James M. Murray - „Brugia. Kolebka kapitalizmu 1280-1390” – recenzja i ocena

opublikowano: 2012-01-17 14:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Historia ekonomii to doskonałe pole do popisu dla „szczególarzy”, łatwo tam bowiem stracić z oczu szerokie społeczne tło wydarzeń i skoncentrować się na wąskich, technicznych rozważaniach dotyczących wskaźników i funkcjonowania mechanizmów finansowych. Gdy w grę wchodzi średniowiecze, nie rozpieszczające ilością źródeł, pułapka staje się tym groźniejsza. Czy Murray'owi udało się jej uniknąć? Nie może być wątpliwości – zdecydowanie tak.
REKLAMA
James M. Murray
„Brugia. Kolebka kapitalizmu. 1280-1390”
cena:
60 zł
Wydawca:
PWN
Tłumaczenie:
Dorota Guzowska
Rok wydania:
2011
Okładka:
Twarda
Liczba stron:
420
ISBN:
978-83-01-16710-3

„Brugia. Kolebka kapitalizmu” to w moim odczuciu książka, której autor stara się jednocześnie osiągnąć dwa cele. Jest to z jednej strony porządna monograficzna praca naukowa, podejmująca dyskusję z literaturą przedmiotu w wielu technicznych kwestiach, prezentując często argumentację dotyczącą dosyć szczegółowych tez. Z drugiej strony, na podstawie sformułowanych w oparciu o źródła mechanizmów ekonomicznych autor próbuje zrekonstruować zasady codziennego funkcjonowania społeczeństwa brugijskiego. Jest to temat, który może zainteresować nie tylko zawodowców i miłośników średniowiecza. Dzięki temu książka może stać się ciekawa dla szerszego grona czytelników. Oba te zamierzenia w większości zostały zwieńczone powodzeniem.

Bardzo cenną rolę pełni wprowadzenie. Na kilkudziesięciu stronach kreśli ono zarys historii politycznej Brugii, pozwalając autorowi w dalszym toku wywodu już się na niej nie skupiać i odwoływać się jedynie do poszczególnych wydarzeń. Losy polityczne niderlandzkich miast są dla treści książki szczególnie istotne. Liczne wojny i polityczne konflikty, skutkowały wyludnieniem, pojawianiem się przeszkód w handlu (stąd umieszczenie Brugii w potrzasku politycznej zależności od Francji i ekonomicznych więzów łączących ją z Anglią) oraz próbami narzucania mniejszym miastom hegemonii i włączania ich w sieć zależności ekonomicznych. Drugą częścią wstępu jest swoisty „spacer” po mieście. Przynosi on czytelnikowi dokładny opis topograficzny ukształtowania ulic i głównych kanałów komunikacyjnych, sieci parafii, charakteru budownictwa i funkcji spełnianych przez poszczególne dzielnice. W lekturze tego rozdziału bardzo pomagają liczne mapki. W kilku miejscach są one jednak zbyt schematyczne, czasem też brakuje niektórych tematów. Część dzielnic czy wyróżnionych obiektów (np. wag miejskich czy budynku giełdy) nie jest zaznaczona na żadnej z map i trzeba lokalizować ją samodzielnie na podstawie opisu w tekście.

Dalsza część książki ma układ systematyczny. Punktem wyjścia dla Murray'a jest charakter obrotu pieniężnego w czternastowiecznym mieście. Począwszy od typów środków płatniczych i problemów z odpowiednią liczbą drobnych monet, które nękały mieszkańców oraz kupców, a skończywszy na skomplikowanych systemach obrotu bezgotówkowego. To właśnie ten drugi „wynalazek”, mechanizmy obsługi pieniężnej kupców, jest zdaniem Murray'a kluczem do analizowania roli miasta jako wielkiego centrum handlowego. Wiąże się to też z przezwyciężeniem wad płacenia monetami, których przy ówczesnych procedurach menniczych nagminnie brakowało. Pod koniec książki autor przyznaje jednak, że nie można odpowiedzieć na pytanie o to co było pierwsze: czy najpierw w Brugii pojawili się kupcy, którzy wymusili udoskonalenie obsługi finansowej, czy też odwrotnie – nowoczesne mechanizmy i ułatwienia przyciągnęły międzynarodową klientelę.

REKLAMA

Odpowiedź na to pytanie nie jest jednak dla tez Murray'a niezbędna. Przekładając na drugi plan kwestie takie, jak liczba zagranicznych kupców, jako najważniejsze zjawisko przedstawia działalność kantorów i hoteli. Zgodnie z rekonstrukcją, jaką proponuje, to właśnie te dwie „instytucje” skupiały wszystkie mechanizmy ważne dla rodzącego się handlu na wielką skalę. Ich rola dalece wykraczała poza, odpowiednio, wymianę walut oraz wynajmowanie podróżnym lokum. Zachowane księgi dwu kantorów z połowy XIV stulecia pozwalają wnioskować, że zakres świadczonych przez nich usług obejmował także obsługę wielowalutowych rachunków, załatwianie interesów w imię nieobecnego w mieście kupca czy składowanie jego towaru w hotelu i dysponowanie nim na podstawie przysyłanych przez posłańców czy kontrahentów kwitów, swego rodzaju „czeków”. Dzięki temu możliwy był bezgotówkowy obrót na bardzo szeroką skalę, sięgającą często kilku tysięcy funtów złota.

Samo wskazanie, że w XIV wieku rodziły się podstawy systemu bankowego, to jeszcze zbyt mało, by książkę uznać za dziś ciekawą pozycję historyczną. Murray wyprowadza jednak stąd wniosek, który sam nazywa „sieciowym charakterem” Brugii. Łatwo bowiem przeoczyć pewne fakty. Otóż większość hotelarzy i kupców utrzymywała swoje konta w więcej niż jednym kantorze, przez co kantory wzajemnie świadczyły sobie usługi bankowe na zlecenie swych klientów. Co więcej, osoby odpowiedzialne za największe operacje finansowe (czy to jako kupcy czy jako „bankierzy”) często zasiadali w ławie miejskiej. Nawet najmniej zamożni obywatele i gros mieszkańców miasta była uwikłana w sieć zależności, będąc jednocześnie pożyczkodawcami i dłużnikami. Widać to po rejestrach wierzycieli przy bankructwach drobnych przedsiębiorców. W obrazie kreślonym przez Murray'a nie brakuje też miejsca dla zakonów żebraczych, które skupiały swą apostolską działalność właśnie na dużych centrach miejskich, czy karczem, które oprócz możliwości miłego spędzenia popołudnia bywały przykrywką dla różnego rodzaju przybytków, oferujących zgoła niepolecane przez kaznodziejów rozrywki. Główną tezą o sieciowym charakterze społeczeństwa Brugii jest, oprócz podkreślania wielostronności relacji i uwikłania każdego mieszkańca miasta w różne zależności, wskazanie, że ilość obrotu i zyski z niego rosną znacznie szybciej niż rozmiar samej sieci. Z tego spostrzeżenia wysnuwa Murray uzasadnienie dla pozycji i bogactwa, jakie miasto osiągnęło w połowie XIV wieku.

REKLAMA

Szerszą skalę owej sieci tworzą także międzynarodowe relacje Brugii. Jak wspominałem, miasto było w geopolitycznym potrzasku, przez większą część omawianego okresu będąc w politycznej strefie wpływów Francji, a z drugiej strony uzależnione od importu angielskiej wełny. Murray przekonująco pokazuje przy okazji, że ekonomia Brugii nie była oparta jedynie na handlu, ale wytwórstwo sukna było nie mniej istotnym czynnikiem tak jak w sąsiednich Ypres czy Gandawie, słynących ze swych zakładów tkackich. Lecz owe relacje to nie tylko Anglia i Francja. To także obsługa kupców hiszpańskich i włoskich, a nade wszystko hanzeatyckich – a co za tym idzie prawna i ekonomiczna batalia między poszczególnymi nacjami o przywileje: zwolnienia podatkowe, uprzywilejowane miejsca targowe i nakładanie bądź znoszenie embarga. Owa sieć to także obsługiwanie europejskiego rycerstwa ciągnącego na krucjaty do Prus – m.in. zarządzanie ich majątkiem czy realizacja czeków wystawionych przez rycerzy we Francji czy Italii. Niewielu bowiem decydowało się na zabieranie ze sobą w podróż całej gotówki.

Niewątpliwą wielką zaletą pozycji Murray'a jest bardzo mocne umocowanie w źródłach. W książce pojawia się wiele przykładów i cytatów, z drugiej strony – ich wybór jest staranny. Proporcja między streszczeniem a umieszczaniem jedynie notki w przypisie jest dobra, dzięki czemu tempo narracji nie spada. Z drugiej strony autor często niepostrzeżenie przemyca uzasadnienie faktów przywoływanych w przypisach nie w źródłach, lecz w literaturze przedmiotu. W przypadku polskiego czytelnika dostępność obu jest równie znikoma, ale nie zmienia to faktu, że pozostają pewne metodologiczne zastrzeżenia. Wobec mnogości przywoływanych źródeł nie waży to jednak na całościowej ocenie.

Na marginesie warto również zauważyć, że książka jest w dużej mierze polemiką z pracami Raymonda de Roovera. Polemiczny charakter pozwala często autorowi wyostrzyć własne stanowisko, co wychodzi na dobre czytelnikowi. Ze względu na małą dostępność książek de Roovera w Polsce stawia to jednak czytelnika w niewygodnej pozycji spóźnionego uczestnika dyskusji, który nie słyszał pierwszego wystąpienia. Nadto nużące są momenty, w których Murray odwołuje się przez kilka stron i kilkanaście przypisów jedynie do tej samej książki Roovera.

REKLAMA

Niewątpliwie wielką zaletą książki jest styl autora. Owszem, momentami lektura staje się nudna, a wyliczenia nużące: nie pomagają w tym polscy wydawcy, którzy nie tłumaczą nazw niderlandzkich, nawet gdy Murray wskazuje, że są one znaczące czy przewrotne. Dzięki temu czytelnik nie rozumie podanych aluzji. Niemniej generalnie autor unika wyliczeń, skupia się głównie na kreśleniu indywidualnych historii, by pod koniec rozdziału podać argumenty uzasadniające uogólnienie szczegółowych wniosków. Taka struktura jest klarowna, a lekkość pióra i niesamowite historie, które kryją się na nazwiskami brugijskich mieszczan, powinny zaciekawić nie tylko mediewistów. Najlepszymi przykładami takiego opisu są analizy handlowych i społecznych zależności na podstawie zachowanych ksiąg kantoru Collarda de Marke'a (powieść obyczajowa z elementami sensacyjnymi napisana na podstawie ksiąg rachunkowych!) czy historia Anglika, Johna Goldbettera. Ów kupiec, będąc jednocześnie przedstawicielem króla Anglii wśród kupców brugijskich, dorobił się majątku, omijając angielskie cła wywozowe nałożone na wełnę. Konsekwentnie unikał odpowiedzialności dzięki zaradności i sprytowi, a przede wszystkim organizując dla Edwarda III olbrzymie pożyczki na poczet kolejnych królewskich wypraw wojennych. Często bywało, że pieniądze, które pożyczał monarsze, pochodziły właśnie z łamania królewskich zarządzeń... I choć skończył jako banita, dożył szczęśliwej starości jako obywatel Brugii i fundator jednej z kaplic w kościele św. Donacjana, w której spoczywa wraz z żoną do dzisiaj.

Czy „Brugia” jest lekturą interesującą i wartą swej ceny? Dla osób zainteresowanych ekonomią średniowiecza czy dziejami Niderlandów to pozycja obowiązkowa. Osoby, które nie są pasjonatami, ale chcą się na własnej skórze przekonać, że owocem kilkuletniej pracy w archiwum, głównie wśród ksiąg handlowych, może być książka, której lektura sprawia wiele radości i daje syntezę dalece wykraczającą poza przyczynkarskie uwagi dotyczące procentów od pożyczek czy prób kruszców, także nie będą zawiedzione. Murray proponuje spacer po żywym średniowiecznym mieście, i choć oczywiście z wieloma jego tezami można polemizować, spójność opisu i jego rzetelność każą mi bez wahania wystawić wysoką ocenę.

Redakcja: Michał Przeperski

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Bartłomiej Czajka
Absolwent filozofii (licencjat w ramach MISH UJ, magisterium na Uniwersytecie w Barcelonie), naukowo zajmuje się logiką i filozofią języka. Interesuje się historią starożytną i średniowieczną, szczególnie światem greckim w okresie klasycznym i hellenistycznym oraz językami klasycznymi. Z Histmagiem współpracuje od 2003 r. Członek Stowarzyszenia Naukowego Collegium Invisibile. W wolnych chwilach chętnie grywa w szachy i brydża.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone