"Clerks" - "Sprzedawcy 2" Kevina Smitha

opublikowano: 2006-11-14 22:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Kevin Smith nie należy do grzecznych chłopców Hollywood. Niepoprawność polityczna to jego trzecie imię. Na drugie ma pewnie „małpka nieróbka”. Po to by odzyskać to słowo ze szpon rasistowskiego slangu oczywiście. Nowym filmem udowadnia, że dalej jest niedojrzałym i niepotrafiącym znaleźć miejsca w świecie smarkaczem. I za to wszyscy go kochają. Albo nienawidzą.
REKLAMA

Stary, dobry sklepik

W 1994 roku w kinach i na kasetach wideo pojawił się film „Sprzedawcy”. Nikt nie wiedział, skąd wzięła się ta niezależna produkcja o budżecie mniejszym niż cena pary skarpetek noszonych przez Mela Gibsona na planie „Pasji”. Nikt nie wiedział, kim jest reżyser i skąd w jego głowie pomysły na tak bezkompromisowe, szczere do bólu dialogi. Dlaczego po kilku latach film zdobył miano kultowego? Była to przecież bardzo surowa produkcja – czarno-biała taśma filmowa, akcja zredukowana do minimum, dwójka bohaterów przez półtorej godziny snująca się po ekranie, przeklinająca i rozmawiająca o tym, kogo „ostatnio pieprzyli”. Takie rzeczy zwykle się w Ameryce nie sprzedają. No, chyba że dialogi są błyskotliwe, postacie charyzmatyczne i mamy pełno odwołań do popkultury.

Randall i Dante pracowali w małym sklepiku Quick Stop Groceries. Spędzali tam całe dnie. Bez ambicji osiągnięcia czegoś więcej – takie minimalistyczne carpe diem. Byli młodzi, piękni (inaczej), inteligentni i obleśni jak trup z erekcją z ostatniej sceny filmu. „Sprzedawcy” to manifest Smitha i jego pokolenia. Ludzi zanurzonych po uszy w popkulturze, uwielbiających komiksy, superbohaterów i niezobowiązujący seks. Dorosłych będących niedojrzałymi dzieciakami mającymi skłonności do masturbacji w miejscu pracy.

Potem były „Szczury z supermarketu”, „Dogma” i „W pogoni za Amy”,jeden z najlepszych, najodważniejszych i najdojrzalszych filmów Smitha. Był też „Jay i Cichy Bob kontratakują” - popis zboczonego poczucia humoru reżysera. Półtoragodzinna fabuła o robieniu loda, seksie z własną matką i Mattem Damonem. Równocześnie. Żenada albo czysta, nieskrępowana konwencjami zabawa. „Dziewczynę z Jersey” litościwie przemilczę.

Powrót do korzeni

Dlaczego Smith wrócił do bohaterów swojego pierwszego filmu? Podejrzewano brak weny twórczej, odgrzewanie spleśniałego kotleta obsikanego przez bezdomne psy i próbę zarobienia na sprawdzonych już bohaterach. Na szczęście „Sprzedawcy II” nie są wytworem umysłu impotenta. Reżyser świadomie wraca do postaci pozostawionych ponad dziesięć lat temu, by dokonać podsumowania i rozliczenia siebie i ich ze światem. Randall i Dante mają już po trzydziestce i gdyby nie to, że ich sklep się spalił, dalej tkwiliby w spożywczym i rozmawiali o dupach i „Gwiezdnych Wojnach”. Teraz pracują w barze fast food i rozmawiają o tym, czy „można brać z tyłka do ust”, czyli wiele się w ich życiu nie zmieniło. Egzystowaliby sobie dalej w swym szczeniackim otępieniu, samotnie reprezentując podstarzałe pokolenie, którego inni przedstawiciele już dawno założyło rodziny, gdyby Dante nie znalazł sobie kobiety. Pani Hicks próbuje go upupić. Domek na Florydzie, interes w myjni samochodowej, małżeństwo. Klasa średnia wita!

Randall nie zmienia swoich ideałów. Do końca życia chce być outsiderem, istnieć gdzieś na obrzeżach społeczeństwa, nie wchodzić w rolę faceta po trzydziestce. Woli oglądać erotykę międzygatunkową na żywo (słowo zoofilia obraża uczucia wszystkich kochających inaczej!), spędzać czas na długich rozmowach i uspokajającej jeździe na gokartach.

Starość nie radość

Ten sam syndrom, który dogonił bohaterów, dopadł też Kevina Smitha. Widać, że wszyscy są na rozdrożu. Reżyser dalej opowiada swoją historię beztrosko, ordynarnie, przekraczając granicę dobrego smaku i poprawności politycznej. Rozmawia z widzem jak ze starym kumplem. Nie rezygnuje z języka ulicy i lumpenproletariackiego dowcipu, ale zastanawia się, co dalej. Już nie jest młodym twórcą chwalonym za świeżość języka i bezkompromisowość. Teraz częściej wyrzuca mu się wtórność i niedojrzałość.

„Sprzedawcy II” są próbą rozliczenia się z postawą życiową reprezentowaną przez Randalla i Dantego. Czy po trzydziestce człowiek musi się zmienić, czy ideały tracą wartość wraz z wiekiem? Czy trzeba robić inne filmy? Smith najpierw mocno się zastanawia, by na końcu wręcz wykrzyczeć z siłą osła dostającego orgazmu, że nie! Tak, ten reżyser się nie zmieni. Ważne, że lubi to, co robi. A jeśli ktoś to ogląda...

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Adam Pisarek
Magister politologii (specjalność dziennikarstwo i komunikacja społeczna) oraz student teorii i historii kultury na Uniwersytecie Śląskim. Aktywnie uczestniczył w przedsięwzięciach Międzywydziałowego Stowarzyszenia Dziennikarzy „Mosty”, obecnie jest prezesem Stowarzyszenia Działań Nietypowych „Szatnia”, działającego na polu kultury na Śląsku. Organizował między innymi Festiwal Wolnych Ludzi i „Kapu!erę” – Festiwal Sztuki Podróżowania. Przez rok był współpracownikiem „Dziennika Zachodniego”. Współpracował również z Teatrem Śląskim, gdzie jako wolontariusz był założycielem i jednym z liderów Rady Studenckiej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone