Jakub Bendkowski: Berek Joselewicz był żydowskim bohaterem-symbolem, który działał na rzecz niepodległości Polski

opublikowano: 2022-11-28 11:31
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
„Ramię przy ramieniu? Żydzi w polskich dążeniach niepodległościowych 1794-1918” to tytuł najnowszej wystawy, którą można oglądać od 13 listopada 2022 roku do 26 marca 2023 roku w Żydowskim Instytucie Historycznym im. Emanuela Ringelbluma w Warszawie. Ekspozycję tworzy 150 oryginalnych dzieł z epoki, z których najstarsze datowane są na ok. 1800 r., a najnowsze pochodzą z lat 30. XX w. O wystawie opowiada historyk sztuki Jakub Bendkowski, jej kurator.
REKLAMA
(fot. A. Stawiński/ŻIH)

Magdalena Mikrut-Majeranek: Wystawa opowiada historię udziału Żydów w polskich zrywach niepodległościowych w latach 1794-1918. Dlaczego zdecydowano się na taką cezurę?

Jakub Bendkowski: Badacze, którzy współpracowali przy tworzeniu wystawy – zarówno z Żydowskiego Instytutu Historycznego, jak i z innych instytucji poczynili takie założenie. Chcieli, żeby opowieść została zamknięta w 1918 roku, aby pokazać epilog tego wielowiekowego wysiłku. Dużo miejsca poświęcamy powstaniu styczniowemu, Chcieliśmy pokazać, że część powstańców z roku 1863 i zesłańców doczekała wyzwolonej Polski. Niektórzy doczekali nawet II wojny światowej. Założenie było śmiałe, ale udało się je zrealizować.

Udało się wykazać, że Żydzi uczestniczyli niemal we wszystkich polskich powstaniach niepodległościowych?

Udział Żydów w polskich powstaniach był bardzo różny i na naszej wystawie staraliśmy się pokazać z czego on wynikał i co stanęło temu na przeszkodzie. Skoncentrowaliśmy się na Królestwie Kongresowym i Warszawie, bowiem Warszawa skupiała jak w soczewce wydarzenia rozgrywające się na ziemiach polskich.

Na wystawie opowiadamy o procesach integracji i próbach wprowadzenia równouprawnienia, które wielokrotnie kończyły się fiaskiem. I właśnie to było przyczyną tego, że jedynie niewielka liczba Żydów uczestniczyła w powstaniach. To jasno tłumaczy dr Paweł Fijałkowski, który przygotował tekst do części opowiadającej o pierwszych zrywach do okresu „nocy paskiewiczowskiej”. Moment większego udziału i wyraźnego zbratania nastąpił tuż przed powstaniem styczniowym. Tym okresem z kolei zajmował się  dr hab. Marek Gałęzowski z IPN.

Czy można ocenić jaki był wkład Żydów w polskie działania mające na celu odzyskanie przez Polskę niepodległości w latach 1794-1918?

Trudno to podsumować. Duża część Żydów, przede wszystkim ortodoksyjnych, żyła w swoim odgrodzonym świecie, a wynikało to z wielu przyczyn m.in. z niechęci Żydów do chrześcijan i chrześcijan do Żydów. To były dwa odrębne światy.

Trzeba powiedzieć, że największe zaangażowanie wykazywali tak zwani maskile, czyli Żydzi, będący zwolennikami asymilacji. Od przełomu XVIII i XIX wieku zaczęto tak określać przedstawiciela oświecenia żydowskiego (haskala), postulującego zerwanie z tradycyjnymi formami egzystencji ludności żydowskiej, jej stanową i kulturową odrębnością, dążącego do upodobnienia Żydów pod względem prawnym, społecznym i zawodowym oraz języka i kultury do innych mieszkańców kraju (szczególnie mieszczaństwa), z zachowaniem odrębności religii, choć o zreformowanej obrzędowości. Byli Żydami bardziej oświeconymi, częściowo zeuropeizowanymi, wyróżniającymi się m.in. europejskim strojem. Byli też często pogardzani przez ortodoksów. Właśnie z tej grupy głównie rekrutowali się ci, którzy uczestniczyli w powstaniach.

Jakie procesy doprowadziły do zaangażowania się Żydów w walkę o powrót Polski na mapę Europy?

REKLAMA

Przede wszystkim kierowała nimi wspominana już przeze mnie chęć zapewnienia równouprawnienia, czyli zrównanie ich w prawach z resztą społeczeństwa. Tutaj wchodzimy w obszar równouprawnienia wszystkich stanów poza szlachtą. Żydzi przez bardzo długi czas byli osobnym stanem i próbowali zmienić swoje położenie. Przy wszystkich zrywach narodowych obiecywano im, że ich los się poprawi i że otrzymają takie same prawa jak Polacy, co oczywiście nigdy nie nastąpiło. Dopiero okres powstania styczniowego i uwłaszczenie wymuszone przez carat i przez rosyjską stronę zmieniło ten stan rzeczy.

(fot. A. Stawiński/ŻIH)

Symbolem zbratania polsko-żydowskiego i walki o niepodległość wspólnej Ojczyzny jest Berek Joselewicz. Czy może Pan przybliżyć jego sylwetkę?

Berek Joselewicz był kupcem, a także pułkownikiem wojska polskiego i oficerem Legionów Polskich we Włoszech. Brał udział już w powstaniu kościuszkowskim, gdzie zdobywał pierwsze szlify. Zorganizował pierwszy oddział bojowy - Pułk Lekkokonny Starozakonny, który uczestniczył w obronie Pragi przed wojskami rosyjskimi. Jego oddział powstał dzięki specjalnej zgodzie wydanej przez Tadeusza Kościuszkę. Został jednak rozgromiony i zdziesiątkowany przez wojska rosyjskie. Berek z niewielką grupą swoich towarzyszy uciekł i przeprawił się przez Wisłę do lewobrzeżnej Warszawy. W 1807 wstąpił do armii Księstwa Warszawskiego, w której awansował do stopnia szefa szwadronu. Brał udział w wielu walkach; został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari (1808).We Włoszech wstąpił do legionów Jana Henryka Dąbrowskiego. Później przeszedł do Legii Naddunajskiej. Poniósł bohaterską śmierć pod Kockiem w 1809 roku.

Był postacią, która urosła do rangi symbolu, żydowskiego bohatera, który działał na rzecz niepodległości Polski. Postać ta cieszyła się popularnością także w okresie dwudziestolecia międzywojennego, kiedy wiele ulic w polskich miastach, często w żydowskich dzielnicach, nazywano jego imieniem. Tak stało się m.in. we Lwowie, w Będzinie, Ozorkowie, Częstochowie, Warszawie, na krakowskim Kazimierzu, w Grodzisku Mazowieckim, czy Ostrołęce. Jego syn Józef Berkowicz był również zaangażowany w walkę, uczestniczył bowiem w powstaniu listopadowym.

Na wystawie przypominamy też o wielu innych rodzinach zaangażowany w walkę o polskość. Z takich postaci, które walczyły, może nie z bronią w ręku, a słowem – warto wspomnieć o Izaaku Kramsztyku. Był to postępowy rabin warszawski synagogi reformowanej. Jako jeden z pierwszych w Warszawie wygłaszał kazania po polsku. To był rewolucyjny krok, potępiony oczywiście przez ortodoksów. Przed wybuchem powstania drukował też po polsku patriotyczne kazania. W warszawskiej Szkoły Rabinów nauczał też Talmudu po polsku.

Trzeba też powiedzieć, że wielu z jego potomków także zaangażowało się w działanie mające na celu popularyzację i krzewienie kultury polskiej. Takim przykładem jest jego wnuk Roman Kramsztyk, wybitny malarz XX-lecia międzywojennego. Jest on autorem ostatniego dzieła, które prezentujemy na wystawie, czyli „Legenda o koronie polskiej”. Płótno to powstało w 1916 roku. Ukazuje w symboliczny sposób zerwanie kajdan przez Polskę i nadzieję na odzyskanie niepodległości.

Szczegółowe informacje o wystawie „Ramię przy ramieniu? Żydzi w polskich dążeniach niepodległościowych 1794-1918” można znaleźć na stronie internetowej Żydowskiego Instytutu Historycznego oraz na Facebooku.

REKLAMA

W pewnym momencie wśród Żydów pojawiło się zniechęcenie do patriotycznego zrywu. Co było przyczyną?

Przyczyną tego stanu rzeczy były kolejne rozczarowania niespełnionymi obietnicami dotyczącymi zapewnienia równouprawnienia i nadania szeregu praw. Kiedy nadchodziło powstanie, sformowano żydowski oddział, a potem nic się nie działo w sprawie równouprawnienia. Naturalnie przychodziło wówczas zniechęcenie, ale pomimo tego wiele jednostek identyfikowało się z Polską. Kulminacyjny moment to rok 1861 i 1862, kiedy wielu konspiratorów w Warszawie rekrutowało się spośród Żydów. Jednym z nich był Aleksander Sochaczewski, a właściwie Lejb Sonder. Przyjął nazwisko Sochaczewski od Sochaczewa, nieopodal którego się urodził. Był konspiratorem, potem zesłańcem-sybirakiem, katorżnikiem, a także wybitnym malarzem, który dziś jest niemal zupełnie zapomniany. Namalował cykl poświęcony życiu na katordze, gdzie spędził ponad 20 lat. Kiedy wrócił, dokończył w Monachium swoje studia malarskie, które rozpoczął w Warszawie przed wywózką na Sybir.

Wspomniany przejmujący cykl składa się z ponad 100 obrazów. Poświęcił go katorżnikom, ich życiu codziennemu i postaciom, które spotkał podczas zesłania. Obrazy zapisał w testamencie miastu Lwów w zamian za rentę. Zmarł w 1923 roku i wtedy obrazy przeszły na własność miasta. Po zajęciu Lwowa przez Rosjan, obrazy ukryto, a w latach 50. przewieziono je do Polski. Trafiły do Cytadeli, w której są do dzisiaj.

(fot. A. Stawiński/ŻIH)

Na wystawie prezentują Państwo 150 oryginalnych dzieł z epoki: ryciny, zdjęcia i obrazy. Które z nich są najcenniejsze?

Planowaliśmy wypożyczyć oryginały z muzeów i bibliotek, i to się udało. Obiektów jest 150. Najciekawszym z nich poza obrazami Sochaczewskiego, są zdjęcia z epoki, wykonane przez Karola Beyera, które rzadko wypożycza się z Muzeum Narodowego w Warszawie. Nam się to udało. Zdjęcia te dotyczą okresu 1861-1862, a więc lat przed wybuchem powstania styczniowego. Fotografie te pokazują m.in. rosyjskie wojska przed Zamkiem Królewskim, kibitkę przejeżdżającą przez Krakowskie Przedmieście. Jednym słowem wprowadzają widzów w atmosferę panującą przed wybuchem powstania. Beyer wykonywał też portrety znanych postaci i na wystawie także można je zobaczyć.

W prezentowanych zbiorach znajduje się też obraz „Pięciu poległych” Aleksandra Lessera i zdjęcia Beyera, które mu towarzyszą. Nieprzypadkowo, bowiem Lesser współpracował z Beyerem, który wykonywał zdjęcia portretowanych przez Lessera postaci, a tamten malował je na podstawie zdjęć. Część z nich znajduje się na naszej wystawie. To pierwsze zestawienie zdjęć i obrazów od 1861 roku.

REKLAMA

Fragment wystawy poświęcono też Aleksandrowi (Abrahamowi) Lesserowi, ponieważ to kolejny zapomniany artysta. Pokazujemy go jako historyka-starożytnika, pierwszego polskiego Matejkę. Był o pokolenie starszy od Matejki, ale stworzył jako pierwszy ikonografię dziejów Polski. Namalował m.in. „Śmierć Wandy”, „Śmierć Mikołaja Kopernika”.

To postać rzeczywiście mało znana.

Matejko go zupełnie przyćmił, choć to Lesser stworzył pierwszy tak szeroko kolportowany poczet królów polskich. Wydał cykl litografii w formie albumu, w którym przedstawił władców Polski - począwszy od Mieszka I aż do Aleksandra II. Jego album królewskich wizerunków, z tekstem Juliana Bartoszewicza, był dość szeroko znany. Myślę, że Matejko także się na nim opierał.

Na jaki okres datowany jest najstarszy zabytek, który znajduje się na wystawie?

Najstarszy zabytek, który prezentujemy na wystawie pochodzi z Biblioteki Narodowej. To broszura z hymnem, który powstał na cześć Konstytucji 3 Maja. Został wydany w 1792 roku, czyli rok po konstytucji. Zapisano go po hebrajsku, ale został przetłumaczony na język polski, francuski i niemiecki.

Jeśli weźmiemy pod uwagę nasze zbiory, to najstarszy jest portret Jakuba Epsteina, pochodzący z lat 30. XIX wieku. To biedermeierowski portret ukazujący maskila, zaangażowanego w walkę po stronie Polski. Model prezentuje się na nim jako typowy mieszczanin pozujący na arystokratę, ostentacyjnie prezentujący swój sygnet. Był to człowiek nowego typu, po części zasymilowany, Polak wyznania mojżeszowego.

Jednym słowem, na wystawie zobaczymy rzeczy rzadkie. Warto dodać, że towarzyszą jej także liczne wydarzenia dodatkowe, które pozwalają na szersze poznanie realiów prezentowanej epoki.

Zaplanowaliśmy szereg spotkań, które już się odbywają. Było już spotkanie poświęcone m.in. Lesserowi i Beyerowi. Jednakże jeżeli ktoś w nim nie uczestniczył, zawsze może to nadrobić, ponieważ zostało nagrane i opublikowane w naszych mediach społecznościowych – na Facebooku i na kanale na YouTube. Przed nami kolejne wydarzenia, a większość z nich będzie dostępna online. Najbliższe spotkanie odbędzie się 27 listopada. Dr Weronika Kobylińska opowie wówczas o warszawskich pionierach fotografii, czyli o Karolu Beyerze i Maksymilianie Fajansie. Z kolei 30 listopada dr Paweł Fijałkowski przybliży zagadnienie związane z warszawskimi Żydami w okresie powstania listopadowego, a 4 grudnia dr Karolina Szymaniak i dr Maria Antosik-Piela opowiedzą o reprezentacjach polskich powstań narodowych w literaturze żydowskiej XIX wieku. Cały program spotkań towarzyszących wystawie znajduje się na stronie internetowej Żydowskiego Instytutu Historycznego.

Wystawę można oglądać do 26 marca.

Tak, ale warto się pospieszyć, ponieważ w styczniu część zdjęć Beyera i rysunki Lessera zostanie wymieniona. Zabytkowe dzieła na papierze nie mogą być tak długo prezentowane na wystawie, dlatego też zostaną zastąpione innymi. Warto zatem przyjść dwa razy i obejrzeć komplet.

Dziękuję serdecznie za rozmowę!

Szczegółowe informacje o wystawie „Ramię przy ramieniu? Żydzi w polskich dążeniach niepodległościowych 1794-1918” można znaleźć na stronie internetowej Żydowskiego Instytutu Historycznego oraz na Facebooku.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Magdalena Mikrut-Majeranek
Doktor nauk humanistycznych, kulturoznawca, historyk i dziennikarz. Autorka książki "Henryk Konwiński. Historia tańcem pisana" (2022), monografii "Historia Rozbarku i parafii św. Jacka w Bytomiu" (2015) oraz współautorka książek "Miasto jako wielowymiarowy przedmiot badań" oraz "Polityka senioralna w jednostkach samorządu terytorialnego", a także licznych artykułów naukowych. Miłośniczka teatru tańca współczesnego i dobrej literatury. Zastępca redaktora naczelnego portalu Histmag.org.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone