Bateria „Chrum” – krótka historia jednego stanowiska

opublikowano: 2012-09-23 08:57
wolna licencja
poleć artykuł:
Zabytki ważne dla historii danego kraju czy lokalnej społeczności są zazwyczaj dokładnie opisane i zaznaczone na mapach. Prowadzą do nich wyraźnie zaznaczone ścieżki, a w internecie pełno jest pochwalnych opisów na ich temat. Niekiedy jednak nawet pośród tysiąca ścieżek można trafić na miejsce nie zaznaczone na mapie.
REKLAMA

Żeby być szczerym wobec siebie i czytelników, muszę opowiedzieć tę historię od początku, czyli od londyńskich wiewiórek. Zwierzęta te są w tym mieście tak przyzwyczajone do ludzi, że wprost napadają na nich w poszukiwaniu jedzenia. Nauczony zeszłorocznym doświadczeniem i za namową żony, wziąłem ze sobą znaczny zapas fistaszków. Niestety, olimpiada pokrzyżowała nam plany. Park Greenwich, siedziba najbardziej żarłocznych wiewiórczych rodów, był zamknięty. W nastrojach dość wojowniczych, szukaliśmy miejsca na uspokojenie nerwów. Wzrok nasz padł na zaznaczoną na mapie farmę. Farma w Londynie, i to na dodatek w dokach? Uznaliśmy to za rzecz wartą sprawdzenia.

Historia jednego spaceru

Londyn to miasto pełne parków. Jednym z nich jest Mudchute Park, leżący na Wyspie Psów (technicznie rzecz biorąc to półwysep). Sama nazwa „mudchute” (w wolnym tłumaczeniu – miejsce zrzucania błota) pochodzi z XIX wieku, kiedy to wyrzucano tu ziemię wydobytą przy budowie doku Millwall. Dziś jest to obszar omijany przez większość turystów, przejeżdżających zazwyczaj nad całą Wyspą linią DLR z centrum do Greenwich. Gdyby nie wspomniane wyżej okoliczności, zapewne nigdy bym tam nie zawędrował.

Lamy, uważnie przyglądające się hałaśliwym turystom z Polski.

Ozdobą parku jest liczna kolekcja zwierząt, w szczególności świń, choć są tam m.in. kury, lamy, owce i wiewiórki. Te ostatnie ignorują całkowicie ludzi, zajadając się resztkami jedzenia wydawanego zwierzętom. Podczas spaceru po terenie farmy pewne elementy chlewików zaczęły przyciągać moją uwagę. Choć jestem 100% „mieszczuchem”, to ich kształt wydał mi się dość niecodzienny. Na co w końcu świniom szereg małych betonowych domków skupionych wokół betonowego placu?

Piękny egzemplarz Gloucestershire Old Spot w swym domu.

Po bliższych oględzinach, zauważyłem pierścień śrub znajdujący się na środku „placyku”. Choć zajęło to dłuższą chwilę, przypomniałem sobie gdzie widziałem już takie konstrukcje – na podstawach dział przeciwlotniczych wokół Gdyni! Czyżby Londyńczycy, tak zapamiętale stawiający plakietki informujące o historycznych zdarzeniach w całym mieście przeznaczyli podstawy przeciwlotnicze na chlewiki dla świń?

Dające do myślenia śruby.

Krótki wywiad przeprowadzony wśród wolontariuszy pracujących na farmie nie przyniósł efektu. Pomimo moich wysiłków i zastosowania wzorowej metody komunikacji z obcokrajowcem (głośne mówienie połączone z wymachiwaniem rękoma), nie dowiedziałem się niczego. Poradzono mi, bym udał się do biura, co też niezwłocznie zrobiłem. Małżonkę, obserwującą z politowaniem me wysiłki, poprosiłem by sama przystąpiła do zwiedzania farmy, a sam zająłem pozycję wyczekującą w pobliżu jedynej ścieżki prowadzącej do ww. biura. Po dłuższej chwili usłyszałem wołanie żony. Okazało się, że samodzielnie rozwiązała zagadkę betonowych chlewików...

REKLAMA
Tajemnica rozwiązana!

Mudchute Park, 1940

Jak się okazało, przypadkowo trafiliśmy na jedno z najważniejszych miejsc związanych z obroną Londynu w 1940 roku. W parku znajdowała się 154 bateria ciężkich dział przeciwlotniczych kalibru 4.5 cala (113 mm) z 52 Heavy Anti-Aircraft Regiment, RA broniących Londynu od południa. Jednostka ta stacjonowała w tym miejscu od końca 1939 roku do marca 1941. Choć londyńska artyleria przeciwlotnicza rzadko osiągała zestrzelenia, to uszkadzała liczne samoloty i zmuszała bombowce do zrzucania bomb z dużego pułapu, co jednak było dla nich niewielką przeszkodą, biorąc pod uwagę rozmiar celu.

Działo przeciwlotnicze 4.5 cala. Wg. podpisu na zdjęciu są żołnierze z 52 pułku... może to Mudchute? (zdjęcie w domenie publicznej).

7 września 1940 roku Luftwaffe rozpoczęła serię bardzo intensywnych nalotów, obliczonych na załamanie morale londyńczyków i spalenie miasta. Wielu Brytyjczyków uważało, że jest to wstęp do inwazji, a armia wydała nawet sygnał „Cromwell” nakazujący mobilizację Home Guard (co część jednostek HG zinterpretowała jako rozpoczęcie inwazji i przystąpiła m.in. do wysadzania mostów). Był to więc okres dość dużego napięcia zarówno dla cywili jak i żołnierzy. Dzień później, bomby spadły na pozycje 52 baterii. Zniszczeniu uległ punkt dowodzenia, kantyna i magazyny. Teren był tak zryty przez wybuchy, że dostarczanie amunicji na stanowiska stało się prawie niemożliwe, a wszelkie połączenia pomiędzy stanowiskami zostały przerwane. Załogi składały się w dużej mierze z rekrutów przybyłych do jednostki dzień wcześniej, więc brakowało im doświadczenia. 52 bateria znalazła się w kryzysie.

REKLAMA
POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

Sytuacja została opanowana siłami jednego człowieka. Był nim dowódca jednostki, kapitan Fletcher. Biegając od działa do działa, kazał artylerzystom strzelać według ostatnich podanych danych. Choć ogień był mniej skuteczny, to bateria nadal brała udział w walce, podnosząc morale obsług i okolicznych mieszkańców. Amunicję do stanowisk donoszono ręcznie, pocisk po pocisku. Kiedy kryzys w baterii został zażegnany, dowódca ruszył do pomocy w gaszeniu bomb zapalających na przylegającym terenie, a nawet brał udział w zabezpieczaniu niewypałów. Kiedy nalot dobiegł końca okazało się, że nikt z personelu baterii nie stracił życia. Za swą odwagę Fletcher otrzymał Military Cross. Był to jedyny wypadek zdobycia tego odznaczenia za czyny dokonane podczas akcji bojowej w Wielkiej Brytanii w trakcie II wojny światowej.

He-111 nad Londynem 7 września 1940 roku. Położenie zachowanego stanowiska zaznaczyłem czerwoną kropką (zdjęcie w domenie publicznej).

Stanowiska baterii były aktywnie wykorzystywane aż do 1945 roku. 26 marca 1943 roku cały kompleks przeszedł pod kontrolę 119 Heavy Anti Aircraft Regiment, RA. Z czasem działa 4.5 cala zostały zastąpione przez bardziej efektywne 3.7 cala (94 mm), pozwalające na prowadzenie ognia z większą częstotliwością.

Losy powojenne

Obszar doków tętnił życiem aż do nastania ery kontenerów na początku lat 70-tych. W 1974 roku obszar parku przeznaczono pod budowę apartamentowców, jednak na skutek protestów społecznych udało się zachować ten ważny dla mieszkańców kawałek zieleni. W 1977 roku przystąpiono do tworzenia farmy, dostępnej dla zwykłych ludzi jako miejsca wypoczynku i zapoznawania się ze zwierzętami, na co dzień nie spotykanymi w mieście. Chcąc ograniczyć koszty do niezbędnego minimum, wykorzystano istniejące elementy baterii przeciwlotniczej – stanowiska dział i elementy zaplecza socjalnego załogi. Przez wiele lat tylko te metalowe i betonowe kawałki świadczyły o militarnej przeszłości tego miejsca. Sytuacja uległa zmianie w 2011 roku, kiedy to dzięki pieniądzom z Heritage Lottery Fund odnowiono jedno stanowisko, ustawiając na nim działo przeciwlotnicze kalibru 3.7 cala.

REKLAMA
Chrum!

The Mudchute Park & Farm, 2012

Cała farma wypełniona jest różnymi wojennymi pozostałościami. Można znaleźć tam elementy baraków Nissena i podwozia dział, a także same stanowiska. Co jeszcze kryją zarośla – nie wiem, rozmiar farmy i późna pora nie pozwoliły na głębsze zbadanie terenu. Nie możliwy był także powrót w innym terminie, jako że podstawowym celem mojego pobytu było fotografowanie teczek w National Archives, przy ofiarnej pomocy mej małżonki. Czasu wystarczyło jednak na wykonanie kilku zdjęć.

Stanowiska wyglądają dość niezwykle. Przede wszystkim, potrzeba chwili by zrozumieć (a raczej przyjąć do wiadomości) samą ideę wykorzystania betonowych stanowisk artyleryjskich jako improwizowanych chlewów. Bądź co bądź, to zabytkowe elementy sztuki fortyfikacyjnej. Brytyjczycy mają jednak tyle zachowanych stanowisk, że takie ich wykorzystanie nie razi nikogo. Jest to też o wiele lepsze rozwiązanie niż zniszczenie lub, jak to dzieje się w wypadku wielu trójmiejskich stanowisk FLAK-u, zapomnienie pod zwałami ziemi i śmieci. A tak, zwierzęta mają gdzie przebywać, mieszkańcy mają miejsce do wypoczynku, a elementy baterii znajdują się pod opieką. Farma w Mudchute jest też jednym z niewielu miejsc, gdzie można zapoznać się z działem przeciwlotniczym bez obecności łańcuszków, sznureczków czy innych ograniczeń. Co może zdziwić, działo to mimo roku przebywania na otwartej przestrzeni nie jest w żaden sposób zniszczone czy pobazgrane. Śledząc powojenną historię redłowskiego 11 BAS-u można dojść do wniosku, że w Polsce pomalowane i zakonserwowane działo stanowi swojego rodzaju gigantyczny magnes, przyciągający każdego (proszę wstawić odpowiednie słowo wg. własnego uznania) z puszką farby w promieniu 100 kilometrów. Cóż, widać co kraj to obyczaj.

Fragment podwozia.
Pozostałość po chacie Nissena.
Działo z prawej...
... i z lewej strony.
Tabliczka znamionowa.
Stanowisko przerobione na magazyn.
Chlewik 1.
Chlewik 2.
Zachowane i zrekonstruowane stanowisko.

Pozostaje mieć nadzieję, że bateria „Chrum”, jak ją pozwoliłem sobie nazwać, pozostanie niezmieniona w tej formie przez następne lata, by przekazywać turystom wiedzę o zwierzętach gospodarskich i artylerii przeciwlotniczej. I może nawet jakiś litościwy wydawca umieści ją na mapach, tak samo jak inne londyńskie zabytki, którym warto poświęcić kilka godzin.

Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”

Łukasz Męczykowski
„Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
123
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-9-1

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Łukasz Męczykowski
Doktor nauk humanistycznych, specjalizacja historia najnowsza powszechna. Absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego. Miłośnik narzędzi do rozbijania czołgów i brytyjskiej Home Guard. Z zawodu i powołania dręczyciel młodzieży szkolnej na różnych poziomach edukacji. Obecnie poszukuje śladów Polaków służących w Home Guard.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone