Francisco Franco: przywódca i dyktator z przypadku?
Bitwa o Madryt podczas hiszpańskiej wojny domowej trwała niemalże trzy lata. Długotrwała obrona miasta przed nacierającymi siłami nacjonalistów stała się prawdziwym symbolem dającym siłę i nadzieję żołnierzom Drugiej Republiki Hiszpańskiej. Natarcie na stolicę Hiszpanii rozpoczęło się bardzo wcześnie, albowiem Franco skierował swoje wojska na Madryt jesienią 1936 roku. Miał on świadomość jak kluczowe dla sukcesu będzie triumfalne wkroczenie jego wojsk do miasta. Generalissimus wiedział, że zdobycie stolicy już w pierwszych miesiącach wojny podłamie morale jego przeciwników i zachęci republikańskich żołnierzy i generałów do dezercji oraz przejścia do obozu nacjonalistycznego. Nie spodziewał się jednak, że oblężenie miasta potrwa prawie trzy lata i zakończy się o cztery dni wcześniej niż cała wojna.
No pasarán!
Decyzja generała Franco o skierowaniu swoich wojsk na Madryt zaskoczyła wszystkich, a najbardziej Manuela Azañe, ówczesnego prezydenta II Republiki, który o planach swojego przeciwnika dowiedział się podczas filmowego seansu.
18 października 1936 roku do madryckiego kina „Capitol”, w którym przywódcy republikanów oglądali radziecki film „My z Kronsztadtu”, wbiegł zdyszany oficer, aby przerwać projekcję. Miał jednak ku temu powód, albowiem wiadomość jaką chciał przekazać prezydentowi była fatalna. Frankiści zdobyli Illescas, kluczowy punkt strategiczny w przypadku ofensywy na stolicę. Azaña miał świadomość powagi sytuacji i jak twierdzą niektórzy historycy, wiedział już też o nieuniknionej klęsce Republiki. Pomimo coraz tragiczniejszej sytuacji, wojska republikańskie walczyły zawzięcie do samego końca wojny.
Ogromny wpływ na morale broniących miały nie tylko sukcesy w obronie stolicy przed wojskami Franco i niemieckimi nalotami, ale również działania propagandowe. Dużą rolę odegrała tutaj Dolores Ibárruri, członkini Komunistycznej Partii Hiszpanii, której hasło „No pasarán!” („Nie przejdą”), stało się zawołaniem bojowym wszystkich żołnierzy wojsk republikańskich podczas konfliktu. 1 kwietnia 1939 roku, w dniu zakończenia wojny domowej, Francisco Franco na zwycięskim wiecu w Madrycie miał w nawiązaniu powiedzieć „Hemos pasado” („Przeszliśmy”). Generalissimus triumfował, a na czele państwa stanął człowiek, który został przywódcą w nieoczekiwanych okolicznościach. Wpływ na to miał szereg przypadków.

Francisco Franco: generał, który się wahał
Pucz wojskowy, który 17 lipca 1936 roku doprowadził do wybuchu wojny domowej, nie bez przyczyny rozpoczął się na obszarze Maroka Hiszpańskiego. Było to terytorium, które znajdowało się pod jurysdykcją wojskową i tym samym hiszpańscy generałowie mieli w nim największą władzę oraz wsparcie żołnierzy gotowych pójść za swoimi przywódcami w ogień. Plan zakładał więc przejęcie władzy nad zamorskimi terenami i jak najszybsze przemieszczenie wojska do kontynentalnej Hiszpanii.
Spisek został zawiązany przez trzech hiszpańskich generałów: José Sanjurjo, Emilio Molę i Francisco Franco. Ostatni z nich, będący komendantem wojskowym Wysp Kanaryjskich, początkowo nie był przekonany do udziału w przewrocie. W dniach poprzedzających wybuch puczu, Franco miał był podobno nieobecny, niespokojny i przygaszony, jakby do samego końca rozważał wycofanie się z całej akcji. Ostatecznie, zdecydował się jednak na wprowadzenie stanu wojennego na Wyspach Kanaryjskich, a sam wsiadł na pokład samolotu Dragon Rapide, którym udał się do Maroka. W Afryce z honorami powitali go żołnierze Armii Afrykańskiej, którzy wciąż pamiętali Franco jako generała w zwycięskiej wojnie z Kabylami i postrzegali jako wybitnego przywódcę, któremu gotowi byli powierzyć swój los. Sposób w jaki powitali go żołnierze oraz pierwsze sukcesy wojskowego przewrotu sprawiły, że późniejszy dyktator poczuł się pewniej i zapewne uwierzył w sukces powstania. Jednakże wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że człowiek ten stanie na czele całej rewolucji.
Francisco Franco: przywódca z przypadku
Początkowy plan zakładał, że to José Sanjurjo obejmie kontrolę nad siłami nacjonalistów, a także prawdopodobnie po zakończeniu konfliktu utworzy nowy rząd. Stało się jednak inaczej. 20 lipca na lotnisku nieopodal Lizbony, Sanjurjo oczekiwał na awionetkę, którą miał udać się do Hiszpanii. W ręce trzymał bardzo dużą walizkę, która już wkrótce miała stać się przyczyną jego osobistej tragedii. Z uwagi na duże zachmurzenie oraz zły stan lotniska, pilot samolotu poprosił generała aby ten pozostawił walizkę, argumentując, iż może ona za bardzo przeciążyć maszynę. Sanjurjo nie zgodził się jednak na prośbę pilota, albowiem bagaż zawierał jego ulubione galowe mundury i ordery, bez których nie zamierzał triumfalnie wkraczać do Madrytu. Walizka rzeczywiście przeciążyła awionetkę, która zahaczyła o rosnące wokół lotniska drzewa i roztrzaskała się o kamienny mur. Sanjurjo zginął na miejscu, a żołnierze oraz wspierający rewolucję finansowo monarchiści okrzyknęli nowym przywódcą Franco, który coraz bardziej zaczynał wierzyć w swój osobisty sukces.
Na „placu gry” pozostał jeszcze Mola, jednak urodzony na Kubie generał ze względu na swój republikański konserwatyzm nie mógł porozumieć się z monarchistami. Franco natomiast był faworytem przebywającego na emigracji króla Hiszpanii Alfonsa XIII, który liczył, że ten po udanej rewolucji zrekonstruuje monarchię i odda mu władzę. Nie bez znaczenia były również pierwsze wojskowe sukcesy wojska Franco, które przysporzyły mu wielu zwolenników. Świadomy zagrożenia, jakim było przekazanie całej władzy w ręce generała z Wysp Kanaryjskich Mola być może planował odebranie władzy nowemu liderowi, jednakże… 3 czerwca 1937 roku zginął w niespodziewanej katastrofie lotniczej.
Miguel Cabanellas, były republikanin, który zastąpił zmarłego w wypadku Sanjurjo, po wyborze Franco na przywódcę przewrotu miał powiedzieć: „Sami nie zdają sobie sprawy, co właśnie uczynili! Jeżeli Hiszpania dostanie się dziś w szpony Franco, po wojnie nie będzie komu usunąć go z zajmowanego stanowiska”. Cabanellas miał rację. Generał, który początkowo bał się puczu, rozważając nawet wycofanie się z niego, 1 kwietnia został dyktatorem Hiszpanii, jego panowanie trwało nieprzerwanie do 1975 roku, a efekty owych rządów trwają do dziś.
Bibliografia:
- Baruque Julio Valdeón, Tuñón de Lara Manuel, Ortiz Antonio Dominguez, Historia Hiszpanii, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2012.
- Bednarczuk Monika, Obraz hiszpańskiej wojny domowej lat 1936-1939 w piśmiennictwie polskim, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2008.
- Beevor Antony, Walka o Hiszpanię 1936–1939. Pierwsze starcie totalitaryzmów, Wydawnictwo Znak, Kraków 2009.
- Galán Juan Eslava, Niewygodna historia hiszpańskiej wojny domowej, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2005.
- Moa Pio, Mity wojny domowej Hiszpania 1936-1939, Wydawnictwo Fronda, Warszawa 2012.
- Orwell George, Hołd dla Katalonii i inne teksty o hiszpańskiej wojnie domowej, Fundacja Alatheia, Warszawa 2006.
- Salvadó Francisco Romero, Wojna domowa w Hiszpanii 1936 – 1939, Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2010.
- Wyszczelski Lech, Madryt 1936-1937, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1986.
Przygotowanie do przemian też w części było wymuszone przez Amerykanów, potrzebujących Hiszpanii jako członka NATO.
Jeszcze o PKB. W tych latach nikt nie mierzył PKB a jego współczesną definicję ustalono dopiero w 1944 r. na konferencji w Bretton Woods. Tym niemniej Hiszpania w 1934 r nie mogła być biedniejsza od Polski. Świadczy o tym ( Mały Rocznik Statystyczny GUS 1935) np. liczba samochodów przypadających na 10 000 mieszkańców: Hiszpania 7,3 a Polska 0,8. To jednak o czymś świadczy. Oczywiście Hiszpania miała jakby nadreprezentację samochodów, być może z powodu niedorozwoju sieci kolejowej: w Polsce ponad 5 km linii na 100 km2, w Hiszpanii tylko 1,9.
Podejrzewam, iż jest to jedyna statystyka dotycząca PKB z tego okresu. Jednak, jako człowiek wychowany w PRL jestem nieufny wobec osiągnięć uczonych radzieckich i amerykańskich. A o co chodzi? Jakim sposobem ci drudzy uczeni obliczyli PKB Hiszpanii za 1938 r.? W środku wojny domowej mieli wiarygodne dane?
Tym niemniej, wierząc owym danym wychodzi wskaźnik "na głowę" dla Polski 2,19 tys. dolarów a dla Hiszpanii 2,04. Prawie równowaga z tym zastrzeżeniem, iż kilka lat wcześniej Hiszpania powinna być sporo bogatsza - każda wojna kosztuje. Globalny PKB Polski (35 mln ludności) był oczywiście większy niż Hiszpanii, która w tym czasie miała jej 25 mln. Oprócz tego również "podejrzane" wydają się dane dla Rumunii (wskażnik tylko 1,0), Węgier - tylko 2,4, czy Niemiec - 4,47 a to ostatnie sporo za dużo wobec znacznie bogatszej Belgii ze wskaźnikiem 4,77.
Antykatolicyzm francuski właściwie ma się ku końcowi - z autopsji fragmentarycznej. Zastąpiła go prawie całkowita obojętność. Religię chrześcijańską traktuje się tam jako część historii, jak np. starożytne religie Greków i Rzymian a nie rzeczywistość, no może z wyjątkiem paru regionów. Oczywiście Kościół jako organizacja istnieje, Republika go wspiera, lecz chyba jest bliski zanikowi, skoro kilka lat temu w całej Francji ochrzczono mniej niż tysiąc dzieci.
W Hiszpanii jest inaczej. Do kościołów na msze chodzi jakieś 20% nominalnych wiernych i są to ludzie przeważnie z nieco wyższych warstw. Inni (patrz pojęcie "lud") w sporej większości są albo obojętni - jak Francuzi, albo wojują przeciw i nie jest to tradycyjnie tylko Katalonia. Do Franco mam właśnie pretensje o ten "lud" i o próbę stworzenia - już po wojnie domowej - Katolickiego Państwa Narodu Hiszpańskiego. Oczywiście ze skutkiem odwrotnym.
A najbardziej ironiczne pozostaje iż ta "rewolucja mentalna" lat 1960's miała miejsce w krajach najbardziej oddalonych od ZSSR a przy okazji chronionych parasolem sił zbrojnych USA. Polecam lekturę wspomnień ludzi którzy w tym samym czasie siedzieli w rosyjskich łagrach?
AWU zyskał moje uznanie. Znam tradycjonalistów tłumaczących sobie świat w ten sposób, że tzw. pokolenie roku 1968, czyli kulturowi marksiści, to sowiecka agentura. ZSRS upadł, a ci J-23 nadal nadają, tym razem z Brukseli. Tymczasem AWU uważa, że to li tylko efekt rewolucji mentalnej, jaka przetoczyła się przez wolny świat. No no...
btw: antykatolicyzm odczuwany w Hiszpanii czy Francji czy w innych krajach szeroko rozumianych jako "zachód" to nie efekt polityki gen Franco lecz rewolucji mentalnej która przetoczyła się przez wolny świat w póznych latach 1960-tych. Odpłaciliśmy im się własną rewolucją która zrodziła się z momentem wyboru Papieża Polaka i dokonaniem niemożliwego czyli upadkiem sowieckiej tyranii.
Geneza PKB to prace Williama Petty i C. Davenant'a z XVIIw. Załączam dane za rok 1938 opracowane wg metodologii opracowanej przez Simona Kuznetsa dla Kongresu USA w 1934r:
1938 Economy GDP % of World Economy
France
185.6 4.6%
Germany
351.4 8.7%
Italy
140.8 3.5%
Japan
169.4 4.2%
UK
284.2 7.1%
USA
800.3 19.9%
USSR
359.0 8.9%
Austria
24.2 0.6%
Baltic States
12.9 0.3%
Belgium
39.6 1.0%
Bulgaria
10.5 0.3%
China
320.5 8.0%
Czechoslovakia
30.3 0.8%
Denmark
20.9 0.5%
Dutch Colonies
77.4 1.9%
Finland
12.7 0.3%
French Colonies
48.5 1.2%
Greece
19.3 0.5%
Hungary
24.3 0.6%
Ireland
9.2 0.2%
Italian Colonies
2.6 0.1%
Japan Colonies
62.9 1.6%
Netherlands
44.5 1.1%
Norway
11.6 0.3%
Poland
76.6 1.9%
Portugal
12.9 0.3%
Portuguese Colonies
7.0 0.2%
Romania
19.4 0.5%
South America
250.3 6.2%
Spain
51.1 1.3%
Spanish Colonies
0.7 0.01%
Sweden
29.8 0.7%
Switzerland
26.4 0.7%
Thailand
12.5 0.3%
Turkey
23.1 0.6%
UK Colonies
284.5 7.1%
UK Dom
114.6 2.9%
USA Colonies
26.5 0.7%
Yugoslavia
21.9 0.5%
1729.2 43.0%
WorldWide Total
$4,019.9
Conversion: $1 = 2.49 Reichsmark = GBP 0.20 = $12.06 in 2002