Co z tymi studiami? Czyli kolejna refleksja nad naturą nauczania historii

opublikowano: 2019-02-19 16:01
wolna licencja
poleć artykuł:
W Histmagu od pewnego czasu toczy się dyskusja o potrzebie zmian w programie studiów historycznych. To dyskusja ważna, acz chyba ignorująca jeden podstawowy fakt - studia są zupełnie czymś innym niż szkoła. To czas samodoskonalenia. Bez woli i pasji samych studentów żadne rewolucyjne zmiany nie stworzą kierunku doskonałego.
REKLAMA

Moi poprzednicy (Anita Brzyszcz, Tomasz Leszkowicz oraz Przemysław Piotr Damski) w swoich tekstach zawarli wiele niezwykle ciekawych i inspirujących treści dotyczących wymarzonych studiów. Nie mam zamiaru w niniejszym felietonie odnosić się do nich bezpośrednio, ale raczej na podstawie własnych doświadczeń i przemyśleń opisać model studiów, który wydaje mi się najlepiej oddawać to, czym uniwersytecka edukacja powinna być.

Sama nazwa “studia” to nie tylko semantyczna dowartościowanie edukacji na poziomie wyższym, ale także kwintesencja tego, jak wyobrażać należy sobie ten szczebel poznawania świata. Łaciński źródłosłów studiowania oznacza tyle co: badać, dociekać albo wręcz dążyć. Zupełnie czymś innym jest edukacja. “Educatio” oznaczało wszak opiekowanie, karmienie, a nawet... hodowanie. O ile więc w edukacji nauczany przyjmuje postawę biernie przyswajającego wiedzę (jest nią wręcz karmiony), o tyle na studiach zaczyna być aktywny. Sam dociera do wiedzy, stymulowany i wyposażony w umiejętności warsztatowe przekazywane od mistrzów.

Niestety, dziś zdarza się coraz częściej, że studia bywają po prostu traktowane jako kolejny po liceum szczebel edukacji, od którego wymaga się przygotowania studenta do rynku pracy, do życia, do funkcjonowania, często na zasadzie rodem z „Akademii Pana Kleksa” - otwarcia głów i nalania do nich oleju. Tymczasem istotą studiów jest samodzielność poznawania ograniczona jedynie poprzez pokorę i samoświadomość własnych ograniczeń.

Wspomniana pokora każe nam spojrzeć na studia jako na proces długotrwały, często czasowo nieograniczony polegający na doskonaleniu i poszerzaniu własnej wiedzy. Mówiąc więc o idealnym programie studiów trzeba uzmysłowić sobie, że nie da się stworzyć takiego ich modelu, aby najbardziej ambitny student wychodził z nich z poczuciem wszechwiedzy. Wręcz przeciwnie. Świeżo upieczony licencjat, a potem magister, winien mieć w sobie poczucie posiadania zaledwie podstaw warsztatowych poznawania świata, bez nasycenia i konstatacji, że właśnie spożył wszelką mądrość.

Uniwersytet Boloński, XIV wiek (domena publiczna)

Do dziś dnia pamiętam krótką, ale jakże celną lekcję życzliwie wspominanej przeze mnie promotor mojej pracy magisterskiej, którą miałem zastąpić na zajęciach w czasie I roku mojego doktoratu. Po poinformowaniu mnie o tematyce zajęć, tuż przed wyjściem z jej gabinetu, upomniała mnie krótkim zdaniem: „niech pan pamięta, że na ten moment przeczytał pan zaledwie trochę więcej książek od studentów, z którymi będzie miał pan zajęcia”. Zajęć z pokory miałem przez ten czas co najmniej kilka, ale ta dźwięczy mi najbardziej, gdy głowa nazbyt wbija się w dumę.

REKLAMA

Co wynika z tych dwóch refleksji nad pojęciem “studiowania”? Po pierwsze program studiów uniwersyteckich nastawiony być winien przede wszystkim na aktywne poznawanie świata przez samych studentów. Niezbędna jest elastyczność studiów, autorskie zajęcia wykładowców, możliwości zdobywania wiedzy poza wąskim nurtem własnej specjalizacji. Dotyczy to szczególnie nauk historycznych, które z natury rzeczy wymagają bardzo szerokiego poznania. Ważną rzeczą jest także czas, którym student powinien dysponować. Zapchany zajęciami jak w liceum nie znajdzie czasu na doskonalenie, chyba że mówimy o doskonaleniu w sztuce wypoczynku.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Po drugie, leseferyzm studiowania powinien być ograniczony przez pokorę - świadomość własnych braków. Tę wypełniać może kurs historii, a także zajęcia warsztatowe, również te obejmujące nowoczesne metody w pozyskiwaniu i archiwizacji wiedzy. Student wchodzący w mury uczelni wyposażony jest w skromny aparat badawczy, często ograniczony do powierzchownego czytania źródeł czy myślenia przyczynowo-skutkowego. Nie powinien się więc obrażać na to, że na wstępie uczony jest często archaicznych i żmudnych metod poznawania, bo pozwolą one w przyszłości uniknąć nierzetelności, a często bywają piekielnie przydatne.

Marc Bloch, francuski historyk średniowiecza, członek francuskiego ruchu oporu, rozstrzelany przez Niemców, współzałożyciel szkoły Annales (domena publiczna)

Wszak Bloch zanim stworzył „Społeczeństwo feudalne”, zagłębić się musiał w całkiem konserwatywne badania nad epoką, którą następnie tak wspaniale zsyntetyzował. Nie będzie chyba też niczym zaskakującym jeśli dodam, że odkrywcze monografie, wyznaczające nowe trendy w nauce, stanowią jedynie pogłębienie mozolnych prac badawczych. Jednocześnie słabością nauk społecznych, które mają ambicję tworzenia śmiałych tez historiograficznych, jest swobodne traktowanie historii i metodologii jej badania, co skutkuje wyciąganiem tylko tych wniosków, które są wygodne do stawianej na wstępie tezy. Oczywiście także historycy bywają ignorantami w dziedzinie socjologii, psychologii czy filozofii, ale trudno aby fakt ten uznawany był za cnotę. Dlatego tak ważne jest, aby fundamentem warsztatu było oczytanie i praktykowanie nauki. Nie ma lepszej formy doskonalenia i otwierania się na świat poza wąską przestrzenią własnej dziedziny.

Połączenie tych dwóch perspektyw studiowania winno być wstępem do tworzenia idealnych programów uniwersyteckich. Aby takie mogły powstać potrzebny jest wymagający od siebie i ciekawy świata student mający jednocześnie poczucie pokory wobec własnej wiedzy (z domieszką pewności siebie) oraz uniwersytet, który pozwoli da mu możliwości rozwoju nie tylko poprzez zajęcia, ale także spotkania, gościnnej wykłady, konferencje czy obozy naukowe. Czy będzie chciał z tego korzystać? To już inna para kaloszy.

W rozważaniach nad programem studiowania dochodzimy może do kwestii najważniejszej – materiału, jaki przeciętna polska uczelnia otrzymuje w postaci świeżo upieczonego studenta. Nie chcę oczywiście odprawiać tu rytuału biadolenia nad poziomem absolwentów współczesnej szkoły średniej. Sam nie mam wrażenia, aby moje pokolenie jakoś zasadniczo wyróżniało się na tle obecnego. Może dlatego mam świadomość, że studenci przychodząc na uczelnię z różnymi ambicjami, a także z różnym poziomem wiedzy, który przez kolejne lata trzeba wyrównać i doprowadzić do przynajmniej przyzwoitego stanu. Tak jak nie można programu studiów układać pod kompletnych ignorantów, tak przecież nie mogą mieć wyłącznie elitarnego charakteru. Dlaczego? Bo mają być drogą doskonalenia, a nie miejscem autoerotyzmu przekonanych o własnej doskonałości.

Spodobał ci się nasz artykuł? Podziel się nim na Facebooku i, jeśli możesz, wesprzyj nas finansowo. Dobrze wykorzystamy każdą złotówkę! Kliknij tu, aby przejść na stronę wsparcia.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone