Demokratyzacja historii – szansa czy zagrożenie?

opublikowano: 2017-01-31 19:17
wolna licencja
poleć artykuł:
Zawodowi historycy stoją przed dużą szansą, ale i zagrożeniem – mogą albo dalej odgradzać się od społeczeństwa, albo podjąć rękawicę rzuconą przez historycznych pasjonatów i popularyzować swoją dziedzinę nauki wśród ludzi. Wybór ten może nieść poważne konsekwencje...
REKLAMA

22 marca 2016 roku podczas zajęć „Dyskurs publiczny w Polsce: pola, strategie i manipulacje” realizowanych w ramach Pracowni Pytań Granicznych UAM pani dr hab. Maria Solarska wygłosiła wykład „Rola historii w kształtowaniu dyskursu publicznego”. Przedstawiła w nim między innymi tezę, iż dochodzi do coraz większego rozdźwięku pomiędzy historykami, a oczekiwaniami społeczeństwa. Pozwolę sobie zacytować fragment tej wypowiedzi:

Społeczeństwo domaga się prostych odpowiedzi na pytania: Jak to naprawdę było? Kto był dobry, a kto zły? Tymczasem naukowiec nie może odpowiedzieć na te pytania wprost lub odpowiadając wpisuje się w nurt niezgodny z etosem historyka.
Muza historii Klio na rydwanie, rzeźba z Kapitolu waszyngtońskiego (domena publiczna).

Zasadniczym więc problemem w komunikowaniu się pomiędzy historykami a społeczeństwem jest przekonanie części specjalistów, że bardzo trudno wyjaśnić „przeciętnemu Kowalskiemu”, iż nie ma czegoś takiego jak jedynie słuszna prawda historyczna i istnieje ogromna ilość możliwych interpretacji przeszłości.

Zawodowi historycy, a także szerzej humaniści, coraz częściej prowadzą swoje badania w oderwaniu od „zwykłych ludzi”. W dyskursie naukowym jedną z największych obelg jest „Twoja książka jest tak prosto napisana, że każdy może ją zrozumieć”. Wydaje się, że to środowisko coraz bardziej alienuje się od społeczeństwa, w którym żyje. Coraz mocniej specjalizuje się w bardzo wąskiej dziedzinie, na której czasami zna się tylko kilka osób w skali kraju, przez co cała dyskusja na dany temat odbywa się wyłącznie w bardzo szczupłym gronie. Jednocześnie wyniki swoich badań naukowcy publikują np. w specjalistycznym czasopiśmie, które czytają tylko oni, a nakład tej publikacji jest tak niski, iż niemożliwe jest przedstawienie danego zagadnienia szerszej grupie odbiorców. Zdarza się, że wiele wartościowych artykułów ukazuje się np. tylko w formie publikacji pokonferencyjnych, której egzemplarze są rozdawane tylko uczestnikom takich spotkań.

Naukowcy mają tendencję do zamykania się w swojej wąskiej grupie, która nie jest zainteresowana popularyzacją tematu, którym się zajmuje. Przypominają oni coraz częściej kapłanów w starożytnym Egipcie posiadających wiedzę tajemną, którą nie chcieli dzielić się z innymi.

REKLAMA

Postawa taka niesie jednak poważne i negatywne skutki. Wiedza Polaków o historii jest bardzo ogólna, często skupiająca się na kilku najważniejszych datach. Sposób kształcenia w szkołach zniechęca uczniów do zainteresowania się tą dziedziną nauki. Książek popularnonaukowych pisanych przez polskich autorów jest na rynku bardzo mało, dominują twórcy zagraniczni. Co więcej, publikacje te są w znacznej mierze zawężone do kilku tematów typu II wojna światowa.

Tym negatywnym trendom możemy przeciwstawić proces, który w dotychczasowym dyskursie publicznym, w ocenie autora niniejszego eseju, jest niezauważony, a który należałoby nazwać demokratyzacją historii. Jak podaje „Słownik języka polskiego PWN” demokratyzacja to „proces przekształcania systemu politycznego, prawa, życia społecznego itp. w duchu zasad demokratycznych”.

Wydaje się, że jesteśmy właśnie świadkami zjawiska społecznego, w którym historia przestaje być zajęciem elitarnym, a zaczyna być czymś powszechnym, ogólnodostępnym – na niespotykaną wcześniej skalę.

Owa demokratyzacja polega na tym, że znaczna liczba ludzi, która dotychczas nie interesowała się historią i której wiedza na ten temat była znikoma, zaczyna partycypować w różnego rodzaju inicjatywach dotyczących popularyzowania historii. Skoro przynajmniej w części środowiska zawodowego historyków widzimy chęć do oddzielania się od społeczeństwa akademickimi murami, to pustkę w propagowaniu wiedzy o dziejach zaczynają wypełniać „zwykli ludzie z ulicy”, którzy nawet nie zawsze mają wykształcenie w tym kierunku, ale poprzez swoją pasję nadrabiają te zaległości.

Król Jagiełło w czasie inscenizacji bitwy pod Grunwaldem w 2003 roku (fot. Wojsyl, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).

Przykładem takiej demokratyzacji może być sukces wszelkiego rodzaju pokazów czy rekonstrukcji historycznych. Zapanowała swoista moda przebierania się w dawne stroje i udział w inscenizacji bitew, tudzież innych wydarzeń ze wszystkich epok.

Takie działanie świetnie pokazuje Festiwal Słowian i Wikingów, w którym czynny udział bierze 2000 osób przeobrażających się w postacie z IX-XII wieku oraz kilkadziesiąt tysięcy widzów. Co istotne, mimo iż festiwal organizowali początkowo amatorzy, to od 2005 roku w jego ramach odbywają się sesje naukowców dotyczące historii ludów Morza Bałtyckiego. Konferencja taka łączy więc środowisko profesjonalistów ze „zwykłymi ludźmi”. Dodatkowo ta cykliczna impreza zaowocowała budową skansenu, będącego miejscem edukacji historycznej społeczeństwa.

REKLAMA

Jeszcze większą skalę ma coroczna rekonstrukcja bitwy pod Grunwaldem, na którą przyjeżdża ponad 3000 rekonstruktorów i około 100 000 widzów z całego świata. Jej kontynuacją jest także impreza „Oblężenie Malborka” odbywająca się dwa tygodnie później i również przyciągającą znaczną liczbę turystów.

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

Na tym tle niezwykle ciekawym wydarzeniem społecznym są coroczne widowiska historyczne w Murowanej Goślinie. W tej niewielkiej gminie ponad 200 mieszkańców, często nieinteresujących się wcześniej historią, organizuje przedstawienia dotyczące lokalnych dziejów. Pokazali oni już między innymi widowiska ukazujące przeszłość ich miejscowości, św. Jakuba – patrona miejscowej parafii, czy bitwę pod Kłeckiem. Ich prezentacje widziało za każdym razem kilka tysięcy osób, które często przyjechały do tej gminy tylko na taki pokaz. Jest to nie tylko doskonały sposób na zwiększenie wiedzy historycznej ludzi, ale także na integrację oraz budowę wspólnoty i społeczeństwa obywatelskiego.

Kościół św. Jakuba w Murowanej Goślinie (fot. Krzysztof Szymański, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).

Niezwykle ważnym narzędziem w procesie demokratyzacji historii jest obecnie Internet. Niestety naukowcy – zawodowi historycy nie zawsze chcą za jego pośrednictwem przekazywać swoją wiedzę. Nie zgadzają się często na nagrywanie i umieszczanie w sieci swoich wykładów, ani na publikację swoich artykułów w otwartym dostępie. Tymczasem miłośnicy historii – często amatorzy – zrozumieli, iż jest to najlepszy sposób, aby „zarażać” społeczeństwo swoją pasją. Przykładem może być kanał „Historia bez cenzury”, który w serwisie YouTube ma kilkaset tysięcy subskrypcji, a każdy film tam zamieszczony średnio był wyświetlony od 300 000 do nawet 700 000 razy.

REKLAMA

Jednocześnie istnieje niesamowity wysyp portali historycznych. Artykuły czy recenzje opublikowane na tego typu stronach czytają setki tysięcy osób. Do tego portale wielokrotnie stają się partnerami medialnymi różnorodnych konferencji naukowych. Ukazuje to także wspomniany proces demokratyzacji historii, gdyż autorami artykułów zamieszczanych na tego rodzaju serwisach są zarówno osoby z tytułami naukowymi, jak i entuzjaści nie posiadający wykształcenia typowo historycznego. Wartym podkreślenia jest fakt, iż coraz częściej na różnego rodzaju historycznych stronach internetowych artykuły oparte są na coraz obszerniejszej podstawie źródłowej oraz bibliografii. Ważne jest również to, że w dyskusjach toczonych w Internecie pomiędzy czytelnikami takich portali, jednymi z najważniejszych argumentów coraz częściej są opracowania zawodowców.

Matka z dziećmi, Berlin, 1962 rok (fot. Ulrich Kohls, ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 183-A0808-0008-001, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany).

Demokratyzacja historii jest niesamowitą szansą, aby tą dziedziną nauki zainteresować szerokie spektrum ludzi. Może umożliwić również ratowanie mikrohistorii – historii lokalnej, czy historii rodziny, którą często nie są zainteresowani profesjonaliści. Skupienie społeczności lokalnej wokół wydarzeń opierających się na historii może skutkować wykształceniem się społeczeństwa obywatelskiego, tak bardzo w Polsce potrzebnego.

Niestety, demokratyzacja historii niesie również pewne zagrożenia. Jednym z nich jest jej zdeprecjonowanie. Przykładem tego mogą być wspomniane rekonstrukcje: przebranie się za żołnierza może być tylko bezrefleksyjną zabawą, gdy zapomni się o jego cierpieniu czy śmierci. Z innej zaś strony proces demokratyzacji historii może doprowadzić do jej mitologizacji. Tu warto zwrócić uwagę na husarię. Była to formacja nieliczna, elitarna, ale w powszechnej świadomości stanowiła główny trzon polskiej armii. Mimo, że nie zawsze wygrywała i prawdopodobnie nie miała skrzydeł, to i tak „lud wie swoje” o niezwyciężonej oraz skrzydlatej kawalerii.

Demokratyzacja historii może doprowadzić albo do jej renesansu w Polsce, albo do ogromnego chaosu informacyjnego. Tym większa odpowiedzialność stoi przed zawodowymi historykami, którzy powinni aktywnie włączyć się w te ruchy. Oznaczać to może jednak rezygnację ze swej akademickiej elitarności w imię większej popularyzacji nauki. Z drugiej zaś strony mogą okopać się za murami uniwersytetów zajmując się wyspecjalizowanymi badaniami, które jednak nie będą interesowały społeczeństwa, aż w końcu właśnie to społeczeństwo zlikwiduje finansowanie dla nich, gdyż „historia jest przecież niepotrzebna”. Wybór dotyczący przyszłości historyków zależy więc od nich samych.

Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!

Redakcja: Paweł Czechowski

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Adam Szabelski
Absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Doktorant w Zakładzie Historii Nowożytnej do XVIII wieku IH UAM. Zainteresowania badawcze: historia Węgier i stosunków polsko-węgierskich.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone