Conn Iggulden – „Protektor” – recenzja i ocena

opublikowano: 2023-03-16 09:08
wolna licencja
poleć artykuł:
Drugi tom literackiego opisu walk Hellenów z Persami jest już od jakiegoś czasu przed nami. Conn Iggulden w „Protektorze” podejmuje wątek, z którym zostawił nas w pierwszej części swojego greckiego, a może raczej ateńskiego cyklu. Przed nami znów Temistokles żonglujący polityką, Ksantippos twardo trzymający żołnierzy oraz głos rozsądku w postaci Arystydesa.
REKLAMA

Conn Iggulden – „Protektor” – recenzja i ocena

Conn Iggulden
„Protektor”
nasza ocena:
8.5/10
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Rebis
Tłumaczenie:
Jerzy Moderski
Rok wydania:
2023
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
456
ISBN:
978-83-8188-678-9
EAN:
9788381886789

Nawet nie wiem jak zacząć tę recenzję… Samo nazwisko Igguldena jest gwarancją miłej rozrywki w towarzystwie powieści historycznej. Tradycyjnie autor przygotował się źródłowo, ukazując literacką wizję jednego z największych i najważniejszych konfliktów z historii ludzkości.

Co zatem serwuje nam teraz autor, prócz opisu scen batalistycznych tak na lądzie jak i na morzu? Czym nas znów zachwycił? W moim odczuciu przede wszystkim znakomitymi postaciami. Historycznymi, ale jednak nam bliskimi, bo główni bohaterowie są ludźmi z krwi i kości. Mają swoje słabości, ambicje i plany. Nie wyjęto ich z kart Herodota – a raczej stworzono na kartach Igguldena.

Na głównego protagonistę wysuwa się Temistokles. Człowiek pełen sprzeczności. Dowcipny, z lekką dozą ironii, inteligentny, błyskotliwy, przewidujący. Jednak igguldenowy Temistokles ma też liczne wady. Co ciekawe jest… mało dyplomatyczny! Bezwzględny w działaniu, wyznający zasadę, że cel uświęca środki. Ale gubi go jego pycha. Jako self-made-man nie umie się wycofać, okazać pokory. Wydaje się, że wciąż walczy, tylko czasem nie wiadomo z kim i dlaczego.

Ksantippos z kolei zamienia się w zimnego żołnierza, tkniętego nieco osławionym PTSD (Post Traumatic Stress Dissorder). Zmienne koleje losu (ciekawym szczegółów polecam Bramę Aten), jak i brutalność wojny stopniowo wypala go. Staje się powoli „zadaniowcem”. Ale może dzięki temu potrafi szybko znaleźć wspólny język z iście niehelleńskimi Spartanami.

No i Arystydes, niczym homerowski Nestor, jest prawdziwym głosem rozsądku. To on tonuje, szuka kompromisu, rozwiązania. Zachowuje przy tym stoicki spokój, nie daje się sprowokować. Ktoś taki potrzebny jest w każdej nadzwyczajnej sytuacji.

Trochę żałuje, że Iggulden nie pokusił się o więcej takich portretów postaci historycznych. O ile wciąż widzimy sztandarowy przykład Spartiaty w sylwetkach Eurybiadesa, to Pauzaniasz wypada w mojej opinii trochę za mało wyraziście. Był to zdolny ale i ambitny spartański wódz, członek rodziny królewskiej. Jednak wydaje się, że targały nim większe sprzeczności niż Iggulden pokazał – a raczej nie pokazał.

Zabrakło szerszego przedstawienia Persów, no może oprócz Mardoniusza, nieszczęsnego wodza spod Platejów. Kserkses raptem przewija się, choć ma dobrą „drugoplanową” rolę. Ale dostajemy coś w zamian – wizję dwóch społeczeństw.

Z jednej strony Ateńczyków, rozpolitykowany naród, zakochany w swoich instytucjach, w tym w osławionym ostrakonie. Lud Aten jest jak morze – spokojnie funkcjonujący na co dzień, jednak wzburzony gdy pogoda zmienia się na gorsze – a tak się właśnie dzieje w czasie akcji powieści. Targają nim różne uczucia świadczące o „braku stabilności”. Jednak drzemią w nim niespożyte pokłady energii i potencjału – widać to w przedstawieniu dwukrotnej odbudowy miasta po wejściu do niego Persów. Poza tym – któż w starożytności dwukrotnie dałby się ewakuować tak sprawnie?

Z drugiej strony niedemokratyczne, całkowicie zmilitaryzowane, nieco totalitarne spartańskie polis. Ludzie pewni siebie, dumni, brutalni i na swój sposób prości. Ale czy aby na pewno? Spartanie chcą przede wszystkim osiągać swoje cele, nie ma u nich miejsca na dyskusje. U nich liczy się rozkaz. Ale dla Ateńczyków są niemal barbarzyńcami. Kobiety mogą swobodnie poruszać się po mieście w sposób niemal pozbawiony wstydu. Ale na polu bitwy Spartiaci nie mają sobie równych – są jak dobrze nakręcony mechanizm, gardzą śmiercią. Ich duma jest ich siłą.

Te powyższe opisy to tylko zachęta. Możliwe, że nie oddałem w pełni obrazu nakreślonego piórem Igguldena. A może oddałem?... Można się o tym przekonać sięgając po Protektora.

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów książkę Conna Igguldena „Protektor”!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Staniszewski
Absolwent Wydział Historycznego UW, autor książki „Fort Pillow 1864”. Badacz zagadnień związanych z historią wojskowości, a w szczególności wpływu wojny na przemiany społecznych, gospodarczych i kulturowych - ze szczególnym uwzględnieniem konfliktów XIX wieku.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone