Historia z humorem: „Krzyżacy” (również) po amerykańsku
„Krzyżacy” Aleksandra Forda to jedno z największych dzieł polskiej kinematografii historycznej. Choć krótko po jego premierze mówiono, że to odpowiedź na amerykańskiego „Ben-Hura”, to inspiracja do jego nakręcenia miała charakter czysto polityczny. Wejście filmu na ekrany kin zbiegało się z pięćset pięćdziesiątą rocznicą bitwy pod Grunwaldem, która w tamtej rzeczywistości miała szczególne znaczenie.
Traktowano ją jako wielkie zwycięstwo sprzymierzonych sił słowiańskich nad niemieckim żywiołem, co wspaniale wpisywało się w ówczesną politykę historyczną. Antyniemieckość i przywoływanie duchów II wojny światowej są w tym filmie aż nadto widoczne. Krzyżacy śpiewają pieśni podobne do tych, które za czasów okupacji mogły być słyszane na ulicach zajętych przez Niemców miejscowości, a charakterystyczne „heilowanie” w namiocie wielkiego mistrza było bardzo klarownym odwołaniem do nieodległej z perspektywy ówczesnych widzów przeszłości.
Nie można się więc dziwić, że na film przeznaczono środki, które mogłyby wówczas wystarczyć do nakręcenia blisko 10. filmów fabularnych (ponad 30 mln zł). Na ekranie pojawili się najznamienitsi polscy aktorzy, a do realizacji zdjęć wykorzystano specjalnie sprowadzoną do tego celu kolorową taśmę. Nie była to jednak pierwsza kolorowa produkcja w naszym kraju. Poprzedziła ją „Przygoda na Mariensztacie” nakręcona siedem lat wcześniej.
Rekordowy był nie tylko budżet, ale także wielkość widowni. Statystycy mówią o około 32 316 000 widzów, których miało być więcej niż wszystkich ówczesnych mieszkańców kraju. Do dziś film wzbudza zaciekawienie i jest nadal chętnie oglądany w czasie świątecznych powtórek. I choć widać jego anachroniczność, np. zbroje zrobione ze specjalnego rodzaju plastiku, to jednak od lat 60. nikt nie nakręcił „Krzyżaków” na nowo. Czy to z powodu obawy, że nie da się tego zrobić lepiej niż mistrz Ford?
Tymczasem na Youtube pojawiła się nowa próba zaprezentowania polskiego filmu w formie „amerykańskiego” zwiastuna – tym razem właśnie „Krzyżaków”. Co z tego wyszło? Zobaczcie sami: