Tak się powinno robić strony o genealogii

opublikowano: 2010-07-27 21:35
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
„Poznan Project” to jedna z najlepszych baz genealogicznych w Polsce. Wiele przedsięwzięć tego typu przypomina pospolite ruszenie pod hasłem „zbierzmy wszystko” a kończy się zwykle na metrykach z kilkunastu parafii. W tym wypadku jest inaczej.
REKLAMA

Łukasz Bielecki, z wykształcenia doktor biochemii, na pytania: co?, gdzie?, kiedy? odpowiedział – małżeństwa, Wielkie Księstwo Poznańskie, lata 1820–1899. Dzisiaj w założonej przez niego bazie jest ponad pół miliona wpisów – czyli ok. 70% zawartych wtedy małżeństw.

A wszystko zaczęło się od problemów Amerykanów – wśród których poszukiwanie przodków to najpopularniejsze hobby – o polskich korzeniach. Wiele osób natrafiało w dokumentach na nazwę „Posen”, którą tłumaczyło sobie jako Poznań. Tymczasem pod tym określeniem kryło się Wielkie Księstwo Poznańskie, czyli – w języku pruskiej administracji z drugiej połowy XIX wieku – Provinz Posen (Prowincja Poznańska). Można było być pewnym, że nie odnajdą swoich antenatów w Poznaniu.

Zresztą nawet osoby, które uświadamiały sobie ten niuans, musiały sobie zdać sprawę, że odszukanie przodków pochodzących z tak wielkiego terenu jest w praktyce niewykonalne – mówi „Histmagowi” Łukasz Bielecki, założyciel i koordynator Poznan Project. – Problem dotyczył wielkiej ilości osób poszukujących swoich przodków, bo jak widać w XIX wieku powszechnie pomijano miejscowość pochodzenia we wszelkiego rodzaju dokumentach wystawianych w USA, zadowalając się generalnym określeniem regionu pochodzenia.

Wybrać czas i miejsce

Mapa Wielkiego Księstwa Poznańskiego (wyd. Andrzej Słowaczyński, Paryż 1844

Poszukiwania amerykańskich, a także australijskich i niemieckich genealogów, miały utknąć w martwym punkcie za sprawą słowa „Posen”. Stało się jednak inaczej.<i>Kiedyś przyszło mi do głowy, że gdyby zindeksować śluby z wszystkich ponad 500 parafii Wielkiego Księstwa Poznańskiego i stworzyć wyszukiwarkę, to każdą parę małżeńską pochodzącą z tego regionu można by odnaleźć za jednym kliknięciem</i> – wspomina Łukasz Bielecki.Tak narodził się Poznan Project. Jego zaletą są ściśle określone ramy terytorialne i chronologiczne. Początkowo miał obejmować małżeństwa z lat 1835–1884, później rozszerzono widełki do lat 1820–1889. Z pewnością wielu genealogów wolałoby szersze ramy czasowe, zwłaszcza, że objęcie kwerendą jeszcze jednej księgi metrykalnej nie stanowi większego problemu. Inni woleliby bazę danych obejmującą także chrzty i zgony. Znajdą się także osoby, które chciałyby mieć w Poznan Project nie tylko daty roczne, ale i dzienne.Na szczęście wytyczne projektu są przestrzegane i dzięki temu liczy sobie już ponad pół miliona małżeństw. Dla pierwotnego zakresu lat 1835–1884 zindeksowano już 75% parafii katolickich i blisko 30% ewangelickich. Wydaje się być kwestią czasu, kiedy baza stanie się kompletna. Z przyczyn niezależnych nie będzie obejmować wszystkich małżeństw. Część ksiąg metrykalnych, zwłaszcza ewangelickich, zaginęła, szczególnie w 1945 roku – zwraca uwagę Łukasz Bielecki. – Dla okresu około 1880 roku (Kulturkampf) są też luki w księgach metrykalnych naszego regionu, związane z wakatami w parafiach – dodaje.

Strona wyszukiwania Poznan Project

Mimo wszystko zachowane księgi metrykalne z ponad pół tysiąca parafii to ogromny materiał do przerobienia. Początkowo w latach 2000–2006 indeksowaniem zajmowały się głównie osoby ze Stanów Zjednoczonych, Australii i Niemiec, dysponujące skanami odpowiednich metryk. Wyszukiwarka stworzona w 2006 roku przez Macieja Głowiaka spowodowała wzrost popularności Poznan Project, zwłaszcza wśród osób z Polski. W indeksowanie metryk zaangażowało się w sumie ponad sto osób. Najaktywniejsze mają na koncie 50 000 wypisów!

REKLAMA

A gdzie są historycy?

Genealogia jest obecnie najpopularniejszym przejawem zainteresowania się przeszłością. Przodków szukają ludzie różnych profesji, często odległych od historii, i w różnym wieku. Wystarczy zwrócić uwagę na koordynatorów Poznan Project. Łukasz Bielecki jest z wykształcenia biochemikiem, w 2000 roku obronił pracę doktorską pt. Analiza konformacyjna modyfikowanych DNA i RNA metodami symulacji dynamiki molekularnej. Maciej Głowiak skończył informatykę na Politechnice Poznańskiej.

Poznan Project to baza, która ma pomagać w szukaniu przodków. I pomaga. Wystarczy zajrzeć na forum Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego „Gniazdo”. Szaleję w tej chwili ze szczęścia. I płaczę... Znalazłam przed momentem swoich pradziadków – napisała jedna z użytkowniczek. – Gdzie znalazłam? W Project Poznan. To nie jedyny tego typu wpis, chociaż większość z nich jest może nieco bardziej powściągliwa. Jednak każdy genealog-pasjonat, gdy po kilku lub kilkunastu latach poszukiwań odnajduje „brakującego” przodka, odczuwa wielką radość i satysfakcję. Wiele osób zawdzięcza to wyjątkowe uczucie właśnie wolontariuszom z Poznan Project.

Spodziewałem się, że tak wielki projekt wzbudzi zainteresowanie zawodowych historyków, którzy przecież nieraz pracują na księgach metrykalnych. Poznan Project już powinien odgrywać pewną rolę w badaniu rodzin wielkopolskich czy zasłużonych postaci z tego regionu. Jego znaczenie powinno rosnąć z upływem lat – baza nie tylko się rozrasta, ale na bieżąco są przeprowadzane kwerendy w celu usunięcia ewentualnych pomyłek w odczycie nazwisk.

Nie przypominam sobie kontaktu ze strony historyków-naukowców – rozwiewa moje złudzenia Łukasz Bielecki. – Być może jednak takowi korzystają z bazy prywatnie – dodaje.

Gdzie tkwi wyjątkowość?

W Internecie pojawiają się kolejne polskie indeksy ksiąg metrykalnych. Niektóre mają mieć zasięg ogólnopolski. Starają się ogarnąć jak najwięcej danych, ale znalezienie tam ewentualnego przodka jest kwestią szczęścia – trzeba liczyć, że ktoś zabrał się za daną parafię. W Poznan Project jest inaczej. Jeżeli mój praszczur pochodził z Wielkopolski i ożenił się tam między 1820 a 1889 rokiem, znajdzie się w bazie albo już w niej jest, albo nie zachowały się odpowiednie księgi metrykalne.

Znaczenie Poznan Project tkwi nie w robiących wrażenie pół milionach wpisów, ale w owych mniej efektownych około 70%. Pozostaje trzymać kciuki, by ta liczba wciąż rosła.

Przypis

Zobacz też:

Redakcja: Roman Sidorski

Korekta: Justyna Piątek

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michael Morys-Twarowski
Doktorant w Instytucie Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Współautor monografii Dzieje Cieszyna (2010). Publikował artykuły m.in. w „Polskim Słowniku Biograficznym”, „Studiach Historycznych” i „Pamiętniku Cieszyńskim”.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone