Peru: Dzieci złożone w ofierze przez Inków były odurzane

opublikowano: 2022-04-10 09:44
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
O tym, że dzieci składane w ofierze przez Inków 500 lat temu na szczytach wulkanów były odurzane z pomocą liści koki i substancji halucynogennych świadczą wyniki badań toksykologicznych. Przeprowadził je międzynarodowy zespół naukowców, wśród których były badaczki z UW i UMK.
REKLAMA
Widok z lotu ptaka na aktywny wulkan Sabancaya (na pierwszym planie) i uśpioną Nevado Ampato (w tle) z północnego wschodu.

Archeolodzy znają już kilkanaście miejsc na terenie Peru, gdzie ok. pół tysiąca lat temu na szczytach gór lub wulkanów Inkowie składali dzieci w ramach tzw. rytuału capacocha. Bioarcheolog z Centrum Badań Andyjskich Uniwersytetu Warszawskiego (CEAC) w Cuzco Dagmara Socha od kilku lat bada te szczątki dzięki współpracy pomiędzy CEAC a Universidad Catolica Santa Maria w Peru. Drugą Polką zaangażowaną w badania jest Marzena Sykutera z Collegium Medicum UMK w Toruniu.

Właśnie ukazał się artykuł w “Journal of Archaeological Science: Reports” (https://doi.org/10.1016/j.jasrep.2022.103415), w którym opisano wyniki analiz toksykologicznych z próbek pobranych z dwóch zmarłych dzieci złożonych na szczycie wulkanu Ampato w Peru.

Jeden z autorów artykułu dr Johan Reinhard kilka dekad temu znalazł te szczątki w ramach grantu National Geographic. Były pochowane pozycji siedzącej poniżej szczytu wulkanu Ampato na wysokości 5800 m n.p.m. Jedno ze zmarłych dzieci przechowywane jest w specjalnej komorze Museo Sancturios Andinos w Arequipie, bo zachowało się w formie zamarzniętej mumii.

Naukowcy pobrali próbki z paznokcia u stopy sześcioletniego chłopca i włosa sześcioletniej dziewczynki. Wykryto w nich substancje, które wskazują na to, że dzieci żuły liście koki. Substancje w nich zawarte podwyższają ciśnienie krwi i pobudzają, wprowadzają w stan euforii i dobrego samopoczucia.

Koka pomaga lepiej radzić sobie z chorobą wysokogórską. Być może dzieci pochodziły z niżej położonych terenów i źle znosiły wędrówkę na szczyt wulkanu, który wznosi się na blisko 6 tys. m n.p.m. Tymczasem kapłanom zależało, żeby dzieci były w dobrym nastroju, bo ich dobre samopoczucie mogło pomóc przebłagać bogów w czasie rytuału, w wyniku którego dzieci uśmiercano - dodała badaczka.

Okazało się jednak, że dzieci spożyły również halucynogenny napar zwany ayahuasca. Składa się on z lian Banisteriopsis caapi (tę roślinę też się czasem nazywa ayahuascą). Nazwa ta pochodzi z języka Inków - keczua i oznacza "liana duszy" albo "liana zmarłych".

Jak wyjaśniła Socha, Banisteriopsis caapi zawiera harminę, która powoduje mniejsze halucynacje, pobudzenie i zaburzenia rytmu serca, niewyraźne widzenie, niedociśnienie i odrętwienia oraz działa antydepresyjnie.

REKLAMA

Badaczka dodała, że do napoju obecnie dodawane są także inne rośliny, ale nie wiadomo, czy tak było także w czasach Inków. Wśród nich jest np. silnie halucynogenna Psychotropia virdis, zawierająca tryptaminy. Jej działanie jest wzmocnione w połączeniu z Banisteriopsis caapi. W czasie specjalistycznych analiz odkryto jednak tylko harminę. “Być może tryptamina nie zachowuje się w szczątkach kopalnych, albo napój był mniej halucynogenny, a głównym celem Inków było jego działanie antydepresyjne” - zastrzegła badaczka.

Inkowie wierzyli - wyjaśniła Socha - że w momencie złożenia ofiary dzieci miały stać się pośrednikami między bogami i ludźmi.

Inkowie uważali dzieci za czyste i nietknięte - taki ich status miał ułatwić nakłonienie bogów do podjęcia określonych decyzji - tłumaczy Socha.

Dzieci były wybierane jako ofiary nieprzypadkowo - najczęściej spośród najważniejszych rodów prowincji. Zdarzało się też, że sami rodzice zgłaszali chęć złożenia ofiary ze swoich dzieci w jakimś konkretnym celu - na przykład, aby zakończyła się susza.

Złożenie ich w ofierze na szczycie wulkanu przez przedstawicieli władcy inkaskiego uważano bowiem za wielki honor - dodała.

Pielgrzymka z dziećmi wybranymi do złożenia w ofierze mogła trwać nawet kilka miesięcy. Być może dzieci odurzano po to, żeby znosiły tą drogę w lepszy sposób albo pełniły funkcje wyroczni i przepowiadały przyszłość - uważają naukowcy.

Z badań antropologicznych chłopca wynika, że naturalne ścieżki nerwów i naczyń krwionośnych były częściowo zwężone lub zablokowane w kręgach szyjnych.

Mogło to powodować zaburzenia krążenia i omdlenia. Być może też z tego powodu został wybrany jako ofiara, bo kapłani mogli uważać, że był wybrany przez bogów - powiedziała.

Oba poddane analizom ciała dzieci były rażone piorunami - szczątki chłopca zachowały się w bardzo kiepskim stanie, bo być może uderzyło go kilka błyskawic. Naukowcy uważają, że stało się to już po ich śmierci. A działaniu wysokich temperatur świadczą ślady zeszklonej ziemi w jednym z grobów i silne przepalenia.

Archeolodzy nie wiedzą, jaka była bezpośrednia przyczyna zgonu dzieci. Nie są widoczne ślady uderzeń na czaszkach, jak w innych podobnych przypadkach, możliwe więc, że dzieci pochowano żywcem.

   Źródło: naukawpolsce.pap.pl, autor: Szymon Zdziebłowski, PAP – Nauka w Polsce

Polecamy e-booka Magdaleny Makówki „Władza, miłość, zdrada. Życie prywatne brytyjskich władców 1714–1837”

Magdalena Makówka
„Władza, miłość, zdrada. Życie prywatne brytyjskich władców 1714–1837”
cena:
16,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
200
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-52-5
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Nauka w Polsce
Powyższy materiał jest przedrukiem z serwisu internetowego „Nauka w Polsce” współtworzonego przez Polską Agencję Prasową i Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Publikacji dokonano na zasadach określonych przez PAP S.A.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone