Henry Kissinger – „O Chinach” – recenzja i ocena

opublikowano: 2014-05-31 12:21
wolna licencja
poleć artykuł:
Wbrew pozorom nie jest to książka o Chinach, lecz o dyplomacji: tej chińskiej, amerykańskiej, ale przede wszystkim ciekawej.
REKLAMA
Henry Kissinger
O Chinach
nasza ocena:
10/10
cena:
54,90 zł
Wydawca:
Czarne
Tłumaczenie:
Magdalena Komorowska
Rok wydania:
2014
Okładka:
twarda
Liczba stron:
568
Format:
15,5x23,5 cm
ISBN:
978-83-7536-552-8

Henry Kissinger, były sekretarz stanu USA w administracji prezydenta Richarda Nixona, należy do grona najważniejszych komentatorów współczesnych stosunków międzynarodowych. Obok Zbigniewa Brzezińskiego jest też jednym z najbardziej medialnych, ale i najbardziej cenionych analityków; w dodatku przywiązującym duże znaczenie do kontekstu historycznego. O Chinach to jego druga, po Dyplomacji, książka ukazująca się nad Wisłą.

Można się spotkać z opiniami, że praca Kissingera ma charakter unikatowy. Nie jest bowiem typową pracą naukową, gdyż autor był uczestnikiem opisywanych wydarzeń i w niektórych fragmentach odwołuje się do własnych wspomnień oraz swego doświadczenia dyplomatycznego. Jednocześnie nie są to też typowe wspomnienia, gdyż powołuje się on często na najnowsze ustalenia historyków i politologów oraz źródła. Jego wywody poświęcone założeniom oraz konstrukcji chińskiej dyplomacji są np. zasadniczo zgodne z ustaleniami Immanuela C. Y. Hsü opublikowanymi m.in. w The Times’ Foreign Ministries of the World pod redakcją Zary Steiner.

Uwzględniając powyższe uwagi, należy stwierdzić, że Kissinger czerpie jednak z tradycji, choć w Polsce niemal nieznanej. Na przykład po I wojnie światowej Charles Hardinge, jeden z kreatorów brytyjskiej polityki zagranicznej, opublikował Before the war. Frederick W. Holls, Amerykanin biorący udział w obradach I konferencji haskiej, wydał obszerne studium jej poświęcone. Pisarstwo takie ma najczęściej sprawiać wrażenie bezstronnej narracji uzasadniającej wybory autora i legitymizować politykę, którą firmował. Formy takie były tworzone już w czasach antycznych. Commentarii de bello gallico Juliusza Cezara i inne prace polityków starożytnych mają częściowo taki charakter, choć należy je uznać za odległą inspirację dla autorów nowożytnych. Niemniej, nawet tytułem, najnowsza książka Kissingera O Chinach nawiązuje do tradycji antycznej.

Z tego też powodu w pracy Kissingera i jej podobnych zbieżność – czy jej brak – z faktami nie zawsze jest najistotniejsza. Daleko bardziej ciekawa jest argumentacja autora oraz wizja przezeń prezentowana. Wbrew tytułowi Chiny nie są głównym bohaterem książki. Jest nim za to dyplomacja; głównie chińska, ale i amerykańska. Wątki społeczne, a nadto cywilizacyjne, są dla autora bardzo istotne, jednakże głównie wówczas, gdy mogą wytłumaczyć sposób uprawiania dyplomacji przez Chińczyków. Kissinger, mimo podeszłego wieku, wciąż zdradza ogromny zapał oraz fascynację dyplomacją i historią. Powoduje to, iż postaci zaprezentowane na kartach jego książki jawią się często czytelnikowi nie jako pełnowymiarowe jednostki, lecz dobrzy bądź źli dyplomaci. Autor odkłada na bok dylematy moralne, oceniając osoby, z którymi się zetknął. Czasem można odnieść wrażenie, iż uległ ich urokowi, np. gdy pisze o Mao Zedongu, Deng Xiaopingu, a zwłaszcza Zhou Enlaiu. Gdzieniegdzie przemykają jednak sugestie, że nie zapomniał on o mroczniejszej stronie swych współrozmówców i partnerów negocjacyjnych.

Styl Kissingera, i styl polskiej tłumaczki zarazem, jest porywający, choć – jak podejrzewam – dla osób mało obeznanych z historią dyplomatyczną, stosunkami międzynarodowymi etc. będzie się on wydawać nieco zagmatwany, a wyprowadzane wnioski nie zawsze logiczne. Należy jednak dodać, iż w pewnych aspektach jest to wina nie tyle niewiedzy czy braku doświadczenia czytelnika, co nieprzekonywającej argumentacji autora. Wydaje się, iż czasem na siłę doszukuje się on kolejnych den chińskiej dyplomacji. Nie zawsze jest to uzasadnione; nawet zakładając jej misterność i długofalowość. Dotyczy to zwłaszcza polityki Mao.

REKLAMA

Bardzo ciekawe są również wnioski Autora dotyczące przyszłych relacji amerykańsko-chińskich. Kissinger, słusznie, zauważa, że więcej obecnie mamy podobieństw z sytuacją przed I wojną światową, aniżeli z dwudziestoleciem międzywojennym. Wskazuje jednak na pewne istotne różnice, które obie strony powinny wziąć pod uwagę, aby nie doprowadzić do przyszłej katastrofy. Przypomina to nieco zaklinanie rzeczywistości. Kissinger niczym Jan Bloch w dziele O przyszłej wojnie wskazuje kolejne argumenty za nieopłacalnością rywalizacji dla obu stron. Nie jest to miejsce na polemikę z Autorem toteż pozwolę sobie jedynie na konstatację, że rządzący, nawet znając konsekwencje swych decyzji zawsze podejmują te racjonalne.

Wydawnictwo Czarne, jak zawsze, wykonało świetną robotę. Na polskim rynku jest ono jednym z nielicznych, któremu literówki się właściwie nie zdarzają, a tłumacz i redakcja dbają zarówno o warstwę stylistyczną jak i merytoryczną przekładu. Gdy Kissinger powoływał się na prace, które ukazały się także po polsku, redakcja postarała się zamieścić w przypisach odwołania do wydań polskojęzycznych. Niewątpliwie jest to bardzo pomocne dla czytelnika, który chciałby pogłębić swoją wiedzę na ten temat. Umknęło jej jednak, iż książka Li Zhisui, byłego lekarza Mao, poświęcona jego życiu osobistemu ukazała się również nad Wisłą. Może warto to poprawić przy okazji kolejnego wydania?

Jednocześnie warto wyjaśnić czytelnikowi, że list, na który powołuje się autor na stronie 88 (przypis 26), nie jest adresowany do „Tsungli Yamena”, ale do „Tsungli Yamen” gdyż jest to nazwa chińskiego Głównego Urzędu ds. Cudzoziemców tj. resortu spraw zagranicznych, o którym mowa na stronie 84. W tekście jednak zapisano go przy użyciu obowiązującej obecnie transkrypcji pinyin. W przypisie zaś występuje zapis z książki bazującej na starej transkrypcji Wade’a-Gilesa.

Jedyne moje poważniejsze zastrzeżenie odnosi się do dziwnej maniery sporządzania przypisów, która – z niezrozumiałych dla mnie przyczyn – rozprzestrzenia się po polskich wydawnictwach. Szanowni Redaktorzy, albo skracamy tytuł (H. Kissinger, Dylomacja…, s. 45), albo piszemy dz.cyt./op.cit. (H. Kissinger, dz. cyt., s. 45). Zapis „H. Kissinger, Dyplomacja, dz. cyt., s. 45” to taki sam dziwoląg jak masło maślane.

Podsumowując, należy stwierdzić, że praca Kissingera jest godna polecenia każdemu zainteresowanemu dyplomacją chińską, od czasów najdawniejszych, choć ze szczególnym uwzględnieniem XIX i XX w. Niemniej książka może być trudniejsza w odbiorze dla czytelnika mniej obeznanego z historią stosunków międzynarodowych. Jest ona ważna nie tyle ze względu na prezentowane w niej wydarzenia, co na wizję autora i sposób prezentacji przezeń tychże wydarzeń, w których brał udział i które kreował. Pochwalić należy również Wydawnictwo Czarne, które poważnie, jak zawsze, potraktowało czytelnika i przywiązało wagę nawet do takich kwestii jak typografia.

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Przemysław Piotr Damski
Doktor nauk humanistycznych w zakresie historii powszechnej, specjalista dziejów XIX i XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem lat 1871–1918. Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego; wykładowca w Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie; współpracował ze Społeczną Akademią Nauk w Łodzi przy projekcie „Colonisation and Decolonisation in National History Cultures and Memory Politics in European Perspective”, nadzorowanym przez Universität Siegen (Siegen, Niemcy). Stypendysta Roosevelt Study Center (Middelburg, Holandia).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone