600-lecie bitwy pod Grunwaldem oczami rekonstruktora...

opublikowano: 2010-07-19, 19:47
wolna licencja
... czyli jak my, rycerze i mieszczanie, widzimy to, co działo się na polach grunwaldzkich w dniach 12-17 lipca 2010.
reklama

Obchody 600-lecia bitwy pod Grunwaldem zapowiadane były już od dłuższego czasu jako najbardziej wyjątkowa impreza tego roku, która zgromadzi masę widzów i rekonstruktorów. Szumne zapowiedzi organizatorów, liczne spoty reklamowe i Mariusz Pudzianowski jako twarz imprezy miały ściągnąć widzów nie tylko z Polski, ale i zza granicy.

(fot. Waldemar Kowalski)

Po raz pierwszy w historii tej inscenizacji na pole wyszło około 2 tysięcy zbrojnych z Europy oraz USA, a obozy rycerskie zgromadziły ponad 6 tysięcy rekonstruktorów

oficjalnej strony bitwy pod Grunwaldem. "]. Osiągnięto także rekordową liczbę widzów – pojawiło się ich bowiem około 150 tysięcy
Głosu Pomorza. "]. Dodatkowym, niewątpliwym sukcesem organizatorów było ściągnięcie na miejsce setek najlepszych rzemieślników (krawców, kowali, płatnerzy, kaletników, szewców i innych specjalistów od zaopatrywania rycerstwa w najbardziej potrzebne artykuły) nie tylko z Polski, ale całej Europy.

Rycerstwo przez pół roku przygotowywało się do tej imprezy – już od lutego znana była tzw. „Czerwona książeczka”, czyli wytyczne dotyczące uzbrojenia i strojów wymaganych na inscenizacji

, a także inne wymagania. Od marca w niektórych chorągwiach zaczynało brakować miejsc. Najpóźniej do maja miały zostać zgłoszone osoby biorące udział w inscenizacji. Część wymagań było tak wyśrubowanych, że niektóre mniejsze bractwa do samego końca nie były pewne, czy zostaną dopuszczone do bitwy i czy znajdzie się dla nich miejsce w obozowisku.

Średniowieczne klimaty

Zanim przejdę do relacji z samej inscenizacji chciałabym opowiedzieć o życiu w obozie rycerskim. Wchodząc do niego mamy wrażenie, że czas naprawdę cofnął się o 600 lat. Ludzie w strojach historycznych krzątający się między soldierami, stożkami i pawilonami

, mieszający coś w kociołkach, czyszczący bądź kompletujący uzbrojenie, łatający lub wykańczający stroje, ćwiczący fechtunek a nawet pociągający coś z bukłaków, sprawiają, że turyści zostają oszołomieni i wciągnięci do średniowiecza. Jedynie subtelne przejawy teraźniejszości – czy to język, jakim się posługują odtwórcy, czy to ledwo zauważalne gesty wskazujące na używanie nowinek technicznych wprost z XXI wieku, mogą nas przekonać do tego, że jednak to nie średniowiecze. Obozy rycerskie mają swoją magię i klimat – tylko przebywając w nich można poczuć się prawie jak w wiekach średnich.

reklama

Wróćmy jednak do samej imprezy. Pierwsi rekonstruktorzy zaczynali pojawiać się na miejscu już w poniedziałek 12 lipca. Przed inscenizacją zaplanowanych było masa imprez towarzyszących, w tym liczne turnieje: miecza długiego odbył się w środę 14 lipca, konny w czwartek, natomiast turniej Martina mogliśmy podziwiać w piątek. Oprócz turniejów zorganizowane były również warsztaty dla turystów i rekonstruktorów. Od środy zaczęły się intensywne przygotowania do bitwy tj. manewry, próby, próby i jeszcze raz próby.

W piątek odbyła się próba generalna przed bitwą. Co tu dużo mówić – tradycją już jest, że spora część odtwórców na próbę generalną przybywa nie w historycznych strojach grunwaldzkich, lecz przebrani w stroje nawiązujące do popkultury, bądź pochodzące z innych epok historycznych. W tym roku nie było inaczej, bowiem na próbę generalną przybyli jeźdźcy Navi z filmu Avatar Jamesa Camerona, kilku ninja (w tym jeden chorąży), grupa arabskich szejków, jeźdźcy w Pickelhaubach. Pozostała część przybyła jedynie w podstawowej bieliźnie średniowiecznej – z racji letnich upałów.

Inscenizacja nie zachwycała

Dzień bitwy, ukoronowanie rycerskiego sezonu, zaczął się od mszy polowej według formularza z roku 1410, potem zaczęły się intensywne przygotowania do bitwy – apele, odprawy etc. W międzyczasie na widowni już od około 8 rano zaczęli pojawiać się pierwsi turyści. Około 10 nie można było znaleźć się blisko pola, bowiem nie było tam już po prostu miejsca. Co do samego pola bitwy-inscenizacji - w tym roku zostało ono bardzo mocno zawężone, co ograniczyło tym samym manewry i pozwoliło powiększyć widownię. Około 13:00 nastąpił przemarsz wojsk, a o 14:00 zaczęła się sama inscenizacja.

reklama

Bitwa miała zachwycić nas swoim rozmachem, wielkością, jednak coraz większa liczba uczestników na coraz mniejszym polu nie uatrakcyjniła w żaden sposób widowiska. Pewne zapowiedziane elementy nie zostały wykorzystane – wspominano wiele o użyciu wagenburgów w czasie inscenizacji czy o odśpiewaniu przez stronę polską Bogurodzicy. Jednakże wagenburgi stały w obozie jako atrakcja, Bogurodzica znów została puszczona z playbacku, a na dodatek ćwiczone od paru dni manewry okazały się tak chaotyczne, że tylko oczy widza, który bitwę oglądał po raz pierwszy, mogły być zachwycone. Owszem kilka elementów mogło się podobać, ale elementarne błędy czy niedociągnięcia raziły na tyle, by widowisko nam popsuć. Muszę wspomnieć o szarży konnicy polskiej, która po dotarciu do głównych sił krzyżackich zatrzymała się i zawróciła, czy chociażby o rozpadających się szykach maszerujących ugrupowań.

Niektórzy widzowie twierdzili nawet, że gdyby nie znajomość historii, nie byliby pewni, która z frakcji zwyciężyła – widownia bowiem usadowiona często zbyt daleko od pola, często pod różnymi dziwnymi kątami oglądająca bitwę nie była w stanie ocenić, kto wygrywa bądź przegrywa. Tu po raz kolejny wychodzi fatalna w skutkach decyzja o zawężeniu pola bitwy. Krytyka musi jednak pójść dalej – widzowie oddaleni od pola bitwy, nie widząc dokładnie co dzieje się na placu boju, mieli słyszeć głos lektora, jednakże nagłośnienie było fatalne i z oddalenia narracja była bardzo słabo słyszalna, wszystko bowiem zagłuszały karetki odwożące omdlałych rycerzy i widzów do polowego szpitala.

reklama

Organizatorzy też się nie popisali

Moja skromna opinia o tym wydarzeniu, opinia osoby zajmującej się odtwórstwem, która liczyła także (zgodne z zapowiedziami) na dobre widowisko, niestety jest niezbyt pochlebna. Zacznijmy od spraw czysto technicznych – utrudniony dojazd do pól grunwaldzkich, gigantyczne korki, parkingi z których nie sposób wyjechać, sprawiły, że w przyszłości na inscenizację ludzie nie będą chcieli przyjechać. Idąc dalej tym tropem – na polach namiotowych ciężko było o wodę, i chociaż niemalże wszystkie były wyposażone w jej ujęcia, w pewnych momentach można było odczuć braki i przerwy w dostawie. Po bitwie wody już nie było – do obozu rycerskiego dowiozła ją straż! Pola namiotowe natomiast musiały się obyć bez niej. Rzecz kolejna – okoliczne sklepy (oddalone od pola bitwy o kilka kilometrów), narzuciły niezwykle wysokie marże i czerpały niewyobrażalne zyski, zarówno z turystów, jak i z odtwórców, którzy zaryzykowali wypad do Stębarka, Grunwaldu czy Frygnowa. Sklepy czerpały głównie zysk ze sprzedaży żywności i wody pitnej, która nawet dla odtwórców nie była zapewniona. W sobotę, w godzinach około południa ciężko było dostać w sklepach jakiekolwiek jedzenie, potem było jeszcze gorzej, ceny zaś na straganach były mocno wywindowane. Następnym błędem w organizacji tego widowiska jest fakt niezwykle utrudnionego kontaktu ze służbami medycznymi – funkcjonował tylko jeden polowy szpital, z którego osoby ciężej poszkodowane odsyłano do szpitali oddalonych od miejsca bitwy o dziesiątki kilometrów. Służba medyczna była dość niemiła, panował tam chaos, a przede wszystkim było jej zbyt mało.

Narzekać można by bez końca, ale nie starczyłoby miejsca, gdybym chciała wypisać to wszystko. Krótko i na temat – organizatorzy nie byli przygotowani na tak dużą ilość odtwórców i turystów, jaka pojawiła się na ich imprezie. Ale przecież sami zgodzili się gościć tylu rycerzy i szacunkowo obliczyli ilu widzów mogło pojawić się na bitwie. Czemu więc tak słabo przygotowali się na ich przyjęcie?

Bitwa pod Grunwaldem na portalu Histmag.org:

Tekst zredagował: Tomasz Leszkowicz

reklama
Komentarze
2010-09-05 21:08
Gość: chrisser
Byłem pierwszy raz na Grunwstoku. Gmina tłumaczyła się, że nie dostaną funduszy na rozbudowę drogi dojazdowej od krajowej 8 do pól grunwaldu. Inna spraw, że nie przewidziano tak dużej liczby turystów i brakowało policji, służb medycznych i podstawowej sprawy w obozach ciepłej i zimnej wody do mycia. Co do samej inscenizacji to trudno od nas wymagać zaangażowania, gdy temperatura w cieniu była 35 C, a na słońcu niektórzy smażyli na blachach jajka. Warunki były ekstremalne dla cięzkozbrojnych. Pot zalewał mi oczy i szczypał zawartą w nim solą. W odróznieniu od organizatorów odtwórcy zachowali się jak profesjonaliści.
Odpowiedz
2010-07-25 08:43
Gość: Nadia
\"Rzecz kolejna – okoliczne sklepy (oddalone od pola bitwy o kilka kilometrów), narzuciły niezwykle wysokie marże i czerpały niewyobrażalne zyski, zarówno z turystów, jak i z odtwórców, którzy zaryzykowali wypad do Stębarka, Grunwaldu czy Frygnowa. Sklepy czerpały głównie zysk ze sprzedaży żywności i wody pitnej, która nawet dla odtwórców nie była zapewniona.\" Tegoroczny Grunwald był fatalny, no ale ile można narzekać. Faktycznie cholerny kapitalizm.
Odpowiedz
2010-07-22 15:25
Gość: Kamczatka
Byłem 50 lat temu w Grunwaldzie ,byłem i teraz , dwa razy na inscenizacji -przed bitwą w okolicach Puszczy Kozienickiej / Jedlnia / z udziałem przedstawicieli ambasad :Litwy,Rosji,Białorusi,Tatarstanu / z Ukrainy nikt nie przybył / oraz przedstawicieli władz świeckich i kościelnych .Odegrano hymny i miłe przemówienia ambasadorów tych państw.Odsłonięto pomnik króla Jagiełły.Byli rycerze i WP.Jednym słowem było wspaniale.Byłem również pod Grunwaldem.Rycerstwo było wspaniałe -może trochę brak organizacji.Ale słyszałem gwizdy na naszego ministra obrony.Ale widowisko było wspaniałe a jakie rycerstwo i obozy-tego do końca życia nie zapomnę.Pozdrawiam organizatorów -choć z parkingu odjeżdżałem kilka godzin i samoloty \"Iska\" spóźniły ok 30 min na zakończenie.Brak było Policjantów, Żandarmerii Wojskowej do sterowania ruchem ,odczułem to na własnej skórze ,choć samochód mój oddalony był od imprezy ok 4 km.Brak było płynów -ale za to strumieniami lało się piwo a ja abstynentem jestem-szkoda ,że wojsko wystawiło tylko 2 / dwa / pojazdy wojskowe ,przecież można było przyciągnąć wielu entuzjastów wojska .Nikt o tym nie pomyślał?-może patronat niektórym nie odpowiadał? Może organizacyjnie poprawimy się .
Odpowiedz
2010-07-20 16:44
Gość: Waldemar Kowalski
Niestety w moim ujęciu \"Gość\" ma, przynajmniej w części, rację. Inscenizacja była bardzo chaotyczna, do tego dochodziły problemy z nagłośnieniem. Wydaję się, że zmęczenie stron walczących było maksymalne. To raczej wina pogody aniżeli przygotowania fizycznego, choć - paradoksalnie - później, głównie w wykonaniu piechoty, starcie znacznie się ożywiło.
Odpowiedz
2010-07-20 14:08
Gość
Niestety, jesli tak wygladalo prawdziwe pole bitwy - to zdumiewajace byloby wygranie naszej strony! Wprawdzie inscenizacje ogladalam w TV i to w Kanadzie, wiec moze same ujecia zdjeciowe nawalily, ale w moich oczach byl to jeden chaos, polaczony z amatorszczyzna. W najgoretszych momentach bitwy, wiekszosc rycerzy stala, przygladajac sie niemrawym podskokom i wyskokom towarzyszy. Niektorzy snuli sie po polu bez celu, wyraznie znuzeni upalem, chyba nie wiedzac, gdzie znajduje sie ich miejsce. Statysci byli zupelnie nieprzygotowani i nie umieli \"grac\", a w wypadku inscenizacji jest to konieczne! To takie najogolniejsze spostrzezenia, bo wszystkich trudno, i przykro, wymienic. Mam nadzieje, ze przyszly rok okaze sie lepszy.
Odpowiedz
2010-07-19 21:04
Roman Sidorski
Hm, skąd pomysł użycia wozów taborowych, skoro pod Grunwaldem nikt chyba nie walczył z ich użyciem (choć nie wiem, jak w obozie krzyżackim)?
Odpowiedz
o autorze
Ewa Iwaniec
Studentka historii na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Interesuje się średniowieczem, szeroko pojętą fantastyką i sportem. Moderator naszego forum dyskusyjnego

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone