Kontrowersyjna rekonstrukcja w Będzinie
W rekonstrukcji wzięło udział blisko 200 osób – aktorów, wolontariuszy i uczniów pobliskich szkół. Organizatorzy nie zawahali się przed bardzo naturalistycznym pokazaniem wyciągania Żydów z kamienic i biciem – opisują lokalne media. Pierwotnie planowano pokazać rozstrzeliwanie członków ruchu oporu, po sprzeciwie środowisk żydowskich zrezygnowano z tego elementu przedstawienia.
– Trzymałem się realiów historycznych, ale kilka scen pokazałem symbolicznie. Frumka nie zostaje zastrzelona na oczach widzów. Słychać tylko strzały. Tak postanowiliśmy, chociaż wiele osób uważa, że pokazanie tej sceny nie byłoby czymś bardziej drastycznym niż to, co możemy zobaczyć w telewizji – powiedział „Dziennikowi Zachodniemu” Andrzej Ciszewski, autor scenariusza.
Nie każdy jest Andrzejem Wajdą
Teraz w Będzinie chcą zrekonstruować likwidację getta. I w dodatku zapędzono do tego dzieci. Też nie będzie drastycznych scen. Pewnie esesmani będą podawać pomocną dłoń staruszkom, zapędzając je do bydlęcych wagonów. Czy tak trudno zrozumieć, że nie można rekonstruować morderstw, masakr, pogromów? To nie jest zabawa, nie każdy jest Andrzejem Wajdą. Są przecież inne formy zachowania pamięci – napisał Seweryn Blumsztajn w „Gazecie Wyborczej”. Wtórował mu profesor Jan Hartman, etyk z UJ, który przekonywał, że każda taka młodzieżowa inscenizacja staje się pewnego rodzaju rozrywką – zarówno dla uczestników, jak i dla widzów.
Takich widowisk tylko więcej
Adam Szydłowski, organizator rekonstrukcji, uważa, że ma ona pozytywną, edukacyjną rolę. Strasznie się wzruszyłam, chciało mi się płakać. Ja tego nie pamiętam, bo mam sześćdziesiąt kilka lat, ale moja mama pamiętała Żydów w Będzinie i nieraz mi o tym opowiadała. Takie widowiska powinny być organizowane jak najczęściej, żeby młodzież poznała historię. To było piękne, realistyczne i stonowane – powiedziała reporterom „Dziennika Zachodniego” Krystyna Szafraniec.