Aldo C. Marturano – „Słowiańska Ruś, pogaństwo i kobiety” – recenzja i ocena

opublikowano: 2012-12-13 20:26
wolna licencja
poleć artykuł:
Mafia wareska, natarczywi ministrowie religijnego kultu oraz poganie szanujący przyrodę i czczący Wilgotną Matkę Ziemię – to tylko niektórzy z bohaterów pracy Aldo C. Marturano, wydanej pod polskim tytułem „Słowiańska Ruś, pogaństwo i kobiety” przez wydawnictwo Triglav. Być może taki zestaw postaci nie dziwiłby, gdyby nie fakt, że sam Autor widzi w tej książce esej o znamionach naukowych, podsumowujący jego dotychczasową pracę badawczą.
REKLAMA
Aldo C. Marturano
Słowiańska Ruś, pogaństwo i kobiety
nasza ocena:
1/10
Wydawca:
Triglav
Rok wydania:
2011
Okładka:
miękka
Liczba stron:
139
Format:
170x240mm
ISBN:
978-83-62586-16-5

A.C. Marturano uważa siebie za historyka-amatora, lokując zainteresowania wśród zagadnień dotyczących ruskiego średniowiecza oraz szeroko pojętej kultury słowiańskiej. Z autorskiego biogramu, zamieszczonego na końcu publikacji, można się dowiedzieć, że zna kilka języków z obszaru Europy Środkowo-Wschodniej, a jego wiedza została pogłębiona licznymi pobytami w Polsce, Rosji czy na Ukrainie.

Braki formalne

Zarówno biogram Autora, jak i nawet pobieżnie przejrzany spis treści każą nam się spodziewać wartościowej pracy, ujmującej w kompleksowy sposób temat chrystianizacji i pozycji kobiety w zmieniającym się świecie, przede wszystkim na wczesnośredniowiecznej Rusi. Tymczasem jednak książka całkowicie rozczarowuje, i to na wszystkich możliwych płaszczyznach.

Przede wszystkim na 138 stronach publikacji roszczącej sobie pretensje do naukowości nie ma żadnego przypisu odautorskiego. Otrzymujemy tylko kilka krótkich wyjaśniających notek od wydawcy, których właściwie mogłoby nie być. O literaturze przedmiotu i podmiotu dowiadujemy się natomiast wybiórczo jedynie z napomknień w tekście głównym. Nie można jednak uważać tego za pełną informację – zwykle pojawia się jedynie wskazanie autora przywoływanego źródła czy opracowania. Z kolei odniesienia do takich tekstów, jak byliny czy żywoty świętych, są niedoprecyzowane. Źródła te stają się zatem dla Czytelnika pustymi zbiorami, stwarzającymi wrażenie, że sięgnięcie po którekolwiek z nich da te same efekty i informacje.

Wskazany brak uniemożliwia dodatkowo Czytelnikowi dotarcie choćby do wykorzystanych w publikacji źródeł (warto zaznaczyć – niekiedy bardzo interesujących). Uważam więc, że nawet jeśli Wydawnictwo nie skłoniło Autora do zaopatrzenia pracy w aparat naukowy (być może uznając książkę za popularno-naukową), to przynajmniej na jej końcu powinny pojawić się jakiekolwiek wskazówki bibliograficzne.

Braki merytoryczne i ideologizacja

W konsekwencji Czytelnikowi pozostaje ślepo wierzyć Autorowi. Tu jednak pojawiają się kolejne rozczarowania – oczywiste błędy merytoryczne. Dowiadujemy się bowiem, że już w IX w. n.e. niemiecki Drang nach Osten sięgnął ziem polskich. Ok. 1000 r. Autor dostrzega wyraźny rozłam chrześcijaństwa na katolicyzm i prawosławie. Innym razem okaże się, że Władysław Jagiełło ustanowił na terenach borów północnoeuropejskich park narodowy.

REKLAMA

Wprawdzie z ciężkim sercem, ale można by uznać te błędy za wpadki niedoświadczonego badacza. Na przeszkodzie staje jednak fakt, że wpisują się one w głębsze, ideologiczne założenie całej pracy. Punktem wyjścia do rozważań autora zdają się być koncepcje wypracowane przez Mariję Gimbustas i Monicę Sjöö (sam Autor powołuje się na pracę tej ostatniej pt. „The Great Cosmic Mother”), które nie tylko zainicjowały badania nad matriarchatem, ale stanowią także podstawę wykształcenia się Ruchu Bogini (zwanej też Matką Matek czy Wilgotną Matką Ziemią). Czerpiąc z nich, A.C. Marturano roztacza przed Czytelnikiem obraz pierwotnego świata pogaństwa słowiańskiego, w którym kobieta, jako matka oraz przekazicielka wiedzy i pamięci, posiada pozycję centralną. Rola mężczyzny sprowadza się natomiast do zapewnienia jej i potomstwu pożywienia. Co więcej, w okresach zbrojnych konfliktów, kiedy mężczyźni opuszczają swoje osady, kobiety faktycznie przejmują władzę nad społecznością.

Przełomem będzie pojawienie się zbrojnych grup mężczyzn (do których Autor zaliczy również „mafię wareską”), starających się narzucić społeczeństwu patriarchalny porządek i „autorytet fallusa”. Zaraz za nimi przyjdzie Kościół z własną propagandą, szerzącą mizoginizm, którym podszyte jest – zdaniem Autora – chrześcijańskie szowinistyczne społeczeństwo wieków średnich. W efekcie działania tych dwóch czynników nastąpi również obniżenie pozycji kobiety połączone z likwidacją poligamii, co poskutkuje z kolei zniszczeniem dotychczasowej pomocy społecznej, a w konsekwencji doprowadzi do podziałów ziemi i obniżenia rozrodczości.

W narracji Autora pojawiają się także charakterystyczni bohaterowie nowego świata. Będą to natarczywi ministrowie religijnego kultu, przeprowadzający pranie mózgu władcom. Ci ostatni staną się natomiast marionetkami w rękach Kościoła. Popi czy samozwańczy mnisi irlandzcy ze swoimi fantazjami będą natomiast próbowali włożyć poganom do głowy obcą i niezrozumiałą dla nich wizję światów doczesnego i wiecznego.

Chrześcijaństwo stanie się również czynnikiem prowadzącym do planowej deforestacji Europy Północnej, postępującej na fali gorliwego prozelityzmu. W tym niszczycielskim działaniu, poza biskupami-chrystianizatorami, będzie przodował zakon cysterski określony mianem protokapitalistycznego przedsiębiorstwa. Wreszcie Kościół zainicjuje pańszczyznę.

REKLAMA

Autor, poświęcając jednak główną uwagę Rusi, wskazuje, że nie wszędzie chrześcijaństwo doprowadziło do tak kompletnej degradacji społecznej i ekologicznej. W jego opowieści pojawia się wyrazisty podział na katolicyzm i prawosławie już ok. 1000 r. To właśnie chrześcijaństwo wschodnie odznaczy się łagodniejszą propagandą religijną, będzie elastyczniejsze. Na ziemiach ruskich zachowa się również głęboko zakorzeniony szacunek do kobiety i większa swoboda seksualna. Stąd dzisiejsze Rosjanki mają być spadkobierczyniami i żywymi oznakami zachowania się dawnej – w domyśle: lepszej – kultury. Warto dodać, że tabuizacja seksualności przez Kościół miała, zdaniem Autora, doprowadzić do wytworzenia się wizerunku kobiety-wiedźmy.

Podsumowując, cały przeprowadzony przez Autora wywód opiera się bardzo często na prostym łączeniu w związki przyczynowo-skutkowe uogólnień, koloryzowanych dodatkowo silnie wartościującymi określeniami.

„Nie wszystek umrę...”

Mimo wszystko, gdzieś w całej tej ideologicznej sieczce znajdują się jednak cenne spostrzeżenia. Wartościowy wydaje mi się sposób patrzenia Autora na relacje pogaństwa i chrześcijaństwa. Chodzi mianowicie o poważne podejście do światopoglądu pogańskiego, bez dezawuowania go już na samym początku jako gorszego czy nieistotnego. W efekcie dochodzi do słusznego (i chyba możliwego w jakimś stopniu do zastosowania w podejściu badawczym) odwrócenia akcentów. Chrystianizacja traci bowiem swój deterministyczny charakter czegoś nieuchronnego, co tak czy inaczej musiało nastąpić. Właściwym polem rozważań staje się świat pogańskich wartości, w którym chrześcijaństwo jest niejako ciałem obcym, całkowitą nowością, która musi dopiero wywalczyć sobie swoje miejsce. Przy takim natomiast podejściu proces nawracania pogan, a właściwie proces podważania i zmieniania dotychczasowych wartości, okazuje się mentalnym szokiem dla nawracanych, a metody stosowane przez Kościół i państwo, jak chociażby niszczenie świątyń, nabierają charakteru traumatycznego przeżycia. Tym samym Autor może dostrzec w poganinie po prostu zwykłego człowieka, czującego i myślącego w ramach swojego systemu wartości.

Ważne jest również ujęcie mitologii. Autor nie widzi w wierzeniach pogańskich samoistnego ideologicznego systemu, który po prostu można wymienić na inny. Centrum wyjścia dla rozważań stanowi jednostka (zwłaszcza kobieta) zanurzona we wspólnocie egzystującej w określonym środowisku naturalnym i mającej określony sposób myślenia o rzeczywistości. Wierzenia stanowią natomiast integralną część tej całości. Chrystianizacja jest zatem procesem, który musi mieć swoje tragiczne rysy. Nie chodzi bowiem o przyjęcie tego czy innego dogmatu, ale całościowe przekształcenie dotychczasowego systemu podstawowych wartości i przeświadczeń konstytuujących świat, który otacza człowieka.

REKLAMA

Ocena

I chociaż, czytając omawianą książkę, chciałoby się niekiedy przyklasnąć cennym spostrzeżeniom Autora, to jednak całość rozczarowuje – za sprawą błędów merytorycznych, za sprawą ideologizacji i olbrzymiej ogólnikowości (pogłębionej dodatkowo brakiem aparatu naukowego), a w końcu za sprawą braku warsztatu historycznego, objawiającego się naiwną wiarą w to, co źródła przekazały. Trzeba podkreślić – ta książka nie powinna się ukazać, a przynajmniej nie w takiej formie. Zwłaszcza że w dzisiejszym świecie Czytelnik i tak jest zalewany masą literatury – często nie najwyższych lotów.

Uważam więc, że lepiej poświęcić czas na bardziej wartościowe pozycje. W omawianym przypadku byłaby to chociażby niedawno wznowiona „Mitologia Słowian” A. Gieysztora, zaopatrzona w elementy, o które Wydawnictwo nie zadbało przy wydaniu recenzowanej tutaj pozycji: dobry wstęp dotyczący Autora oraz posłowie, dzięki któremu Czytelnik może spojrzeć na książkę w kontekście najnowszych badań nad mitologią słowiańską. Znajdziemy tu też publikacje poświęcone zarówno całościowemu ujęciu mitologii słowiańskiej (np. A. Szyjewski, „Religia Słowian”), jak i skupiające uwagę na wybranych problemach (prace J. Banaszkiwiecza, S. Rosika, a także zagranicznych badaczy).

W końcu,pomijając kwestię nielicznych literówek i błędów (Mokosz jako bóg, a nie bogini), trzeba zrobić jeszcze jeden zarzut Wydawnictwu. Uważam, że – przy miernym stosunku ceny do jakości – koszt 34 zł za recenzowaną książkę to naprawdę przesada.

Podsumowując, jeśli ma się zbyt dużo wolnego czasu – można sięgnąć do „Słowiańskiej Rusi...” jako do swoistego zwierciadła dla jednego ze współczesnych dyskursów toczących się na tle zagadnienia trzeciej generacji praw człowieka. Jeśli szuka się natomiast informacji o mitologii słowiańskiej, warto skierować wzrok w zupełnie inną stronę.

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Norbert Gołdys
Norbert Gołdys – studiował Stosunki Międzynarodowe na Uniwersytecie Warszawskim. Pasja mediewistyczna i poszukiwanie człowieka z przeszłości skłoniły go jednak do zmiany kierunku. Obecnie jest studentem I roku studiów magisterskich w Instytucie Historycznym UW. Zajmuje się przede wszystkim polskim średniowieczem, ze szczególnym uwzględnieniem dziejów Mazowsza w XI-XIII w. W sowich poszukiwaniach sięga tak po osiągnięcia badaczy źródeł pisanych, jak i owoce pracy archeologów, numizmatyków czy antropologów. Wolne chwile poświęca na turystykę rowerową i grę na gitarze.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone