Ridley Scott – „Gladiator” – recenzja i ocena filmu

opublikowano: 2021-03-21 13:00
wolna licencja
poleć artykuł:
W historii kinematografii są filmy, które znamy niemal na pamięć i niezależnie od jakiej sceny rozpoczniemy oglądanie, zawsze chętnie przysiadamy na dużej, by ponownie rozkoszować się ulubioną produkcją. Tak jest z wyreżyserowanym przez Ridleya Scotta „Gladiatorem”, który od dwudziestu lat cieszy się nieprzerwaną popularnością.
REKLAMA

Ridley Scott – „Gladiator” – recenzja i ocena filmu

„Gladiator”
nasza ocena:
10/10
Tytuł oryginalny:
„Gladiator”
Premiera:
5 maja 2000
Gatunek:
historyczny, kostiumowy
Reżyseria:
Ridley Scott
Scenariusz:
David Franzoni
Kraj produkcji:
USA
Produkcja:
Douglas Wick, David Franzoni, Branko Lustig
Dystrybucja:
Dreamworks, Universal Pictures
Czas:
171 min

„Gladiator” w 2000 roku był nominowany do Nagrody Akademii w siedmiu kategoriach. Ostatecznie zgarnął pięć statuetek – za główną rolę męską, scenariusz, efekty wizualne, kostiumy i oczywiście tę najważniejszą, czyli za najlepszy film. Choć dla wielu widzów nagrody filmowe nie stanowią o wartości dzieła, to moim zdaniem w tym wypadku pomyłki nie było i produkcja Ridleya Scotta zasłużenie święciła triumfy na całym świecie.

Wódz, który stał się niewolnikiem, niewolnik, który został gladiatorem i sprzeciwił się woli cesarza. Wzruszająca historia. Ludzie chcą poznać jej koniec i tylko śmierć kogoś ważnego ich zadowoli – taki mniej więcej cytat pada z ust jednego z głównych bohaterów „Gladiatora” i w zasadzie idealnie oddaje on fabułę dwuipółgodzinnego filmu.

Akcja rozpoczyna się w 180 roku n.e., podczas zwycięskich dla Cesarstwa Rzymskiego wojen markomańskich. Po decydującej bitwie na ekranie widzimy zmęczonych żołnierzy wiwatujących na cześć swojego wodza Maximusa Decimusa Meridiusa, granego przez Russella Crowe’a. Dochodzący do kresu życia cesarz Marek Aureliusz, prosi Maximusa, aby to on po nim przejął władzę – tłumacząc, że jego prawowity syn Kommodus nie posiada odpowiednich wartości do piastowania zaszczytnej funkcji cesarza rzymskiego.

Rozpoznawszy zamiary ojca, Kommodus zabija go i rozkazuje wymordować Maximusa i jego rodzinę. Wódz unika jednak śmierci i powraca do domu, gdzie odnajduje zwłoki żony i syna pośród zgliszczy swej posiadłości. Splot okoliczności sprawia, że dostaje się w ręce handlarza niewolników. Tym sposobem były legat rzymski staje się gladiatorem i postanawia pomścić rodzinę.

Od postaci bije charyzma

Nie ulega wątpliwości, że największą gwiazdą „Gladiatora” jest Russell Crowe, który wtedy był u szczytu aktorskiej kariery. Wystarczy wspomnieć, że rok po zdobyciu Oscara za rolę Maximusa, odebrał nominację do tej nagrody – tym razem za postać Johna Nash’a w znakomitym „Pięknym umyśle” Rona Howarda, co tylko potwierdza jego kunszt. Jego Maximus cieszy się ogromnym szacunkiem wśród żołnierzy. Jest nieskażony politykierstwem, wyznaje tradycyjne wartości i jest jak gdyby ucieleśnieniem cech doskonałego władcy.

Drugą twarzą dla której chętnie ogląda się „Gladiatora” jest Kommodus, w którego wcielił się jeszcze słabo wówczas znany polskim widzom Joaquin Phoenix. Późniejsze role w „Buffalo Soldiers”, „Spacer po linie”, „Ona”, „Bracia Sisters” czy niedawno „Jokerze”, pokazują że Phoenix to talent przynajmniej tej samej miary co jego ekranowy rywal w „Gladiatorze”. Kommodus stworzony przez Phoenixa od samego początku budzi niechęć i obrzydzenie. Doskonale odegrał rolę bezwzględnego i przebiegłego mordercy, sadysty i despoty, co znakomicie kontrastowało ze szlachetnym Maximusem.

Obowiązkowo należy wspomnieć o postaci Proxima, którego zagrał zmarły w trakcie kręcenia recenzowanej produkcji angielski aktor Oliver Reed. Pojawiający się w kilku scenach Proximo to były gladiator, któremu wolność podarował sam Marek Aureliusz. Od Reeda bucha ogromna charyzma – jego bohater to człowiek twardy, ciężko doświadczony przez życie, ale i stanowiący inspirację dla naszego protagonisty.

REKLAMA

Mamy tutaj również wątek miłosny, w którym w rolę femme fatale wciela duńska aktorka Connie Nielsen jako Lucylla. Córka Marka Aureliusza w filmie Scotta jawi się jako postać dość tajemnicza. Reżyser jedynie sygnalizuje jej wcześniejszą relację z Maximusem, resztę pozostawiając domysłom widza. To właśnie ona w oczach „filozofa na tronie” posiadała cechy, których nie odziedziczył jej brat. Po przejęciu władzy przez Kommodusa musi mu się bezwzględnie podporządkować, a każdy przejaw braku lojalności może skutkować straszliwymi konsekwencjami. Lucylla to postać przebiegła, której jednak kibicujemy w miarę rozwoju wypadków na ekranie.

Należy także podkreślić, że jak to u Ridleya Scotta bywa, całość dopełnia świetna, nastrojowa ścieżka dźwiękowa, którą skomponował doskonale znany widzom niemiecki kompozytor Hans Zimmer. Głos Lisy Gerrard to zresztą wizytówka głównego motywu muzycznego filmu.

„Gladiator”: Między prawą a fikcją

Filmowy „Gladiator” wielokrotnie był brany na tapet przez historyków i, najłagodniej mówiąc, to dzieło nakręcone przez Scotta jest bajką kostiumową, która ma przede wszystkim dawać dobrą rozrywkę. Wystarczy wspomnieć, że Maximus nigdy nie istniał, a Kommodus nie udusił Marka Aureliusza, który kilka lat przed swoją śmiercią uczynił go współrządzącym. Wiele zastrzeżeń budzą wspaniałe walki gladiatorskie, które wprawdzie wyglądają efektownie, jednak odbiegają od rzeczywistości. Poza tym dowiadujemy się, jakoby Marek Aureliusz zakazał walk gladiatorskich w Rzymie. Nie jest to prawda, ponieważ taki zakaz nie dotyczył Koloseum, a mało istotnej prowincji rzymskiej. Komnaty Kommodusa przypominają momentami wyjęte z innej epoki lub nawet z innego gatunku filmowego. Trzeba jednak przyznać, że scenografowie w innych miejscach spisali się na medal. Anachroniczne jest też wykorzystanie niedorzecznego motywu przywrócenia republiki – mamy tu starcie koncepcji wyidealizowanej republiki reprezentowanej przez szlachetnych ludzi i złego imperium, za którym stoją chciwi, cyniczni okrutnicy. Brzmi znajomo.

Warto przy tej okazji wspomnieć o filmie Anthony’ego Manna „Upadek Cesarstwa Rzymskiego” z 1964 roku. Scenarzyści „Gladiatora” wykorzystali szereg wątków z tego filmu, począwszy od zabójstwa Marka Aureliusza, w którym palce maczał jego syn. Pojawia się tam również istotny dla fabuły temat walk na arenie z udziałem Kommodusa.

Gladiator wiecznie żywy

Pomimo wymienionych uwag jest tutaj wielu ponadczasowych myśli – „W końcu kiedyś wszyscy umrzemy. Szkoda że nie możemy wybrać jak, ale możemy zdecydować jak przyjmiemy nasz koniec, aby zapamiętano nas jako ludzi”. Tak jak to było wspomniane, „Gladiator” jest filmem, który się nie starzeje. Nadal wzrusza, trzyma w napięciu i zachęca do zapoznania się z faktami historycznymi. Jednym słowem recenzowane dzieło dostarcza widzowi pierwszorzędnej rozrywki, a o to przecież chodzi.

Polecamy e-book Mariusza Gadomskiego – „Jak zabijać, to tylko we Lwowie”

Mariusz Gadomski
Jak zabijać, to tylko we Lwowie
cena:
16,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
224
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-40-2
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Maciej Gach
Politolog, współpracownik Radia Gdańsk. Jego zainteresowania koncentrują się wokół funkcjonowania systemów politycznych i partyjnych w Europie oraz zagadnień związanych z najnowszą historią Polski po 1945 roku. Zapalony miłośnik biegania.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone