Elie Wiesel – „Żebrak z Jerozolimy” – recenzja i ocena
Elie Wiesel 30 września 2008 roku skończy 80 lat. W czasie II wojny światowej był więźniem obozów koncentracyjnych w Auschwitz i Buchenwaldzie.
Wzorem wielu wyzwoleńców po wojnie zaczął opisywać swoje przeżycia z tego okresu w powieściach. Po upadku nazistowskiego reżimu wyjechał do Francji, gdzie studiował na Sorbonie i był dziennikarzem czasopism francuskich i izraelskich.
Za działalność na rzecz upamiętnienia ofiar Holokaustu został w 1986 roku odznaczony Pokojową Nagrodą Nobla. Jest pomysłodawcą terminu „Holocaust”.
Wydawnictwo Cyklady w 2007 roku po raz pierwszy wydało „Żebraka z Jerozolimy” – jego szeroko znaną na Zachodzie powieść, napisaną 30 lat temu.
Żebracy i wojna
W „Żebraku...” Wiesel mierzy się z traumą wojny, jakiej doświadcza każdy, kto bierze w niej czynny lub bierny udział. Zwycięstwo również może mieć smak goryczy, o czym przypomina pisarz. Książka jest nią przepełniona.
Jej główny bohater, Dawid, ma za sobą piekło II wojny światowej. Mimo to, decyduje się na walkę w kolejnej, ważnej dla Izraela, wojnie sześciodniowej w 1967 roku. Jego poczynania komentuje loża przyjaciół szyderców, postaci metaforycznych i rzeczywistych jednocześnie. Są to ludzie zrezygnowani, bierni i czekający na to, co przyniesie im los. Autor określa ich mianem tytułowych „żebraków z Jerozolimy”. Takich metaforycznych określeń jest w książce więcej, przez co powieść staje się właściwie finezyjnym dziełem poetyckim.
Od pierwszych stronic widać, że stworzył ją dobry obserwator, równocześnie uwrażliwiony na krzywdy innych ludzi. Trudno pozbyć się (zgodnego z prawdą zresztą) wrażenia, że autor sam przeżył wojny, o których pisze. Narracja, styl, przywoływanie faktów, obrazowość, wrażliwość i reportażowość obecne w książce sprawiają, że początkowe strony czyta się równie dobrze, co relacje z podróży Ryszarda Kapuścińskiego. Akcja rozwija się bardzo powoli, jest prawie statyczna. Więcej miejsca pochłania analiza osobowości żołnierzy i cywilów doświadczonych przez wojnę niż rzeczywisty rozwój fabuły. Potoczne dialogi mieszają się z poważnymi refleksjami na temat sensu wojny i dogłębnym studium jej zgubnych skutków dla ludzkiej psychiki.
Momentami jest to niestety dość męczące, choć autor, szerzący w swoich powieściach humanitaryzm, miał na pewno dobre intencje.
Przez całą powieść przewija się postać Katriela, wojennego towarzysza Dawida. Mimo że jest postacią fizycznie nieobecną, jednak dla narratora ważną. Niewiele dowiadujemy się o samym bohaterze, można jednak wysnuć wniosek, że Dawid czuł się z nim mocno związany i bardzo przeżywał jego zaginięcie. Obiecał mu bowiem, że będzie go ochraniał i razem przeżyją wojnę. Bohater żyje z poczuciem winy i jednocześnie nadzieją, że Katriel jedynie zaginął.
W „Żebraku z Jerozolimy” widoczny jest eklektyzm wątków i postaci, retrospekcje niepokojąco mieszają się z czasem teraźniejszym w powieści. Wszelako dla niewyrobionego czytelnika, laika opowiadane legendy, wątki chasydzkie i biblijne, przy jednoczesnych nawiązaniach do Szoah mogą okazać się niestrawne.
Niezrozumiałe cierpienie
Elie Wiesel sporo uwagi poświęca niezrozumieniu, jakie spotyka osoby poszkodowane przez wojnę ze strony ludzi młodszych i niedoświadczonych, zdrowych. Ilustruje to znakomity (jeden z najlepszych) dialog między głównym bohaterem a prezydentem Izraela, który namawia go do powrotu na obszar, zdaniem Dawida jeszcze niedawno atakowany przez wroga. Tymczasem zdaniem głowy państwa minęło już wystarczająco dużo czasu, by pozbyć się natrętnych myśli i traumy powojennej. Prezydent, kiedy słyszy, że Dawid, uznany kiedyś za zaginionego, nie ma ochoty wracać i przyjmować zaszczytów, stwierdza, że ten najpewniej zwariował.
Ten książkowy wątek ma swoje odbicie w rzeczywistym życiu Eliego Wiesela. Po wojnie pisarz znalazł się pod opieką instytucji charytatywnej wśród 400 młodych ludzi, którzy odmówili repatriacji do krajów Europy Wschodniej.
„Żebrak z Jerozolimy” jest powieścią nie tyle fikcyjną, co dokumentalną. Wraz z narratorem w 1967 roku przenosimy się tam, gdzie toczą się losy całego narodu żydowskiego – pod Ścianę Płaczu w Jerozolimie.
Wydaje mi się, że emocjonalność, którą widać w opisach, dialogach i refleksjach obecnych w powieści, jest z racji na osobiste przeżycia jej autora usprawiedliwiona („Dlaczego my, zawsze my? Co zrobiliśmy światu, że tak zaciekle chce się nas pozbyć [...]? Dlaczego uważa, że jego istnienia nie da się pogodzić z naszym?” i inne tego typu fragmenty).
Myślę, że książka ta może być miłym i nie(z)obowiązującym uzupełnieniem zajęć poświęconych judaistyce. Tak zwana żywa historia, której reprezentantką jest ta powieść, być może nie jest źródłem konkretnej wiedzy, ale z pewnością potrafi wstrząsnąć i dać dużo więcej do myślenia niż podręcznik akademicki.
Zredagował: Kamil Janicki
Korekta: Bożena Pierga