Martin van Creveld - „Wehrmacht kontra US Army 1939–1945” – recenzja i ocena
Recenzowana książka ukazała się pod koniec 2011 roku nakładem Instytutu Wydawniczego Erica oraz młodego, aczkolwiek prężnie działającego Wydawnictwa Tetragon. Książka została starannie wydana, z załączonym skorowidzem i indeksem nazwisk, na dobrej jakości papierze. Lekturę ułatwia duża czcionka, a dodatkowo uprzyjemniają ją: spora ilość czytelnych tabel, wykresów oraz bardzo ciekawe i dobrze dobrane zdjęcia. Van Creveld podzielił swoją pracę na dwanaście rozdziałów, z których każdy zawiera kilka podrozdziałów oraz załączników, w których skład wchodzą: uwagi metodologiczne, tabela z wykazem ważniejszych bitew, które stoczyły obie armie oraz wykaz terminów niemieckich.
Autor porównuje w książce liczne aspekty funkcjonowania Wehrmachtu i Armii Lądowej Stanów Zjednoczonych w celu określenia i wskazania różnic między tymi siłami zbrojnymi. Interesuje go, skąd bierze się różnica w sile bojowej i sposobie prowadzenia wojny przez żołnierzy i dowódców obu wrogich armii. W poszczególnych rozdziałach van Creveld zaznajamia czytelnika z takimi kwestiami, jak zasady dowodzenia, struktury, zarządzanie personelem (sprawa uzupełnień), funkcjonowanie służb medycznych, motywacja żołnierzy (nagrody i kary), urlopy, odznaczenia i wiele innych. Stara się również nakreślić oblicze obu armii, skupiając się na charakterze narodowym oraz dociekaniu, która z narodowości jest bardziej bojowo nastawiona.
Ogromną zaletą recenzowanej pozycji jest jej wartość poznawcza i merytoryczna – nawet dla tych, którzy siedzą w tej tematyce długo. Autor na podstawie publikacji historycznych, analizy rozkazów, podręczników wojskowych i regulaminów ukazuje punkt po punkcie najbardziej znaczące różnice w dowodzeniu, podejściu do walki i poświęcenia, traktowaniu uzupełnień czy nawet w programach szkolenia i formowania jednostek. W Rzeszy każda dywizja miała charakter lokalny i była przypisana do danego regionu ze względu na różnice kulturowe, religijne i językowe poszczególnych części kraju oraz przywiązanie regionu do określonej dywizji lub pułku. Armia amerykańska szybko odstąpiła od próby stworzenia tzw. dywizji braci w czasie I wojny światowej, ponieważ powodowało to wybicie całych lokalnych społeczności.
Autor skupia się nie tylko na sprawach wielokrotnie omawianych, ale i na tych mniej obecnych w literaturze, jak: ilość i długość urlopów, nagrody i kary, uposażenie żołnierzy i oficerów, rotacja żołnierzy na pierwszej linii frontu czy wykorzystywanie w boju jednostek tyłowych. To ostatnie w armii USA było rzadkością, natomiast w Wehrmachcie często się zdarzało – jednostka tyłowa (np. wartownicza) bardzo szybko stawała się jednostką szturmowo-bojową. Również ciekawe, choć nie zaskakujące, jest podejście oficerów i kadry dowódczej do podkomendnych, i odwrotnie. W armii amerykańskiej oficer poprzez swoją częstą nieobecność był obcy dla większości żołnierzy, podczas gdy w Wehrmachcie, jeśli osobiście nie szkolił on rekrutów, na pewno znał ich i wiedział, czego może od nich wymagać. Przy analizie tego aspektu działania obu armii zabrakło mi nieco większej liczby wspomnień – ich fragmenty są, co prawda, tu i ówdzie obecne, ale w opisie różnic w walce i relacji między żołnierzami aż prosi się o jak najszersze ich wykorzystanie. W armii niemieckiej nie było niczym dziwnym, że major czy pułkownik osobiście prowadził swych żołnierzy do ataku i był blisko pierwszej linii walki. W armii amerykańskiej lub brytyjskiej byłoby to nie do pomyślenia.
Jednym z najciekawszych fragmentów książki (choć dla niektórych może nieco nudnym) jest ten poświęcony przedstawieniu dokładnej liczebności dywizji. I nie chodzi tu bynajmniej o określenie, ilu ludzi według regulaminu powinna liczyć dywizja piechoty lub pancerna, ale o podanie ich rzeczywistej liczby w konkretnym okresie wojny. Ponadto autor opisuje, jaki procent jednostki stanowił każdy oddział i każda ze służb. Porównuje także skuteczność około osiemdziesięciu dywizji amerykańskich i niemieckich w różnego rodzaju akcjach bojowych.
Trzeba przyznać, że książka stanowi bardzo ciekawą lekturę. Dobrze napisana, z solidną kompozycją, nie jest jednak pozbawiona wad. Jak już wcześniej napisałem, autor w zbyt małym zakresie wykorzystuje materiał pamiętnikarski i wspomnieniowy, aczkolwiek każdy zdaje sobie sprawę z niedoskonałości pamięci ludzkiej oraz jej przewrotności. Odnoszę wrażenie, że niektóre podrozdziały van Creveld chciał jak najszybciej zakończyć. Skąd to przypuszczenie? Tak ciekawy i frapujący temat o charakterze narodowym obu armii zajmuje tu zaledwie 10 stron. Podobnie jest z rozdziałem poświęconym stosunkowi społeczeństwa do armii, żołnierzy i kadry oficerskiej. Wiem, że na te tematy można by było napisać osobne książki, ale w tym wypadku, zanim się na dobre rozczytałem, było już po wszystkim i czułem ogromny niedosyt wiedzy. Autor również za bardzo polega na statystyce oraz przesadnie upraszcza wiele spraw. Na przykład rozważając, który z narodów był bardziej skory do wojaczki, porównuje udział armii obu państw w wojnach od początku ich istnienia. W tym wypadku wygrywają Amerykanie, ale autor zapomina najwyraźniej, że zjednoczone państwo niemieckie powstało w 1871 roku, niemal 100 lat po Stanach Zjednoczonych. Z tym, że w młodym niemieckim państwie żywa była pamięć o starożytnych plemionach germańskich, rycerstwie cesarstwa, armiach z czasów wojen religijnych, powstań, wojny trzydziestoletniej oraz armii pruskiej, jak również o wojnach napoleońskich.
Niemniej jednak gorąco polecam recenzowaną pozycję każdemu zainteresowanemu tą tematyką.
Redakcja: Michał Przeperski
Korekta: Dagmara Jagiełło