Henryk Waniek – „Finis Silesiae. Görlitz-Gleiwitz, 23:55” – recenzja i ocena

opublikowano: 2021-05-25 10:49
wolna licencja
poleć artykuł:
W okresie spisu powszechnego na nowo rozgorzał spór o Śląsk, narodowość czy mniejszość etniczna, język czy gwara... Tym bardziej teraz warto sięgnąć po kanoniczne dzieło Henryka Wańka, szczególnie w trzecim zredagowanym przez autora wydaniu.
REKLAMA

Henryk Waniek – „Finis Silesiae. Görlitz-Gleiwitz, 23:55” – recenzja i ocena

Henryk Waniek
„Finis Silesiae. Görlitz-Gleiwitz, 23:55”
nasza ocena:
10/10
cena:
49 zł
Wydawca:
Silesia Progress
Rok wydania:
2021
Okładka:
twarda
Liczba stron:
604
ISBN:
9788365558350

Henryk Waniek to wybitny malarz, rysownik, ale również wielokrotnie nagradzany pisarz. Jest autorem około dwudziestu książek, między innymi Hermes w Górach Śląskich, Inny Hermes, Opis podróży mistycznej z Oświęcimia do Zgorzelca 1257-1957, Pitagoras na trawie, Dziady berlińskie, Katowice-blues czyli Kattowitzer-Polka. Recenzowana pozycja doczekała się Dolnośląskiej Nagrody Literackiej LAUR (2005), Nagrody miesięcznika „Śląsk” »Śląski Orzeł« (2005) oraz Nagrody im. ks. A. Weltzla »Górnośląski Tacyt« (2007) oraz nominacji do Nagrody Literackiej NIKE.

Wszystko zaczęło się od albumu fotograficznego wydanego w 1942 r. Takiego typowo landszaftowego, jakie uwielbiała moja babcia. Zawarte tam widoki, zupełnie pozbawione wielkoniemieckości, flag, marszy, nowoczesnych osiągnięć Trzeciej Rzeszy. Same panoramy wertepów śląskich gór, jakby wokół nie było kultu munduru i podboju. Co jakiś czas na zdjęciu pojawiała się postać dziewczyny, która jednak skąpiła widzowi widoku swej twarzy. Wokół tego Waniek utkał niesamowitą, oniryczną opowieść o końcu Śląska, tych pejzaży, które dzisiaj można oglądać już tylko na zdjęciach.

Paul jest Niemcem mieszkającym w Gleiwitz. Pochodzi z biednej rodziny, ale status materialny nie ma to dla niego większego znaczenia. To Wędrowny Ptak, Wandervogel, który jeśli tylko może wyrywa się w śląskie góry chłonąc ich niesamowitą mistykę. Pasjonuje go fotografia, ale nie ta typowa, mająca na celu uchwycić ludzi i wydarzenia. Dla niego fotografowanie to zamknięcie mistycyzmu momentu i piękna przyrody. Prostoty, ale również niesamowitości śląskiego krajobrazu. Gdy jednak schodzi z gór i widzi powiększające się potoki flag ze swastyką, mundurów, sztandarów, pojazdów wojskowych ma coraz większe przeczucia, że jego świat się kończy.

W najważniejszej podróży od Görlitz do Gleiwitz, podczas której wykona najwięcej zdjęć do mającego się ukazać w Breslau albumu, towarzyszyć mu będzie narzeczona Brigitte. Jednak tak, jak Paul wyczuwa zmiany dla znanego mu Śląska, tak samo dotyka go zmiana w zachowaniu Brigitte. Ale nadal to ona staje się klamrą spinającą jego fotograficzną opowieść o śląskich górach. Jest częścią narracji choć nigdy nie patrzy w obiektyw. Jeszcze wtedy nie wiedzą, że proroctwo dotyczące Schloss Kamenz dotyczy nie tylko samej budowli, ale również całego znanego im Śląska. Przyjdą nowocześni Turcy, Mongołowie i Tatarzy, a z pałacu oraz Śląska nie pozostanie kamień na kamieniu.

REKLAMA

Waniek jest mistrzem prozy. Finis Silesiae. Görlitz-Gleiwitz, 23:55 jest pozornie jednowątkową opowieścią o dość ekscentrycznym młodym człowieku, który więcej czasu spędza na myśleniu niż na podejmowaniu efektywnych działań. Do tego narracja jest dość chaotyczna, wtręty, przeskoki oraz inwersja czasowa fabuły mogą nie porywać. To jednak tylko pozór, politura taka sama jak mocarstwowe pochody, które głoszą Tysiącletnią Rzeszę w czasie, gdy do spełnienia proroctwa z Kamenz brakuje tylko sześciu lat.

Paul ma od lat kłopoty ze snem, a to co widzi wydaje się snem. Zdarzają mu się epizody surrealistycznych doznań. Jest jak bohater dramatu Pedro Calderona de la Barcy. Wystarczy dać się pociągnąć w ten świat, który już za kilka chwil dramatycznie się zmieni. Nastąpi koniec Śląska, finis Silesiae. Dotknie ona każdego i każdą, nie ominie nawet prostych chat na górskim szlaku. Dla Brigitte skończy się on w Gleiwitz (notabene tam, gdzie skończyła się jej ostatnia wyprawa z Paulem) jak w trasie pociągu Görlitz-Gleiwitz z godziny 23:55, do którego kiedyś chciała uciec.

**Śląsk, ten ze zdjęć Paula, się skończył. Mamy teraz zupełnie inny Śląski i innych Ślązaków. Proroctwo z Kamenz się dopełniło. **Nie da się odtworzyć tego co było, ale nie można przemilczeć tego, że kiedyś był tamten Śląsk i tamci Ślązacy. Bez ślepej niechęci uznać, że Śląska to unvergessene Heimat dla każdej ze stron.

A czy Paul istniał naprawdę? Pozostawiam to jako zachętę do sięgnięcia po lekturę. A po lekturze proszę o chwilę refleksji nad naszymi odwiecznymi sporami, lokalnymi i państwowymi. Oraz o szacunek dla historii, tożsamości i przyszłości.

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów książkę Henryka Wańka – „Finis Silesiae. Görlitz-Gleiwitz, 23:55”!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Daria Czarnecka
Socjolog i historyk, laureatka Konkursu im. Władysława Pobóg-Malinowskiego na Najlepszy Debiut Historyczny Roku 2012. Bibliofil nie nadający się już do leczenia. Z zamiłowaniem i pasją zajmująca się historią II wojny światowej i militariami, dodatkowo specjalistka od ludobójstwa (w teorii, nie w praktyce) i ścigania zbrodniarzy wojennych.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone