Wielkie poruszenie w Egipcie - niemieccy badacze-amatorzy zdrapali resztki malowideł naściennych w piramidzie Cheopsa

opublikowano: 2013-11-24 18:02
wolna licencja
poleć artykuł:
Naukowcy z Niemiec poważnie nadużyli zaufania egipskiego Ministerstwa Starożytności, które zezwoliło im na wejście do słynnego grobowca. Samowolnie zeskrobali ze ścian pozostałości hieroglifów i wywieźli je do Drezna.
REKLAMA

Stefan Erdmann, autor kontrowersyjnych książek i popularyzator teorii spiskowych dotyczących m.in. starożytnego Egiptu oraz archeolog eksperymentalny Dominique Görlitz zdrapali ze ścian komory królewskiej piramidy Cheopsa delikatne ślady malowideł. Pobrane próbki niezwłocznie wywieźli do Instytutu Freseniusa w Dreźnie, aby tam zlecić ich przebadanie. Chcieli sprawdzić, czy hieroglify faktycznie pochodzą z czasów Cheopsa, czy też może są podróbką z czasów nowożytnych.

Piramida Cheopsa ok. 1937 r. (domena publiczna).

Wśród niektórych badaczy utrzymuje się bowiem dość wątpliwy pogląd, który autora wydrapanych obecnie malowideł upatruje w angielskim archeologu Howardzie Vysie. Badał on piramidę w 1837 r. i zdaniem pewnych osób sam namalował hieroglify aby dodać splendoru swoim odkryciom. Erdmann i Görlitz postanowili najwidoczniej sprawdzić tę teorię. Jak się okazuje, ich zuchwały występek może jednak pójść na marne. Instytut Freseniusa już zakomunikował, że czas powstania malowideł będzie bardzo trudny do ustalenia ze względu na niski poziom zawartości węgla w dostarczonych próbkach.

Co najmniej naganne zachowanie niemieckich badaczy wywołało istną burzę w egipskim Ministerstwie Starożytności. Jego szef Mohammed Ibrahim, gdy tylko dowiedział się o całym zajściu, wezwał prokuratora generalnego do wszczęcia dochodzenia przeciwko niemieckim ekspertom i zapowiedział włączenie do sprawy Interpolu. Piramida Cheopsa nie jest kamieniołomem, z którego każdy amator może zabrać według swojego widzimisię parę okruchów - skomentował Ibrahim. W czwartek wprowadził ponadto w życie generalny zakaz prywatnego zwiedzania obiektów archeologicznych, które nie są dostępne publicznie.

Jak do sprawy odnoszą się sami zainteresowani? Görlitz nie poczuwa się do winy. W rozmowie z Deutsche Presse-Agentur oświadczył, że działał jedynie dla dobra badań. Instytut Freseniusa również umywa ręce oznajmiając, że nie ma nic wspólnego z pobraniem próbek, a jedynie dostał parę okruchów w torebce od pana Erdmanna. On sam zupełnie inaczej podchodzi do sprawy – według Spiegel Online „niemal rozpaczliwym tonem” przyznał, że nie przemyślał swoich poczynań. To wszystko działo się bardzo szybko. Nie zastanawiałem się nad tym, to była spontaniczna decyzja - stwierdził. Napisał ponadto list do egipskiego Ministerstwa Starożytności, w którym oficjalnie przeprosił za swój postępek i wyraził chęć zapłaty za poniesione straty.

Źródła: focus.de, spiegel.de, blog.selket.de (1, 2).

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Julita Kamionowska
Studentka historii na Uniwersytecie Warszawskim. Interesuje się historią XIX wieku, szczególnie dziejami ziem polskich, litewskich i rosyjskich. Poza historią pasjonuje się też sportem (zwłaszcza skokami narciarskimi i lekkoatletyką).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone