Ludwika Włodek – „Gorsze dzieci republiki. O Algierczykach we Francji” – recenzja i ocena

opublikowano: 2021-01-12 07:49
wolna licencja
poleć artykuł:
Znaleźć dziś nad Wisłą frankofila jest znacznie trudniej niż przed laty. Co zaś mówić o takim, który dobrze rozumiałby, i jeszcze potrafił wyjaśnić, jak ważna jest dla Francji Algieria. Na szczęście dopiero na co na półkach księgarskich pojawiła się książka Ludwiki Włodek. To propozycja nie tylko dla tych, którym związki Algierii i Francji kojarzą się z Zinedinem Zidanem czy bestsellerowym „Dniem szakala” Fredericka Forsytha, ale dla wszystkich miłośników nieoczywistej lektury.
REKLAMA

Ludwika Włodek – „Gorsze dzieci republiki. O Algierczykach we Francji” – recenzja i ocena

Ludwika Włodek
„Gorsze dzieci republiki. O Algierczykach we Francji”
nasza ocena:
9/10
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Czarne
Rok wydania:
2020
Okładka:
twarda
Liczba stron:
344
ISBN:
9788381910934

Na z górą trzystu stronach autorka opowiada piętnaście historii. Jedne krótsze, inne dłuższe – jedne osnute wokół piłki nożnej, inne raczej osadzone w skomplikowanej społecznej rzeczywistości blokowisk pod Marsylią czy Paryżem. Wszystkie mają rys reportażu i wszystkie dotyczą francusko-algierskiej współczesności. Ludwika Włodek przez całe lata zgłębiała ten temat: podróżowała, poszukiwała, zadawała pytania. Efekt jest imponujący.

Algierczycy są z Francją silnie związani – to truizm. Poszukując wytrwale, moglibyśmy odwołać się do braudelowskiego klasyka Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epoce Filipa II, gdzie odnajdziemy wiele powiązań pomiędzy nie tak bardzo od siebie odległymi wybrzeżami europejskimi i afrykańskimi. Ale Gorsze dzieci republiki to rzecz bliższa chronologicznie naszym czasom. Ci, którzy pilniej uważali na lekcjach historii pamiętają datę 1830. To właśnie w tym roku łupem francuskich kolonizatorów padł Algier, a w kolejnych latach ekspansja była sukcesywnie kontynuowana. W ten sposób na z górą 130 lat została ustanowiona francuska zwierzchność kolonialna nad północnoafrykańską krainą.

Chociaż zamieszkujący te tereny Berberowi i Arabowie byli spadkobiercami bogatych kultur i tradycji sięgających wiele setek lat wstecz, Francuzi rozgościli się na tych terenach z gracją bezwzględnych zdobywców. W duchu dziewiętnastowiecznej misji cywilizacyjnej, przynieśli mieszkańcom Algierii zdobycze zachodniej cywilizacji, sami jednocześnie sprowadzili autochtonów do roli obcych we własnym kraju.

Opowieść ta, w moim opisie wybrzmiewająca schematycznie, u Włodek jest subtelna, ukazana w wielu odcieniach i zdecydowanie bardziej niejednoznaczna. W północnej Afryce mieszkali obok siebie nie tylko Arabowie, Berberowie i Francuzi, ale także Żydzi, Hiszpanie czy Włosi. Ich wzajemne relacje były skomplikowane, a i polityka państwa francuskiego wobec nich bywała zmienna (i daleka od egalitarnych haseł Rewolucji Francuskiej). Z czasem – ważne znacznie miały w tym wojny światowe – w Algierczykach narosła frustracja i gotowość do upomnienia się o swoje prawa. Gdy metropolia odpowiedziała siłą, stało się to wstępem do wojny.

Od schyłku lat czterdziestych, aż po początek lat sześćdziesiątych w całym świecie sypały się imperia kolonialne. Wojna w Algierii była jednym z najbardziej znanych rozdziałów tej opowieści. Sławę zyskał wówczas Ahmed Ben Bella liderujący Narodowemu Frontowi Wyzwolenia (FLN), który łączył hasła lewicowe z narodowowyzwoleńczymi. Próby utopienia walki Algierczyków we krwi zakończyły się klęską, choć obustronna przemoc osiągnęła ogromną skalę. Nieuchronnej dekolonizacji próbowała desperacko przeciwdziałać sławetna Organizacja Tajnej Armii (OAS), założona przez radykalnie prawicowych francuskich wojskowych, dokonująca skrytobójstw, a nawet próbująca zgładzić prezydenta V Republiki.

Charles de Gaulle wszystkie zamachy przeżył i w 1962 r. doprowadził do pokoju w Algierii. Ale zamknięcie jednego rozdziału w historii algiersko-francuskiej spowodowało otwarcie kolejnego. Nie wszyscy etniczni Francuzi chcieli wyjeżdżać z Algierii – uważali ją za swój dom. Pieds-Noirs, jak nazywano urodzonych w Algierii Francuzów, nie zawsze jednak mogli pozostać a Afryce. Gdy zaś przenosili się nad Sekwanę, okazywało się że nie potrafią tam żyć: ich francuski jest nie dość francuski, pogoda na Starym Kontynencie jest paskudna, a rodacy patrzą na nich z niezrozumiałą wyższością.

REKLAMA

Osobnym, a wstydliwym wątkiem opowieści jest los zgotowany harkis, a więc tym Berberom i Arabom, którzy wsparli stronę francuską w czasie algierskiej wojny domowej. Paryż wielu z nich pozostawił własnemu losowi. Często kończyło się to tragicznie, bowiem pozostawszy w Afryce padali oni ofiarą zemsty po wycofaniu się administracji kolonialnej. Ci, którym udało się przenieść do Francji, trudno było tak poczuć się akceptowanym członkami społeczeństwa francuskiego, jak i odnaleźć się w społecznościach algierskich emigrantów. Z tym piętnem zmagają się dziś w różny sposób również ich dzieci i wnuki.

Algierczycy emigrowali do Francji jeszcze na długo przez zakończeniem wojny w 1962 r. Przemysł francuski jak gąbka wchłaniał nowych pracowników i ta sytuacja trwała całe lata, w konsekwencji czego emigracja sięgnęła setek tysięcy pracowników. Choć początkowo wydawało się, że przyjadą jedynie do pracy a za jakiś czas powrócą skąd przybyli – działo się inaczej. W ten sposób we współczesnej Francji żyje ogromna liczba osób, które pochodzą z Algierii. Ich tożsamość jest jednak niezmiernie złożona.

Sprawy nie zamykają żadne urzędowe formuły. Uznanie wszystkich potomków Algierczyków urodzonych nad Sekwaną za obywateli republiki nie powoduje, że żyje im się tak, jak innym Francuzom. Swoje robi rasizm – raz utajony, kiedy indziej zupełnie jawny – a także radykalizm islamski i wzrastająca w siłę francuska ksenofobiczna prawica. Dodam od razu: w tej książce nie brak analiz i komentarzy na najbardziej delikatne tematy. Pisarstwa tak trzeźwego i pozbawionego kompleksów życzyłbym sobie – i Państwu – czytać jak najwięcej.

Książka Ludwiki Włodek nie daje historycznego wykładu o polityce i instytucjach. To mozaika barwnych opowieści o ludziach z krwi i kości, żyjących we współczesnej Francji, których losy w różny sposób splotły się z Algierią. Choć ostatnia, piętnasta opowieść wydaje się dawać wrażenie happy endu, nic w tej książce nie przypomina produkcji hollywoodzkiej. Dramaty są nieudawane, przemoc jest wstrząsająca, a psychoterapia – często rozpaczliwie potrzebna – nie zawsze przynosi pożądane efekty.

„Gorsze dzieci republiki” przynoszą czytelnikowi garść ważnych, uniwersalnych obserwacji. Autorce ich formułowanie przychodzi tym łatwiej, że znakomicie łączy empatię i asertywność –wobec swoich rozmówców potrafi być zarazem czuła i uważna. Wreszcie, nie ma w tej opowieści żadnych ukrytych założeń, żadnej ad hoc przyjętej wizji rzeczywistości, która miałaby przykryć to, co nie odpowiadałoby wyidealizowanemu obrazowi. Gorąco zachęcam do lektury. To bez wątpienia jedna z najlepszych książek reportażowych, jakie ukazały się w ostatnim czasie na polskim rynku.

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów książkę Ludwiki Włodek „Gorsze dzieci republiki. O Algierczykach we Francji”!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Przeperski
(ur. 1986), doktor historii, pracownik Instytutu Historii Nauki PAN. Od stycznia 2012 do czerwca 2014 redaktor naczelny Histmaga. Specjalizuje się w dziejach Europy Środkowej w XX wieku, historii dziennikarstwa i badaniach nad transformacją ustrojową. Autor m.in. książek „Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą” (2014) i „Nieznośny ciężar braterstwa. Konflikty polsko-czeskie w XX wieku” (2016). Laureat nagrody „Nowych Książek” dla najlepszej książki roku (2017), drugiej nagrody w VII edycji Konkursu im. Inki Brodzkiej-Wald na najlepsze prace doktorskie z dziedziny humanistyki (2019). Silas Palmer Research Fellow w Stanford University (2015), laureat Stypendium im. Krystyny Kersten (2015), stypendysta Funduszu Wyszehradzkiego w Open Society Archives w Budapeszcie (2019). Kontakt: [email protected]

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone