Daoud Hari – „Tłumacz z Darfuru” – recenzja i ocena
Daoud Hari – „Tłumacz z Darfuru” – recenzja i ocena
W Afryce wszystko jest skomplikowane. Nic nie jest proste. Nikt nie jest zwyczajny. Ubóstwo hojnie zaopatruje każdego w barwną przeszłość.
Wielu mężczyzn wstępowało w szeregi ruchu oporu, można było zobaczyć nastoletnich chłopców, którzy wskakiwali na paki terenówek z bronią należącą do rodziny, i tyle było ich widać. Nikt z bliskich nie próbował ich zatrzymywać, jak gdyby wszyscy pogodzili się z tym, że i tak zginą, więc niech każdy decyduje, jak to ma nastąpić. Tak to było. Zbliżał się koniec świata.
Autor recenzowanej pozycji przedstawia czytelnikowi obraz konfliktu, którego był naocznym świadkiem i uczestnikiem. Daoud Hari w młodości wyjechał na północ w poszukiwaniu pracy. Przez Libię i Egipt przedostał się do Izraela, gdzie szybko został zatrzymany za nielegalne przekroczenie granicy. Trafił do więzienia w Asuanie. Przed deportacją do Sudanu uchroniła go życzliwość strażnika, pomoc rodziny oraz interwencja jednej z organizacji zajmujących się łamaniem praw człowieka. Po wyjściu na wolność powrócił do swoich rodzinnych stron. Było lato 2003 roku. Dla regionu o wielkości zbliżonej do powierzchni Hiszpanii „zbliżał się koniec świata”.
Opowiedziana historia przybliża dramat wojny w największym do niedawna kraju w Afryce. Książka przypomina o zapomnianym konflikcie i zbrodniach popełnianych przez władze w Chartumie na mieszkańcach zachodniej prowincji. Na przestrzeni lat w walkach uczestniczyły oddziały sudańskie, rebelianci z Darfuru, rebelianci z Darfuru współpracujący z rządem, rebelianci z Czadu oraz dżandżawidzi, czyli popierane przez rząd zmilitaryzowane policje muzułmańskie. Rozpoczęte piętnaście lat temu działania zbrojne wciąż nie zostały zakończone, a odpowiedzialny za ich wywołanie prezydent Umar al-Baszir w 2015 roku uzyskał aż 94% poparcia w wyborach.
Daoud Hari opisuje dramatyczne wydarzenia w Darfurze z perspektywy losów własnej rodziny. Czytelnik nie znajdzie zatem odpowiedzi na pytania dotyczące szerszego tła konfliktu oraz perspektyw na jego zakończenie. Relacja nie została uzupełniona zdjęciami i mapami. Ułatwieniem pozwalającym na lepsze zrozumienie przedstawianych wypadków jest jedynie krótki dodatek z podstawowymi informacjami o regionie oraz zawierająca fotografie strona internetowa książki. Po zakończeniu lektury recenzowanej pozycji warto rozszerzyć i uporządkować zdobytą wiedzę poprzez sięgnięcie po kolejne tytuły.
Kolonialna polityka europejskich mocarstw doprowadziła do podzielenia sudańskich i czadyjskich przedstawicieli plemienia Zaghawa. Więzy krwi są jednak na czarnym kontynencie znacznie silniejsze niż podział na państwa i granice. Pięknym przekazem płynącym ze stron „Tłumacza” jest właśnie podkreślenie znaczenia, wartości i siły rodziny (nie tylko w czasie wojny). Dzięki wsparciu i pomocy najbliższych bohaterowi książki udało się wyjść cało z wielu opresji. Swoje wspomnienia zadedykował matce oraz wszystkim kobietom z Darfuru. To one pierwsze zetknęły się z okropnościami konfliktu, a następnie musiały szybko się podnieść aby zabrać się za organizowanie życia w obozach dla uchodźców.
Książka autorstwa sudańskiego tłumacza została po raz pierwszy wydana w Stanach Zjednoczonych w 2008 roku. Nie może dziwić fakt, że spotkała się z pozytywnym przyjęciem. Daoud Hari dużo bowiem zawdzięcza swoim amerykańskim przyjaciołom, co znalazło swoje odzwierciedlenie w tekście. Pozytywnej ocenie polityki władz w Waszyngtonie towarzyszy także brak krytyki organizacji pozarządowych działających na rzecz Darfuru. Oceniając recenzowane wspomnienia z perspektywy europejskiej warto zatem zwrócić uwagę na „okulary” przez które na wydarzenia w zachodnim Sudanie patrzy mieszkający dzisiaj za oceanem autor.
„Tłumacz z Darfuru” jest krótką i przystępną lekturą, która pozostaje w pamięci czytelnika. Zbrodnie popełnione przez reżim prezydenta al-Baszira oraz wywołany przez jego politykę kryzys humanitarny to mało znane tematy, które warto lepiej poznać. W każdej wojnie giną bowiem ludzie, ważne jest aby świat mógł o nich przeczytać. Mimo że wbrew ocenie „The Washington Post Book World” zapewne nie jest to „największa mała książka w historii”, zachęcam wszystkich miłośników literatury faktu i stosunków międzynarodowych do sięgnięcia po nią.