6 powodów, dla których powstała turystyka

opublikowano: 2015-10-01 11:00— aktualizowano: 2020-06-09 07:34
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Dzisiaj nikogo nie dziwi, że odpoczywamy podróżując po świecie. A tymczasem narodziny turystyki nastąpiły w dość niezwykłych okolicznościach.
REKLAMA

W celu walki z alkoholizmem. 9 czerwca 1841 r. narodziła się nowoczesna turystyka, a jej ojcem założycielem był pobożny brytyjski baptysta Thomas Cook, z zawodu stolarz, z powołania nauczyciel w szkółce niedzielnej i aktywista ruchu na rzecz abstynencji. Tego dnia wyruszył z Leicester do Lougborough na wiec towarzystwa trzeźwości. 25 km pokonał koleją, dzięki właśnie otwartej linii Midland. Po drodze wpadł na pomysł, jak wykorzystać nowy środek transportu do walki z alkoholizmem. Miesiąc później 570 osób namówionych przez Cooka udało się do Lougborough na kolejny wiec. Organizator sam zakupił bilety, płacąc po pensie za milę, dla dzieci za połowę stawki.

Cook nie poprzestał na dowożeniu ziomków na kolejne wiece abstynentów. Propaganda propagandą, ale jeszcze skuteczniejsze będzie stworzenie ludziom alternatywy dla flaszki ginu lub whisky, rozumował. Kolejnym pomysłem było zorganizowanie wycieczki do Liverpoolu. Zanim udało się tam 350 chętnych, Cook sam pojechał na miejsce, zarezerwował hotel i zadbał o moralnie właściwą rozrywkę dla uczestników. W 1846 r. 500 mieszkańców Leicester mogło dzięki Cookowi odwiedzić Glasgow i Edynburg. Rok potem kolejna grupa udała się do Dundrum Bay, by ujrzeć wyrzucony przez sztorm na brzeg żelaznokadłubowy statek SS „Great Britain”, którego niedawne wodowanie odbiło się szerokim echem w całej Anglii.

Na wystawę światową. Ale prawdziwy rozkwit interesu datuje się od 1851 r., kiedy to w Londynie otwarto pierwszą wystawę światową. Mimo ostrej konkurencji cenowej ze strony gotujących się na tę okazję linii kolejowych Cook potrafił pozyskać ponad 165 tys. klientów. Było to możliwe dzięki zakrojonej na wielką skalę kampanii reklamowej. Cook organizował w miastach prowincjonalnych festyny i przemarsze orkiestr reklamujące samą wystawę i oczywiście firmę, która umożliwi każdemu chętnemu – za niewielką opłatą i bez zbędnych kłopotów – zapoznanie się z najwybitniejszymi osiągnięciami ludzkości. Ci, których nie stać było na jednorazowy wydatek, mogli otrzymać kredyt potrącany później z pensji.

Jedna z pierwszych lokomotyw - tzw. Rakieta Stephensona (fot. William M. Connolley; Creative-Commons-Lizenz „Namensnennung – Weitergabe unter gleichen Bedingungen 3.0 nicht portiert)

W świat. W 1856 r. podopieczni Cooka po raz pierwszy przekroczyli granicę Anglii, udając się za kanał La Manche. W 1864 r. Cook i Syn oferowali wycieczki do Francji, Szwajcarii, Włoch oraz szybką podróż przez Europę: Paryż, Waterloo, Kolonia, Heidelberg, Baden-Baden. W 1879 r., aby ułatwić podróże zagraniczne, Cook wyemitował pierwsze czeki podróżne, a 6 lat później rząd brytyjski zlecił mu przetransportowanie 15 tys. żołnierzy do Sudanu. Ci, którzy mieli dość czasu i środków, mogli z Cookiem udać się na Bliski Wschód.

REKLAMA

Tekst jest fragmentem Pomocnika Historycznego POLITYKI „O kolei po kolei”:

Pomocnik Historyczny POLITYKI „O kolei po kolei”
cena:
24,99 zł
Wydawca:
Polityka
Rok wydania:
2015
Okładka:
klejona
Liczba stron:
164
Format:
A4

Klucz w kolei. Kluczowym elementem w biznesowym planie Cooka była kolej. Bez niej nie narodziłaby się nowoczesna turystyka. Dzięki drogom żelaznym można było w miarę wygodnie podróżować. Wagon – niezależnie od klasy – stanowił rodzaj bańki środowiskowej oszczędzającej podróżnym niebezpieczeństw i niewygód zniechęcających dotąd wiele osób do wyruszania w niedaleką nawet podróż. Kiedy w 1841 r. linia kolejowa dotarła do nadmorskiego Brighton, na pierwszą zorganizowaną wycieczkę z Londynu zapisało się tylu chętnych, że trzeba było podstawić 57 wagonów ciągniętych przez 6 lokomotyw.

Ostatnie poty i czas wolny. Nie bez znaczenia była też szybkość podróży, bo w epoce, o której mowa, czas wolny był nowością. Nie dość, że normalna dniówka trwała 12,5 godz., to od połowy XVIII w. stopniowo likwidowano dni wolne od pracy, zarówno święta religijne, jak i tradycyjne szewskie poniedziałki (w Anglii określane terminem Saint Monday). Jak wyliczył szwajcarski historyk Hans-Joachim Voth, w 1760 r. pracowano w Londynie 208 dni w roku, a pół wieku później już 306 dni. Zmiana tendencji ku wyciśnięciu z pracownika ostatnich potów nastąpiła w drugiej połowie XIX w. i to wcale nie za sprawą związków zawodowych, lecz przedsiębiorców kolejowych. W 1871 r., na wniosek posła Lubbocka, parlament uchwalił Bank Holiday Act, wprowadzający cztery dni wolne od pracy w roku. Nie były one związane ani z religijnymi świętami, ani z rocznicami państwowymi, więc początkowo ochrzczono je mianem dni świętego Lubbocka, a dziś funkcjonują po prostu jako Bank Holidays.

Obraz piviso, Pixabay License

Kilka lat później pojawiły się tygodniowe płatne urlopy dla robotników, podobne do tych, którymi już od jakiegoś czasu cieszyli się urzędnicy i handlowcy. Wszystko to akceptowali członkowie Izby Gmin, choć jeszcze niedawno dominowało wśród elit przekonanie, że robotnikom należy płacić tyle, by jedynie z trudem mogli się utrzymać. Tylko wówczas biedni będą pracowici i przedsiębiorczy. Każde ustępstwo płacowe czy socjalne groziło pogrążeniem się mas pracujących w alkoholizmie i zgubnej dla etosu pracy rozrzutności. Obawy ekonomistów i moralistów musiały ustąpić wobec faktu, że ponad połowa członków Izby miała udziały w liniach kolejowych, które były największymi beneficjentami świątecznych podróży.

Pedały kontra tory. Kolej pozostawała wielkim beneficjentem (a zarazem i dobroczyńcą) turystyki jeszcze długo. To, co jej miało w przyszłości zagrozić, początkowo wyglądało jak groteskowa zabawka. Skonstruowany przez barona Dreisa w 1816 r. rower bez pedałów, potem bicykl, bezpieczny rower Starleya z 1885 r. (taki jak dzisiejsze) i wreszcie samochód rozbudzały stopniowo właściwy człowiekowi Zachodu indywidualizm. Jak pisał konstruktor i wynalazca Hiram Percy Maxim: „powodem, dla którego nie zbudowaliśmy wcześniej mechanicznego pojazdu drogowego, było to, że rowery jeszcze się nie rozpowszechniły i nie skierowały ludzkich umysłów ku możliwościom niezależnych, długodystansowych podróży po zwykłych drogach. Myśleliśmy, że kolej nam wystarczy”. Nie wystarczyła.

Tekst jest fragmentem Pomocnika Historycznego POLITYKI „O kolei po kolei”:

Pomocnik Historyczny POLITYKI „O kolei po kolei”
cena:
24,99 zł
Wydawca:
Polityka
Rok wydania:
2015
Okładka:
klejona
Liczba stron:
164
Format:
A4
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Kopczyński
Doktor habilitowany, adiunkt w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego, członek redakcji magazynu historycznego „Mówią Wieki” oraz „Przeglądu Historycznego”.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone