Makabryczny zbiór szkieletów profesora Hirta

opublikowano: 2019-02-05 17:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
W 1943 roku niemiecki lekarz August Hirt zorganizował akcję selekcji i gromadzenia czaszek oraz szkieletów więźniów dla Uniwersytetu Rzeszy. W celu uzupełnienia kolekcji zagazowano 86 osób.
REKLAMA

Jeden z zapewne najbardziej kuriozalnych projektów badawczych, w jakich kiedykolwiek uczestniczyli lekarze, zainicjował prof. August Hirt z Instytutu Anatomii dawniejszego Uniwersytetu Rzeszy w Strasburgu. Kobiety z bloku 10 znalazły się przy tym w kręgu zainteresowania pozbawionych wszelkich skrupułów naukowców.

(…)

Wkrótce po oficjalnym otwarciu Uniwersytetu Rzeszy, które odbyło się 23 listopada 1941 roku, untersturmführer SS Hirt omawia z instytutem „Ahnenerbe” SS projekt naukowy w duchu ideologii ras, który początkowo pomyślany był jako uzupełnienie należącego do instytutu Muzeum Anatomii zbioru czaszek o czaszki żydowskie. Wskazówek do tych pierwszych koncepcji dostarcza dokument, którego autora trudno jednoznacznie ustalić. Mógł on zostać napisany przez Hirta, ale też przez inną, niemożliwą już do ustalenia osobę, i zmodyfikowany przez Hirta pod kątem jego potrzeb.

Heinrich Himmler (domena publiczna)

W każdym razie ów „memoriał” – cytowany już wielokrotnie od czasu norymberskiego procesu lekarzy w latach 1946–1947 – załączony jest do zbioru akt, który ma informować o zainteresowaniach badawczych Augusta Hirta i który szef „Ahnenerbe” SS, Wolfram Sievers, 9 lutego 1942 roku przesłał Reichsführerowi SS Heinrichowi Himmlerowi. Kilka tygodni wcześniej w wąskim sztabie swych współpracowników Himmler oświadczył, że zamierza wesprzeć projekty badawcze strasburskich anatomów. Dokument ten pozostaje w ścisłym związku z odczuwanymi w Instytucie Anatomii w Strasburgu brakami, które należy usunąć. Używając różnych metod, ale pod względem merytorycznym w sposób spójny, kierownictwo „Ahnenerbe” forsuje ten plan, bez żadnych wątpliwości, także z perspektywy czasu, co do osoby jego inicjatora ani też zamierzonego od samego początku i ostatecznie też osiągniętego rezultatu. Toteż 5 września 1944 roku Sievers pisze do osobistego referenta Himmlera, Rudolfa Brandta, wyraźnie i jednoznacznie odnosząc się do sprawy: „Zgodnie z propozycją z 9.2.42 i uzyskaną z tamtej strony aprobatą z 23.2.42 AR/493/37, sturmbannführer SS, prof. Hirt utworzył brakujący do tej pory zbiór czaszek”. To oznacza, że z punktu widzenia ideologii rasowej nie chodziło o brak jakiegokolwiek zbioru szkieletów ani też konkretnego zbioru szkieletów ludów azjatyckich.

„Znajdują się tam obszerne kolekcje czaszek niemal wszystkich ras i ludów. Do dyspozycji nauki stoi jednak tak mało czaszek żydowskich, że ich badanie nie pozwala na uzyskanie miarodajnych wyników”. Takimi słowy ów „memoriał” opisuje jedyne uzasadnienie kuriozalnego projektu. „Wojna na wschodzie”, precyzuje następnie – chodzi o rozpoczętą 22 czerwca 1941 roku wojnę przeciwko Związkowi Sowieckiemu – stwarza obecnie okazję, „by zaradzić temu deficytowi [...] przez zabezpieczenie brakujących czaszek”. Innymi słowy, przez mordowanie Żydów, którzy jako członkowie Armii Czerwonej („żydowsko-bolszewiccy komisarze”) trafi li do niewoli. „W osobach żydowsko-bolszewickich komisarzy, którzy ucieleśniają odrażający, ale charakterystyczny typ podludzi, otrzymaliśmy możliwość pozyskania konkretnego świadectwa naukowego dzięki zabezpieczeniu ich czaszek”. I dalej: „Właściwym miejscem do przechowywania i badania pozyskanego w ten sposób materiału, zgodnie z jego przeznaczeniem i zadaniami, byłby nowy Uniwersytet Rzeszy w Strasburgu”.

REKLAMA

Jedną z osobliwości Instytutu Anatomii w Strasburgu jest rozbudowana przez niemieckiego anatoma Gustava Schwalbego przed pierwszą wojną światową kolekcja czaszek. Hirt pisze przy innej okazji, że obejmuje ona między innymi czaszki „Egipcjan, Murzynów, Chińczyków, Japończyków, Niemców, Anglików, Francuzów”, a on uważa za swój „naturalny obowiązek, by ten zbiór czaszek zachować i powiększać zgodnie z tradycją Instytutu i wymogami nowoczesności”. Owe „wymogi nowoczesności” to nic innego jak kształtująca go jako naukowca narodowosocjalistyczna ideologia państwa, która dzieli ludzi ze względu na rasy, a Żydów klasyfikuje jako osobną rasę. Badacze rasy, zorganizowani chociażby w „Ahnenerbe”, za punkt wyjścia obierają absurdalne założenie, że potrafi ą zdefiniować Żydów pod względem biologicznym jako rasę, chcą więc także zaprezentować odpowiednie dowody w swoich anatomicznych i antropologicznych zbiorach. Pionierem w tej dziedzinie jest w roku 1939 Muzeum Historii Naturalnej w Wiedniu, gdzie w dziale antropologicznym zinwentaryzowane zostały „dwadzieścia dwie sztuki czaszek żydowskich”, co jest „największym takim zbiorem w Niemczech”. W tym kierunku Hirt chce poszerzyć kolekcję Schwalbego, zgodnie z duchem nowych czasów, czyli gromadząc czaszki Żydów. (…)

Zatrudniony w monachijskim instytucie badawczym „Ahnenerbe” dla Azji Środkowej i Ekspedycji hauptsturmführer SS Bruno Beger zajmuje się przede wszystkim stworzeniem narodowosocjalistycznej nauki o rasach ludów azjatyckich. W zachowanej korespondencji i adnotacjach w aktach uczestnicy „Misji Begera” najpierw mówią o „pozyskiwaniu żydowskich czaszek”, następnie o „zbiorze czaszek i szkieletów”, o „zbiorze szkieletów szczególnych typów rasowych” lub też o „antropologicznym zbiorze ludzi obcych rasowo”. W ujawnionych do tej pory dokumentach zainteresowania „Misji Begera” po raz pierwszy skonkretyzowane zostają 2 listopada 1942 roku w piśmie Sieversa do osobistego referenta Himmlera, Rudolfa Brandta. „Do określonych badań antropologicznych [...] potrzebnych będzie sto pięćdziesiąt szkieletów więźniów względnie Żydów, którzy mają być udostępnieni przez KL Auschwitz”. (…)

Ten tekst jest fragmentem książki Hansa-Joachima Langa „Kobiety z bloku 10. Eksperymenty medyczne w Auschwitz”:

Hans-Joachim Lang
„Kobiety z bloku 10. Eksperymenty medyczne w Auschwitz”
cena:
44,90 zł
Tytuł oryginalny:
Die Frauen von Block 10. Medizinische Versuche in Auschwitz
Tłumaczenie:
z języka niemieckiego: Eliza Borg
Okładka:
twarda
Liczba stron:
368
Premiera:
30 stycznia 2019
Format:
135x210
ISBN:
978-83-66140-09-7

Genia Climent) jeszcze blisko siedemdziesiąt pięć lat później ma przed oczami dokładny obraz, jak zachowywali się badacze rasy w bloku doświadczalnym: „Pamiętam jeszcze dwóch mężczyzn w mundurach. Weszli do sali, a my musiałyśmy usiąść na podłodze”. Następnie, opowiada Genia Oboeuf, obaj esesmani zaczęli chodzić po sali i oglądać dokładnie kobiety. Wreszcie dokonali wyboru, wyłącznie według kryteriów fizjonomicznych.

REKLAMA

„Jeszcze w czasie mojego pobytu w bloku 10 pojawił się tam raz badacz rasy z Berlina. Szukał kobiet, które miały reprezentować szczególnie silne żydowskie cechy”, relacjonuje Erna Fleig, także ocalała z tego bloku. Z kolei Ima van Esso opowiada: „Pamiętam jeszcze bardzo dobrze, że do bloku 10 przyszedł jakiś naukowiec, aby wybrać około trzydziestu żydowskich kobiet, możliwie różniących się od siebie pod względem koloru oczu, włosów, wzrostu, budowy ciała, narodowości itp.”. Mówiło się, pisze dalej, że wybranki opuszczą obóz, dlatego w oczach wielu kobiet pojawiło się wołanie: „Weź mnie!”. Ima van Esso nie wierzy w te obietnice. „Starałam się nie rzucać w oczy i wpatrywałam się w swoje stopy, w nadziei, że mnie pominą – bo z moimi niebieskimi oczami i czarnymi włosami wyglądałam trochę niezwykle”. Hélène Nudel, która przyjechała do Auschwitz z transportem z Belgii, wspomina, że więźniarki wybierane były „ze względu na szczególne cechy w budowie ciała”. „Te wyselekcjonowane kobiety zaopatrzono w specjalne ubrania [...] pozostały one jeszcze tydzień w obozie, po czym zostały wywiezione”. Hilda Tenenbaum mówi, że jakiś lekarz „rozpoczął badania rasowe”, a także „pomiary i porównania budowy ciała”. Wyselekcjonowano „kobiety ze szczególnie charakterystycznymi cechami rasy”, opowiada Rosa Gruber. Francuska lekarka więźniarka, Adélaïde Hautval, wspomina później, że „zjawił się jakiś nowy apologeta teorii rasowych”. Dokonywał selekcji, nakazując „paradować przed sobą nagim kobietom w różnym wieku”. „Chciał przeprowadzać antropometrię [...]. Bez końca robiono pomiary wszystkich części ciała. Notowano wszystkie szczególne cechy”.

Tablica upamiętniająca 86 ofiar Augusta Hirta na budynku Instytutu Anatomii w Strasburgu (aut. Claude Truong-Ngoc, CC BY-SA 3.0)

Chodziło o „normalny antropologiczny program badawczy”, bagatelizuje później antropolog Hans Fleischhacker przed sędzią śledczym, taki sam, jaki się zwykle stosuje w badaniach masowych. „Te badania obejmowały pomiary głowy i twarzy, istotne wymiary ciała, takie jak wzrost i rozpiętość kończyn itd., ale także określanie koloru skóry, włosów i oczu za pomocą tabel ze wskaźnikami oraz określanie licznych cech morfologicznych, czyli kształtu, na przykład głowy, czoła, potylicy, nosa, ust, uszu itp.”. (…)

Spośród 109 kobiet i mężczyzn, u których dokonano pomiarów antropologicznych, 86 opuszcza Oświęcim, wśród nich 29 kobiet.

Dla tych 86 Żydów ich druga deportacja kończy się po trzydniowej podróży pociągiem 2 sierpnia 1943 roku w Alzacji. Krótko przedtem August Hirt poinstruował komendanta obozu Josepha Kramera, „że osoby te mają być zabite w komorze gazowej obozu Struthof, a ich zwłoki dostarczone do instytutu anatomicznego, do jego dyspozycji”. Kramer oświadcza to później przed sądem.

REKLAMA

Misja Brunona Begera, z powodu przedwczesnego przerwania jego prac w Auschwitz, została rozszerzona o podróż służbową do KL Natzweiler-Struthof; tak formułuje jej cel w rozliczeniu kosztów podróży: „Zdjęcia rentgenowskie i oznaczanie grup krwi u osób w ramach taj[nej] misji specjalnej w Natzweiler”. Jak zaświadcza po latach Fritz Lettow, więzień sanitariusz w obozie, Beger najpierw wzywa kobiety na oddział chorych: „Każdej robiono dwa prześwietlenia czaszki za pomocą miękkiego promieniowania, tak aby widoczne były także części miękkie”. Lettow musi przy tym asystować, podobnie jak przy prześwietleniach mężczyzn, których wzywano w późniejszym terminie. Według relacji Lettowa po zakończeniu prześwietleń pojawia się nieznany mu z nazwiska „profesor ze Strasburga”, który pobiera od kobiet próbki krwi w celu określenia jej grupy. 11 sierpnia wieczorem około godziny 21.00 zjawia się komendant obozu Kramer i informuje, że musi przenieść wybrane więźniarki do sąsiedniego obozu kobiecego. Pojazd do transportu już czeka. Lettow: „Mniej więcej połowa kobiet wzięła swoje tobołki i śmiejąc się i gadając, wsiadła do samochodu. Była wśród nich także matka jednej Belgijki i dziewczyna prosiła, żeby mogła pojechać razem z matką, a SS uprzejmie się na to zgodziła”. O tej młodej Belgijce – nazywała się Brandel Grub, a jej matka Marie Rozen – sanitariusz opowiadał ponadto po wojnie, że w obozie poroniła. W tym samym czasie jej mąż, czego ona nie wiedziała, znajdował się właśnie w pociągu deportacyjnym z Mechelen do Auschwitz.

Blok 10 w Auschwitz (aut. VbCrLf, CC BY-SA 4.0)

Samochód z kobietami na przyczepie zjeżdża z góry do Struthofu, które to miejsce w tym okresie nie jest już restauracją dla wycieczkowiczów. Dalszych szczegółów dostarcza Kramer w trakcie dwóch przesłuchań przez brytyjską żandarmerię wojskową: W ostatnim, tydzień przed swą egzekucją, która odbyła się 13 grudnia 1945 roku, zeznał, że w połowie tygodnia między 7 i 14 sierpnia 1943 zaprowadził pierwszą grupę kobiet do budynku z komorą gazową i zmusił je, żeby się rozebrały w przedsionku. W pierwszym przesłuchaniu dodał jeszcze, że z pomocą kilku esesmanów wepchnął je do komory gazowej. „Gdy drzwi zostały zaryglowane, zaczęły krzyczeć”. Ich straszne krzyki dochodziły aż do pobliskiego dworca.

Bezpośrednio przed tą zbrodnią pomieszczenie zostało tak przystosowane, by można go było użyć do zaplanowanych mordów. W przedsionku komory gazowej zainstalowany został blaszany lejek, z którego wychodziła rura prowadząca do wnętrza, a dalej blisko dziury w betonowej podłodze, w której poniżej kraty można było umieścić porcelanowe naczynie. Kranem poniżej lejka można było regulować dopływ płynu stosownie do potrzeb. Kramer, jak przyznał w drugim przesłuchaniu, nasypał do naczynia garść trującej soli, zanim ofiary wepchnięto do pomieszczenia, następnie wpuścił do rury przez lejek wodę, która w połączeniu z granulatem wytworzyła zabójczy gaz. Po krótkiej chwili, twierdził kierownik obozu, kobiety się udusiły.

Ten tekst jest fragmentem książki Hansa-Joachima Langa „Kobiety z bloku 10. Eksperymenty medyczne w Auschwitz”:

Hans-Joachim Lang
„Kobiety z bloku 10. Eksperymenty medyczne w Auschwitz”
cena:
44,90 zł
Tytuł oryginalny:
Die Frauen von Block 10. Medizinische Versuche in Auschwitz
Tłumaczenie:
z języka niemieckiego: Eliza Borg
Okładka:
twarda
Liczba stron:
368
Premiera:
30 stycznia 2019
Format:
135x210
ISBN:
978-83-66140-09-7
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Hans-Joachim Lang
(ur. 1951) niemiecki dziennikarz, historyk i wykładowca antropologii kulturowej w Instytucie Kulturoznawczych Studiów Empirycznych na uniwersytecie w Tybindze.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone