Żyjemy w czasach pomieszania pojęć
Prawo i Sprawiedliwość wygrało ostatnie wybory parlamentarne, zdobywając w nich zdolność do samodzielnego rządzenia. Władzę przejmie partia prawicowa, konserwatywna i wyraźnie odwołująca się w swoim programie do kategorii „porządku” oraz wspólnoty narodowej. Tymczasem część mainstremowych mediów o profilu lewicowo-liberalnym obwieszcza koniec demokracji, nadchodzącą dyktaturę i czas chaosu. Dyskurs ten zdaje się mówić: przenosimy się do lat 20. i 30., gdy w Europie rozkwitały autorytaryzmy. Czytając te teksty i lamenty dochodzi się do wniosku, że wystarczy dobrze się wsłuchać, by usłyszeć stukot podkutych butów NSDAP maszerującej, by ukatrupić Republikę Weimarską.
Ceremonia NSDAP w Berlinie, 1933 r. (Źródło: Das Bundesarchiv, fot. Carl Weinrother, B 145 Bild-P049613, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany). Drugą falę „historycznych etykietek” wywołała partia Razem, która choć zajęła ostatnie miejsce w wyścigu komitetów ogólnopolskich, to odniosła sukces, a na finiszu kampanii stała się sensacją, w szybkim tempie zbierającą zainteresowanie mediów i wyborców. Partia ta wieloma punktami swojego programu, zwłaszcza gospodarczego, odstaje od mainstreamu politycznego, jednak w ogólnej linii trzyma się mieszanki socjaldemokratycznych idei zachodnioeuropejskich i skandynawskich z pierwszej połowy XX wieku i postulatów nowolewicowych ruchów wyrosłych na gruncie ostatniego kryzysu ekonomicznego. Tymczasem w dyskursie nazywa się ową partię komunistami (lub kryptokomunistami), bolszewikami, trockistami no i oczywiście lewakami. To ostatnie określenie, oznaczające pierwotnie skrajnie lewicowe ugrupowania (lub frakcje w obrębie partii komunistycznych), takie jak niemiecka RAF czy europejscy maoiści, w ostatnim czasie robi dużą karierę jako obuch na każdego, kto nie wyznaje prawicowego światopoglądu.
Hitler, bolszewicy, faszyzm, skrajne lewactwo – to etykietki, które co i raz komuś się przyczepia z pełną premedytacją. Etykietującym wydaje się, że wiedzą co to oznacza, że „mówią jak jest”. Niestety, nie zastanawiają się nad tym, z czym pierwotnie związane jest określenie, którym okładają swojego przeciwnika politycznego. Nie widzą tego, że rzeczywistość, zarówno historyczna, jak i współczesna, jest bardziej złożona, a bogactwo myśli politycznych to coś więcej nie tylko podział na „swoich” i „obcych”.
Historia XX wieku to czas prostego dzielenia się na dwa obozy. W latach 30. faszyzm miał walczyć z komunizmem, a po wojnie świat miał kręcić się wokół sporu USA i obozu demokracji i kapitalizmu z ZSRR i postępową ludzkością. W pewnych sytuacjach wyostrzone podziały są potrzebne. Często jednak prowadzą do uproszczenia rzeczywistości i stawiania sytuacji w sposób zerojedynkowy – my albo oni.
Dlaczego o tym piszę? Nie mam zamiaru narzucać komukolwiek swojej wizji świata. Nie lubię jednak, gdy z historii robi się szmatę, którą można lać ludzi myślących w inny sposób. Wolałbym, byśmy z przeszłości czerpali to, co w niej dobre. Niestety, po raz kolejny potwierdza się moja obawa, że znamy historyczne pudełka, a nie wiemy, co się w nich kryje...
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
