Allison Pataki, Owen Pataki – „W cieniu gilotyny” – recenzja i ocena
Paryż w czasach rewolucji to niebezpieczne miejsce. Na Placu Republiki ustawiono gilotynę – udoskonalone narzędzie do ścinania arystokracji i nowego porządku. Egzekucje są tak częste, że woda w Sekwanie zmienia kolor od spływające do niej krwi. Ale życie toczy się dalej […] Jean-Luc i Marie często nie mają co jeść, ale są szczęśliwi. André i Sophie mają potężnych wrogów i muszą ukrywać swoje uczucie […]. Losy tych czworga splatają się i są najlepszym odzwierciedleniem ówczesnej epoki. Czasu, kiedy nikt nie był pewny jutra, anarchia i terror łamały najsilniejszych i tylko nielicznym udało się zachować godność i ocalić marzenia.
Fragment opisu z okładki książki
Allison Pataki jest autorką kilku powieści historycznych, z których na język polski przetłumaczone zostały dwie poświęcone cesarzowej Elżbiecie, żonie cesarza Franciszka Józefa Habsburga, pieszczotliwie zwanej Sisi [Sisi. Cesarzowa mimo woli ; Sisi. Samowolna cesarzowa]. W pracy nad niniejszą powieścią pisarce pomagał jej brat, Owen Pataki.
Akcja powieści zaczyna się w 1792 roku, w ogarniętym Rewolucją Paryżu i tam również kończy się w grudniu 1804 roku, w momencie koronacji Napoleona na cesarza. Głównymi bohaterami są dwie pary. Żołnierz, kapitan André de Vallière oraz jego ukochana Sophie de Vincennes, z drugiej strony małżeństwo St. Clair – prawnik Jean-Luc i jego żona Marie oraz ich syn Mathieu. Pierwsza para musi kryć się ze swoim uczuciem z powodu osoby stryja Sophie, generała Nicolai Murata, który nienawidzi de Vallière’a. W historię zakochanych zostanie wciągnięty Jean-Luc St. Clair, który na prośbę kapitana podejmie się obrony jego przełożonego, generała Kellermana, a potem samego de Vallière’a. W tle pojawi się postać demonicznego prokuratora St. Lazare’a. Wraz z bohaterami znajdziemy się zarówno w Paryżu w okresie Wielkiego Terroru jak i na polu bitwy pod Valmy, czy w Egipcie, dokąd trafi de Vallière.
Należy zauważyć, iż książka jest sprawnie napisana. Czyta się ją szybko i przyjemnie, choć początkowo akcja rozwija się powoli. Męscy protagoniści zostali przedstawieni ciekawie, każdy z nich jest w miarę złożoną indywidualnością. Tego samego nie da się jednak powiedzieć o ich partnerkach. Są one jednowymiarowe, właściwie służą za ich tło. Zdaje się, że wartość bohaterek polega na tym, że obydwie są ładne i przez cały czas wspierają swoich partnerów. Nawet wątek Persefony, znakomitej pamflecistki, którą okazuje się być jedna z bohaterek, został wyłącznie wspomniany, choć aż prosił się o daleko idące rozwinięcie.
Samo zakończenie pozostawia wiele do życzenia. Zasadniczy zrąb narracji kończy się w 1798 roku, w przedostatnim rozdziale. Rozstajemy się wówczas z bohaterami, jednym w Egipcie, a drugim opuszczającym Paryż i udającym się na południe Francji. W ostatnim rozdziale powieści obydwaj bohaterowie znajdują się w Paryżu w 1804 roku… i tyle. Nie dowiemy się, jak toczyło się ich życie przez sześć lat. O groteskę zahacza opis losów Sophie. Czytamy, iż zdecydowała się czekać w Paryżu na powrót swojego ukochanego. Mając na uwadze to, że ukochany mógł znaleźć się we Francji na dobrą sprawę dopiero w 1801 roku (bo raczej nie wrócił z Napoleonem dwa lata wcześniej), a ona sama była arystokratką i nie miała, co podkreślono w powieści, żadnych praktycznych umiejętności. Stąd nietrudno o wniosek, iż okres ten nie mógł być dla niej łatwy. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że autorom po prostu nie chciało się już na ten temat pisać i w związku z tym postanowili pójść na łatwiznę.
Jednak największy zarzut – oczywiście mam na uwadze, że jest to powieść historyczna a nie książka stricte historyczna – to niezgodność z faktami. Przykładowo w książce Napoleon ratuje Paryż w 1794 roku, a nie jak miało to miejsce faktycznie – w roku 1795. Poza tym kolejną nieścisłość można wychwycić w opisie procesu generała Kellermana, który na kartach książki zostaje stracony na gilotynie, a rzeczywistości… dożył późnej starości i został honorowym marszałkiem Francji. Razi to zwłaszcza, bowiem powieściowy proces został osadzony już po upadku Robespierre’a, gdy to generał został wypuszczony na wolność.
Wprawdzie autorzy piszą w wyjaśnieniach na końcu książki, iż postąpili tak ze „względów artystycznych” i dla większego dramatyzmu akcji. Jednak w moim odczuciu tak się nie stało. Obydwa wspomniane przykłady wcale nie wpływają na lepszy odbiór pracy. Jeśli Allison i Owen Pataki koniecznie chcieli uchwycić to, jak sami piszą, że rewolucja to „przede wszystkim spirala strachu, chaosu i okrutna rzeź” to przecież generała można było uśmiercić w okresie rządów Robespierre’a. Dobrzy autorzy powieści historycznych znajdują sposób „przyspieszenia tempa” bez konieczności znaczącego zmieniania faktów. Vide powieści Bernarda Cornwella, a zwłaszcza Aleksandra Dumasa, który w „Trzech Muszkieterach” jakoś znalazł sposób by nadać wartkość narracji bez konieczności uśmiercania Ludwika XIII przez kardynała Richelieu. Brak zrozumienia dla realiów znaleźć można w opisie sytuacji materialnej mieszczan Paryża w 1794 i 1795 roku.
„W cieniu gilotyny” jest przyjemną i łatwą w odbiorze lekturą. Duża w tym zasługa tłumaczki, Hanny Hessenmüller. Mamy kilka ciekawych wątków, które nie zostały rozwinięte, zostawiając spory niedosyt. Czytając powieść, odnosiłem wrażenie, że brakuje niemal połowy historii. Także tło historyczne, które mogłoby posłużyć za urozmaicenie losów głównych protagonistów, stanowi trudność dla autorów. Z przykrością można powiedzieć o niewykorzystanym potencjale.