Niewolnik – nasz nieodłączny towarzysz (cz. I)

opublikowano: 2009-09-17 06:55
wolna licencja
poleć artykuł:
Kwestia niewolnictwa jest jednym z lepszych, w zakresie nauk społecznych, przykładów rozdźwięku między powierzchownością oglądu społecznego a wyrafinowaniem naukowym. Kwestia ta jest, ogólnie rzecz biorąc, zmitologizowana w powszechnej świadomości, a niejednokrotnie „dopasowana” do wielkich modeli ewolucyjnych w naukach społecznych. Jej zmistyfikowanie służy przede wszystkim banalnej poprawie naszego współczesnego samopoczucia, natomiast nierzadkie wtłaczanie jej w wyrafinowane intelektualnie modele ma ułatwiać całościowe objaśnienie wielce złożonego zjawiska.
REKLAMA
W artykule stosuje się następujące specyficzne skróty: TLG Digital LibraryThesaurus Linguae Graecae, A Digital Library of Greek Literature ; PHI CD7The Packard Humanities Institute , dysk nr 7 (1997): dokumentacja papirologiczna, inskrypcje greckie, Nowy Testament koptyjski. Pozostałe, ogólnie stosowane skróty za: The Oxford Classical Dictionary, S. Hornblower, A. Spawforth (wyd.), Oxford University Press, Oxford 2003 (OCD).

Podstawowym mankamentem każdego modelu jest, jak wiadomo, nieunikniona, mniej lub bardziej posunięta, deformacja rzeczywistości. Przy tym nie zamierzam oczywiście twierdzić, że bez finezyjnych modeli, takich jak te u Marksa czy Webera, możliwe jest jakiekolwiek sensowne opisanie i objaśnienie rzeczywistości społecznej, wraz z jej komponentem ekonomicznym.

Za modelowe niejako zwykło się powszechnie uważać niewolnictwo starożytne, a w szczególności grecko-rzymskie. Narażając czytelnika na być może nużące przypomnienie tego, co w dużej mierze dawno już zostało ustalone i nie budzi większych sporów, postaram się najpierw uporządkować kilka zasadniczych problemów dotyczących niewolnictwa grecko-rzymskiego. Później, poprzez wczesne chrześcijaństwo, chciałbym umieścić kwestię niewolnictwa w perspektywie nowożytnej i wreszcie jak najbardziej współczesnej, może nawet i odrobinę futurologicznej, odwołując się do tego, co podsuwa na co dzień nasza obecna rzeczywistość społeczna.

Niewolnictwo w świecie grecko-rzymskim. Bardziej złożony obraz

We współczesnej świadomości społecznej obraz niewolnictwa grecko-rzymskiego wciąż odpowiada zaledwie niewielkiemu wycinkowi tego zjawiska. Niewolnictwo pojmowane jest właściwie jedynie tak, jak definiowane było w klasycznym prawie rzymskim, czyli jako swobodne dysponowanie niewolnikiem, który, jak każdy inny przedmiot posiadany na własność, podlegał bez ograniczeń wszystkim możliwym transakcjom (kupno, sprzedaż, gwarancja pożyczki, przeniesienie własności przez darowiznę, przez testament itp.). Zapewne wręcz wzorcową ilustracją takiego ujęcia niewolnictwa grecko-rzymskiego będzie iście rzymska w swej pedanterii, słynna Warronowa klasyfikacja wyposażenia potrzebnego do uprawy ziemi w gospodarce willowej. Tam niewolnik jest niezbędnym, specyficznym narzędziem, używanym obok innych, też niezbędnych i też specyficznych (Rust., I 17, 1–2). Tymczasem niewolnictwa nie da się rozpatrywać w oderwaniu od jego szerszego kontekstu, od całego spektrum przeróżnych form zależności.

Antyczny targ niewolników w wyobrażeniu Gustawa Boulangera (1824-1888). Malowidło powstałe przed 1882 r.

Niewolnik-towar, najczęściej barbarzyńskiego pochodzenia, pojawia się najwcześniej w najbardziej zaawansowanych w rozwoju społeczno-ekonomicznym poleis greckich. Wzmianki na ten temat dotyczą dopiero przełomu epoki archaicznej i klasycznej (VI/V wiek p.n.e.). Niewolnictwo tego typu pojawia się wówczas na przykład u Chiotów kupujących niewolników spoza świata helleńskiego, o czym wspomina Theopomp, u Athenajosa (w Deipnosophistai). Naprawdę wielkie rynki niewolnicze (np. na Delos) są charakterystyczne dopiero od epoki hellenistycznej, powoli zamierają już w I wieku p.n.e., a odpowiadają przede wszystkim na zapotrzebowanie ze strony rosnącej w siłę gospodarki typu willowego (później również typu latyfundialnego) w Italii i na Sycylii. Najwcześniejsza forma niewolnictwa, określana już w starożytności jako pośrednia między wolnością a niewolnictwem, opierała się na przywiązaniu do uprawianej ziemi, z reguły, zdaje się, podporządkowanych grup autochtonicznych. Ten rodzaj zależności bywa nazywany w literaturze fachowej niewolnictwem typu helotycznego, w odróżnieniu od typu ateńskiego, późniejszego, z niewolnikiem-towarem kupowanym na rynku. W pierwszym typie mielibyśmy, żeby poprzestać tylko na najlepiej znanych przykładach, oczywiście helotów w Sparcie (tak w Messenii jak i w Lakonii), klarotów i mnojtów na Krecie, następnie gymnetów w Argos i penestów w Beocji i w Tesalii. Ewolucja niewolnictwa przebiegałaby w następujący sposób: od archaicznego przywiązania do ziemi (gospodarka wybitnie rolnicza) przez niewolnika-towar (pracującego także w warsztatach rzemieślniczych) do ponownego przywiązywania do ziemi w późnym cesarstwie rzymskim (kolonat).

REKLAMA

Mimo wielu wspólnych cech, sytuacja prawna niewolników w poszczególnych poleis była niezwykle zróżnicowana. Generalnie rzecz biorąc, sytuacja była tym lepsza, im lepiej pozycja niewolnika była opisana przez obowiązujące w danej polis prawo (znakomity przykład z połowy mniej więcej V wieku p.n.e. w słynnym Prawie z kreteńskiej Gortyny).

REKLAMA
Fragment inskrypcji odnalezionych w kreteńskiej Gortynie. Fot. Agon S. Buchholz, lic. CC ASA 3,0.

To, co potocznie (również w standardowej edukacji szkolnej) nazywane jest niewolnictwem grecko-rzymskim, w rzeczywistości było niezwykle skomplikowanym systemem zależności, bardzo nierównomiernie i zawsze tylko ułomnie wyłaniającym się z dostępnych źródeł, przede wszystkim literackich i epigraficznych. Niewolnictwa starożytnego żadną miarą nie da się zatem rozpatrywać en bloc, jako pewnego jednorodnego modelu. W rzeczywistości występowała cała gama form zależności, a nie jednolity stan całkowitego pozbawienia wolności, choć i taka forma istniała w postaci niewolnika-towaru (gdy ten jednak miał szczęście otrzymać od pana warsztat rzemieślniczy do quasi-autonomicznego prowadzenia, z pomocą rodziny, jego los na pewno był lepszy niż towarzysza niedoli sprzedanego do gospodarstwa warronowego). Najbardziej wymownym przykładem niech będzie stan paramone (od paramenein, „pozostać z/przy kimś”) – stan pośredni, chciałoby się wręcz powiedzieć kwantowy, między wolnością a niewolą. Na podobieństwo rzeczywistości kwantowej osoba w tym stanie się znajdująca jednocześnie jest i nie jest niewolnikiem, a nawet może stać się „wolnym niewolnikiem” na własne życzenie, w wyniku zawarcia umowy o pożyczkę. Najkrócej rzecz ujmując, no i oczywiście niechybnie upraszczając, osoba w stanie paramone to taka osoba, która została wyzwolona, ale jednocześnie nadal jest zobowiązana do pewnych świadczeń na korzyść swego byłego właściciela. W Rzymie, wyzwoleniec, pozostający ze swoim dawnym panem w nowej zależności typu klienckiego (patron – klient), musi bezwzględnie oddawać mu część tego, co sam wypracował.

Gdy mówi się o klasycznym niewolnictwie starożytnym, warto posługiwać się konkretnymi przykładami. Mamy więc niewolników kupowanych lub hodowanych jak zwierzęta, ze zwierzętami los dzielących (jak wyżej u Warrona), mamy też i takich, którzy co prawda pracują w pocie czoła od bladego świtu do zmroku na skrawku ziemi swojego pana, ale razem z nim i z jego wieśniaczą rodziną. A ci, mimo że wolni, pocą się tak samo. Ponieważ sami pracują, mogą sobie pozwolić na co najwyżej jednego lub dwóch niewolników.

Obok niewolników wykorzystywanych do najbardziej uwłaczających zajęć w bogatych domach, mamy też i takich, którzy bogate domy, z całym potężnym majątkiem dziedziczą. Bo są naturalnymi dziećmi pana. Zrodzonymi z niewolnicy i przez pana uznanymi, a następnie wyzwolonymi.

„Formacja niewolnicza”, czyli świat starożytny w wizji Marksa

Model starożytnego niewolnictwa, na pierwszym miejscu grecko-rzymskiego, najmocniej utrwalony w świadomości polskiego społeczeństwa, powołał do życia myśliciel, którego dorobkiem jednocześnie równie mocno zwykło się u nas gardzić lub przynajmniej gardzić dla wielu jest w dobrym tonie (wśród nich znajdzie się niestety i przedstawicieli nauk społecznych). Zgodnie z koncepcją Marksowską, modyfikującą filozofię dziejów Hegla, starożytność, w tym oczywiście nasza grecko-rzymska (a może przede wszystkim ona), byłaby, z punktu widzenia społeczno-ekonomicznego, formacją niewolniczą w czystej postaci. Tego rodzaju postulat wydaje się jednak być wielce kontrowersyjny, z tej prostej przyczyny, że o formacji niewolniczej moglibyśmy mówić tylko wtedy, gdyby niewolnictwo miało dominujące znaczenie gospodarcze i było podstawą egzystencji wolnych. Ewentualnie nieco inaczej, gdyby większa część wytwarzanych dóbr wszelkiego rodzaju pochodziła z pracy niewolniczej. Niewiele miejsc w starożytności klasycznej i w stosunkowo krótkich przeciągach czasu w pełni realizowało to fundamentalne założenie. Ustalić ilość niewolników w danym miejscu starożytnego świata grecko-rzymskiego i w danym czasie jest nadzwyczaj trudnym przedsięwzięciem, bo tak chcą zachowane źródła. A tylko to pozwoliłoby stwierdzić, czy niewolników było, w stosunku do wolnych, wystarczająco dużo, żeby to oni wytwarzali większość dóbr. Bardzo zaokrąglone i wyłącznie hipotetyczne rachuby możliwe są jedynie dla Aten w okresie pierwszego związku morskiego i pod koniec IV wieku p.n.e. oraz dla Rzymu mniej więcej na przełomie er.

REKLAMA

Przykład Aten...

Niewolnicy zbierający oliwki. Naczynie z ok. 520 r. p.n.e. z Vulci.
REKLAMA

Dzięki Herodotowi wiemy, że w 479 r. p.n.e. pod Platejami walczyło 8 tys. ateńskich hoplitów (IX 28, 29), na ogólną liczbę 38 700 greckich żołnierzy (IX 29, 1). U tego samego autora znajdziemy sugestię (V 97, 2), jakoby na początku V wieku p.n.e. było w Atenach około 30 tys. obywateli, ale tylko dorosłych mężczyzn, bo hoplitów (służba trwała od początku dziewiętnastego do końca sześćdziesiątego roku życia). Ateny ok. 450 r. p.n.e., jako hegemon związku morskiego, być może dysponowały siłą 50 do 60 tys. hoplitów, do których trzeba by jeszcze dorzucić jakąś ilość tetów z najniższej, czwartej klasy obywatelskiej (od czasów reformy Solona), służących we flocie. W 431 r. p.n.e., gdy rozpoczyna się wojna peloponeska, Perykles, u Tukidydesa (II 13, 6–9), zdaje przed Zgromadzeniem Ludowym następujące sprawozdanie o siłach lądowych i morskich Aten: 13 tys. hoplitów gotowych do wymarszu, 16 tys. zbrojnych (hoplitów?), mężczyzn najstarszych i najmłodszych (więc pierwsze i ostatnie klasy wiekowe), strzegących warowni pogranicznych i murów miasta (w tym bliżej nie określona ilość metojków służących jako hoplitów), 1200 jeźdźców (1600 łuczników to zapewne nie Ateńczycy, być może nawet nie Grecy) i 300 trier. Ponieważ cały przegląd Peryklesa dotyczy wyłącznie własnych środków Aten (II 13, 3–9), należy przyjąć, że na trierach mielibyśmy załogi złożone głównie z obywateli ateńskich, najwięcej zaś wioślarzy, czyli tetów, zatem łącznie 60 tys. ludzi (300 x 200, samych tetów 300 x 170 = 51 tys.). Podsumujmy sprawozdanie Peryklesowe: jeśli odejmiemy wszystkich prawdopodobnych nie-obywateli w służbie na lądzie i na morzu, powinno nam zostać nie więcej niż 80 tys. obywateli (z tetami), wraz z ich rodzinami maksymalnie 320 tys. osób, ale nie ulega wątpliwości, że skoro sporo tetów, ze względu na tryb życia, rodzin raczej nie zakładało, te 320 tys. powinno się znacznie zredukować. Liczba wszystkich mieszkańców Attyki oscylowałaby wtedy między 500 a 600 tys. (łącznie z niewolnikami). Tukidydes wspomina (VII 27, 5), że po zajęciu Dekelei przez wojska spartańskie, na początku drugiego etapu wojny peloponeskiej (w 413 p.n.e.), na stronę wroga zbiegło z Aten 20 tys. niewolników, przeważnie rzemieślników. Ksenofont z kolei chce (Vect., 4, 24–25), żeby w attyckich kopalniach srebra w górach Laurion zatrudnić 10 tys. kupionych przez państwo niewolników (i następnie wynajętych prywatnym dzierżawcom), co zapewniłoby odpowiednio wysoki dochód publiczny. Szacuje się, że niewolników w czasach spisu ludności Attyki przeprowadzonego przez Demetriusza z Faleronu, w 311 r. p.n.e., było między 60 a 100 tys., wobec 30–40 tys. wolnych (w tym 21 tys. obywateli), przy czym ponieważ chodzi najwyraźniej wyłącznie o dorosłych mężczyzn (hoplitów w przypadku obywateli), te 30–40 tys. wolnych dałoby wraz z rodzinami 120–160 tys. osób. W epoce klasycznej (V–IV wiek p.n.e.) mielibyśmy w Atenach, przeciętnie dla całego tego okresu, między 20 a 30 tys. obywateli-hoplitów (na pewno nie 40 tys., jak chcą niektórzy), co, uwzględniając jeszcze kobiety i dzieci, daje ogólną liczbę w rodzinach obywateli-hoplitów od 80 do 120 tys. osób. Utrzymanie obywateli z najniższej, czwartej klasy solonowej (tetów), służących masowo we flocie, musiały zapewniać przede wszystkim dochody państwa z tytułu kontroli sprawowanej nad związkiem morskim, w tym podatek (phoros) wnoszony corocznie przez nominalnych sprzymierzeńców, a wynoszący w 431 r. p.n.e., zgodnie ze sprawozdaniem Peryklesa, 600 talentów (Thuc., II 13, 3).

REKLAMA

Ostatecznie, jeżeli przyjmiemy, że niewolnicy stanowili w Atenach epoki klasycznej, ale co najwyżej w pewnych jej okresach, około połowy całej populacji Attyki, to, nawet biorąc pod uwagę, rozumie się samo przez się, na pewno nie najwyższą wydajność pracy niewolniczej, można chyba się zgodzić, przy niewielkim ryzyku pomyłki, że niewolnicy istotnie stanowili tu trzon produkcji dóbr, innymi słowy Ateny w pewnych wycinkach wskazanego przedziału czasowego spełniałyby warunki formacji niewolniczej. A to tym bardziej, że, skoro spora rzesza niewolników prowadziła w samym mieście quasi-autonomiczne warsztaty rzemieślnicze, ciesząc się nie tylko w miarę normalnym życiem rodzinnym i dysponując nawet wydzielonym, specjalnym funduszem, częściowo zasilanym przez właściciela niewolnika, głównie jednak z jego własnych dochodów, wydajność pracy niewolniczej musiała tu być dobitnie wyższa. Dla innych, mniej znaczących poleis trudno byłoby postulować coś podobnego. Przynajmniej powstrzymując się od wyciągania wniosków ex silentio i od stosowania absolutnie niczym nie uprawnionej ekstrapolacji.

...i przykład Rzymu

Czarny niewolnik, z rękoma związanymi za plecami. Figura z brązu z I-II w. p.n.e. odnaleziona w oazie Fajum nieopodal Memfis w Egipcie.
REKLAMA

Co się zaś tyczy Rzymu, sprawa jest wielce skomplikowana i wciąż dyskutowana, raczej bez szansy na jakieś jednoznaczne ustalenia. W sprawozdaniu ze swoich rządów August podaje (RG, 8) dokładne liczby obywateli rzymskich (civium Romanorum capita), uzyskane podczas trzech kolejnych, przeprowadzonych na jego polecenie spisów ludności (cenzusów): w 28 r. p.n.e. 4 mln 63 tys., w 8 r. p.n.e. 4 mln 233 tys. i wreszcie na koniec panowania, w 14 r. n.e., 4 mln 937 tys. Mielibyśmy zatem imponujący, ponadczterokrotny wzrost w stosunku do ostatniego spisu republikańskiego, jeszcze sprzed apogeum wojny domowej, bo z 70 r. p.n.e., gdy liczbę obywateli oszacowano na 910 tys. Co prawda K.J. Beloch wyjaśniał ten olbrzymi przyrost ciała obywatelskiego zmianą metodologii liczenia obywateli (przed Augustem, zgodnie z wiekową tradycją, w civium Romanorum capita byliby ujęci tylko dorośli mężczyźni powyżej 14 lub 16 roku życia, od Augusta także kobiety i dzieci), jednak dzisiaj wyjaśnienie Belocha jest powszechnie odrzucane, przy jednoczesnym, tradycyjnym interpretowaniu wyrażenia civium Romanorum capita, zgodnym z łaciną urzędową, jako właśnie dorosłych mężczyzn. Wszystkich obywateli, łącznie z kobietami i dziećmi, mielibyśmy w chwili śmierci Augusta ok. 20 mln. Podane liczby odnoszą się oczywiście do całego imperium Romanum, ale nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w tamtym czasie, na samym początku procesu szerokiego nadawania obywatelstwa prowincjuszom, spora część obywateli rzymskich żyła w Italii, której wszyscy wolni mieszkańcy po wojnie sojuszniczej 91–89 p.n.e. cieszą się obywatelstwem Rzymu. Mając powyższe na uwadze, raczej nie pobłądzimy przyjmując, że w całej Italii mielibyśmy pod koniec życia Augusta ok. 1,5 mln dorosłych mężczyzn, obywateli Rzymu, co razem z ich rodzinami dałoby nam ok. 6 mln. Całą ludność Italii oblicza się w tamtym czasie na 7–10 mln, przy czym niewolnicy stanowiliby od 30 do 40%. Trudno byłoby więc stwierdzić, że wytwarzali oni tutaj większą część dóbr wszelkiego rodzaju, chociaż najwyraźniej niewiele by do takiej sytuacji brakowało. W innych rejonach imperium Romanum, poza niewieloma wyjątkami (np. Sycylią), udział procentowy niewolników w ogólnej liczbie ludności był bez wątpienia znacząco mniejszy, bo handel niewolnikami zorientowany był głównie na zaopatrzenie rynku italskiego (i sycylijskiego), drenując niejako niewolną siłę roboczą z prowincji. Co do pozostałych 3,5 mln obywateli imperium Romanum, dorosłych mężczyzn, wykazanych w ostatnim spisie Augusta, musieliby oni zatem pochodzić z poszerzenia ciała obywatelskiego po 70 roku p.n.e. o wielu mieszkańców Galii Transpadańskiej (w 89 p.n.e. otrzymują jedynie nomen Latinum, status latyński, tak jak w koloniach latyńskich), Galii Narbonensis, Hiszpanii i Afryki, o legionistów, którzy musieli być przecież zgodnie z odwieczną praktyką obywatelami, o weteranów wojsk sojuszniczych (auxilia), o wyzwoleńców obywateli rzymskich, wreszcie o mieszkańców masowo zakładanych kolonii rzymskich.

REKLAMA

Natomiast chociaż w samej Urbs niewolnicy stanowiliby, zgodnie z rozsądnymi szacunkami, również ok. 30% całej populacji, obliczanej w czasach Augusta na ok. 1 mln (lub trochę więcej) osób, specyficzne uwarunkowania społeczne tutaj zachodzące (niezwykle liczna plebs urbana) sprawiałyby być może, że niewolnicy wytwarzaliby tutaj większą część dóbr (oczywiście przede wszystkim w sektorze rzemieślniczym). Opierając się na liczbach podanych znowu przez Augusta w jego sprawozdaniu z rządów (RG, 15), ogólną liczbę obywateli uprawnionych do korzystania z państwowego rozdawnictwa pieniędzy i zboża, w wieku przynajmniej dziesięciu lat, szacuje się w Urbs na średnio 250 tys. (od 200 do 320 tys.) osób, co razem z rodzinami dałoby średnio 670 tys. tworzących plebs urbana. Spośród osób nie ujętych rozdawnictwem, a mieszkających na stałe w Rzymie, wyłącznie cudzoziemscy rezydenci wolno urodzeni (peregrini) mogli mieć istotny udział w wytwarzaniu wszelkiego rodzaju dóbr, bo takiego udziału z pewnością nie mieli nieliczni obywatele rzymscy nie uprawnieni do korzystania z rozdawnictwa (należący do elit ekwickich i senatorskich, ordo equester i ordo senatorius). Skoro zatem i rozpasana rozdawnictwem plebs urbana wytwarzała w sposób oczywisty raczej niewiele dóbr, Urbs w epoce cesarstwa można chyba zaliczyć do miejsc, gdzie formacja niewolnicza rzeczywiście zaistniała.

Ale Urbs, podobnie jak imperialne Ateny z połowy V wieku p.n.e., była niejako czystym wcieleniem zasady eksploatacji. Z tym że nie tylko określonych pod względem statusu społecznego kategorii ludzi (niewolników), lecz także określonych obszarów wraz z ich mieszkańcami – prowincjuszami w przypadku Rzymu (płacącymi tributum), nominalnymi sprzymierzeńcami z pierwszej symmachii w przypadku Aten (płacącymi phoros). Dominująca eksploatacja siły niewolnej w wytwarzaniu dóbr byłaby niczym innym jak tylko w sumie konsekwentnym rozwinięciem ogólniejszej zasady mniej lub bardziej subtelnej eksploatacji liczniejszych, ale pozbawionych realnej władzy, grup ludzkich przez węższe grupy ludzkie, władzą z kolei dysponujące. Czymże innym byłby ekskluzywizm praktykowania obywatelstwa, zawsze elitarnego wobec o wiele liczniejszych nie-obywateli w polis ? A patrząc na ten sam problem z punktu widzenia socjobiologicznego, czy nie musielibyśmy aby przyjąć, że pewne schematy zachowań ludzkich, właśnie na płaszczyźnie socjobiologicznej, są względnie trwałe, a zmieniają się jedynie ich konfiguracja, topografia, ekspresja i tym podobne? Zaraz już tutaj muszę zaznaczyć, bo tak bardzo byłoby mi z tym niewygodnie, że jestem jak najdalej od obojętnego przyjmowania często odstręczających postulatów sformułowanych przez Spencera, ojca ewolucjonizmu społecznego (o czym dalej).

++Zobacz drugą część artykułu >>++

Bibliografia

  1. M. Austin, P. Vidal-Naquet, Economies et Sociétés en Grèce ancienne, Armand Colin, Paris 2007 (wyd. 8; wyd. 1: 1972 Armand Colin/Masson).
  2. J. Bakan, Korporacja. Patologiczna pogoń za zyskiem i władzą, Wydawnictwo Lepszy Świat, Warszawa 2006 (The Corporation. The Pathological Pursuit of Profit and Power, 2004).
  3. U. Beck, Władza i przeciwwładza w epoce globalnej. Nowa ekonomia polityki światowej, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2005 (Macht und Gegenmacht im globalen Zeitalter. Neue weltpolitische Ökonomie, 2002).
  4. A. Bresson, L’économie de la Grèce des cités (fin VIe–Ier siècle a.C.), I: Les structures et la production, Armand Colin, Paris 2007.
  5. R. Cagnat, Cours d’épigraphie latine, Paris 1914 (wyd. 4).
  6. Y. Charbit, Migration et colonisation dans la pensée de Platon, „Revue européenne de migrations internationales” XVII/3 2001, s. 199–210.
  7. M. Colonna, Machiavel, le „Florentin”, „L’Histoire” nr 274 2003 (marzec), s. 52–55.
  8. M.I. Finley, Démocratie antique et démocratie moderne, Editions Payot/Rivages, Petite Bibliothèque Payot 35, Paris 2003 (wyd. 2; wyd. 1: 1976 Payot, Democracy Ancient and Modern, 1973).
  9. M.I. Finley, Economie et société en Grèce ancienne, La Découverte, Points H234, Paris 1984 (Economy and Society in Ancient Greece, 1981).
  10. F. Furedi, Gdzie się podziali wszyscy intelektualiści?, PIW, Biblioteka Myśli Współczesnej, Warszawa 2008 (Where have all the Intellectuals gone? Confronting 21st Century Philistinism, 2004).
  11. L. Gallo, Il numero dei cittadini ateniesi nell’ultimo trentennio del IV secolo, [w:] W. Suder (wyd.), Etudes de démographie du monde gréco-romain, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2002, s. 107–127 (Acta Universitatis Wratislaviensis 2425, Antiquitas XXVI).
  12. P. Garnsey, Conceptions de l’esclavage d’Aristote à saint Augustin, Les Belles Lettres, Paris 2004 (Ideas of Slavery from Aristotle to Augustine, 1996).
  13. P. Garnsey, R. Saller, L’Empire romain. Economie, société, culture, La Découverte/Poche 116, Paris 2001 (wyd 2; wyd oryg.: The Roman Empire. Economy, Society and Culture, 1987).
  14. S.P. Huntington, Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, seria Spectrum, Warszawa 2005 (The Clash of Civilizations and the Remaking of World Order, 1996).
  15. P. Le Roux, Le Haut-Empire romain en Occident d’Auguste aux Sévères (31 av. J.-C.–235 apr. J.-C.), Editions du Seuil, Points H219, Paris 1998 (Nouvelle histoire de l’Antiquité 8).
  16. S. Link, “Dolos” und “woikeus” im Recht von Gortyn, „Dike” IV 2001, s. 87–112.
  17. A. Maffi, Processo di status e rivendicazione in proprietà nel Codice di Gortina: “diadikasia” o azione delittuale?, „Dike” V 2002, s. 111–134.
  18. C. Mossé, Politique et société en Grèce ancienne. Le „modèle athénien”, Flammarion, Champs 438, Paris 1999.
  19. O. Murray, Narodziny Grecji, Prószyński i Spółka, Warszawa 2004 (Early Greece, 1993).
  20. T. Nace, Gangi Ameryki. Współczesne korporacje a demokracja, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, seria Spectrum, Warszawa 2004 (Gangs of America: The Rise of Corporate Power and the Disabling of Democracy, 2003).
  21. C. Préaux, Le monde hellénistique. La Grèce et l’Orient de la mort d’Alexandre à la conquête romaine de la Grèce, 323–146 avant J.–C., I–II, Presses Universitaires de France, Paris 2002/II i 2003/I (wyd. 4 i 6; wyd. 1: 1978/I–II).
  22. G. Reger, L’économie, [w:] A. Erskine (wyd.), Le monde hellénistique. Espaces, sociétés, cultures 323–31 av. J.-C., Presses Universitaires de Rennes, Rennes 2004 (A Companion to the Hellenistic World, 2003).
  23. L. Schumacher, Niewolnictwo antyczne. Dzień powszedni i los niewolnych, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2005 (Sklaverei in der Antike: Alltag und Schicksal der Unfreien, 2001).
  24. J.E. Stiglitz, Whither socialism?, The MIT Press, seria Wicksell Lectures, Cambridge MA 1994.
  25. J.E. Stiglitz, Globalizacja, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2004 (Globalization and Its Discontents, 2003).
  26. G. Thür, Eigentumsstreit und Statusprozess in der Grossen Gesetzesinschrift aus Gortyn, „Dike” V 2002, s. 95–109.
  27. P. Veyne, Eloge de la virilité, Les Collections de „L’Histoire” nr 5 1999 (czerwiec): L’amour et la sexualité, s. 17.
  28. P. Vidal-Naquet, Le chasseur noir. Formes de pensée et formes de société dans le monde grec, La Découverte/Poche 194, Paris 2005 (wyd. 1: 1981 Editions François Maspero).
  29. P. Vilar, Histoire marxiste, histoire en construction. Essai de dialogue avec Althusser, „Annales. Economies, sociétés, civilisations” XXVIII/1 1973, s. 165–198.
  30. R.F. Willetts, The Law Code of Gortyn, „Kadmos” Suppl. I, Berlin 1967.
  31. E. Wipszycka, Kościół w świecie późnego antyku, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2006 (wyd. 2; wyd. 1: 1994 PIW).
  32. A. Ziółkowski, Historia Rzymu, Wydawnictwo PTPN, Poznań 2004.
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Adam Pałuchowski
Doktor nauk humanistycznych, historyk czasów starożytnych, zatrudniony w Zakładzie Historii Starożytnej Uniwersytetu Wrocławskiego. Studia doktoranckie w latach 1997-2003 podjął w systemie cotutelle na Uniwersytecie Wrocławskim (Studium Doktoranckie Nauk

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone