Andrew Nagorski – „Łowcy nazistów. Na tropie zbrodniarzy wojennych” – recenzja i ocena
Andrew Nagorski, znany szerszemu kręgowi czytelników z prac Ostatni bitwa i Hitlerland, tym razem roztacza przed nami obraz emocjonującego wyścigu z czasem. Im więcej lat upływa od zakończenie wojny, tym mniej chętnie władze starają się kogokolwiek osądzić. Paradoksalnie zaczyna brakować zarówno podsądnych (z których wielu dożywa spokojnie swoich dni jako szanowani członkowie społeczności), a także politycznej woli do rozrachunków z przeszłością. W tym dziwnym stanie zawieszenia poruszają się właśnie oni: łowcy nazistów.
W swojej książce Nagorski w brawurowy sposób opisuje działania takich osób, jak małżeństwo Klarsfeldowie, Szymon Wiesenthal, Fritz Bauer i wielu innych. Nie jest to jednak hagiografia tego środowiska. Autor nie stroni od rzetelnego ukazania „światka” łowców. Dzięki temu możemy dowiedzieć się o wzajemnych animozjach, zarzutach czy też wzajemnej krytyce metod postępowania. Zdecydowanie takie ujęcie tematu jest ogromnym plusem, który pozwala na zweryfikowanie wielu legend, jak choćby udział Szymona Wiesenthala w polowaniu na Adolfa Eichmanna czy zabójstwo „Doktora Śmierć” z KL Mauthausen (czyli Ariberta Heima) przez ściśle tajną izraelską grupę.
Zaskakujący jest szeroko omówiony wątek polski. Sędzia śledczy Jan Sehn i jego wkład w powstanie autobiografii komendanta KL Auschwitz Rudolfa Hössa, a także udział w przygotowaniach procesów frankfurckich (wraz z prokuratorem Fritzem Bauerem) oraz działalność w Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Krakowie zajmuje u Nagorskiego sporo miejsca. Nie sposób nie zgodzić się z Nagorskim, że pomimo swojego ogromnego wkładu w poszukiwania zbrodniarzy Sehn jest w Polsce i na świecie postacią zapomnianą. Niesłusznie.
Życie łowców nazistów to nie hollywoodzkie pościgi, strzelaniny i zasadzki rodem z Indiany Jonesa. To przede wszystkim bardzo duży upór (w jidysz: [hucpa]), cierpliwość, a często postawienie wszystkiego na jedną kartę. To również setki godzin spędzonych na kompletowaniu dokumentacji, a niejednokrotnie także „wycieranie” klamek gabinetów wysoko postawionych osób, które byłyby władne postawić zbrodniarza przed sądem. Nie są to jedyne mity obalane przez Nagorskiego. Chyba większość świata przeświadczona jest o tym, że po wojnie zbrodniarze uciekali do Ameryki Łacińskiej, kryli się w tajnych osiedlach w dżungli etc. Niestety, prawda jest dużo bardziej prozaiczna. Rzeczywiście, najwięksi poszukiwani - tacy jak Eichmann czy Mengele - szukali tam schronienia. Jednak większość po prostu wróciła do normalnego życia (jak choćby Hermine Braunsteiger znana jako „Kobyła z Majdanka”) czy wręcz zaczęła służyć aliantom.
Książka Andrew Nagorskiego jest świetnie napisanym reportażem historycznym. Autor chyba jako pierwszy w tak szczegółowy sposób opisuje środowisko łowców nazistów. Nie ogranicza się on do opisywania wielkich akcji i spektakularnych sukcesów, ale pokazuje także działalność mającą na celu nagłośnienie zbrodniczej przeszłości wysoko postawionych osób (wystarczy tutaj wspomnieć chociażby byłego sekretarza ONZ Kurta Waldheima).
Dzięki lekkości języka i potoczystej narracji jest to książka zdecydowanie dla każdego, kto chce bliżej zapoznać się z powojennymi rozliczeniami, a niekoniecznie ma czas, siłę lub ochotę zagłębiać się w specjalistyczną literaturę.