Jak rodził się pierwszy polski rząd?

opublikowano: 2016-01-21 07:50
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Jak rodził się pierwszy polski rząd? O to najlepiej zapytać pierwszego premiera - Jędrzeja Moraczewskiego.
REKLAMA

Stan Europy Środkowej

Gabinet objął rządy w chwili zawieruchy rewolucyjnej w całej prawie środkowej Europie. We wszystkich państwach, tworzących cesarstwo niemieckie, dokonywało wojsko i marynarka przewrotu. Korony spadały z głów panujących jak dojrzałe owoce z drzewa. Naród niemiecki znoszący cierpliwie przez cztery lata wszystkie niedole, towarzyszące wojnie, znoszący głód, naturalny skutek bezwzględnej wojny rozbójniczej łodziami podmorskimi, uzbrojony od stóp do głów jako wojsko, wystąpił przeciw sprawcom wojny i tym, którzy go karmili złudnymi nadziejami zwycięstwa. System militarno-policyjny, będący wykwitem ustroju kapitalistycznego, walił się pod miarowym krokiem zrewoltowanych wojsk na całej linii. Hohenzollerny z Wilhelmem II, Wittelsbachy, Anhalty i inne, szumnie pasożytujące domy panujące wiały z Niemiec na wszystkie strony świata. Władzę ujmowali przedstawiciele proletariatu, chcąc ratować z pogromu wojennego, co się uratować da. Na czele rządu stanął przywódca frakcji socjalno-demokratycznej – Scheidemann. Przeciw niemu wystą¬piła grupa Spartakusa, dążąca do ujęcia dyktatury, a więc do oparcia ustroju państwa wyłącznie o rady żołniersko-robotnicze, na wzór bolszewickich sowietów. Rozgorzała walka we wszystkich częściach Niemiec, toczona głównie we wszystkich wielkich miastach i centrach przemysłowych. Przez cały okres rządów Moraczewskiego kotłowało się w Niemczech. Szala zwycięstwa ważyła się raz na tę, raz na drugą stronę. Aż ostatecznie w początku stycznia utrwalił się rząd Scheidemanna. Jedynie w Monachium i kilku miastach bawarskich utrzymał się jeszcze przez dwa miesiące rząd spartakusowców.

Przewrót w Austrii dokonał się o wiele spokojniej. Ogłoszono w Wiedniu republikę, obejmującą niemieckie kraje Austrii. Na czele stanął koalicyjny rząd, w którym socjaliści wzięli wybitny i przewodni udział, ale w którym wzięły również udział stronnictwa mieszczańskie, jak partia ludowa (liberali) i chrześcijańsko-społeczna (klerykali). Część proletariatu wracająca z wojska, niezadowolona, wygłodzona, pozbawiona pracy przez konieczne zatrzymanie ruchu w olbrzymich fabrykach pracujących dla wojska, próbowała obalić nowy rząd i ująć ster spraw w swoje ręce. Rząd z łatwością stłumił te usiłowania i dzika demobilizacja, dokonana w ciągu zimy 1918/19, minęła stosunkowo spokojnie.

Liderzy PPS: Adam Pragier, Jędrzej Moraczewski, Norbert Barlicki, Marian Malinowski i Rajmund Jaworowski, już w budynku polskiego Sejmu

Czesi utworzyli republikę czesko-słowacką. Na czele państwa stanął rząd koalicyjny, w którym wzięli wybitny udział socjaliści.

To samo działo się na Węgrzech. Hrabiego Karolyiego, jednego z największych magnatów węgierskich, poparli socjaliści bardzo energicznie i wytworzyli wraz z nim rząd bardzo radykalny.

REKLAMA

W południowych Węgrzech stała jeszcze dwustutysięczna niemiecka armia Mackensena, która nie chcąc dać się rozbroić przez Węgrów, koncentrowała się do zbrojnego przemarszu przez Węgry, Słowaczyznę, przez Kraków lub Cieszyn do Niemiec. Jednakże udało się rządowi węgierskiemu porozumieć ostatecznie z radami żołnierskimi niemieckimi i w ciągu grudnia i stycznia wróciła armia ta do Niemiec, zostawiwszy sprzęt wojenny Węgrom.

Południowi Słowianie utrzymali monarchię i utworzyli rząd reakcyjny. W skład państwa jugosłowiańskiego weszły narody; serbski (Serbia, Czarnogóra, część Macedonii, Bośnia, Hercegowina), kroacki i słoweński.

W Bułgarii abdykowała dynastia, a radykali (stronnictwo chłopskie) objęli władzę.

Długotrwała wojna, pochłaniająca olbrzymie masy męskiej ludności, odciągająca je od pracy wytwórczej, wywołała wszędzie jednakowe objawy społeczne.

Rola pozbawiona rąk do pracy, pozbawiona siły pociągowej, koni, pozbawiona nawozu przez zmniejszenie ilości bydła i zatamowanie dowozu nawozów sztucznych z Ameryki, częścią leżała odłogiem (Rosja, Ukraina, Polska, Rumunia, Węgry, Bałkan), częścią źle uprawna, rodziła mniej.

Do spotęgowania nieurodzajów w latach 1915, 1916, 1917 i 1918 przyczyniły się niekorzystne dla rolnictwa w tych latach wpływy atmosferyczne zwłaszcza posucha w roku 1916. Skutkiem zmniejszenia się środków spożywczych była klęska głodu; złe odżywianie się mas mnożyło śmiertelność i sprzyjało szerzeniu się chorób zakaźnych. Cholera, tyfus plamisty, szkarlatyna, suchoty dziesiątkowały ludność.

Wartość środka zamiennego, jakim jest pieniądz papierowy, zmniejszała się z każdym dniem; handel wymienny rugował coraz bardziej obroty pieniężne. Tworzyło to pozór wzrostu drożyzny. Towarów było coraz mniej, popyt na nie rósł, a pieniędzy papierowych było coraz więcej. Mennica Austrii wydrukowała w ciągu czterech lat wojny blisko sześćdziesiąt miliardów koron. O pokryciu kruszcowym nie było mowy. Zapas złota zmniejszył się w skarbie austriackim z 880 milionów (1914) na 200 milionów (1918). W roku 1914 mógł był rząd austriacki w razie potrzeby wypłacić jedną koronę w złocie za trzy papierowe, w roku 1918 za trzysta koron papierowych. Wskutek tego popyt na pieniądze papierowe zmniejszał się. Stosunki w innych państwach kształtowały się podobnie. Znacznie gorzej było w Rosji, nieco lepiej w Niemczech. Toteż siła kupna marki zmniejszyła się w końcu roku 1918 w porównaniu do połowy 1914 roku siedmkrotnie, korony dziesięciokrotnie, rubla piętnastokrotnie, a może jeszcze więcej.

REKLAMA

Tekst jest fragmentem książki Jędrzeja Moraczewskiego „Przewrót w Polsce”:

Jędrzej Moraczewski
„Przewrót w Polsce”
cena:
Wydawca:
Muzeum Historii Polski
Rok wydania:
2015
Liczba stron:
186 + 12 stron ilustracji
Seria:
100-lecie niepodległości. Wspomnienia i pamiętniki
ISBN:
978-83-65248-03-9

A wreszcie brak pracy. Stopniowo, w ciągu trwania wojny, każde państwo wytężało wszystkie siły, aby przetrzymać, aby zwyciężyć. Ciągle nowe fabryki przetwarzano na fabryki pracujące dla wojska, wytwarzające broń, amunicję, automobile, łodzie podwodne, tanki, aeroplany, gazy i maski trujące. Miliony ludzi pracowały w przemyśle wojennym; zamykano fabryki, wytwarzające dla ludności cywilnej, bądź to z braku rąk roboczych, bądź to z niemożności sprowadzania koniecznego dla produkcji surowca z zagranicy.

Wyścig między państwami: kto wytworzy więcej amunicji, kto dłużej przetrzyma, ogarniał całą produkcję. Gdy naraz wyścig się skończył i magiczne słowo „pokój” po¬zwoliło ludzkości odetchnąć i zrzucić ze siebie duszącą zmorę, znalazły się naraz miliony ludzi bez pracy. Fabryki, pracujące dla wojny wstrzymały ruch, wyrzucając miliony ludzi na bruk, miliony ludzi wracały z armii, z niewoli. A z braku surowca i maszyn niepodobna było podjąć ruchu w innych fabrykach. Rabunkowa gospodarka, prowadzona w ciągu wojny w kopalniach, brak sprzężaju na roli zmniejszył bardzo znacznie liczbę robotników, mogących znaleźć pracę. Wszystkie te przyczyny złożyły się razem na tymczasowy wprawdzie, niemniej jednak bardzo groźny objaw przymusowego bezrobocia milionów ludzi. Głód, choroby, drożyzna i bezrobocie – oto następstwa straszliwej wojny światowej, występujące we wszystkich państwach na całej niemal kuli ziemskiej. A gdy sobie jasno uprzytomnimy, miliony kalek, inwalidów wojennych, miliony ludzi ze zrujnowanymi nerwami, a więc wykolejonych, rozstrojonych, na pół wariatów, i choć na pozór fizycznie zdrowych przecież niezdolnych do żadnej pracy, miliony ludzi, którzy znosili nadludzkie niewygody, okazywali bohaterską odwagę i poświęcenie, spodziewają się za rany, trudy, bohaterstwo uznania, nagrody, polepszenia bytu. Miliony kobiet, matek, żon, córek, kochanek, szarpanych przez cztery lata trwogą, tęsknotą, niepokojem, żyjących cztery lata między zwątpieniem a nadzieją, radością i smutkiem, jeżeli sobie uprzytomnimy, że za te cztery lata wojny, jako nagroda, jako ukojenie, czeka ich głód, choroba, bezrobocie, drożyzna – możemy sobie jasno wystawić stan umysłowy i psychiczny mas ludu.

Królestwo Polskie 1916-1918 (aut. Mix321; GNU Licencja Wolnej Dokumentacji. 1.2)

Wrzenie rewolucyjne jest następstwem aż nadto zrozumiałem niezadowolenia mas.

REKLAMA

Wewnętrzne stosunki Polski

a) Zniszczenie

Oczywiście wszystkie te objawy w spotęgowanym stopniu miały miejsce w Polsce, która przecież była bezpośrednim terenem wojny. Żaden kraj nie został wskutek wojny tak zniszczony jak Polska. Przeszło ćwierć miliona budowli leży w gruzach lub zupełnie nie istnieje. Pocisk armatni, ogień, mina, pożoga, ręka żołnierza niszczyły przez cztery lata miasta, miasteczka i wsie. Kanalie z całego świata zwaliły się do Polski i rabowały ją doszczętnie. Rabowało cofające się wojsko rosyjskie pod pozorem ewakuacji, rabowali „nasi wyswobodziciele spod ciemnej gwiazdy” Niemcy, Madziarzy i Austriacy, rabują niezgorzej Ukraińcy. Aby mieć pojęcie o rozmiarach rabunku przytaczam dane urzędowe o ilości zabranego, zużytego lub wywiezionego towaru z Polski przez Niemców. Bydła, koni 380 000 ładunków wagonowych, maszyn i narzędzi rolniczych 156 000 wagonów, nawozów sztucznych 60 000 wagonów, surowców, półfabrykatów, fabrykatów i materiałów pomocniczych 20.000 wagonów, maszyn i narzędzi 6 000 wagonów, lokomotyw 1 400 sztuk, wagonów kolejowych 42 100 sztuk, sprzętu dla kolejek podjazdowych 20 000 ładunków wagonowych, czyli na 500 kilometrów. Prócz tego zużyto całą produkcję górniczą, szczególnie węgla. Drzewa wywieziono, zużyto lub zniszczono 10 milionów wagonów. Co robiono z żywnością, nie potrzeba chyba pisać, gdyż każdy widział to na własne oczy i odczuł na swej skórze. Nie inaczej postępowali Austriacy, którzy rabowali byłe Królestwo, ale i byłą Galicję z takim samym rozmachem. Śmiało można przyjąć, że zużyto, zabrano, zniszczono lub wywieziono z Polski przeszło milion ładunków wagonowych bydła, maszyn, surowców i towarów wszelkiego rodzaju, oprócz olbrzymiej ilości zboża, drzewa i produkcji górniczej. Jasną jest rzeczą, że wskutek tego zniszczono na długi czas przemysł, zrujnowano poważnie rolnictwo. Bezrobocie i głód są u nas tedy nie chwilowym, ale długotrwałym, a więc bez porównania groźniejszym zjawiskiem niż w innych krajach Europy.

Koleje i poczty ucierpiały ogromnie wskutek wojny. Przede wszystkim wywiozła Rosja wielką część parku kolejowego szerokotorowego, a Niemcy wywiozły olbrzymią część lokomotyw i wagonów normalnotorowych. A trzeba pamiętać, że w czasie wojny przerobili okupanci wszystkie koleje w byłym Królestwie z szerokotorowych na normalnoto¬rowe. Zamiast tedy 5 000 lokomotyw kursujących przed wojną na kolejach byłego Królestwa, kursuje obecnie około 1 000. Wagonów posiadamy również jedną piątą część taboru przedwojennego. Z własnych fabryk nie należy oczekiwać ani jednego nowego parowozu przed upływem czterech lat, gdyż tyle czasu potrzeba na zorganizowanie własnej wytwórczości na tym polu.

REKLAMA

Okupanci zrujnowali również bez litości poczty, linie telegraficzne i telefoniczne, kable, aparaty. Poznosili przeważną część cywilnych urzędów pocztowych, przed wojną stosunkowo i tak nielicznych. Została się ich zaledwo jedna dziesiąta część. Upłynie dużo czasu, zanim się je na powrót zorganizuje. Jakie to pociąga za sobą skutki dla życia go-spodarczego, nie potrzeba dowodzić. Jak „łatwą i miłą” jest dzisiaj podróż koleją, jak „ułatwioną” komunikacja za pomocą poczty i telegrafu, nie potrzeba chyba nikomu uprzy-tomniać.

b) Brak rządu

Ale rabunki i zniszczenie wojenne to dopiero jedna część obrazu. Najistotniejszą przyczyną, wytwarzającą w Polsce stosunki nie dające się porównać z warunkami życia publicznego w żadnym innym kraju, nie podobne do stosunków w Czechach, na Węgrzech, Rosji, Ukrainie czy Finlandii to fakt tworzenia państwa z siedmiu części, z których każda przed wojną, lub w czasie wojny znajdowała się w zupełnie różnych warunkach. W połowie listopada składało się państwo polskie z dwóch okupacji, z Galicji i Śląska. Do dzisiaj to jest do końca lipca 1919 roku przybyło Poznańskie, przybyła reszta Królestwa (Ober-Ost) i Białostockie. Każda z tych części rządziła się, a właściwie była rządzona, innymi prawami, administracja każdej części budowaną była wedle innych zasad. Wojna zniszczyła cały aparat rządowy w byłym Królestwie Polskiem, w ziemiach na wschód od Królestwa, w Białostockiem i Bielskiem tak doszczętnie, że chyba może za jakich dziesięć lat zdołamy nowy wytworzyć. Aparat rządowy w Galicji i na Śląsku został silnie nadwerężony przez stan, który się tam wytworzył, a który opisaliśmy powyżej.

Jednym słowem Polska nie posiada gotowej maszynerii państwowej. Kto podejmuje się prowadzenia rządów, podejmuje się zadania tworzenia administracji politycznej, skar¬bowej, kolejowej, pocztowej, sanitarnej, drogowej; podejmuje się organizacji szkół, sądów, opieki społecznej, aprowizacji, podejmuje się wprowadzenia zarządu państwowego do górnictwa, uruchomienia przemysłu, rozpoczęcia robót publicznych etc. W Rosji rząd rewolucyjny obejmował gotowe, urządzone, od dawna istniejące instytucje państwowe z ludźmi, budynkami, inwentarzem, zasobami, doświadczeniem. Trzeba je było tylko przerobić, przemienić. W Polsce trzeba wszystko z niczego i bez środków tworzyć. W Rosji rewolucja obalała władzę potężną, widoczną i odczuwaną w każdym przejawie życia społecznego; w Polsce władza taka do dziś dnia nie istnieje i tak prędko się nie utworzy. Ludzie oszałamiający się frazesem o dyktaturze proletariatu nie zdają sobie z tego sprawy, lub nie chcą tego widzieć.

REKLAMA

Tekst jest fragmentem książki Jędrzeja Moraczewskiego „Przewrót w Polsce”:

Jędrzej Moraczewski
„Przewrót w Polsce”
cena:
Wydawca:
Muzeum Historii Polski
Rok wydania:
2015
Liczba stron:
186 + 12 stron ilustracji
Seria:
100-lecie niepodległości. Wspomnienia i pamiętniki
ISBN:
978-83-65248-03-9

c) Skarb

Oprócz maszyny państwowej posiada rząd każdego państwa dwie potężne siły, dające mu władzę: skarb i wojsko. Obu tych sił państwo polskie w połowie listopada 1918 nie posiadało, a skarbu do dziś nie posiada. Polska nie posiada dotąd tak nieodzownej instytucji, jak własna mennica, inaczej mówiąc, drukarnia pieniędzy. Mennica tym pilniej jest potrzebną, że na terenie ziem polskich kursuje osiem rodzaji pieniędzy, ułatwiając przez to niesłychanie wzrost lichwy i paskarstwa, uprawianego przez złodziei wszelkiego rodzaju i stanu na ludności. Wskutek braku własnych pieniędzy, zapanowała niepewność w życiu gospodarczym naszego narodu. Fabrykanci, przemysłowcy, kupcy, kapitaliści czekają na utrwalenie się stosunków ekonomicznych, a w pierwszym rzędzie na ustalenie się pieniądza. Wskutek tego zanikła inicjatywa prywatna, nie ruszył się przemysł, ani ruch budowlany, akcja uruchomienia fabryk napotyka na nieprzezwyciężone trudności. Rząd państwa nie mając pieniędzy nie jest w stanie przejąć na siebie zadania uruchomienia przemysłu w tych gałęziach produkcji, w których kapitał prywatny czeka lepszej koniunktury. Nawet w takich dziedzinach wytwórczości, jak górnictwo węgla, produkcja musiałaby ustać bez poparcia państwa. Rząd był zmuszony zaliczkować dotąd 100 milionów marek na płace górników węglowych. Podobne stosunki panują w przemyśle i kopalnictwie naftowym, w kopalnictwie rud, w hutnictwie. Gdyby rząd posiadał nawet potrzebne miliardy do uruchomienia przemysłu, górnictwa i hutnictwa, to i tak nie dałby rady bez pomocy zagranicy, skąd koniecznie trzeba sprowadzić maszyny, surowce i półfabrykaty.

Ignacy Daszyński

Przecież milion wagonów towarów i inwentarza zabrała nam wojna, a takiej ilości nie zabiera się z kraju bez ciężkich następstw. Bez zwrócenia przemysłowi i rolnictwu bodaj części tej darcizny wojennej niepodobna marzyć o ustaleniu się nowych, czy zresztą jakichkolwiek form i norm życia gospodarczego państwa. Oprócz towaru ogołocono kraj z gotówki. Rosja, ewakuując Królestwo, wywiozła wszystkie banki, w których przemysł lokował kapitały, lub z których czerpał kredyt. Niemcy i Austriacy pod różnymi pozorami wyduszali z kraju gotówkę, pieniądze metalowe, zasypując nas w zamian bezwartościowymi lub małowartościowymi papierkami. Chcąc napełnić skarb, czy to za pomocą podatków, daniny od majątku, konfiskaty zysków wojennych, czy to w drodze pożyczki dobrowolnej lub przymusowej, czy to w drodze wymiany pieniędzy, będących w obiegu, na nowy polski pieniądz, potrzebny jest aparat skarbowy, choć jako tako działający. Takiego aparatu nie posiadaliśmy w połowie listopada i nie posiadamy po dziś dzień i prędko nie zbudujemy. Bez własnej waluty i bez aparatu skarbowego nie da się przeprowadzić ujednostajnienie administracji w różnych dzielnicach państwa. Jest to pierwszy warunek zjednoczenia Polski.

REKLAMA

Nie można myśleć o uregulowaniu budżetu, o utworzeniu systemu podatkowego, o ujednostajnieniu płac, o zwalczaniu lichwy i paskarstwa, o udogodnieniach w ruchu ko-lejowym i pocztowym dopóki u nas w obiegu i korony i trzy gatunki marek i dwa gatunki rubli i karbowańce i hrywny i kaci wiedzą, jakie jeszcze rodzaje rubli oberostowych czy koron cieszyńskich.

d) Wojsko

Również ujednostajnienia wymaga wojsko. Składa się z dziewięciu czy dziesięciu pierwiastków, z których jedna część walczyła przeciw drugiej,w ciągu wojny światowej bądź to z orężem w ręku, bądź to politycznie. Tego przeciwieństwa orężnego czy ideowego nie łatwo zapomnąć. Potrzeba dużo czasu, dużo dobrej woli i instynktu państwowego, zanim z tych pierwiastków wytworzy się jednolita siła zbrojna. W połowie listopada 1918 siły polskie były bardzo szczupłe.

Wojska gotowego było:

1. Oddział 3 500 ludzi dobrze zorganizowanych, wyćwiczonych, zaopatrzonych należycie: tak zwany Polnische Wehrmacht ;

2. Około 10 000 doskonałego żołnierza, ale niekoniecznie dobrze zaopatrzonego w ubranie, w potrzebne tabory, organizowanego dopiero przez rząd lubelski. Były to Legiony wracające z tułaczki, obozów jeńców i więzień ;

REKLAMA

3. Niedająca się określić liczba pułków polskich z wojska austriackiego. Dezercją przeżarła je tak doszczętnie, że jasnym było, że bez poboru świeżego rekruta sczezną bez śladu, zostawiając jedynie 5 000 oficerów, demoralizujących się bezczynnością, a w części niezdatnych do użycia;

4. Garść Dowborczyków, w której więcej było oficerów niż szeregowców, a którzy tworzyli nowe formacje ze zgłaszających się, nieobeznanych z wojną, ochotników;

5. Wreszcie od trzech do czterech tysięcy ludzi, walczących we Lwowie.

Razem siła zbrojna Polski nie przekraczała cyfry 25 000 ludzi. Cyfra absolutnie za mała – nie mówię już o obronie granic – ale za mała dla pilnowania magazynów, obiektów wojskowych, broni, rynsztunku i sprzętu wojennego odebranego okupantowi. Wskutek tak małej ilości wojska rozgrabiła ludność magazyny, ba! niszczyła koszary, wydzierając okna, drzwi, a posiadając broń odebraną okupantom, groźną była dla tych magazynów i budynków wojskowych, które udało się dotąd ocalić przed grabieżą.

Tekst jest fragmentem książki Jędrzeja Moraczewskiego „Przewrót w Polsce”:

Jędrzej Moraczewski
„Przewrót w Polsce”
cena:
Wydawca:
Muzeum Historii Polski
Rok wydania:
2015
Liczba stron:
186 + 12 stron ilustracji
Seria:
100-lecie niepodległości. Wspomnienia i pamiętniki
ISBN:
978-83-65248-03-9

Służbę bezpieczeństwa pełniły najrozmaitsze formacje. W miastach istniały milicje miejskie, zorganizowane dawniej lub organizujące się obecnie, a zbrojne w karabiny odebrane okupantom. Po wsiach tworzono milicje gminne i ludowe. W okupacji austriackiej i w Galicji istniała i gospodarowała na swoją rękę żandarmeria polowa, zdemoralizowana, rabująca, łapownicza na wskroś, jak za dawnych austriackich czasów. Zdjęli bączka z czapek, a nałożyli orzełka, ale ducha swego ani metod nie zmienili. Część straży skarbowej przemieniła się w straż graniczną dla pilnowania granicy zachodniej. Kolejarze zorganizowali straż kolejową, mającą pilnować budynków, magazynów i torów kolejowych. Narodowa Demokracja poczęła tworzyć białą gwardię, tak zwaną straż obywatelską. W Warszawie liczyła przeszło 3 000 ludzi. Polska Partia Socjalistyczna formowała milicję ludową, której liczba w całym kraju sięgała 6 000. Również lewica pepesu i Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy tworzyły swoje formacje bojowe. Miasto i wieś zbroiły się w broń odebraną okupantom. Wobec wielkiego napięcia, rosnącego z dnia na dzień między partiami, tworzącymi te formacje, spodziewano się lada chwilę wybuchu walk ulicznych. Strzelanina na ulicach miasta należała do rzeczy powszednich. Zwłaszcza nocami zdawać się mogło, że bratobójcza walka już się zaczęła, tak gęsto strzelano w War-szawie, Krakowie, Lublinie, Łodzi i innych miastach.

REKLAMA
Portret Józefa Piłusdskiego (mal. Jacek Malczewski)

e) Aprowizacja

Z żywnością nie było najgorzej w połowie listopada 1918 roku. Wprawdzie okupanci zdołali po żniwach wywieźć do siebie bardzo dużo, bo około 12 000 wagonów zboża, nie udało im się jednak zabrać całej tej części zbiorów, którą na rekwizycję czyli rabunek wyznaczyli. Jasnym wprawdzie było, że zapasów własnych nie wystarczy do nowych zbiorów, licząc się jednak z możliwością dowozu i kupna zboża w Ameryce, można było mieć nadzieję uchronienia ludności od śmierci głodowej na przednówku. Nie byłoby żadnych trudności z wyżywieniem miast do połowy a może i do końca maja, gdyby transporty dochodziły do miejsca przeznaczenia. Tymczasem droga, którą zboże musiało przechodzić ze wsi do miasta, najeżona była zbyt wielką liczbą rogatek. Pierwszą rogatkę stawiała służba folwarczna. W czasie strajku, a mnożyły się strajki coraz bardziej, zbrojnie strzegła jakiegokolwiek wywozu z folwarku, nie troszcząc się wcale, że przez to wygładza proletariat miast i osiedli przemysłowych. Drugą rogatkę obsadziła żandarmeria lub wszelka inna straż bezpieczeństwa, które nie pytając, czy powiat posiada czy nie nadmiar żywności, nie zważając na żadne postanowienia i przepustki, broniła wywozu ze swego powiatu. Zatrzymywała żywność straż kolejowa, zawiadowca stacji, komisarz powiatowy. Dopiero gdy po szczęśliwym przebyciu tych wszystkich Scylli, Charybd i Nienasytców ładunek zboża lub kartofli znalazł się w wagonach kolejowych, a wysyłający, pokonawszy szczęśliwie brak wagonów, ruszał z uczuciem ulgi i tryumfu w drogę ku Warszawie lub Zagłębiu, napotykał w sąsiednim powiecie, lub nawet w sąsiedniej stacji na te same rogatki, pomnożone jeszcze o miejscowe dowództwo wojskowe, które najspokojniej w świecie rekwirowało rządową żywność, przeznaczoną dla miast, ba! nawet dla innych oddziałów wojskowych. Niepewność transportu niesłychanie utrudniała aprowizację, a podsycała paskarstwo. Począwszy od dziedzica i służby folwarcznej, a skończywszy na komisarzu powiatowym i wojsku, wszystkie te, swego rodzaju rogatki – a jeżeli nie wszystkie, to bardzo wiele z nich – pokątnie sprzedawały zajęte, zarekwirowane czy zatrzymane zboże, mnożąc ilość zboża pozakartkowego, oczywiście kosztem kartkowego, a tym samym powiększając drożyznę.

REKLAMA

A tymczasem liczba ludności miast bardzo szybko rosła. W ciągu dwóch miesięcy: listopada i grudnia wzrosła liczba mieszkańców Warszawy o 120 000 osób. Przyczynił się do tego wzrostu powrót robotników i jeńców z Niemiec, powrót żołnierzy z Rosji, napływ bezrobotnych z prowincji; napłynęła także wielka liczba uchodźców z Wołynia, Podola i Ukrainy, a za nimi fala emigrantów rosyjskich, uchodzących przed terrorem bolszewików. W podobny sposób wzrastała ludność innych miast. Zarówno pokątna sprzedaż zboża, jak-i nagły przyrost ludności miejskiej budził wątpliwości w możliwość wyżywienia do kwietnia, a bodaj do marca 1919. Zwłaszcza, że przemycanie zboża za granicę kwitło w najlepsze, zarówno na wschodzie, jak na zachodzie i północy. Im kto głośniej krzyczał „Bóg i Ojczyzna”, tym śmielej sprzedawał Niemcom zboże.

f) Bolszewicy lewicowi a powrót ludności

Oto nieudolnym piórem w przybliżeniu naszkicowany obraz stosunków ekonomicznych i społecznych. Na tym tle zrozumiemy walkę stronnictw politycznych i trudności, na jakie nowy rząd napotkał.

István Tisza, premier Węgier (1861–1918) (mal. Gyula Benczúr)

Walka rewolucyjna toczona w Niemczech oddziaływała, rzecz naturalna, na umysły w Polsce. Socjalna Demokracja Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL) wraz z PPS-Lewicą, częścią Bundu i odpryskami Poalej Syjonu zlały się w jedną partię komunistów. Dążąc do przewrotu dla urzeczywistnienia dyktatury proletariatu przy pomocy sowietów, rzuciły się z całą wściekłością na rząd ludowy. Rachowały na naturalną słabość rządu polskiego i na przyrost własnych sił, spowodowany powrotem robotników polskich z Niemiec. Rewolucja niemiecka przywróciła bowiem wolność olbrzymim masom robotników polskich. Wybuch wojny w 1914 roku zastał w Niemczech blisko 400 000 robotników rolnych, chodzących corocznie do pracy „na Saksy”. Rząd niemiecki zatrzymał ich przemocą przez cały czas wojny. Niemcy zająwszy Królestwo Polskie w roku 1915 zrabowali doszczętnie cały przemysł z maszyn, surowców i wszelkiego rodzaju narzędzi pracy, zrabowały niezgorzej rolnictwo ze wszystkich lepszych maszyn i narzędzi, przez co setki tysięcy robotników znalazło się bez pracy, a pędzone batem głodu masowo ruszyły za pracą do Niemiec. W końcu 1918 roku znalazło się tedy w Niemczech przeszło 700 000 polskich robotników. Prócz tego w obozach jeńców wojennych znajdowało się tam przeszło 100 000, w Austrii i Węgrzech przeszło 80 000 Polaków z armii rosyjskiej. Około 500 000 żołnierzy i przeszło milion uchodźców i ewakuowanych wracało z Rosji. Słowem: wielka wędrówka ludów. Blisko dwa i pół miliona ludzi wracało lub zamierzało powrócić ze wschodu, zachodu i południa do Polski, zrabowanej, zniszczonej, bez przemysłu, bez sprzężaju, bez środków i narzędzi pracy, posiadającej niewystarczającą ilość środków spożywczych. Oczywiście nędza, głód, bezrobocie, niezadowolenie popchnie olbrzymie masy wyniszczonych tułaczy w objęcia komunistów. Przy ich pomocy będą mogli dokonać przewrotu politycznego, celem połączenia się z Rosją w jedną wielką sowiecką republikę. Nadzieję na zwycięstwo podsycała rewolucja w Niemczech. Środków pieniężnych dostarczał bolszewicki rząd rosyjski.

Słabą stroną taktyki komunistów były okoliczności opisane powyżej. Brak przemysłu, zależność od zagranicy, o ile chodziło o uruchomienie przemysłu i o możność wyżywienia się, stwarzały jeden hamulec w dążności do dyktatury proletariatu. Przewrót dokonany w Polsce uniemożliwi sprowadzanie towarów z zagranicy. Zagranica nie będzie chciała, a w razie przewrotu za granicą, nie będzie mogła dopomóc Polsce. Z tego robotnicy zdają sobie sami dobrze sprawę. Drugim jest nieistnienie aparatu państwowego w Polsce. Każda rewolucja stara się opanować istniejące instytucje państwowe, a więc przede wszystkim administrację, skarb i wojsko, aby posiąść władzę i przebudowywać ustrój państwowy i społeczny. Ale niepodobna zdobywać coś, czego nie ma, co dopiero się tworzy. A że nad tworzeniem pracuje rząd, w którym zasiadają przedstawiciele klasowo uświadomionego proletariatu miejskiego i wiejskiego, więc niepodobna było komunistom rozpętać żywiołowego ruchu robotniczego przeciw rządowi chłopsko-robotniczemu. Jedynie intrygi i podszczuwanie przeciw osobom ministrów mogło osłabić rząd, zmusić go do ustąpienia, choćby przez to miała na chwilę zatriumfować reakcja. Bo wtedy łatwiej będzie zebrać jeszcze większe siły i można będzie potężnie na przyszły rząd endecki uderzyć. Toteż organa komunistyczne przez dwa miesiące biły w rząd, a nie mogły się dopatrzyć, a raczej nie chciały widzieć, rozpaczliwych wysiłków reakcji do opanowania sytuacji. Usiłowania komunistów i endeków, skierowane ku obaleniu rządu, uzupełniały się wzajemnie. Czy istniało pomiędzy nimi świadome porozumienie przyszłość okaże.

Istniała natomiast pewna wspólność dążeń. Komuniści dążą do przyłączenia Polski do Rosji – oczywiście sowieckiej. Endecy pragną przyłączenia Polski do Rosji – oczywiście reakcyjnej. Obie grupy polityczne nie wyobrażają sobie Polski bez Rosji. Komuniści są trochę szczersi. Otwarcie występują przeciw niepodległości Polski. I to odpycha od nich robotników. I jeszcze jedna, na pozór drobna okoliczność, utrudnia im propagandę. Przywódcami komunistów są, dotąd prawie wyłącznie, z małymi wyjątkami. Żydzi. Oczywiście daje im to olbrzymią przewagę w oczach robotników żydowskich. Ale w tym samym stopniu utrudnia im prowadzenie mas proletariatu polskiego. Wojna pomnożyła u nas antysemityzm i z faktem tym, jako jednym z objawów społecznych należy się liczyć. Endecy wysnuwają z tego konsekwencje zupełnie wyraźne.

g) Bolszewicy prawicowi

Nie uważają komunistów za groźnych przeciwników, pewni, że grając na nucie antysemickiej, zawsze ich pobiją. O wiele groźniejszymi przeciwnikami endeków są pepesowcy i „wyzwoleńcy”. Z tymi toczona walka w środowisku robotników i chłopów jest beznadziejną. Endecy mogą chwilowo obałamucić masy, mogą chwilowo nawet przy ich pomocy odnosić sukcesa, ale przy ustalaniu nowego porządku społecznego przegrają na całej linii. Ich program społeczny brzmi: „żadnych zmian!”. Wszystko ma zostać, jak było, póki się Polska nie utrwali, to jest przez jakich dwadzieścia do trzydziestu lat. Dopiero potem, kiedyś, może, coś, gdzieś, ostrożnie, bez wstrząśnień, na opak, po omacku, z daleka. Manifest rządu lubelskiego, zapowiadający demokratyzację, zasadnicze reformy społeczne, rozpoczynający śmiało politykę oparcia Polski o polski lud, był dla endeków ciosem w samo serce. Społeczeństwo kołtunów i filistrów zatrzęsło się z wściekłości. A tym bardziej, gdy przerażona socjeta endecka ujrzała, że nowy rząd jest dalszym ciągiem rządu lubelskiego. Za wszelką cenę należy go obalić. Należy nie dopuścić do utworzenia sejmu demokratycznego, należy nie dopuścić kobiet do głosowania, należy nie dopuścić, aby ośmiogodzinny dzień roboczy stał się prawem. Reforma agrarna, wywłaszczająca magnatów i szlachtę, walka z paskarstwem i lichwą, kontrola robotników nad zyskami przedsiębiorców, podatek od majątku, a może milicja ludowa lub szkoła świecka, oto widma niedające spokoju przywódcom endeckim. Więc rozwijają sztandar z napisem „Bóg i Ojczyzna”, tak jakby Bóg potrzebował ich obrony, a ojczyźnie na coś się mogli przydać. Cały aparat prasowy puszczono w ruch. Szlachta ziemska, przemysłowcy, kapitaliści opodatkowali się nawet wysoko, by tylko zwalić nowy gabinet. Odmówić mu podatków, nie płacić pożyczki, uniemożliwić tworzenie wojska, sabotować w urzędach, zabić, powiesić, poćwiartować. Ucierpi na tym Polska i tylko Polska? A niechaj! Lepiej niech Polski nie będzie, jeżeli ma być demokratyczna! Wszystko albo nic. Oto linia wytyczna polityki endeckiej. Sąd surowy, ale prawdziwy.

Tekst jest fragmentem książki Jędrzeja Moraczewskiego „Przewrót w Polsce”:

Jędrzej Moraczewski
„Przewrót w Polsce”
cena:
Wydawca:
Muzeum Historii Polski
Rok wydania:
2015
Liczba stron:
186 + 12 stron ilustracji
Seria:
100-lecie niepodległości. Wspomnienia i pamiętniki
ISBN:
978-83-65248-03-9
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Jędrzej Moraczewski
Ur. 1870-zm. 1944. Polski polityk, pierwszy premier II Rzeczpospolitej. Poza tym minister komunikacji, inżynier kolejowy, kapitan saperów Legionów, działacz związkowy, polityk i publicysta, jeden z przywódców Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej i Polskiej Partii Socjalistycznej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone