Gabriel García Márquez – powieściopisarz z Macondo
Gabriel José de la Concordia García Márquez przyszedł na świat 6 marca 1927 roku w Aracatace jako dziecko Luisy Santiagi i Gabriela Eligia Garcii. Pierwsze lata swojego życia „Gabo” – bo tak znajomi nazywali go przez całe życie – spędził ze swoimi dziadkami ze strony matki: Tranquiliną Iguran Cortez i pułkownikiem Nicolasem Márquezem, zwolennikiem kolumbijskiej Partii Liberalnej i weteranem tzw. „Wojny Tysiąca Dni”. Gabriel niemal od urodzenia mógł wyłapywać z rzeczywistości inspiracje dla swoich dzieł, np. jego dziadkowie byli kuzynostwem pierwszego stopnia. Choć w Ameryce Łacińskiej nie była sytuacja unikatowa, a małżeństwa pomiędzy kuzynostwem były wówczas spotykane, fani jego twórczości zapewne zauważą nawiązanie do tej sytuacji w „Stu latach samotności”. Zresztą, życie Gabo i jego literacka twórczość wielokrotnie się przenikały i wciąż przenikają – mieszkańcy Aracataki wciąż podkreślają, że to właśnie ich miasto jest pierwowzorem magicznego Macondo, znanego z powieści pisarza.
Gabriel García Márquez – dziennikarz
Swoją przygodę ze słowem pisanym Márquez rozpoczął od publikacji w gazetach. Już jako uczeń Kolegium San Jose zamieszczał swoje prace w szkolnym czasopiśmie „Juventud”. W 1947 roku kolumbijski „El Espectactor” opublikował jego pierwsze opowiadanie, zatytułowane „Trzecia rezygnacja”. Zakochany w pisaniu Gabo w 1950 roku porzucił studia prawnicze, by zająć się własną twórczością. W latach 50. pracował m.in. dla „El Universal” i „El Heraldo”, pisząc artykuły o najróżniejszej treści – np. w felietonie dla tego ostatniego tytułu ironicznie komentował wizytę Evy Perón w Europie. Co ciekawe, Márquez w swoich artykułach wykazywał także zainteresowanie filmem – był pierwszym kolumbijskim dziennikarzem, który regularnie w swojej rubryce wypowiadał się na temat kinematografii.
Kiedy w W 1954 roku rozpoczął współpracę z czasopismem „El Espectator”, zaskoczył swoich szefów dwoma artykułami, które poruszały temat samotności i władzy monarszej. Pierwszy z nich, żartobliwy w swoim tonie, traktował o Kleopatrze. Drugi – bardziej poważny – dotyczył brytyjskiej królowej-matki Elżbiety. Artykuły te na tyle zainteresowały jego przełożonych, że wkrótce pozwolili mu zająć się formą, która interesowała go najbardziej – reportażem.
Szansą dla młodego dziennikarza okazało się wysłanie go do Medellin, gdzie osunięcie się osiedla spowodowało wiele ofiar śmiertelnych. Podejrzewano, że katastrofa ta była wynikiem korupcji i fatalnego budownictwa. Po przylocie do miasta Gabriel García Márquez wpadł jednak w panikę – odkrył, że dziennikarze, którzy byli na miejscu katastrofy przed nim, właściwie wyczerpali temat. Kiedy wziął się w garść, obudził w sobie żyłkę dziennikarza-detektywa. Przeprowadził szereg wywiadów ze świadkami katastrofy oraz osobami uratowanymi, przedstawicielami władzy, politykami, strażakami i kapłanami. Jego tekst pozwolił spojrzeć Kolumbii na katastrofę z szerszej perspektywy. Honor Márqueza był uratowany, a dziennikarz otrzymał zielone światło dla rozwijania swoich reporterskich talentów. W kolejnych tekstach pisał m.in. o zapomnianym przez Boga i ludzi departamencie El Chocó, który decyzją rządu podzielono pomiędzy trzy inne departamenty.
Najsłynniejszą gazetową historią Márqueza była jednak publikacja z 1955 roku – wywiad z Alejandrem Velasco, jedynym ocalałym spośród ośmiu członków załogi niszczyciela „Caldas”, którzy wypadli za burtę podczas sztormu. Został także wysłany do Europy – tam relacjonował konferencję Wielkiej Czwórki w Genewie oraz weneckie biennale sztuki. Odwiedził wówczas także Polskę, ponieważ w Wenecji udało mu się zdobyć zaproszenie na Międzynarodowy Kongres Filmowy w Warszawie. Dwa lata później, w 1957 roku, ponownie odwiedził Europę Wschodnią, a relację z podróży zamieściło czasopismo „Cromos” z Bogoty. Gabo zauważył wówczas, że Polacy są najbardziej antyradzieccy w całym obozie socjalistycznym, ale także są „histeryczni”, „skomplikowani” i „trudni”, oraz „przejawiają niemal kobiecą wrażliwość”. Nie zrobił na nim wrażenia Kraków, ale za to głęboko przeżył wizytę w Auschwitz.
W latach 60. trwała tułaczka Márqueza po świecie – najpierw pracował jako korespondent w Nowym Jorku, a następnie przeniósł się do Meksyku. Już po sukcesie „Stu lat samotności” wraz z rodziną przeprowadził się do Barcelony. Posiadał także mieszkania w Paryżu, Bogocie i Kartagenie.
Gabriel García Márquez – pisarz magiczny
Zanim powstała jego najsłynniejsza powieść, która stała się jednym z najważniejszych dzieł realizmu magicznego, Gabriel García Márquez napisał m.in., „Szarańczę” (1955) „Nie ma kto pisać do pułkownika” (1961) czy „Złą godzinę” (1962). „Sto lat samotności” wydał w 1967 roku, mając czterdzieści lat. Popularna historia głosi, że pomysł na to dzieło spłynął na Márqueza podczas podróży z rodziną do Acapulco, do którego Márquezowie nie dojechali – natchniony pomysłem pisarz zawrócił bowiem samochód i wrócił do stolicy, by przez kolejne osiemnaście miesięcy oddać się opowiadaniu o losach Macondo i rodziny Buendia. Jak sam później mówił, najtrudniejszy dla niego był:
„Początek. Doskonale pamiętam dzień, kiedy z wielkim wysiłkiem dokończyłem pierwsze zdanie i z przerażeniem zacząłem się zastanawiać, co, u diabła, będzie dalej. Właściwie aż do końca galeonu w środku puszczy nie byłem tak naprawdę przekonany, że ta książką dokądś mnie doprowadzi. Ale począwszy od tego momentu, wpadłem w trans, co było nawet dość zabawne.”
Gabo postanowił oddać się powieści całkowicie. Zrezygnował nie tylko z pracy w agencji reklamowej, ale także z życia towarzyskiego. Rano odwoził synów do szkoły, o godzinie 08:30 siadał przy biurku i do czasu powrotu dzieci do domu (godz. 14:30) bez przerwy pisał. Anielską cierpliwość wykazywała jego żona, Mercedes, która musiała zarządzać gospodarstwem z ograniczonymi funduszami. Jak opowiadał sam pisarz:
„Zalegaliśmy z czynszem za osiem miesięcy. Kiedy nie płaciliśmy za trzy miesiące, Mercedes poszła do gospodarza i powiedziała >>Słuchaj, nie zapłacimy ci za ten kwartał ani przez następne pół roku<< Przedtem zapytała mnie: >>Jak myślisz, kiedy skończysz?<< a ja odpowiedziałem, że za pięć miesięcy. Więc dla pewności dodała jeszcze miesiąc, a wtedy właściciel domu powiedział jej >>Jeśli dacie mi słowo, w porządku, poczekam do września<<. I we wrześniu poszliśmy i mu zapłaciliśmy…”
Przyjaciołom, którzy pytali o nowy projekt, opowiadał, że to powieść nie podobna do niczego innego. „Tym razem poszedłem na całość. Albo odniosę sukces, albo padnę na pysk”.
Polecamy e-book Agnieszki Woch – „Geniusze, nowatorzy i skandaliści polskiej literatury. Od Przybyszewskiego do Gombrowicza”
Książka dostępna również jako audiobook!
W sierpniu 1966 roku Gabo i Mercedes nadali na poczcie „Sto lat samotności” do wydawnictwa w Buenos Aires. Kiedy okazało się, że nie mają tylu pieniędzy, by wysłać tak dużą przesyłkę, podzielili powieść na dwie mniejsze paczki – pierwsza została nadana od razu, druga zaś – po zastawieniu grzejnika, suszarki do włosów i miksera. Jak później się okazało, warto było zastawić sprzęt gospodarstwa domowego, bo książka szybko stała się kultową niemal w całej Ameryce. Choć do dziś Aracataca uważa się za Macondo, Macondo to naprawdę metafora całego kontynentu, tak ukochanego przez Gabriela.
Choć żadna z kolejnych powieści Márqueza nie okazała się tak ikoniczna jak „Sto lat samotności”, jego kolejne dzieła cieszyły się również dużym uznaniem i popularnością – mowa chociażby o „Jesieni patriarchy” (1975), „Kronice zapowiedzianej śmierci” (1981) czy „Miłości w czasach zarazy” (1985). W 1982 roku twórczość Gabo została uhonorowana literackim Noblem – ponoć samą nagrodę pisarz odebrał w lnianych spodniach i karaibskiej koszuli. Jego ostatnią powieścią była opublikowana w 2004 roku „Rzecz o mych smutnych dziwkach”. Niezwykle ciekawym przejawem twórczości jest wydany w 2011 roku zbiór przemówień noblisty zatytułowany „Nie wygłoszę tu mowy”. Márquez bardzo nie lubił publicznych wystąpień, stąd też niezwykle starannie przygotowywał się do każdego z nich. Gabo wydał także swoją autobiografię pod wiele mówiącym tytułem: „Życie jest opowieścią”.
Gabriel García Márquez – człowiek magiczny
Łatwo dostrzec wokół pisarza pewną aurę magiczności. O znajomość z nim zabiegali François Mitterrand, Felipe González, Bill Clinton, choć zdecydowanie najwięcej kontrowersji przysporzyła mu przyjaźń z Fidelem Castro. Jego agentka, Carmen Balcells, wspominała:
„Ten człowiek był magiczny. Jego książka była magiczna, jego imię było magiczne. Gabo był spełnieniem snu Warhola o sławie, znacznie dłuższej niż 15 minut.”
Gabriel Garcia Márquez zmarł w Meksyku, 17 kwietnia 2014 roku. Płakał cały hiszpańskojęzyczny świat, który stracił swojego dobrego ducha. Gazeta „ABC” nazwała go wówczas „reporterem magii”, prezydent Peru żegnał go słowami: „Odpoczywaj w pokoju (…) tam w Macondo”, a prezydent Meksyku wspominał: „Urodzony w Kolumbii, przez dekady uczynił z Meksyku swój dom, wzbogacając swoją obecnością życie naszego kraju”. Miesiąc po śmierci prochy pisarza powróciły do ojczyzny i spoczęły na cmentarzu w Kartagenie. Macondo wciąż o nim pamięta.
Kilka tygodni temu Netflix poinformował, że zakupił prawa do sfilmowania „Stu lat samotności”, a synowie Gabo – Rodrigo oraz Gonzalo – objęli funkcję producentów wykonawczych. Czy jednak ktokolwiek będzie potrafił przenieść na ekran magicznego ducha powieści? Oby sam duch pisarza czuwał nad tą ekranizacją…
Bibliografia:
- Martin Gerald, Gabriel García Márquez. Życie. wyd. Świat Książki, Warszawa 2009.
- Gembczyk Julia, Netflix zapowiada – powstanie ekranizacja „Stu lat samotności”, kulturalnemedia.pl [dostęp: 13.04.2019 r.]
- Słynny pisarz Gabriel Garcia Marquez nie żyje, polskieradio.pl [dostęp: 12.04.2019 r.]
Redakcja: Paweł Czechowski