Chciał uścisnąć nam dłonie i spojrzeć w oczy
– Po prostu idźcie prosto, aż zobaczycie olbrzymią gromadę ludzi – pytania o drogę na Błonia w sobotnie popołudnie 27 maja kończą się zawsze tą samą odpowiedzią. Bo i cóż wyjaśniać, skoro przez Kraków w jednym kierunku płynie rzeka blisko sześciuset tysięcy pielgrzymów. Ulice Floriańska, Bracka czy św. Anny są wypełnione po brzegi. O 18.00 pod Sukiennicami ruch na chwilę się zatrzymuje. Ze szczytu wieży płyną dźwięki hejnału mariackiego. – Mamo, posłuchaj! – jedna z uczestniczek podnosi wysoko do góry telefon komórkowy.
Wzdłuż drogi, którą przejeżdżać będzie papamobile, ustawia się kilkurzędowy tłum. – Tylko pamiętaj, duże zbliżenie i rób dopiero, jak się do nas odwróci – instruuje Marcin swoją narzeczoną, siedzącą na jego ramionach. Kiedy samochód z Benedyktem XVI jedzie ulicą, dziewczyna z wrażenia zapomina jednak o zdjęciach. Macha do papieża, nie zwracając uwagi na nic innego. W całej ulicy rozlegają się ogłuszające okrzyki, a zaraz potem wszyscy zebrani niczym lawina ruszają w ślad papieskiej kolumny na krakowskie Błonia.
Jeden ze zdeterminowanych dziennikarzy usiłuje torować sobie drogę, unosząc wysoko legitymację prasową. Dokument nie robi jednak żadnego wrażenia na kilkusettysięcznym tłumie. Tracą ważność także taśmy i barierki zabezpieczające, które rozstawiła policja i straż miejska. Nie zastanawiając się długo, ludzie przechodzą pod i nad nimi. Funkcjonariusze są bezradni. – Nie możemy stanąć na środku i krzyknąć do połowy miliona osób: Proszę tędy nie przechodzić!. I tak by nas zignorowano – uśmiecha się Paweł Lada z oddziału prewencji katowickiej policji. Jednocześnie zapewnia, że przewidywano taki scenariusz. W Krakowie nad bezpieczeństwem uczestników czuwa 16 tysięcy funkcjonariuszy z różnych regionów. Na terenie całych Błoni rozstawiono kilkanaście punktów medycznych, w sektorach rozdaje się wodę.
Jest nasz, ale inaczej
W sobotni wieczór na krakowskich Błoniach pojawiły się bardzo różne osoby – od eleganckich kobiet z torebkami i mężczyzn w garniturach (którzy jednak skaczą wraz z resztą przez barierki) po koczujących na karimatach młodych ludzi, ubranych luźno na cebulkę. – W nocy ma padać i być zimno, więc na wszelki wypadek wzięliśmy cieplejsze rzeczy i płaszcze przeciwdeszczowe. W razie potrzeby rozbijemy namioty – tłumaczy Radek, który na pielgrzymkę przyjechał ze znajomymi z Knurowa. Rano znów będą uczestniczyć we mszy celebrowanej przez Ojca Świętego. – Jest świetnie. Bardzo dużo ludzi. Zupełnie się tego nie spodziewaliśmy – dodaje Patrycja, która uczestniczyła także w pielgrzymkach Jana Pawła II do Polski. Jej zdaniem tym razem jest bardzo podobnie. – Nigdy nie będzie jednak zupełnie tak samo. Tamten papież był nasz. Ten też jest, ale już nieco inaczej. Między nim a nami istnieje przede wszystkim bariera językowa, która utrudnia bezpośredni kontakt. Nowy papież jest mniej spontaniczny od swojego poprzednika, rzadziej żartuje i nie opowiada anegdot – twierdzi Dominika, która dzisiejszą noc także spędzi w namiotowym miasteczku. – Darzymy jednak Benedykta XVI wielkim szacunkiem i uznaniem – dodaje.
Podobnego zdania jest szesnastoletnia Ewelina Jarco. – Papież musi zdobyć zaufanie Polaków, a biorąc pod uwagę, że zastąpił Jana Pawła II nie będzie to łatwe. Tym bardziej, że pochodzi z Niemiec. To już nie jest papież-Polak i niektórym trudno będzie to zaakceptować – tłumaczy. Ewelina jest z Żywca i przyjechała do Krakowa wraz z koleżanką Anią Dziedzic. Dziewczyny nie biorą udziału w wyścigu o jak najlepsze miejsca na placu. Leżą na karimatach rozłożonych w jednym z dalszych sektorów. – Czekamy tu już mniej więcej od piątej rano. Z minuty na minutę napływa coraz więcej ludzi. Chciałybyśmy być bliżej ołtarza, ale nie da się przecisnąć – mówi Ania.
Odważcie się być mądrzy
Pielgrzymi zajęli tymczasem całe terytorium krakowskich Błoni. – Naszym zadaniem jest teraz wyłącznie nie dopuścić tłumu do ołtarza głównego, bo to mogłoby stwarzać zagrożenie dla Ojca Świętego – tłumaczy Paweł Leda z policji. W momencie, gdy wypowiada te słowa, z ust sześciuset tysięcy gardeł wydobywa się gromkie „Benedetto, Benedetto!”. Imię papieża
słyszy cały Kraków. Młodzież klaszcze w rytmie, którym zwykło się zagrzewać sportowców do walki o jak najlepsze rezultaty. Na sześciu telebimach pojawia się nieco zakłopotana twarz Benedykta XVI, wyraźnie zaskoczonego tak ciepłym przyjęciem. Nieśmiało się uśmiecha, unosi ręce i pozdrawia wszystkich znanym gestem. Chwilę później obraz zmienia się. Kamera, którą zainstalowano na wielkim balonie, pokazuje panoramę Błoni. Widok jest niezwykły – cały, 48 hektarowy, obszar jednej z największych w Europie łąk w centrum miasta zajęty jest przez kołyszący się tłum. Podniesiono tysiące transparentów oraz flag. Obok polskich, powiewają także niemieckie, ukraińskie i białoruskie. Do Krakowa przyjechało około 20 tysięcy pielgrzymów z zagranicy: Rosji, Słowacji, Węgier, Czech, Holandii, Łotwy, Szwecji, a nawet z Argentyny.
– Jesteśmy piękni Twoim pięknem Panie – śpiewa 400 osobowy chór młodych krakowian, przy akompaniamencie 50 osobowej orkiestry. Wtóruje mu cała obecna młodzież. Jeden z księży niezdarnie wchodzi na drewniany słup i śpiewając, macha polską flagą w kierunku ołtarza. W tę stronę kierują całe swe skupienie także inni pielgrzymi. – Dziękuję Bogu za to, że spotykam się z Waszą nadzwyczajną serdecznością – zawstydzony papież odzywa się do wiernych po polsku, wywołując kolejną salwę okrzyków i braw przejęzyczeniem w ostatnim słowie. Kiedy tłum milknie, Benedykt XVI rozpoczyna przemówienie.
– Nie lękajcie się postawić na Chrystusa! – mówi. – Jedna jest skała, na której warto budować dom. Tą skałą jest Chrystus! Kto wie, może i łatwiej postawić swoje życie na ruchomych piaskach własnej wizji świata. Ale kto tak buduje, nie jest roztropny, bo wmawia sobie i innym, że żadna burza nie rozpęta się w jego życiu i w jego dom nie uderzą żadne fale – tłumaczy Ojciec Święty. – Być mądrym to wiedzieć, że trwałość domu zależy od wyboru fundamentu. Nie lękajcie się być mądrzy, to znaczy nie lękajcie się budować na skale!
Bóg uśmiechnięty
W trakcie homilii w półmilionowym tłumie panuje niebywała cisza. Czasem słychać tylko nieśmiałe szepty. – Któryś z dziennikarzy powiedział, że Benedykt XVI „posiada umysł dwunastu teologów, a wiarę czystą niczym pierwszokomunijne dziecko” – wspomina ks. Jerzy z wałbrzyskiej parafii pw. św. Franciszka z Asyżu. – Kiedy słuchałem tego, co dziś mówił, byłem przekonany o prawdziwości tych słów. Zdania, które wypowiadał były
nieprawdopodobnie mądre i urzekająco proste – dodaje. Najwyraźniej podobnego zdania jest zgromadzona na Błoniach młodzież, która przemówienie papieża cały czas przerywa oklaskami. W sektorze AIII-2 kilkanaście młodych osób zaczyna skandować „Dziękujemy, dziękujemy”. Chwilę potem słowa te powtarzają już wszyscy zgromadzeni.
– Bądźcie świadkami nadziei, która nie boi się budować domu swojego życia, bo dobrze wie, że może liczyć na fundament, który nie zawiedzie nigdy, na Jezusa Chrystusa – mówi po polsku Benedykt XVI, kończąc swoje przemówienie. Po tych słowach, jak na umówiony znak, całe Błonia śpiewają Ojcu Świętemu „Sto lat”.
Na jego ustach gości spokojny, serdeczny uśmiech. Nie pada, choć jeszcze wczoraj wszystkie serwisy meteorologiczne zapowiadały deszcz. Słońce powoli zachodzi, a niebo jest ognisto czerwone. – Przez Ciebie sam Bóg uśmiechnął się do Polski – napisze jeszcze dziś w nocy na internetowym forum jedna z uczestniczek mszy, podpisując się „Siostra Bożena”.
Piknik dla połowy miliona
– Benedyktowi XVI udało się zdobyć zaufanie Polaków. To widać w fantastycznych reakcjach młodzieży – mówi s. Magdalena ze Zgromadzenia Córek Bożej Miłości z Bielska-Białej. Jej słowa stają się niesłyszalne, bowiem chór a wraz z nim cała młodzież zaczynają śpiewać: „Jesus Christ, You are my life, Hallelujah!”. W rękach pielgrzymów rozpalają się świece, które nie gasną, chociaż przed chwilą wzmógł się wiatr.
Pomimo, że papieża dawno nie ma już na Błoniach, ludzi na placu nie ubywa. Większość pielgrzymów siedzi na karmiatach lub śpiworach. Przygotowali się znakomicie. Mają fotele, gitary i śpiewniki. – Można się tu czuć jak w domu – mówi Magda Szlachta z chóru, pijąc kawę z termosu. Nie przejmuje się prognozowanymi na noc 7 stopniami i deszczem. – Najważniejsza jest obecność w tym miejscu, przebywanie z tymi ludźmi. Takie rzeczy nie zdarzają się na co dzień. Jeśli faktycznie spadnie deszcz, to po prostu rano będziemy się suszyć – uśmiecha się. Chociaż godzina 23 już dawno minęła, nie ustają śpiewy i żywe dyskusje. To wszystko sprawia, że nad placem unosi się specyficzna atmosfera olbrzymiego, wspólnego pikniku polskiej młodzieży. Nieznajomi stają się znajomi, wszyscy opowiadają swoje własne, unikalne historie. Tego wieczoru każda będzie wysłuchana.
Noc w deszczu
Ulice Krakowa są tymczasem zupełnie puste. Większość pielgrzymujących pozostała na Błoniach, a reszta udała się do miejsc, w których spędzi noc. Kilkuset młodych ludzi, ufając pogodzie, zdecydowało się przespać na krakowskim rynku. Jedni śpiewają przy wtórze gitar, inni zjadają ostatnie zapasy jedzenia. Prawdziwe oblężenie przeżywają całodobowe bary szybkiej obsługi. Kebab to dzisiejszej nocy prawdziwy rarytas.
Część pielgrzymujących rozłożyła karimaty i przykryta śpiworami już teraz udaje się do snu. Niektórzy z nadzieją wypytują napotkanych przechodniów, taksówkarzy i policjantów o możliwość taniego przenocowania. – W okolicy jest dużo hoteli, ale wszystko jest już pewnie pozajmowane. Jeśli o tej porze coś się znajdzie, to minimalnie za 70-80 złotych – informuje miejscowy taksówkarz, Piotr Kryjak. Na taki wydatek nie stać młodych pielgrzymów. Zrezygnowani rozkładają swoje rzeczy pod Sukiennicami.
Kilkanaście minut po pierwszej w nocy zaczyna kropić, a w ciągu kilku minut na Krakowem rozpętuje się prawdziwa ulewa. – Nie było nawet czasu, żeby rozłożyć namiot. Byliśmy kompletnie przemoczeni i zziębnięci, a jak na złość skończyła się herbata i jedzenie – będzie mówił rano jeden z uczestników. Część pielgrzymów, która pozostała na Błoniach nie ma gdzie się schować przed nasilającym się deszczem. Na pomoc rusza Żandarmeria Wojskowa. Żołnierze rozstawiają kilkanaście polowych namiotów i rozdają ciepłe napoje. Przez całą noc czuwają też lekarze.
Sytuacja wygląda podobnie na krakowskim rynku. Ludzie w popłochu zbierają swoje rzeczy i w biegu szukają schronienia w okolicznych sklepach. Ci, którzy wcześniej zajęli miejsce pod Sukiennicami, zasypiają przy monotonnej melodii spadającego deszczu.
Kilkoro innych, za radą policjantów z Torunia, rusza pod znajdujący się niedaleko kościół św.
Franciszkanów. – Tam podobno jeszcze można coś znaleźć. To nasza ostatnia szansa. Potrzebujemy tylko ciepłego kąta i dachu nad głową – mówią. Jednak kiedy dochodzą na miejsce, okazuje się, że drzwi do kościoła są już zamknięte i nie otwierają się mimo wielokrotnego pukania. Przemoczeni, zziębnięci i zrezygnowani kierują się do Dworca Głównego. Noc spędzą na ławce w poczekalni. Tylko nieliczni będą mieli takie szczęście jak Marcin i Monika. – Wracając od Franciszkanów byliśmy już pewni, że niczego nie znajdziemy. I wtedy spotkaliśmy księdza, który zaproponował nam nocleg w wynajmowanym przez siebie pokoju hotelowym – cieszą się. Mogli wziąć ciepły prysznic, przespać się na wygodnych łóżkach, a rano zjeść śniadanie.
Flagi za złotówkę
Po mokrej nocy, wilgotny poranek. Pielgrzymi w drodze na Błonia slalomem mijają olbrzymie kałuże. – Po wczorajszym deszczu nie zdążyliśmy jeszcze wysuszyć ubrań – mówi Monika, wskazując palcem mokrą nogawkę spodni. Wyszła z hotelu już o piątej rano, choć Benedykt XVI pojawi się tam dopiero po dziewiątej. Trzeba jednak być wcześniej, bo w niedzielnej mszy weźmie udział prawie milion osób.
– Flaga Polski lub Watykanu! Tylko złotówka! – co kilkaset metrów młodzi ludzie oferują pielgrzymom okolicznościowe chorągiewki. Inni sprzedają słodkie bułki i wodę mineralną. Część pielgrzymów pije kawę z uzupełnionych rano termosów. Zaspany tłum przechodzi przez Kraków wolniej niż wczoraj. Jest pochmurno i zimno, ale nie pada. Prognozy nie są jednak zbyt optymistyczne – deszcz pojawić się ma jeszcze dziś po południu. Poranna melancholia ustąpi jednak już za godzinę. Na Błoniach rozpoczną się wówczas pierwsze śpiewy i wspólne modlitwy, a atmosfera stanie się bardzo gorąca.
Smutny sektor zero
– Jest pan wolny. Następny proszę! – mówi pracownik Biura Ochrony Rządu, kończąc przeszukiwać kolejną osobę, która wchodzi na zerowy sektor dla VIP-ów. W bezpośredniej okolicy ołtarza znaleźli się tylko ci, którzy na szyjach zawiesili zaczepioną na żółtej smyczy specjalną legitymację akredytującą. O 8.30 są już wszyscy zaproszeni goście. Panuje lekki chaos. Fotoreporterzy wypatrują dobrego kadru, a dziennikarze spisują ostatnie wypowiedzi polityków. – W porządku, ale po mszy, dobrze? Ja naprawdę nie ucieknę – mówi do jednego z nich Jan Rokita. Uśmiechnięty marszałek sejmu Marek Jurek zamienia ostatnie słowa z premierem Marcinkiewiczem. Pomimo rozstawionych krzeseł niewiele osób siedzi.
– Jedzie! – rzuca ktoś z pierwszego rzędu i, jak na umówiony znak, cały sektor zerowy powstaje. Niektórzy stają nawet na krzesłach, by lepiej widzieć wjeżdżającego papamobile Ojca Świętego. Policjanci i pracownicy służb ochrony wyciągają wysoko telefony komórkowe z wbudowanym aparatem. Kiedy zaczyna się msza, cały sektor milknie. Wszyscy siadają na przygotowanych fotelikach. W powietrzu czuje się atmosferę wielkiej powagi.
– Kraków, miasto Karola Wojtyły i Jana Pawła II jest także moim Krakowem – mówi Benedykt XVI. – Chciałbym uścisnąć rękę i spojrzeć głęboko w oczy każdemu obecnemu dziś na Błoniach – po tych słowach 900-tysięczny tłum skanduje imię papieża. W sektorze dla VIP-ów zgromadzeni tylko klaszczą, nieśmiało spoglądając na siebie. Obok rządu i zaproszonych gości, są tu także rektorzy polskich szkół wyższych oraz duchowni.
– Jestem zdumiony Polakami, którzy tak się koncentrują, są pobożni, poważni. Analogiczne spotkania włoskie, w bazylice św. Piotra, to są takie szumiące spotkania towarzyskie, proste, przyjazne – mówi w czasie mszy ks. Adam Boniecki, redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”. – My jesteśmy tak poważni, że aż smutni. To specyfika tej kultury. A przecież to spotkanie to jest radość, czemu stoicie jak na własnym pogrzebie?
Tymczasem w pozostałych, dalszych sektorach, pielgrzymi trzymają się za uniesione ręce, śpiewając „Polska wita Cię, Polska kocha Cię, Polska dziękuje Ci”. Nikt nie jest smutny i poważny. Domeną zwykłych ludzi jest śpiew i radość, domeną ważnych – teatralna powaga.
Komentarze internautów
- Jezus Chrystus – mój Pan i mój Bóg. Jest niesamowicie cool mieć takiego idola.
~ pozdrawiam, 30.05.2006 00:35
- W sobotę było fantastycznie – głośne okrzyki tysięcy ludzi, czuło się fantastyczną atmosferę, nawet deszcz który zaczął padać ok. 2 w nocy jej nie naruszył!!
~marta, 29.05.2006 17:20
- I ja też byłam w sobotę na Krakowskich Błoniach. Było niesamowicie fajnie. Mnóstwo młodzieży i niesamowita atmosfera. Bardzo się cieszę że uczestniczyłam w tym spotkaniu. Benedykta widziałam w papamobilu, w odległości jakichś 200 m. Niesamowite uczucie. Tego się nie da przeżyć i zobaczyć tylko przed telewizorem. Tam po prostu trzeba być!!!
~Zachwycona Basia:), 29.05.2006 14:09
- Byłam i było super. Wszyscy bawili się, tańczyli, śpiewali... W nocy trochę pokropiło, ale to nic, bo i tak było suuuper! Hejo hej nasz papież jest okej!!! Uuuu on z nami był tu! Nie lękajcie się! Bóg jest miłością!
~ [email protected], 28.05.2006 19:34
- Dzisiaj przeżyłam coś cudownego! Byłam razem z 600 tysiącami ludzi na Błoniach, razem czekaliśmy na Ojca Świętego, razem go powitaliśmy, razem zaśpiewaliśmy mu 100 lat i razem go pożegnaliśmy po spotkaniu! Było pięknie:) Żałuje tylko jednego... Że nigdy wcześniej nie byłam na takim spotkaniu, szczególnie z naszym Janem Pawłem II. Ale Benedykt XVI też jest NASZ:)
~AGI, 27.05.2006 23:47
- Spotkanie na Błoniach było wspaniałe :) JESTEM DUMNY Z POLAKÓW :)
~Warszawiak 1963, 27.05.2006 23:53
- Najwspanialsze jest to, że młodzież pokazała, że jest wspaniała. Zjednoczyła się dzisiaj na Błoniach i będzie trwała aż do późnych godzin nocnych, a może i do rana. Przywita Ojca Świętego jutro tak samo albo radośniej niż dziś. Całe spotkanie z Papieżem było bardzo wzruszające.
~Magda, 27.05.2006 22:55
- Słuchaliście? Nie pamiętam kiedy ktoś tak prawdziwie i mądrze mówił o nadziei, miłości... Wsłuchajcie się w te słowa... Powodzenia...
~podlasianka, 27.05.2006 22:38
- Polonia Semper Fidelis! [Polska zawsze wierna – AP] Kocham nasz naród za tą spontaniczność i umiejętność jednoczenia się. Naprawdę nie ma znaczenia czy jesteś wierzący czy nie – powinieneś dostrzegać wielkość tej chwili i tego narodu, który od zawsze umiał się zjednoczyć.
~Student medycyny, 27.05.2006 20:57
- Jakąż On ma miłość w oczach! To co się dzieje w Krakowie jest po prostu piękne. Warto żyć dla takich chwil.
~s.a.r, 28.05.2006 15:58
Dziękuję za pomoc w przygotowywaniu materiału Joannie Maraszek oraz osobom, które dostarczyły zdjęcia – mój aparat niestety nie wytrzymał deszczu...
fot. Kamil Pietrala, Mariusz Chowaniec, Marta Jagiełło
Temat powyższego artykułu został dodatkowo poruszony przez Michała Świgonia, Michała Buchtę oraz Sebastiana Adamkiewicza.