Jak upadło państwo Azteków?

opublikowano: 2025-09-21, 12:53
wszelkie prawa zastrzeżone
Tenochtitlan był jednym z największych miast świata. Gdy do stolicy państwa Azteków wkroczyli konkwistadorzy Hernána Cortésa, Mexica bronili się zacięcie. Jak wyglądały ostatnie dni najsilniejszego ludu prekolumbijskiego Meksyku?
reklama

Ten tekst jest fragmentem książki Camilli Townsend „Piąte Słońce. Nowa historia Azteków”.

Rekonstrukcja Templo Mayor w Tenochtitlanie (rys. Diego Rivera, 1900 rok)

Tecuichpotzin żyła w ciągłym strachu. Jej radość z tego, że została wyzwolona z rąk obcych i widziała, jak uciekają, nie trwała długo, bo wkrótce potem Tenochtitlan zaatakowała zaraza, a ulga po jej ustąpieniu była jeszcze krótsza. Cuitlahuac, młodszy brat jej ojca i nowy tlatoani, zmarł na ospę po zaledwie osiemdziesięciu dniach sprawowania rządów. Wszystkie rodziny w mieście były zdruzgotane, nie mogły więc nawet opłakiwać zmarłego władcy tak, jak nakazywała ich religia. Każdy starał się jak mógł odzyskać siły, ograniczając się jedynie do wykonywania codziennych obowiązków. Nowym, wybranym przez radę tlatoanim został Cuauhtemoc (Kłałtemok). Należał do innej linii rodu, tej, której protoplastą był Itzcoatl, i był synem poprzedniego władcy, króla Ahuitzotla. Jego matka pochodziła z Tlatelolco, więc cieszył się poparciem tego altepetlu. A ponieważ miasto to posiadało największy rynek na północy wyspy, na który lokalni mieszkańcy wciąż przynosili swoje wytwory, miało w tych niespokojnych czasach silną pozycję. Początkowo wybór Cuauhtemoca wydawał się Tecuichpotzin właściwy, ale po kilku tygodniach przekonała się, jak bardzo się myliła.

Cuauhtemoc i jego doradcy wiedzieli aż nazbyt dobrze, co się dzieje w terenie – pomimo oszałamiającego lipcowego zwycięstwa Mexica ludzie jak kraj długi i szeroki zastanawiali się, czy się nie sprzymierzyć z obcymi. Dopóki szalała zaraza, Mexica nie obawiali się zbytnio, że zostaną zaatakowani, bo mniej więcej w tym samym czasie dopadła ona ich wszystkich sąsiadów, włącznie z aktualnymi i potencjalnymi sojusznikami Hiszpanów, ale gdy ci, którzy ocaleli, odzyskali siły, zajrzał im w oczy strach, jako że wkrótce miała się rozpocząć pora wojenna. Gdyby nie zapobiegli przejściu okolicznych altepetli na stronę wroga, niemal na pewno zostaliby zniszczeni. Cuauhtemoc uznał, że jedynym wyjściem jest pokaz brutalnej siły.

Potencjalnym zagrożeniem dla niego i jego polityki byli synowie Moctezumy. Dwóch z nich poległo w walce podczas nocnego odwrotu Hiszpanów, ale wielu wciąż żyło. Cuauhtemoc miał wprawdzie poparcie większości mieszkańców Tlatelolco, ale synowie Moctezumy mogli liczyć na pomoc wielu, być może większości, Tenochca. Co być może ważniejsze, ojciec im uświadomił, że otwarta wojna z przybyszami byłaby daremna i miałaby skutki odwrotne do zamierzonych. Zatem reprezentowali odmienną szkołę myślenia i zaproponowali inne podejście niż wojna, którą miasto chciało rozpętać. Ale mieli też czuły punkt: można ich było przedstawić jako ludzi słabych, symbol błędów popełnionych przez ich ojca. I tak też zrobił Cuauhtemoc. Potem bezzwłocznie kazał zgładzić sześciu z nich; podobno jednego zabił własnoręcznie. Arystokraci z Tlatelolco, którzy uważali, że jest niewinny, wyjaśniali: „Powód zabicia tych możnych panów był taki, że popierali pospólstwo [które pragnęło pokoju] i starali się dopilnować, by zbierano łuskaną białą kukurydzę, indyczki i jaja, żeby oddać je Hiszpanom”. Wśród zgładzonych był jedyny rodzony brat Tecuichpotzin, Axayacatzin, który nosił imię po dawnym królu. Zostało jej tylko dwóch braci przyrodnich, którzy przeżyli zarazę, ale byli za mali, by mogli stanowić zagrożenie dla nowego tlatoaniego.

reklama

W czasie tej rzezi Cuauhtemoc przyszedł po nią samą, jednak nie po to, by ją zabić. Chciał czegoś innego – żeby została jego żoną i powiła mu dzieci. Wtedy w oczach wielu ludzi zostałby prawowitym władcą, gdyż jego potomstwo łączyłyby więzy krwi z obiema liniami królewskiego rodu. Taki związek był zgodny z tradycją, w której nowy tlatoani z innej linii rodu poślubiał córkę albo bliską krewną tego, którego zastąpił. W tym wypadku jeszcze ważniejszy był inny powód. Otóż od czasu, kiedy Tecuichpotzin podarowano przybyszom, jej imię czasami łączono na prowincji z nazwiskiem Cortésa, chyba że powiązano go z Malintzin (z którą niekiedy ją mylono, co prawdopodobnie przynosiło wstyd królewskiej rodzinie). Trzeba było pokazać, że ta symbolicznie ważna dziewczyna, w której żyłach płynęła krew obu królewskich linii, należy do niego i do nikogo innego. Zakomunikował jej to, jeśli nie słowami, to czynami.

Podbój Tenochtitlanu na obrazie z około 1650 roku

Jednak na terytoriach leżących poza Tenochtitlanem jego władzy daleko było do absolutnej. Mimo okrucieństwa, z jakim traktował nieposłusznych – a sprowadził do miasta wielu sojuszników, między innymi część wiernych mu wojowników z Texcoco, a nawet niektórych braci Ixtlilxochitla – nie zdołał utrzymać przy sobie dosyć altepetli. Stopniowo, w miarę jak dzięki przewadze technicznej Europejczycy przeciągali na swoją stronę sąsiednie ludy, dostawy żywności dla mieszkańców miasta stawały się coraz mniejsze. Ich izolacja nie była jeszcze całkowita, ale stale się pogłębiała. Byli wdzięczni bogom za swoje chinampy, ptactwo, ryby i algi z jeziora oraz za to, że niektórzy jeszcze gromadzili się pod ich sztandarami. Nocami śpiewali przy ogniskach hymny wychwalające lojalność. A gdy tygodnie przechodziły w miesiące, coraz więcej się modlili.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Camilli Townsend „Piąte Słońce. Nowa historia Azteków” bezpośrednio pod tym linkiem!

Camilla Townsend
„Piąte Słońce. Nowa historia Azteków”
cena:
89,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
Fifth Sun: A New History of the Aztecs
Wydawca:
Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania:
2025
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
392
Seria:
Historia
Premiera:
09.09.2025
Format:
150x225 mm
Język oryginalny:
angielski
ISBN:
978-83-8338-350-7
EAN:
9788383383507
reklama

Potem, pewnego dnia, nadciągnął wróg. Chociaż się tego spodziewali, był to dla nich wstrząs. Obcy już od miesięcy panoszyli się w okolicy i widziano, jak za wodą, po wschodniej stronie jeziora, w Texcoco, składają łodzie, ale mimo to wszyscy przypuszczali, że do Tenochtitlanu będą się zbliżali krok po kroku. Nie zdawali sobie sprawy, jak szybko, po postawieniu wszystkich żagli, przy sprzyjającym wietrze, poruszają się te łodzie i ilu ludzi mogą przewieźć. Rankiem owego dnia skierowały się wprost do sąsiedniego altepetlu Zoquipan („Błotnych Równin”) na brzegu wyspy. Jego mieszkańcy biegali w popłochu, przywołując dzieci. Wrzucili je do czółen i zaczęli gorączkowo wiosłować, by ujść z życiem. Zaroiło się od nich na jeziorze, a Hiszpanie i Tlaxcalanie weszli do wyludnionego miasta. Złupili je, po czym wrócili na łodzie.

W następnych miesiącach ten schemat się powtarzał. Cudzoziemcy burzyli ogniem z armat wzniesione przez Mexica mury obronne, a nawet niszczyli całe budynki. Wysyłali swoich indiańskich sojuszników, by zasypywali kanały gruzem i ziemią, osłaniając ich strzałami z dalekonośnych kusz i armatnimi pociskami. Po uzyskaniu dostępu do płaskiego terenu mogli z łatwością go kontrolować dzięki włóczniom i koniom. Codziennie zabijali co najmniej kilkudziesięciu Mexica, a raz uśmiercili nawet kilkuset. Jeden z wojowników wspominał, gdy był już starcem: „Stopniowo spychali nas pod mur [w Tlatelolco], zaganiając nas do kupy”.

Starzec wspominał też inne rzeczy, które się wtedy działy, zwłaszcza to, jak wraz z towarzyszami utrudniał Hiszpanom zadanie. Walczyli o każdą piędź ziemi, czasami udawało im się odkopać nocą zasypane kanały. Słynni wojownicy gardzili śmiercią i dokonywali niezwykłych czynów – zdarzało im się powalić konia razem z dosiadającym go jeźdźcem. Dwukrotnie odcięli od głównych sił i wzięli do niewoli spore grupy wrogów (raz piętnastu, innym razem nawet pięćdziesięciu trzech). Na szczycie najwyższej piramidy składali jeńców w ofierze na oczach ich towarzyszy, a potem robili z ich głów makabryczne girlandy, które tam rozwieszali. Odwaga pojedynczych wojowników wprawiała w osłupienie przyglądających się im chłopców. Zdarzyło się, że Hiszpanie zajęli dzielnicę dzień wcześniej, niż się spodziewano. Zaczęli łapać kobiety i dzieci, które się jeszcze nie ewakuowały. Nagle nadbiegł wojownik imieniem Axoquentzin (Aszokencin). Zdawało się, że wściekłość dała mu nadludzką siłę. Chwycił jednego z Hiszpanów i kręcił nim młynka, dopóki tamten nie puścił porwanej dziewczyny. Wtedy Axoquentzin dopadł drugiego i poderwał go w powietrze, aż zafurkotało. Ale nie mógł robić tego w nieskończoność i w końcu Hiszpanie położyli temu kres. „Przeszyli żelazną strzałą jego serce. Zginął, przeciągając się, jakby kładł się spać”. Takie opowieści żyły w zbiorowej pamięci i pieśniach jeszcze trzydzieści lat po tych wydarzeniach. Nieustraszoność największych wojowników napełniała Mexica wielką dumą.

reklama
Hernán Cortés i Malintzin (Malinche) na ilustracji z Codex Azcatitlan

Azteccy wojownicy w żadnym momencie nie wydawali się przerażeni czy sparaliżowani strachem przed bronią cudzoziemców. Ba, prostolinijnie analizowali jej działanie:

Kusznik dobrze wymierzał bełt. Celował prosto w tego, kogo chciał zastrzelić, a kiedy go wypuszczał, [bełt] leciał z jękiem, świstem i szumem. Ich strzały nigdy nie chybiały. Trafiały w kogoś, kogoś przeszywały. Armaty były wycelowane prosto w ludzi […]. Strzał padał na nieświadomych ludzi, bez żadnego ostrzeżenia. Każdy ginął, jeśli została trafiona jakaś ważna część [jego ciała]: czoło, kark, pierś czy brzuch.

Niestety, gdy Mexica zdobyli jakąś sztukę tej potężnej broni i starali się sami jej użyć, nie potrafili tego zrobić. W pewnym momencie zmagań zmusili pojmanych kuszników, by nauczyli ich posługiwać się kuszami, ale szkolenie nic nie dało – bełty leciały, gdzie chciały. Wkrótce też przekonali się, że armaty bez prochu nie zdadzą się na nic. Kiedy udało im się jedną zdobyć, doszli do wniosku, że skoro nie mają ani doświadczenia w jej obsłudze, ani amunicji do niej, najlepszym, co mogą z nią zrobić, jest zatopienie jej w jeziorze, żeby ponownie nie wpadła w ręce Hiszpanów. Ale nauczyli się robić bardzo długie włócznie, które stanowiły przeciwwagę dla włóczni wrogów, a także wykonywać czółnami szybkie uniki, które utrudniały Hiszpanom celowanie do nich z brygantyn. Jednak ta taktyka nie mogła przynieść im zwycięstwa, a jedynie opóźnić postępy wroga. Dla cytowanego starca wspomnienia o daremnych wysiłkach jego ludu były zbyt bolesne, by mówił o nich wprost, ale wymknęło mu się zdanie, które było bliskie prawdy: „Przez to wojna trwała nieco dłużej”.

Po pewnym czasie Hiszpanie postanowili zbudować katapultę, myśląc, że odbierze ona Indianom chęć do dalszej walki. „Nawet gdyby nie miało to odnieść żadnego skutku, którego faktycznie nie odniosło, wywołane przez nią przerażenie byłoby tak wielkie, że wróg mógłby się poddać – pisał Cortés. – Ale nasze nadzieje się nie spełniły, gdyż cieślom nie udało się uruchomić tej maszyny, a wróg, choć bardzo przestraszony, nie przejawiał chęci do kapitulacji, musieliśmy więc ukryć nasze niepowodzenie, mówiąc, że nie użyliśmy katapulty, kierując się współczuciem i chcąc ich oszczędzić”. W tym miejscu Cortés po prostu ukrywał swoje uczucia. Mexica nie wierzyli jego zapewnieniom, że powstrzymało go tylko współczucie; w ich oczach cały ten incydent wyglądał niemal humorystycznie:

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Camilli Townsend „Piąte Słońce. Nowa historia Azteków” bezpośrednio pod tym linkiem!

Camilla Townsend
„Piąte Słońce. Nowa historia Azteków”
cena:
89,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
Fifth Sun: A New History of the Aztecs
Wydawca:
Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania:
2025
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
392
Seria:
Historia
Premiera:
09.09.2025
Format:
150x225 mm
Język oryginalny:
angielski
ISBN:
978-83-8338-350-7
EAN:
9788383383507
reklama
I wtedy ci Hiszpanie postawili na platformie ofiarnej drewnianą procę, żeby miotać z niej kamienie na ludzi […]. Nakręcili ją i wtedy jej ramię się uniosło. Ale kamień nie spadł na ludzi, lecz [niemal prosto w dół] za rynkiem w Xomolco. Z tego powodu Hiszpanie się pokłócili. Wyglądało to tak, jakby jeden drugiego dźgał palcem w twarz, i dużo [przy tym] gadali. A katapulta kołysała się w przód i w tył, to w jedną, to w drugą stronę.

Ale chwile, kiedy wojownicy mogli sobie pozwalać na żarty, zdarzały się rzadko. Mexica wiedzieli, że przegrywają. W żaden sposób nie potrafili wyjaśnić, skąd się wzięła taka przepaść między ich siłami i siłami wroga; nie mieli pojęcia, że Europejczycy są spadkobiercami liczącej 10 tysięcy lat tradycji osiadłego życia, a oni zaledwie trzech. Zadziwiające jest to, że zdawali się patrzeć na tę sytuację praktycznie – wiedzieli, co wymaga wyjaśnienia. Nie sądzili, że wrogowie mają większe zalety niż oni czy przewyższają ich inteligencją. W opisach, które po sobie pozostawili, skupiali się raczej na dwóch elementach: wykorzystywaniu przez Hiszpanów metalu i ich znakomitym systemie komunikacji. Starcy opowiadający o swoich przeżyciach z tego czasu używali słowa tepoztli (metal, żelazo) częściej niż jakichkolwiek innych. „Ich sprzęt wojenny był cały z żelaza. Zakrywali ciała żelazem. Zakładali żelazo na głowy, ich miecze były żelazne, tarcze i włócznie żelazne”. Podawali nawet szczegóły: „Ich żelazne włócznie i halabardy zdawały się skrzyć, a ich żelazne miecze zakrzywiać jak strumienie wody. Ich kirysy i hełmy zdawały się wydawać brzęk”. Kiedy ci starzy uczestnicy tamtych wydarzeń przerywali swoje opowieści i zastanawiali się, jak do nich doszło, nie mogli się nadziwić, że do tak wielu ludzi zza morza dotarły wieści o ich wspaniałym królestwie. Widzieli ich okręty, ale nie kompasy, sprzęt do nawigacji, mapy i prasy drukarskie, które umożliwiły podbój. Godne podziwu jest, jak szybko sobie uświadomili, że właśnie te rzeczy były sednem sprawy.

* * *

reklama

Mexica bronili się przez trzy miesiące, dużo dłużej, niż Hiszpanie się spodziewali, biorąc pod uwagę skutki epidemii i głód, jaki musieli cierpieć oblężeni. Raz, po ponad czterech tygodniach walk, wojownicy krzyknęli do Tlaxcalan, że chcą porozmawiać z kobietą, która jest jedną z tutejszych. Kiedy zjawiła się Malintzin, zaproponowali całkowity i natychmiastowy pokój, pod warunkiem że Hiszpanie wrócą do swojej zamorskiej ojczyzny. „Kiedy staliśmy tam, oddzieleni od wroga tylko zwalonym mostem, sprzeczając się przez tłumaczkę – wspominał Cortés – jakiś starzec bardzo powoli wyjął na oczach wszystkich prowiant z torby i zjadł go, byśmy uwierzyli, że nie brakuje im żywności”. Potem Mexica przedstawili warunki pokoju – niewątpliwie wymieniając szczegółowo daniny, które chcieli płacić – gdyż przez pewien czas rozmawiali z Malintzin, która nie przerywała, by to przetłumaczyć. Uzgodniono, że potem je streści. „Tego dnia już nie walczyliśmy, ponieważ ci panowie powiedzieli tłumaczce, żeby przekazała mi ich propozycje” – napisał Cortés. Następnego ranka je odrzucił.

Pojmanie Cuauhtémoca w czasie hiszpańskiego podboju Meksyku na XVI-wiecznym obrazie

Chociaż Mexica starali się zademonstrować, że mają dość wojowników i zapasów żywności, nie mogli długo ukrywać prawdy. 13 sierpnia skrawek miasta, który pozostawał w ich rękach, przedstawiał opłakany widok. „Na ulicach leżały rozrzucone kości i włosy. Domy były bez dachów, czerwone [od krwi]. Po drogach pełzały robaki, a mury były oślizłe od [roztrzaskanych – A.J.] mózgów”. Ci, którzy jeszcze żyli, zjedli wszystko, co mieli, włącznie z jelenimi skórami, drobnymi owadami i jaszczurkami, a nawet rozmiękczonymi cegłami adobe. Szerzyła się dyzenteria. Cuauhtemoc popłynął czółnem do Hiszpanów i poddał się im, razem z częścią bliskich doradców i żoną, Tecuichpotzin. Poprosił tylko, żeby jego poddanym pozwolono udać się na wieś w poszukiwaniu jedzenia. Walki ustały, a wśród ludności rozeszła się wieść, że mogą wyjść z miasta, udać się do swoich rodzin w innych altepetlach, jeśli takie mają, zabrać kosztowności na wymianę za żywność albo po prostu żebrać. Ci, którzy byli wtedy dziećmi, wspominali ulgę, przypływ nadziei i radości, które ogarnęły ich, gdy szli zniszczonymi groblami, przepływali z ocalałymi dorosłymi przez jezioro albo przechodzili je w bród. Słyszeli w oddali lamenty ludzi dających upust żałości i widzieli młode kobiety chwytane wbrew porozumieniu przez Hiszpanów. Ale nie mogli nie odczuwać szczęścia z powodu nagłej odmiany losu. Nie zdawali sobie jeszcze sprawy, że kończy się świat, który znali. Tecuichpotzin patrzyła pustym wzrokiem, jak odchodzą.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Camilli Townsend „Piąte Słońce. Nowa historia Azteków” bezpośrednio pod tym linkiem!

Camilla Townsend
„Piąte Słońce. Nowa historia Azteków”
cena:
89,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
Fifth Sun: A New History of the Aztecs
Wydawca:
Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania:
2025
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
392
Seria:
Historia
Premiera:
09.09.2025
Format:
150x225 mm
Język oryginalny:
angielski
ISBN:
978-83-8338-350-7
EAN:
9788383383507
reklama
Komentarze
o autorze
Camilla Townsend
Profesor zwyczajny na wydziale historii Uniwersytetu Rutgersa, autorka wielu książek, w tym: Malintzin’s Choices: An Indian Woman in the Conquest of Mexico, Pocahontas and the Powhatan Dilemma oraz The Annals of Native America: How the Nahuas of Colonial Mexico Kept Their History Alive, które zdobyły wiele nagród, między innymi Albert J. Beverage Award przyznawaną przez American Historical Association. Renomowany Uniwersytet McGilla przyznał jej w 2020 roku za Piąte Słońce Cundill History Prize – nagrodę za najlepszą książkę historyczną roku.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone