Festiwal w Opolu: czasy świetności
Były czasy, gdy Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu wyznaczał kanon polskiej piosenki. Były czasy, gdy nagradzane były tam prawdziwe dzieła. Czasy te, jak się wydaje, bezpowrotnie przeminęły. Przypomnijmy je, bo warto.
Sława Przybylska - Piosenka o okularnikach
Początek lat sześćdziesiątych miał w Polsce wiele różnych wymiarów. Z jednej strony, kraj pogrążał się w szarzyźnie „dyktatury ciemniaków”, na czele z „Gnomem” - Władysławem Gomułką. Z drugiej strony wielką popularnością cieszyła się telewizja wraz z jej sztandarowym produktem, „Kabaretem Starszych Panów”. Z ambitnymi treściami kojarzył się także Studencki Teatr Satyryków, grupujący śmietankę towarzyską ówczesnej Warszawy. Hymnem tego środowiska stała się piosenka napisana przez Agnieszkę Osiecką i Jarosława Abramowa, wykonywana przez Sławę Przybylską...
Kasia Sobczyk - O mnie się nie martw
Ambicja ambicją, ale lata sześćdziesiąte to przede wszystkim okres bezprecedensowego rozwoju nieskomplikowanej muzyki rozrywkowej. W Polsce zapanował bigbit wypromowany przez Franciszka Walickiego, niestrudzonego organizatora młodzieżowej sceny muzycznej w naszym kraju. Jedną z pierwszych wielkich gwiazd wypromowanych właśnie przez Walickiego była Kasia Sobczyk, energiczna nastolatka z Koszalina, która zdobyła sobie serca widzów nie tylko pięknym głosem, ale również bezpretensjonalną ekspresją na scenie. Jej pierwszym sukcesem w Opolu była I nagroda za piosenkę kabaretowo-rozrywkową podczas drugiej edycji festiwalu, w roku 1964.
Anna German - Zakwitnę różą
Postać Anny German została skutecznie wyrwana z zapomnienia dzięki rosyjskiemu serialowi, który zdobył sobie popularność także nad Wisłą. Dziś już chyba wszyscy w Polsce wiedzą, że German śpiewała w duecie z Domenico Modugno, że zdobyła sobie nieprawdopodobną popularność w Związku Radzieckim, ale również to, iż jej życie było naznaczone wydarzeniami tragicznymi, takimi jak choćby dramatyczny wypadek samochodowy we Włoszech. Wszystko to zaczęło się właśnie w Opolu, w roku 1965 wraz z piosenką, która przyniosła piosenkarce pierwszą nagrodę w kategorii piosenek artystycznych.
Irena Santor - Powrócisz tu
W połowie lat sześćdziesiątych Irena Santor nie była już osobą anonimową. W latach pięćdziesiątych odnosiła sukcesy jako solistka zespołu pieśni i tańca „Mazowsze”, a następnie rozpoczęła własną karierę. Niewiele brakowało, a wystąpiłaby już podczas pierwszej edycji festiwalu opolskiego, ale stanęły temu na przeszkodzie nieporozumienia finansowe. Ostatecznie Santor została zaproszona na IV edycję, w roku 1966, gdzie odniosła sukces z piosenką „Powrócisz tu”.
Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:
Wojciech Młynarski – Jesteśmy na wczasach
Jeżeli o Wojciechu Młynarskim można powiedzieć, że jest królem polskiej piosenki, to „Jesteśmy na wczasach” stanowi jedną z pereł w jego koronie. Chociaż dziś kontekst wczasów pracowniczych spędzanych w polskich górach bezpowrotnie uleciał, to i tak większość z naszych czytelników nie będzie miała wątpliwości co łączy sympatycznego niewątpliwie pana Waldka z turnusu trzeciego oraz pannę Krysię. Po raz pierwszy piosenka ta miała okazję zdobyć serca słuchaczy na festiwalu opolskim w roku 1967.
Czesław Niemen – Dziwny jest ten świat
Naszym rodzicom i dziadkom możemy zazdrościć różnorodności sceny muzycznej lat sześćdziesiątych. Gdy z jednej strony serca słuchaczy zdobywały sobie piękne głosy Anny German, Ireny Santor czy bigbitowe przeboje Czerwonych Gitar i Kasi Sobczyk to, jakby tego było mało, wśród tych gwiazd pojawił się prawdziwy rarytas - Czesław Niemen. Była to postać osobna polskiej sceny muzycznej, ale jego niezwykła kariera rozpoczęła się właśnie w Opolu, w roku 1967, gdy zachwycił publiczność i podbił serca telewidzów. A zapewne również wprowadził w konsternację komunistycznych włodarzy kultury.
Czerwone Gitary – Takie ładne oczy
Jako się rzekło, w Opolu nie dominowała jedynie muzyka szczególnie ambitna. Jeżeli posłuchać jednego ze sztandarowych przebojów „Czerwonych Gitar” nie ma co do tego wątpliwości. Czerwiec 1968 r., w Europie trwają zamieszki studenckie, w Polsce grobowa atmosfera po antysemickiej kampanii z okresu Marca, a w Czechosłowacji panuje „praska wiosna”. Tymczasem Krzysztof Klenczon śpiewa o „takich ładnych oczach”. Cóż, polityka to nie wszystko. Życia nic nie zmoże.
Czerwone Gitary – Biały Krzyż
Nietypowy przebój „Czerwonych gitar”, który przyniósł zespołowi nagrodę Ministra Kultury i Sztuki podczas siódmej edycji festiwalu w roku 1969. Opowiada on o białym krzyżu - symbolicznej partyzanckiej mogile, jakich w Polsce było w latach sześćdziesiątych było bardzo wiele. Piosenka pozbawiona jest wyraźniejszych, czytelnych dla dzisiejszego słuchacza, akcentów politycznych. Przypomnijmy jednak, że koniec lat sześćdziesiątych, to czas gdy o władzę w komunistycznej Polsce walczyła frakcja „partyzantów” skupiona wokół Mieczysława Moczara. Napisanie piosenki odwołującej się do szczytnej tradycji partyzanckiej mogło być odczytywane jako rodzaj poparcia politycznego dla ich polityki. Inna sprawa, że według członków zespołu był on co prawda dedykowany partyzantom, lecz nie komunistycznym, a niepodległościowym - Armii Krajowej. Tak czy inaczej, utwór niezwykły.
Polecamy e-book Agaty Łysakowskiej – „Damy wielkiego ekranu: Gwiazdy Hollywood od Audrey Hepburn do Elizabeth Taylor”:
Marek Grechuta – Korowód
Jeden z moich ulubionych opolskich przebojów. Nie ma wątpliwości, że pochodzi z innych czasów - kto poważyłby się dziś nagrać utwór liczący blisko dziesięć minut? Tymczasem Marek Grechuta i zespół Anawa wspierani (jakże skutecznie!) tekstowo przez Leszka Aleksandra Moczulskiego po prostu to zrobili. Główna nagroda na ogólnopolskim festiwalu dla tak długiej piosenki z tak trudnym tekstem? Ech, naprawdę nie wszystko było do kitu w czasach czarno-białej telewizji.
Wiesław Gołas – W Polskę idziemy
Piosenka-symbol autorstwa duetu Jerzy Wasowski i Wojciech Młynarski. Wiesław Gołas śpiewający o szarzyźnie świata „realnego socjalizmu” przeszedł sam siebie. Tekst piosenki pełen jest drobnych smaczków, jak choćby stwierdzenie „cham lub bohater, polska sobotnia alternatywa”. Sam Gołas, wielokrotnie narzekał na to, że bezlitosna drwina, jaką jest ta piosenka, dla wielu rodaków (szczególnie tych nietrzeźwych) okazuje się zupełnie nieczytelna. Tymczasem jednak rozkoszujmy się wykonaniem Gołasa i pamiętajmy o kontekstach w ramach których powstała ta piosenka. I tych historycznych, i tych bardziej uniwersalnych.
Tadeusz Woźniak – Zegarmistrz światła
W 1972 r. na X KFPP pojawił się młody, zjawiskowy twórca - Tadeusz Woźniak. Jego debiutancki album został opublikowany w tym samym 1972 r. przez państwowe Polskie Nagrania. Wykonywana przez Woźniaka (wraz z „Alibabkami” w chórkach) piosenka „Zegarmistrz światła” weszła do absolutnego kanonu polskiej muzyki. Był to przykład wyjątkowo udanego połączenia ambitnych treści tekstowych i muzycznych, które stały się ogromnie popularne w całym kraju. Woźniaka nagrodzono Ministra Kultury i Sztuki, ale kariera jego największego przeboju trwa do dziś, o czym mogą świadczyć liczne covery.
(Fot. wykorzystana w miniaturce: tablica upamiętniająca otwarcie pierwszego festiwalu Opolskiego, aut. MateuszFD, CC BY-SA 3.0)