Hervé Ghesquière – „Sarajewo. Rany są nadal zbyt głębokie” – recenzja i ocena

opublikowano: 2017-05-18 08:00
wolna licencja
poleć artykuł:
25 lat temu wybuchła wojna domowa w Bośni i Hercegowinie, najkrwawszy konflikt w Europie po II wojny światowej. Francuski korespondent wojenny wraca do Bośni i sprawdza czy rany wywołane konfliktem zdążyły się zabliźnić.
REKLAMA
Hervé Ghesquière
„Sarajewo. Rany są nadal zbyt głębokie”
nasza ocena:
7/10
cena:
Wydawca:
WUJ
Tłumaczenie:
Justyna Nowakowska
Okładka:
miękka
Liczba stron:
208
Seria:
: Mundus
Format:
A5
ISBN:
978-83-233-4233-5

Hervé Ghesquière jest doświadczonym francuskim korespondentem wojennym, który widział już niejedną wojnę. Był nie tylko w Bośni i Hercegowinie, ale też w Iraku czy Afganistanie. Podczas półtora rocznej niewoli u talibów postanowił, że jeśli kiedykolwiek odzyska wolność, to wróci do Sarajewa – miasta, które z bliska oglądał w okresie bośniackiej wojny domowej. Wolność szczęśliwie odzyskał, powrócił do Bośni i Hercegowiny i napisał przejmujący reportaż o państwie niezabliźnionych ran, pękniętym na trzy części.

Na początku marca 1992 w Bośni i Hercegowinie odbyło się referendum, w którym mieszkańcy opowiedzieli się za wystąpieniem z federacji jugosłowiańskiej. Zaraz po ogłoszeniu niepodległości w państwie rozpoczęły się walki, które wkrótce zmieniły się w wojnę domową, trwającą aż do 1995. Przeciwko sobie stanęli dawni sąsiedzi: prawosławni Serbowie, muzułmańscy Boszniacy i wyznający katolicyzm Chorwaci.

Sarajewo, stolica nowopowstałego państwa, cierpiało niewymownie w czasie 3,5-rocznego oblężenia. Ghesquière był tam wtedy. Bez patosu, przejmująco i plastycznie wspomina o tym jak mężczyźni, kobiety i dzieci ginęli ze względu na swoją narodowość i wyznanie. Opowiada o wielokrotnych, przerażających przejazdach Aleją Snajperów. Przejazdach trasą, która przypominała rosyjską ruletkę – albo się przejechało albo zostawało tam na zawsze. Te wspomnienia z oblężonego miasta, przyciągnęły dziennikarza do zupełnie już innego Sarajewa.

Dziennikarz w dogłębny i plastyczny sposób opowiada historię konfliktu, zaczynając od czasów osmańskich. Gdy w 1463 roku Bośnia została podbita, część mieszkańców zdecydowała się przyjąć islam. Zapoczątkowało to podziały, które na Bałkanach istnieją do dziś. Podczas niezliczonych buntów muzułmanów nierzadko prezentowano jako zdrajców, co ilustratywnie pokazuje jak niezwykle zawiła jest historia tych obszarów. Książka Ghesquière’a przekonująco wyjaśnia meandry relacji panujących na tych terenach. Informacje podane są w zwięzły, rzeczowy sposób. Tym samym opowiadanie o przeszłości pozwala nam patrzeć w przyszłość.

REKLAMA

Ghesquière stara się porozmawiać ze wszystkimi przedstawicielami mieszkańców Bośni. Poszukać jak głęboko w nich tkwi jeszcze wojna oraz wybadać szanse na wyplenienie z ich serc nienawiści. Słowem, które wielokrotnie pojawia się w książce jest „nacjonalizm”. Opisując bośniacką stolicę używa słów:

Obawiam się, że Sarajewo zawsze będzie toczyła ta sama podstępna choroba, rak rozumu, epidemia szaleństwa – nacjonalizm, który już wielokrotnie pogrążył ją w otchłani tragedii.

W moim przekonaniu książka wiele wnosi do popularnego obrazu Bałkanów, Sarajewa czy Bośni, jak funkcjonuje w naszym kraju. Pozwala lepiej zrozumieć zachodzące tam procesy, choć nie szczędzi nam bardzo gorzkich rozważań i złych przeczuć. Autor nie boi się jednak prawdy. Rozmawia ze wszystkimi, dociera nawet do fundamentalistów islamskich. Czy uzyskuje obraz całkowicie obiektywny? Nie, ale też nigdzie nie obiecuje, że będzie to wizja bezstronna. Nietrudno odnieść wrażenie, że autor największą sympatią darzy Boszniaków, choć im także nie szczędzi bardzo krytycznych obserwacji.

„Sarajewo. Rany są zbyt głębokie” to nie książka naukowa. Nie ma tu obiektywizacji, tez, bibliografii ani przypisów. Nie zmienia to faktu, że ten reportaż powie nam więcej niż niejeden podręcznik. O wspólnej przeszłości i aktualnych podziałach, o miastach z których wysiedlono mieszkańców, a gdy ci ostatni wrócili – podzielili miasto na pół. Książka pokazuje przejmujący podział na „my” i „oni” i młode pokolenie wychowujące się w tej wzajemnej nienawiści i nieufności. Niczego nie zmienia tu fakt, że uczą się w jednej szkole i chodzą do tych samych klas. Mogą żyć obok siebie, ale nie ze sobą.

Tę książkę warto przeczytać choćby po to aby zobaczyć co nienawiść i nacjonalizm robi z narodami, które kiedyś żyły obok siebie w pokoju. Lektura niełatwa, ale bardzo porzebna.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Karolina Wanda Olszowska
Absolwentka historii na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz studentka IV roku turkologii na tej samej uczelni. Intersuję się szczególnie historią, kulturą, literaturą oraz dyplomacją krajów turkijskich, szczególnie Imperium Osmańskiego i Republiki Turcji.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone