym roku. Liczę na to, że zostanie szybko wydana po polsku, bo mnie „Lewis & Clark” urzekła i jej twórcy mają u mnie solidny kredyt zaufania.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Grzegorz Szczepański
Student II roku studiów magisterskich w Instytucie Historycznym UW. Interesuje się historią przestępczości (w epoce nowożytnej i XIX wieku) i polskim folklorem. Miłośnik nowoczesnych gier planszowych i karcianych, zwłaszcza osadzonych w realiach historycznych.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone