Najpotężniejsza erupcja wulkanu w historii. Rozregulowała klimat na całym świecie. Ofiary liczono w setkach tysięcy

opublikowano: 2025-07-22, 07:55
wszelkie prawa zastrzeżone
Walące się dachy domów, potężny huk niosący się na odległość nawet 2000 kilometrów i miasta całkowicie skąpane w ciemności. Tak można opisać skutki katastrofalnej eksplozji wulkanu Tambora. Choć doszło do niej na indonezyjskiej wyspie Sumbawa, skutki wybuchu odczuwalne były na całym świecie. To dlatego rok 1816 okrzyknięto rokiem bez lata. Jak się szybko okazało, był to początek domina.
reklama
Widok z lotu ptaka na masyw i kalderę wulkanu Tambora (fot. Jialiang Gao, peace-on-earth.org)

Początek XIX wieku nie był dla Europy łaskawy. Wojny napoleońskie i idące za nimi zmiany geopolityczne pociągnęły za sobą kryzysy finansowe, głód i nieurodzaj, który najmocniej dotknął najbiedniejsze części społeczeństwa. Na to wszystko nałożyły się zmiany klimatyczne, które jeszcze bardziej pogłębiły kryzys i pogrążyły świat w mroku – dosłownie.

Początkowo nic nie wskazywało na to, co ma nadejść. Co prawda na początku XIX wieku doszło do kilku erupcji wulkanów – w 1808, 1812, 1813 i 1814 roku – ale nie były one tak doniosłe w skutkach, jak choćby wybuch islandzkiego wulkanu Laki z 1783 roku. W ciągu kilku lat zmniejszył on powierzchnię wyspy o co najmniej jedną piątą, pociągając za sobą głód i nieurodzaj odczuwane także w innych europejskich krajach.

Położony na indonezyjskiej wyspie Sumbawa wulkan Tambora przez setki lat pozostawał jednak uśpiony, nie stanowiąc żadnego zagrożenia dla miejscowej ludności – do 1812 roku prawdopodobnie nie wiedziano nawet o jej wulkanicznych właściwościach. Do czasu.

Potężna erupcja

Do przełomowego wydarzenia doszło 10 kwietnia 1815 roku koło godziny 19.00 czasu lokalnego. To właśnie wtedy miała miejsce erupcja Tambory – na tyle potężna, że rozerwała wierzchołek wulkanu tak, że zmniejszył się on o 1500 metrów, z 4300 m n.p.m. do 2800 m n.p.m. To był jednak najlżejszy ze skutków erupcji.

Trwała ona trzy godziny i odczuwalna była na sąsiednich wyspach. Kolumny erupcyjne wzniosły się na wysokość 43 kilometrów, wyrzucając materiały o objętości ponad 100 kilometrów sześciennych. W Indeksie Eksplozywności Wulkanicznej (ang. VEI — volcanic explosivity index) bazującym na objętości wydobywającego się materiału, wysokości pyłów wyrzuconych do atmosfery oraz opisowych określeniach wybuchu – eksplozję Tambory określono cyfrą 7 w ośmiostopniowej skali.

Erupcja wulkanu Tambora, czerwone obszary pokazują grubość popiołu wulkanicznego (fot. myself)

Dla porównania – siła wybuchu Wezuwiusza, jednej z najbardziej znanych erupcji wulkanów, która zniszczyła Pompeje i Herkulanum, według tej skali wynosiła 5. Oznacza to, że erupcja Tambory była nawet 100 razy silniejsza od erupcji Wezuwiusza. Badacze szacują, że był to prawdopodobnie najsilniejszy wybuch wulkanu w całej epoce holocenu. Huk towarzyszący eksplozji był tak duży, że mieszkańcy wyspy przypisywali go wystrzałom armatnim, a władze postawiły jednostkę wojskową w stan gotowości bojowej. Wkrótce okazało się, że skutki tego wybuchu będą dużo poważniejsze.

Katastrofalne straty

Bezpośrednio erupcja wulkanu pozbawiła życia kilkanaście tysięcy osób – cała ludność zamieszkująca wyspę, tzw. kultura Tambora, zginęła na miejscu. Gdy porucznik Owen Philips na polecenie urzędującego na Jawie gubernatora dotarł na miejsce, zobaczył tam dantejskie sceny.

Widok ekstremalnej biedy, do której sprowadzeni zostali mieszkańcy tych miejsc, był szokujący. Na poboczu nadal leżały szczątki ludzkie i łatwo można było odgadnąć, gdzie pochowano pozostałe. Domostwa leżały w gruzach, a wioski prawie zupełnie opustoszały

– pisał.

Na tym się jednak nie skończyło, bo po wybuchu przyszła potężna fala tsunami, która spotęgowała skalę zniszczeń – dotarła nawet do oddalonej o 500 kilometrów Jawy. Do tego tysiące ludzi zmarły na skutek różnych chorób i głodu – bo znajdujące się w sąsiedztwie wulkanu pola kawy czy ryżu zostały pokryte grubą warstwą popiołu, co zniszczyło wszelkie uprawy, podobnie jak fale tsunami. Te wyrządziły spustoszenie nie tylko na Sumbawie – ucierpiały również kraje położone w dalszych zakątkach Azji.

reklama

W Chinach zakłócenie sezonu monsunowego wywołało powodzie w dolinie rzeki Jangcy, prowadząc do klęski głodu. W Indiach opóźniony monsun letni pociągnął za sobą potężne deszcze, które doprowadziły do epidemii cholery – jej zasięg sięgał aż po Moskwę. Na Tajwanie mimo letniej pory roku spadł śnieg. Skutki erupcji Tambory odczuwalne były zresztą nawet na drugim zakątku świata.

Rok bez lata

Na skutek wybuchu wulkanu do atmosfery dostały się ogromne ilości siarki, co wpłynęło na klimat w skali globalnej. To, w połączeniu z tzw. minimum Daltona – okresem obniżonej aktywności Słońca – doprowadziło do gwałtownego obniżenia temperatury na świecie. Początkowo problemy objawiały się anomaliami – na Węgrzech i we Włoszech spadł przykładowo brązowy śnieg będący efektem zmieszania opadów z pyłem wulkanicznym. W Stanach Zjednoczonych Amerykanie obserwowali zjawisko „suchej mgły”, której nie były w stanie rozproszyć deszcze ani wiatry i przez którą można było gołym okiem dostrzec „plamy” na Słońcu.

Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. Anomalia pogodowe spowodowane eksplozją wulkanu doprowadziły do znacznego obniżenia temperatury i pojawienia się tzw. zimy wulkanicznej. Najbardziej odczuwalne było to w Ameryce – przymrozki, które wiosną pojawiły się w północno-wschodnich stanach USA, całkowicie zniszczyły dopiero co zasiane plony. W czerwcu w części z nich spadł śnieg – w kanadyjskim Quebecu sięgnął on nawet 30 centymetrów. Także w kolejnych miesiącach zamarzały jeziora, rzeki i plony, które zdołały poschodzić. Żywności było mało, a jej ceny gwałtownie poszybowały.

Obraz J.M.W. Turnera przedstawiający krajobraz po erupcji Tambory w 1815 roku

W Europie skutki eksplozji Tambory były nieco łagodniejsze, ale również mocno dała o sobie znać. Letnie miesiące 1816 roku były przede wszystkim chłodne i wilgotne – ulewne deszcze w niektórych krajach doprowadziły do podtopień i powodzi. To również negatywnie odbiło się na plonach – i pociągnęło za sobą choroby. W Irlandii pojawiła się epidemia tyfusu plamistego, która – według niektórych szacunków – pochłonęła nawet 100 tysięcy osób. W innych miejscach pojawiały się ogniska cholery i dżumy, a w Niemczech, Austrii i Szwajcarii na tle kryzysu żywnościowego dochodziło do licznych rozruchów i niepokojów. To, na kontynencie wyczerpanym wojnami napoleońskimi, pociągnęło za sobą wysokie żniwo.

W efekcie lato 1816 roku okazało się zimniejsze niż wszystkie lata w ciągu ostatnich sześciu wieków, dlatego też rok 1816 okrzyknięto „rokiem bez lata”. Ze skutkami potężnej erupcji Tambory Europejczycy, Amerykanie i Azjaci mierzyli się przez długi czas – mgła wulkaniczna w różnym stopniu mogła być widoczna nawet przez kolejne 20 lat. Trudno dokładnie określić liczbę ofiar – poległych na skutek erupcji, ale i w wyniku głodu i chorób będących jej pokłosiem. Historycy ostrożnie szacują, że mogła ona pochłonąć około 250 tysięcy osób.

Polecamy e-book Krzysztofa Rozwadowskiego pt. „Mit blitzkriegu w Polsce. Dlaczego wciąż utrwalamy niemiecką propagandę?”:

Krzysztof Rozwadowski
„Mit blitzkriegu w Polsce. Dlaczego wciąż utrwalamy niemiecką propagandę?”
cena:
16,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
155
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-82-2

Źródła:

 

reklama
Komentarze
o autorze
Katarzyna Łabicka
Absolwentka dziennikarstwa i nauk politycznych. Miłośniczka historii, reportaży i kultury hiszpańskiej.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone