Kolekcjoner kamieni

opublikowano: 2007-04-25 16:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Podobno wielokrotnie próbował prowadzić dziennik. Notował swoje i cudze myśli na kartkach i karteczkach, które wieszał potem na drzwiach, na belce nad biurkiem. Tymoteusz Karpowicz, na przykład, nazywał swoje biurko i przestrzeń dookoła niego Alefem. Ryszard Kapuściński z kolei o Alefie wspominał, mówiąc o nieuchwytnej przestrzeni poezji. Taka specyfika Wielkich.
REKLAMA

Pamięci Pisarza (1932–2007)

Do tej pory ukazało się pięć części „Lapidariów” Kapuścińskiego. W maju 2006 roku Odra drukowała fragmenty kolejnej. Teraz słyszy się zapowiedzi publikacji szóstego, ostatniego już tomu. Pojawienie się tych pozycji w dorobku Reportera wywoływało skrajne reakcje: od rozczarowania po zachwyt. „Lapidaria” w dalszym ciągu nie znalazły swojego miejsca we współczesnej genologii literatury. Opisywano je już jako sylwy, glosy, teksty stosujące technikę kolażu, jako prozę będącą samoistnym gatunkiem literackim, wywiad z samym sobą, hipertekst. Nic dziwnego, że potrzebna jest nowa terminologia, skoro ciągle powstają nowoczesne literackie hybrydy. Gatunki nakładają się na siebie, mieszają, krzyżują. Nowa rzeczywistość wymaga niewątpliwie nowej formy opisu. „Lapidaria” są świadectwem takich poszukiwań. Bo tekst o współczesności może być tylko dziełem otwartym — jak stwierdza Kapuściński w „Autoportrecie reportera”.

„Lapidaria” to strzępy myśli, obrazów, tekstów, rozmów. Strzępy i ruiny pamięci. A właśnie przeszłość jako pamięć jest pogrzebana i zrujnowana, jest studnią, w której spoczywają fragmenty niezdolne ukazać się światłu pamięci bez skomplikowanej maszynerii konstrukcji językowych i przedstawień. Metafora lapidarium idealnie wpisuje się w rozważania Eugenia Donata. Pamięć staje się miejscem składowania szczątków rzeźb, kamieni i fragmentów budowli. Pisarz zaś kolekcjonerem kamieni (niekoniecznie szlachetnych). W toku tak ujętego metaforycznego rozumowania struktura dzieła literackiego pełniłaby funkcję projektu architektonicznego. Zresztą już wcześniej Czesław Miłosz w „Ziemi Ulro” wprowadza pojęcie literatury jako architektoniki życia. Również Jacques Derrida wspomina o twardym tekście z kamieni pokrytych inskrypcjami.

Podjęty przez Kapuścińskiego trop nie powinien więc aż tak dziwić. I chyba już nie dziwi w dobie sprzeciwu wobec czystej formy i zwrotu ku eseizacji czy też sylwizacji prozy. W czasach, kiedy książkę można złożyć z samych (krypto)cytatów (Georges Perec, Człowiek, który śpi) i kiedy załącza się do niej aneks wykorzystanych sampli i trawestacji (Dorota Masłowska, Paw królowej). Wszystkie te przemiany autor „Cesarza” już dawno dostrzegł i zamknął w formie autotematycznych uwag na kartach „Lapidariów”:

REKLAMA

Coraz częściej utwór literacki (i dzieło sztuki w ogóle) staje się tworem zbiorowym. (…) Dziś autor pisze po przeczytaniu wielu książek, przyswojeniu sobie niezliczonych, najróżniejszych opinii i ich przemyśleniu i przyswojeniu.

Oczywiście konieczna jest myślowa i estetyczna dyscyplina, ale to wyjście z jednej płaszczyzny (jednej formy) w przestrzeń rozległą, spiętrzoną, rozpiętą na różnych planach, jest ważne i płodne.

„Lapidaria” są tekstem „pomiędzy”, tekstem granicznym. Wypełniającym pisarskie luki między kolejnymi książkami (tekstami właściwymi). Z jednej strony stanowią one rodzaj szkicownika, formy surowej, niby-dziennika, a więc są formą bez formy (określenie Michała Głowińskiego, który podkreśla również aktywną rolę dziennika w życiu piszącego). Z drugiej jednak stają się konkretną realizacją osobistej filozofii. Wysnutej z bacznej obserwacji rozproszenia człowieka w świecie, świata w człowieku. Stąd fragmentaryzacja i różnorodność wewnętrzna — od formy gnomicznej po obszerne teksty eseistyczne. W ten sposób w jakiejś mierze spełnione zostaje marzenie o „formie bardziej pojemnej”. (I nieprzypadkowo pojęcie formy pada tu tak często. Bo forma, paradoksalnie, jest wolnością).

„Lapidarium VI” będzie kolejnym fragmentem specyficznego megatekstu, który nie ma i nie może mieć początku ani końca. Czy ostatnie zapisy Reportera nabrały charakteru konfesyjnego? Wśród nieznanych zapisków opublikowanych w Gazecie Wyborczej (Duży Format, 27 stycznia 2007r.) znajdują się między innymi takie notki:

Środa, 22 stycznia 2003

(…) Na starość nie pogrążać się w tematyce starości. Nie jęczeć, nie zrzędzić, nie rozdzierać szat.

Niedziela, 20 lutego 2005

(…) (W swoim obrazie świata więcej mówić o dolegliwościach świata, utrapieniach, torturach codzienności).

Już we wcześniejszych tomach można przecież znaleźć bilanse (choćby podsumowanie XX wieku), poetyckie pejzaże, refleksje o przemijaniu, nawet quasi-nagrobki. Reporter — jako ten, który nigdy nie przestaje się dziwić — rejestruje przemiany rzeczywistości, a więc i nieuchronne ubywanie. Autoportret senilny nie przesłoni zapewne obrazu świata. Jego miniatura znajdzie się ewentualnie w lewym/prawym górnym/dolnym rogu.

Niemniej jednak to wszystko tylko wybór, zawsze fragment. Weź w cudzysłów.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Monika Glosowitz
Studentka politologii na Uniwersytecie Śląskim.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone