Brian Merchant – „Krew w maszynie. Luddyści i pierwszy bunt przeciwko technologicznym gigantom” – recenzja i ocena
Brian Merchant – „Krew w maszynie. Luddyści i pierwszy bunt przeciwko technologicznym gigantom” – recenzja i ocena
„Blood in the Machine”, opublikowana w Polsce przez Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego pod tytułem „Krew w maszynie”, to znacznie więcej niż opowieść o luddystach. To intensywna podróż przez historię i współczesność technologii, która wciąga czytelnika nie tylko faktami, ale też stylem, wyczuciem dramaturgii i przenikliwością. Merchant bierze na warsztat jedno z najbardziej zmitologizowanych zjawisk XIX wieku: powstanie luddystów. Nie poprzestaje jednak na prostym odtwarzaniu faktów. Rekonstruuje złożoną panoramę epoki, by pokazać, że pytania o władzę, pracę i sprawiedliwość społeczną nie tylko się nie zdezaktualizowały – ale wracają dziś z pełną mocą.
Autor korzysta z bogatego i zróżnicowanego materiału źródłowego: od oficjalnych archiwów państwowych, przez lokalne dokumenty, aż po osobiste świadectwa – pamiętniki, listy, ulotki, reportaże. Szczególną wagę przykłada do przywracania głosu tym, którzy przez dekady byli marginalizowani lub celowo uciszani. Korzysta z dorobku badaczy takich jak E.P. Thompson, Katrina Navickas, Maxine Berg czy Malcolm Thomis, a także z zapomnianych, lecz niezwykle cennych źródeł, jak XIX-wieczna książka Franka Peela „The Risings of the Luddites”, oparta na rozmowach z uczestnikami rebelii.
Dzięki temu udaje mu się uchwycić nie tylko historyczne tło luddystycznych wystąpień, ale też dramat jednostki w zderzeniu z siłami gospodarczymi, politycznymi i technologicznymi. To historia walki o godność i sprawczość, opowiedziana z empatią, ale bez sentymentalizmu. W jego ujęciu luddyści nie byli przeciwnikami technologii jako takiej – byli raczej pierwszymi świadomymi krytykami jej społecznego zastosowania. Sprzeciwiali się nie maszynom, lecz konkretnemu modelowi ich wykorzystywania – modelowi, który pozbawiał ludzi pracy, głosu i bezpieczeństwa.
Na ponad 500 stronach autor dzieli opowieść na sześć głównych części – każda z nich to inny etap, zarówno historyczny, jak i interpretacyjny. Książkę otwiera rodzaj preludium, w którym poznajemy najważniejsze postaci i wynalazki: Edmunda Cartwrighta, Richarda Arkwrighta, Nedda Ludda. Kolejne rozdziały zabierają nas w samo serce luddystycznego buntu w latach 1811–1813: od niszczenia krosien po skrytobójstwa i brutalne represje.
To jednak dopiero połowa opowieści. Merchant nie zatrzymuje się w XIX wieku – buduje most między przeszłością a teraźniejszością. Prowadzi nas przez magazyny Amazona, biura start-upów w San Francisco, zaplecza Ubera, centra danych OpenAI. W tych współczesnych krajobrazach szuka śladów dawnego oporu i aktualnych mechanizmów dominacji. Finałowe rozdziały reinterpretują nawet mit Frankensteina – pokazując go jako alegorię alienacji pracy i strachu przed nieludzką technologią.
Autor stawia sprawę jasno: technologia nigdy nie była neutralna. Zawsze służyła określonym grupom interesów, często tym najsilniejszym. Maszyny, automatyzacja, algorytmy – wszystkie te narzędzia kształtują warunki pracy, model relacji społecznych, sposób rozumienia produktywności. I dziś, podobnie jak 200 lat temu, to nie maszyny są winne, lecz sposób, w jaki są wykorzystywane przez tych, którzy je kontrolują.
Amazon, Microsoft, Uber, OpenAI – to współczesne wcielenia przemysłowych baronów. W ich cieniu rodzą się nowe formy wyzysku, pozornego samozatrudnienia, dehumanizującej automatyzacji. I właśnie dlatego powrót do historii luddystów – z całym jej dramatyzmem, gniewem i odwagą – ma dziś niezwykłą siłę rezonansu. Merchant nie uprawia historycznej rekonstrukcji dla niej samej – uprawia zaangażowaną, nowoczesną publicystykę historyczną, która zadaje pytania o sens i cenę postępu.
Polskie wydanie przygotowane przez Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego prezentuje się bardzo solidnie. Graficznie utrzymane jest w dość oszczędnym, minimalistycznym stylu, ale to działa na jego korzyść – książka jest przejrzysta, czytelna i estetyczna. Przekład Grzegorza Ciecieląga stoi na wysokim poziomie – tekst brzmi naturalnie, rytmicznie, z zachowaniem oryginalnego tonu i dynamiki stylu Merchanta.
Niestety, nie obyło się bez redakcyjnych kompromisów, które mogą utrudnić lekturę. Największy zarzut dotyczy miękkiej oprawy – przy tak opasłej książce to po prostu mało praktyczne. Książka łatwo się odkształca, trudno ją wygodnie czytać bez podparcia, a z czasem zaczyna się niszczyć w newralgicznych miejscach (grzbiet, narożniki). Mało praktyczny jest się sposób umieszczenia przypisów – zamiast umieszczonych na dole stron lub przynajmniej na końcu rozdziałów, trafiły one na ostatnie kilkadziesiąt stron książki. To rozwiązanie zgodne z anglosaską tradycją, ale w polskim kontekście czytelniczym znacznie utrudnia śledzenie źródeł i przypisów w trakcie lektury.
„Krew w maszynie” to książka, która może zmienić sposób, w jaki myślimy o przeszłości i przyszłości technologii. Merchant przekonuje, że historia luddystów to nie opowieść o zacofaniu – lecz historia odwagi, sprzeciwu i walki o godność. W dobie generatywnej AI, sztucznej inteligencji, algorytmów zarządzających naszym czasem, zdrowiem i pracą, przesłanie tej książki brzmi zaskakująco aktualnie – a może nawet proroczo.